22 września 2015

Aleksander Fredro i jego arcydzieła komedyi polskiej


Portret Aleksandra Fredry wklejony na początku albumu Jana Janoty, o którym pisałam w poprzednich odcinkach cyklu Przedwojenni aktorzy. Historia niezwykłej kolekcji. Na odwrocie litografii widnieje urocza adnotacja: "Aleksander Hr. Fredro urodz. [w] 1793 roku w Surochowie pod Jarosławiem, w 1809 r. mając 16 lat wstąpił do armji Księztwa Warszawskiego i pozostał w niej do 1814 roku. Opuściwszy służbę w stopniu kapitana osiadł we Lwowie. W r. 1821 przetłómaczył dramat Goethego Clavigo dla lwowskiej sceny, 29 kwietnia 1822 wystawił własną komedyę Mąż i żona, za którą poszedł cały szereg najznakomitszych arcydzieł komedyi polskiej pisanych w dwórku w Jatwingach i Bieńkowskiej Woli; ostatnią z wystawionych za życia poety sztuk była Zemsta w r. 1834. Zmarł we Lwowie 1876.  (Litografia M. Fajansa ze zbiorów p. t. "Wizerunki Polskie")".


Lecz com czytała, pamiętam dokładnie:

«Że miłość gorsza nad wszelką przygodę,
Że masz się kochać, wolisz skoczyć w wodę».

(Aleksander hr Fredro, Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca: komedja w 5 aktach wierszem, Spółka wydawnicza ,,Vita", Lwów 1929).



Jednym z pierwszych portretów wklejonych przez Jana Janotę w jego kolekcji zdjęć przedstawiających przedwojenne gwiazdy Dziesiątej Muzy i teatru jest sylwetka Aleksandra Fredry. To może dziwić tylko przez chwilę. Jeśli się dobrze zastanowimy nad tym, dlaczego litografia z najwybitniejszym komediopisarzem polskim rozpoczyna ten "album", dojdziemy do wniosku, że taki wybór nie był wcale przypadkowy. Chyba każdy aktor marzy, by zagrać jedną z ról w którejś komedyi napisanej przez mistrza gatunku i wystawianej na deskach teatru. Może i autor kolekcji zagrał? Widziałabym go w roli  Cześnika Raptusiewicza niezrównanego żolnierza-samochwałę lub Wacława starającego się o rękę Klary.

Jak pamiętamy, Fredro żył i tworzył w okresie romantyzmu, lecz był niezależny od stylu epoki. Pisał komedie obyczajowe ukazujące egzystencję zaściankowej szlachty, tworząc barwne, wyraziste postacie mówiące soczystym i dowcipnym językiem. Nie stronił od wykorzystywania w swoich utworach elementów farsowych. Jest też autorem wierszy (najbardziej znane to Małpa w kąpieli oraz Paweł i Gaweł), poematów, aforyzmów oraz pamiętnika z czasów napoleońskich (Trzy po trzy). W trzy po trzy tak wspominał swoje dzieciństwo:


Świat mego dziecinnego i młodocianego wieku cały w Beńkowej Wiszni. Długie tam dnie, długie pory roku, bo kiedyż dłuższe, jak w dzieciństwie, nie odgrzebuję w pamięci, ale dokładnie pamiętam.


W tym momencie wypada wrócić do litografii. W adnotacji jest mowa o dwóch dworkach, w których mieszkał, gospodarował (z powodzeniem) i tworzył Fredro. Te miejsca są różnie zapisane: tam Bieńkowska Wola, a w pamiętniku Beńkowa Wiszna. Najwyraźniej w podpisie portretu M. Fajansa jest błąd, a nawet dwa, gdyż drugi dworek zarządzany przez pisarza znajdował się w... Jatwięgach (może to kwestia zmiany ortograficznego zapisu). Warto wspomnieć o cechach autora Ślubów panieńskich jako zarządcy tych majątków. W 1841 roku obok pałacu w Beńkowej Wiszni stanęła oranżeria. Fredro, tak jak jego matka, lubował się w pracach ogrodniczych, a że był (nie wyobrażam sobie komediopisarza pozbawionego poczucia humoru) człowiekiem dowcipnym, posadził brzozę... do góry korzeniami. Drzewo o dziwo urosło i można je podziwiać do dziś. 


