17 czerwca 2013

Wspomnienia litewskiego urzędnika państwowego

Po pierwszej wojnie światowej zaistniały warunki do powstania niepodległej Litwy, niedługo cieszyliśmy się nią - zaledwie 22 lata. Potem druga wojna światowa, Hitler, Stalin, a co jeszcze będzie? Dzisiaj, kiedy po tylu latach piszę te wspomnienia, widzę, co się dzieje w mojej ukochanej Litwie i na świecie. Teraz jestem tylko starym człowiekiem bez ojczyzny, obserwatorem zdarzeń, kontynuuję podróż włóczęgi, którą rozpocząłem w Sereikach w lipcu 1944 roku.

Józef Markuza, Biruta Markuza, Skąd Litwini wracali, Iskry, Warszawa 2013.



Sereikiai to litewska wieś leżąca 20 km na północny wschód od powiatowego miasta Szawli. W książce możemy zobaczyć zdjęcie przedstawiające jej bohaterów świętujących w 1944 roku ostatnią Wielkanoc w Sereikach. To z tego miejsca wyruszą w dalszą włóczęgę, czyli ucieczkę przez Armią Czerwoną, w poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi. Znajdą je w Polsce.



Wspomnienia spisane przez zmarłego w 1994 roku urzędnika litewskiego Józefa Markuzego, uzupełnione historyjkami jego córki Birkuty, to niezwykle cenny dokument. Opowiada o litewskim inteligencie i trudnych doświadczeniach na tle historii jego kraju pochodzenia. Poznajemy go od lat jego wczesnej młodości spędzonej w dalekiej litewskiej wsi (rzeka Szeszupa dzieliła Rosję od Niemiec). Szkołę podstawową litewsko-rosyjską ukończył tuż przed wybuchem pierwszej wojny światowej, kiedy to jego ojcowizna znalazła się pod okupacją niemiecką. Jarzmo tej okupacji nie było dla niego tak bardzo uciążliwe, jak podczas drugiej wojny światowej, co opisze w dalszej części książki.



Później śledzimy jego losy już po odzyskaniu przez Litwę niepodległości w 1918 roku. Nowe państwo potrzebowało ludzi wykształconych i różnych specjalistów, więc młody Józef Birkuta wyjeżdża do Kowna na jeden z organizowanych tam kursów. Obserwujemy, jak dojrzewa intelektualnie i politycznie, jak zdobywa zawód i pracę, jak pokonuje różne przeszkody, jak się bawi, zakochuje i zakłada rodzinę. Przenosząc się wraz z nim do Kowna (niebawem do portowego miasta Kłajpedy, a przed wybuchem drugiej wojny światowej znów wracamy do Kowna), poznajemy warunki życia w nim panujące po 1918, kiedy było ono małym, biednym miastem, liczącym około dwudziestu tysięcy mieszkańców. Od 1920 roku Kowno było tymczasową stolicą Litwy po zajęciu przez Polskę Wilna. Natomiast Wilno i ziemie wileńskie, jak zanotował, w tych latach były ziemią niczyją. Najpierw pod władzą bolszewików, później na krótko Litwinów, wreszcie, po złamaniu umowy dwustronnej, w 1920 roku generał Żeligowski przyłączył je do Polski.



Widzimy polską politykę (pokrętną, jak określił Józef Markuza) wobec odrodzonej Litwy oczami młodego litewskiego mężczyzny, dla którego Polacy byli jednym z agresorów, obok rosyjskich bolszewików, wojsk Bermonta i Kołczaka. Dowiadujemy się, jak udaje mu się przeżyć drugą wojnę światową, jak traci żonę, która pozostawia mu pod opieką czteroletnią córeczkę, oraz pracę, a także jak po raz drugi wyzwoliła go Armia Czerwona i jak wyglądała, używając jego słów, „opieka chłopców Stalina”. Po zakończeniu wojny Józef Birkuta, gdyż znalazł się wraz z rodziną blisko Odry, nie mając żadnych wiadomości o Litwie, decyduje się przejechać granicę i poszukać możliwości rozpoczęcia nowego życia w Polsce. Dotrą do Henrykowa w powiecie człuchowskim, ale roczny pobyt w tamtejszym gospodarstwie zarządzanym przez Polaka, jak się okaże później, złodzieja, nie będzie dla nich szczęśliwy. Powojenne losy Litwinów, którzy na swoją drugą ojczyznę wybrali Polskę, są równie pasjonująco opisane oraz nie mniej interesujące i dramatyczne. Jak wspomina Józef Birkuta, na polskie Eldorado, jak nazywano Ziemie Odzyskane, płynęły gromady ludzi ze Wschodu. Bohaterowie, nie znając języka polskiego, muszą pokonać wiele przeciwności, by zaadaptować się w obcym kraju.



Na wielką historię  patrzymy także oczami dziecka, gdyż wspomnienia swoje spisała również córka Birkuta, którą po śmierci matki zaopiekowała się jej siostra wraz z mężem. Jej zapiski, mimo ciężkich czasów, w jakich przyszło jej dorastać, nie są tak dramatyczne w swej wymowie, jak wspomnienia jej ojca, co z pewnością zawdzięcza dobremu losowi, który ją oszczędzał, a także rodzinie, która się nią ofiarnie i z prawdziwą miłością zaopiekowała. Birkuta zapamiętała wiele przygód: grzybobranie,  bal, jaki odbył się w domu jej wujostwa w zimie 1942 roku, a także litewską kuchnię i wakacje w Połądze u babci. Oczywiście przeżywała i opowiedziała również ciężkie chwile, ale nie mają one takiego silnego oddźwięku, jak opisy dobrych chwil. Niezmiernie ciekawa jest jej opowieść o powrocie do Litwy w 1956 roku, po szesnastu latach od jej opuszczenia wraz z ojcem.





Skąd Litwini wracali to książka wyjątkowa. Dzięki niej możemy poznać historię jednego z sąsiadów Polski przez pryzmat jednostkowych losów, dzięki czemu dzieje Litwy, jej dzisiejsze położenie oraz stosunki polsko-litewskie będą dla nas bardziej zrozumiałe. Cenne jest to świadectwo także dlatego, że uświadamia z całą mocą, iż Litwa była tak samo często uciskana przez okupantów, jak Polska, o czym raczej zapominamy.


Recenzja opublikowana na



 
Kowno 2009. Wszystkie zdjęcia moje.




Ulica Wileńska w Kownie



Główny ołtarz z 1755 roku w kowieńskiej archikatedrze przy ulicy Wileńskiej
Archikatedra tak piękna, że od razu na kolana się upada
Kościół  pod wezw. św. Franciszka Ksawerego (jezuitów) przy Placu Ratuszowym


Ratusz w Kownie