7 listopada 2013

"Każdy Polak ma życiorys obejmujący ponad tysiąc lat"

 To, co dobre, żyje, trwa, odnawia się bez słów. Co szare, otoczone obawą, unika ciszy i wpada w słowotok.

Jan Polkowski, Ślady krwi, Wydawnictwo M, Kraków 2013, s. 353.


 Z dużym dystansem podchodziłam i podchodzę do polskich powieści współczesnych, pisanych dziś przede wszystkim przez publicystów, na dodatek entuzjastycznie recenzowanych przez kolegów publicystów, a nie wybitnych krytyków literackich. Jednak gdy dowiedziałam się, że to poeta ma zadebiutować w roli prozaika, bardzo się ucieszyłam. Przed przystąpieniem do lektury Śladów krwi Jana Polkowskiego żywiłam przekonanie, że powieść mi się spodoba. I nie zawiodłam się.

Wreszcie doczekałam się genialnego utworu epickiego, który daje obraz nie tylko Polski po ‘89 roku, lecz także całej dwudziestowiecznej skomplikowanej, poplątanej historii naszej ojczyzny.  Co więcej, powieść niesie pogłębiony psychologicznie i obyczajowo obraz współczesności. Jest to ujęcie fragmentami przeciągnięte w stronę udziwnienia, czyli karykatury (w portretowaniu nie tylko głównego bohatera), ironii i surrealizmu (np. opisy wiecu partyjnego, wizyty w urzędzie lub pracy w korporacji to majstersztyk!). W powieści mieszają się ze sobą realizm i nadrealizm, fikcja z prawdami życiowymi, kryminalne wątki z psychologiczno-obyczajowymi oraz rozważania historiozoficzne z egzystencjalnymi. Nie ma się co jednak bać, bo Polkowski zachowuje umiar we wszystkich tych warstwach czy poziomach. Nie zanudza i nie zamęcza. Przynajmniej ja tak to odbieram.

Powieść ukazuje czteropokoleniowe doświadczenia polskiej rodziny przez pryzmat losów głównego bohatera Henryka Harsynowicza - emigranta mieszkającego w Kanadzie, wiodącego nudny żywot człowieka pozbawionego złudzeń i marzeń, czytającego po kilka razy te same książki, unikającego ludzi, samotnego, gdyż żona go opuściła, a syn i córka nie chcą mieć z nim nic wspólnego. Po trzydziestu latach pobytu na emigracji powraca do Polski, na zaproszenie warszawskiej kancelarii prawnej, a więc właściwie nie z własnej woli, ale by załatwić sprawy rodzinne. Owe sprawy zaczynają się przeciągać i niespodziewanie dla bohatera nabierać niebezpiecznych kształtów. W pewnym momencie zostaje niejako zmuszony do szukania śladów swojej rodziny, do odkrywania swoich korzeni. Owe ślady często ociekają  tytułową krwią, gdyż dowiaduje się, jak bardzo dramatyczne były losy jego przodków. Poznaje głęboko skrywane tajemnice rodzinne, w tym tę najważniejszą, bo o swoim pochodzeniu. Do czego go ta wiedza doprowadzi? Można się tylko domyślać, gdyż Henryk znika w dziwnych, niewyjaśnionych okolicznościach.

Ślady krwi to proza najwyższych lotów. Lektura powieści wymaga od czytelnika dużego wysiłku intelektualnego. Jej kompozycja wzbudza prawdziwy podziw. Akcja rozgrywa się w czterech planach czasowych. Pisarz zastosował retrospekcję, co nie jest nowatorskim posunięciem, ale z pewnością wymaga od autora niemałych umiejętności warsztatowych. Wielowątkowość sprawiała, że miałam i nadal mam kłopot z uporządkowaniem w wyobraźni kolei losu głównego bohatera i jego przodków. Mam ochotę ponownie ją przeczytać z tego względu, ale przede wszystkim dla samej przyjemności rozsmakowywania się warstwą językową tej powieści. Pewnie pomyślicie, że przesadzam, ale uważam, że powieść Polkowskiego jest doskonałym przykładem prozy artystycznej ukazującej piękno polszczyzny. Język autora cechuje się humorem, groteską i liryzmem. Nie brakuje dowcipów językowych. Choć muszę przyznać, że zdarzają się mu dłużyzny w przedstawianiu pewnych postaci czy wydarzeń.

Powieść ma charakter dyskursywny, wielogłosowy. W losach postaci literackich wykreowanych przez Polkowskiego można zobaczyć „odpryski” biografii prawdziwych ofiar i sprawców, zdrajców i  bohaterów, a więc Polaków, którzy chlubnie lub niechlubnie zapisali  się w rodzimej historii. Utwór Polkowskiego stwarza szansę na zanurzenie się w najnowszych dziejach Polski, na dyskusję, zastanowienie się nad  kondycją narodu, nad uwikłaniem człowieka w tryby Historii. Nie mamy jednak do czynienia z typowym narzekaniem na polski los naznaczony martyrologią, ale refleksją o jego absurdalności i o tym, do jakiego stopnia dziejowe wypadki mogą determinować egzystencję każdego człowieka. Powieść porusza też problem amputacji pamięci i skutki tej operacji, ukazuje konsekwencje ukrywania prawdy, tego, jak bardzo niszczycielską moc ma kłamstwo, które dziurawi życie zarówno jednostki, jak i narodu. Bohater powieści usłyszy od stryjenki: Są tacy, co mówią: pamiętać, ale wybaczyć. Kłamią. Chcą amnestii i amnezji, a w zamian wyciągąją rękę po napiwek.





Jan Polkowski (rocznik ‘53) - pisarz, wydawca i redaktor. Mieszka w Krakowie. Przed 1989 rokiem redagował i wydawał w podziemiu  książki i czasopisma, po 1989 roku  m.in. wydawca i redaktor naczelny dziennika „Czas Krakowski”. Z powodu działalności w antykomunistycznej opozycji internowany 13 grudnia 1981 roku. W  2008 roku został odznaczony przez Prezydenta RP Krzyżem Kawalerskim Odrodzenia Polski. Laureat Nagrody imienia Kościelskich, Andrzeja Kijowskiego i K.I. Gałczyńskiego za twórczość poetycką.