Premiera Ślubów panieńskich, która odbyła się w 1833 roku w — a jakże! — we Lwowie, spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem i wkrótce sztuka obiegła sceny trzech zaborów. Jędrne dialogi, krwiste postacie, maestria języka — wszystko to sprawiło, że komedia ta, obok Zemsty i pozostałych utworów tego gatunku stworzonych przez Fredrę, weszła na stałe do repertuaru teatralnego i wybierana jest chętnie na benefisowe popisy przez najwybitniejszych polskich aktorów. Cała plejada przedwojennych polskich gwiazd grała w sztukach mistrza gatunku. Wystarczy wspomnieć, że Marceli Trapszo (z którego pomocą tajemnice sztuki aktorskiej zgłębiał, jak twierdzi wnuczka Jana Janoty, twórca prezentowanej kolekcji) słynął z wcielania się w rolę Papkina, a jego córka, Mieczysława Ćwiklińska grała Szambelanową w Panu Jowialskim. 





Fotografia z kolekcji Jana Janoty. "Marja Majdrowiczówna w Damach i Huzarach Al. Fredry". Fot. J. Malarski
 W 1925 roku Teatr Narodowy w Warszawie wystawił Damy i huzary. W rolę Zosi wcieliła się urodzona w Częstochowie Maria Majdrowicz. W zbiorach Biblioteki Narodowej znajduje się fotografia dokumentująca to wydarzenie.


Źródło: Polona.pl.
Scena ze spektaklu Damy i huzary Aleksandra Fredry
Od lewej Kazimierz Kamiński jako Kapelan, Stefan Jaracz jako Rotmistrz, Stefan Hnydziński jako Porucznik, Mieczysław Frenkiel jako Major, Maria Majdrowicz, Maria Mirska-Zarembina, Aniela Rotter. Spektakl w Teatrze Narodowym w Warszawie, scenogr. Wincenty Drabik.


Nie ma wyjścia. Zakończę ten post akcentem... krakowskim. Odwiedzający Kraków chętnie fotografują się koło popiersia Aleksandra Fredry stojącego przed jednym z największych polskich teatrów. Pierwotnie najwybitniejszego twórcę komedyi polskiej planowano bowiem uczynić jego patronem, ale w 1909 roku władze miasta nadały instytucji imię Juliusza Słowackiego. To właśnie w tym teatrze, mając zaledwie 15 lat (!), debiutowała Marja Majdrowiczówna.

**************************************************************

Na blogu utworzyłam zakładkę pt. Przedwojenni aktorzy. Historia niezwykłej kolekcji Jana Janoty, aby odwiedzający mogli w jednym miejscu przeglądać kolejne moje wpisy na ten temat.


21 września 2015

Melchior Wańkowicz o Krakowie




Zdjęcie moje

Dla nas Kraków - to był cudowny, arealny splot naszej młodości z sędziwością miasta, z wiewiórkami na Plantach, gołębiami na placu, kwitnieniem bzów, witrażami po ciemnych kościołach, szmaragdowością Błoni, uciekającego w seledyn kopca Kościuszki. […]

Kiedy patrzę wstecz na te uniwersyteckie lata, wydaje mi się każdy kawałek Krakowa czarowny, dzwoniący najgłębszą poezją, nasycony najważniejszą ważnością. […] 

Księżyc ogromny siadał nad kasztanami Plantów, nad zjawiskową, nierealną, ustawioną tylko na tę noc dekoracją Bramy Floriańskiej, wystrzyganek kościoła Mariackiego, niemrawą zacisznością zaułków ginących w cieniu Dominikanów, Świętego Andrzeja, Świętych Piotra i Pawła, Świętego Idziego. […] 

Miasto-grobowiec, miasto-lunatyk, miasto-dekoracja tymi czarnymi nocami okazywało się silniejsze niż nasz młodość.