|
Koperta listu Juliusza Osterwy do Jana Janoty |
Na swoim blogu napisałam w 2013 roku krótki esej o przedwojennych aktorach polskich (
PASJONUJĄCE PORTRETY PRZEDWOJENNYCH GWIAZD). Dzięki temu artykułowi trafiła do "antykwariatu szczura" Pani Beata Płaczek z domu Janota. Postanowiła do mnie napisać, by podzielić się opowieścią o swoim dziadku, który był przed wojną aktorem amatorem i który gromadził zdjęcia dawnych gwiazd teatralnych i filmowych: polskich i zagranicznych, a także programy sztuk teatralnych, w których grał.
Jan Janota współpracował z Juliuszem Osterwą i wieloma polskimi aktorami. Jak napisała do mnie wnuczka aktora:
Część to są
zdjęcia jakby z gazet wklejone w album. Są piękne, kolorowe i na pewno
stare, bo dziadek zmarł w 1944 roku. Niezwykła kolekcja zachowała się w rodzinnym archiwum. Większość zbiorów przekazała rodzina Jana Janoty jednemu z polskich teatrów. To, co zostało w domowych zakamarkach, postanowiła Pani Beata otrzepać z kurzu i pokazać światu. Cieszę się, że to mnie spotkał zaszczyt udostępnienia tych niezwykłych pamiątek rodzinnych. Opublikuję je w odcinkach.
|
List Juliusza Osterwy do Jana Janoty |
JAN ANTONI JANOTA urodził się 24 listopada 1889 roku w Częstochowie, a zmarł w 1944 roku. Po
maturze wyjechał do Krakowa, gdzie skończył szkołę teatralną i
występował na deskach teatru miejskiego - podobno pod pseudonimem.
Jego nauczycielem był Marceli Trapszo, ojciec Mieczysławy Ćwiklińskej (pamiętam p. Mieczysławę z czasów, kiedy przyjeżdżała do mojej babci, do Sopotu - bardzo się przyjaźniły). Później
wyjechał do Warszawy, gdzie został wcielony do wojska. Był podporucznikiem w
sztabie Józefa Piłsudskiego. Tam poznał moją babcię - Sabinę Jasińską (ur. 21.09.1895 w Kłodawie). W 1920 roku wzięli ślub i
wyjechali do Wołkowyska, gdzie obydwoje pracowali w Dowództwie Kolei Wojskowych Białoruskich. W Wołkowysku dziadek założył teatr amatorski. W tym czasie
również grywał i wystawiał sztuki w teatrze Reduta Juliusza Osterwy w
Wilnie. W Wołkowysku mieszkali do 1925 r. Tam w 1921 roku urodziła się Basia. Wiem
z opowiadań babci, że koniecznie chciała rodzić w Wilnie, ale niestety
nie zdążyła. Nie odpuściła jednak i w 1923 roku pojechała do Wilna - tam
urodził się Zbyszek. Kiedy skończył się kontrakt w Wołkowysku, wrócili
do Warszawy, gdzie w 1926 roku przyszedł na świat mój tata - Jerzy Władysław (w starych dokumentach jest Jerzy, a w późniejszych
Władysław). W 1927 roku dziadkowie przenieśli się do Częstochowy. Tu Jan Janota podjął pracę w ubezpieczalni. Oczywiście z aktorstwem był związany cały czas.
(biogram opracowany przez wnuczkę aktora)
Poniżej publikuję zdjęcia przesłane mi przez Panią Beatę - przedstawiające Jana Janotę i jego żonę (dzisiejszy wpis będzie na bieżąco edytowany po konsultacjach z wnuczką aktora).
|
Zdjęcie ślubne Jana Janoty, 1920 r. |
|
|
|
|
Zdjęcie ślubne, 1920 r. |
|
Wołkowysk, lata 1921-1925 |
|
Wołkowysk, lata 1921-1925 | |
|
Wołkowysk, lata 1921-1925 | |
|
Wołkowysk, lata 1921-1925 |
|
Wołkowysk, lata 1921-1925 |
Z listu Pani Beaty do mnie: I zdjęcia, które uwielbiam - moja ukochana ciocia Basia i jej trzech braci, a
wśród nich mój ojciec. Była najstarsza z rodzeństwa i tylko ona żyje.
W kolejnym odcinku opublikuję kolejne piękne zdjęcia pochodzące z archiwum rodzinnego Pani Beaty, w tym dwa związane z Powstaniem Warszawskim. Zatem 1 sierpnia zapraszam na mój blog.
Wszystkie zdjęcia publikuję za zgodą Pani Beaty Płaczek z domu Janota.
Jakże to piękna historia... także mam na myśli w jaki sposób trafiły zdjęcia na ten blog... to magia :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że za moim pośrednictwem te cenne pamiątki rodzinne znalazły większy krąg odbiorców. Stare zdjęcia pozwalają na fascynującą podróż w przeszłość...
UsuńPolecam Wielcy artyści małych scen - Sempolińskiego. I Ja i moje nogi Lody Halamy.
OdpowiedzUsuńA zdjęcia - BAJKA!
Dziękuję za tytuły. Nie czytałam. Zapiszę sobie w kajeciku.
UsuńOjej! Wspaniała historia. To wielkie szczęście mieć takie rodzinne archiwum, gdzie czas zatrzymany jest na fotografiach.
OdpowiedzUsuńJaki urok i elegancję mają zdjęcia ślubne z tamtych czasów.
Czekam na ciąg dalszy...
To prawda - mieć takie rodzinne pamiątki to wielkie szczęście. Na przykład w rodzinie mojej Mamy dużo zdjęć poszło z dymem w trakcie pożaru domku drewnianego..
UsuńHistoria piękna i wspaniałe zdjęcia. Prawdziwy skarb, bo tak niewiele przetrwało zawieruchę wojenną. Czekam na dalszy ciąg. :)
OdpowiedzUsuńDzięki takim zdjęciom, pieczołowicie przechowywanym i przekazywanym następnym pokoleniom, historia jest wciąż żywa. Warto popytać starszych krewnych o takie zdjęcia. Mogą wywołać wiele wspomnień...
UsuńKtóż by Beatko jak Ty tak pięknie opowiedział historię i zaprezentował zdjęcia. Twoja imienniczka wiedziała do kogo trafić.
OdpowiedzUsuńI ja jak moja poprzedniczka czekam na dalszy ciąg tej fascynującej historii.
Jestem tylko skromnym pośrednikiem. A zdjęcia poruszające...
UsuńJestem bardzo wzruszona i szczęśliwa, że te zdjęcia, które były tylko pamiątką rodzinna mogą ujrzeć światło dzienne. Serdecznie dziękuję Pani beacie,że podjęła ten temat.
OdpowiedzUsuńPani Beato, to ja dziękuję. Bardzo mi miło, że mogłam zobaczyć te stare fotografie i dowiedzieć się, jakie historie skrywają. Cymesiki te wzruszyły odbiorców, jak widać powyżej po komentarzach.
Usuń