6 kwietnia 2013

"Kamienie milowe polskiej świadomości"

 Postanowiłam zabrać głos w toczącej się właśnie dyskusji (którą wywołała badaczka z PAN-u) na temat jednej z najpiękniejszych polskich książek o WARTOŚCIACH, dla których warto żyć i za które warto umierać, takich jak: Bóg, Honor i Ojczyzna oraz Braterstwo, Służba, Dobro, Przyjaźń, Odwaga, Miłość, bo o tym opowiadają Kamienie na szaniec. W tym kontekście postanowiłam przywołać fragmenty jednego tekstu...

Niestrudzona propagatorka narodowej kultury, tradycji i historii Barbara Wachowicz w publikacji poświęconej Aleksandrowi Kamińskiemu przypomina esej prof. Janusza Tazbira Kamienie milowe polskiej świadomości opublikowany w 1988 roku na łamach liberalno-lewicowej "Polityki". Wybitny historyk podał w nim listę dzieł, które w jego opinii bądź to najlepiej ukazują umysłowość oraz postawę wielu milionów Polaków, bądź też wywarły szczególny wpływ najpierw na losy państwa, a następnie na uporczywe dążenie do niepodległości. To są słowa prof. Tazbira z owego eseju. Co wymienił i jak uzasadniał ten wybór? Oto lista i cytaty z owego eseju:

1. Kroniki Długosza - jeśli kiedyś o Mickiewiczu powiedziano: my z niego wszyscy, to samo mogliby i polscy historycy powtórzyć o Janie Długoszu.

2. De revolutionibus Kopernika - najbardziej znaczący wkład, jaki cała kultura dawnej Rzeczypospolitej wniosła do cywilizacji ogólnoeuropejskiej

3. Trzy wielkie akty polityczne: Unię Polski z Litwą, dokument konfederacji warszawskiej z 1573 roku - o tolerancji religijnej, Konstytucję 3 maja, czyli testament Polski niepodległej (tak Konstytucję określił prof. Tazbir), który stanowi niezbity dowód, iż rozbiory nie nastąpiły z winy naszej anarchii i niezdolności do samodzielnego bytu, lecz były morderstwem dokonanym na wracającym do zdrowia organizmie państwowym.

4. Jeszcze Polska nie zginęła.

5. Pan Tadeusz.

6. Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego polskiego - nie doszło co prawda do utworzenia, jak to prorokował Mickiewicz, Konfederacji Europejskiej złożonej z wolnych narodów, połączonych więzami braterstwa. Spełniło się natomiast inne z jego proroctw: Polska odzyskała niepodległość w wyniku "wojny powszechnej", o którą błagała Litania pielgrzymska.

7. Trylogię - Sienkiewicz pragnął przekonać czytelnika tekstu i o tym, iż nawet jednostka, jeśli tylko przenika ją duch poświęcenia i ożywia patriotyzm, może zdziałać bardzo wiele dla dobra ojczyzny [...] Przekonać, pokrzepić - ale i ostrzec [...] przed narodowym zaprzaństwem, serwilizmem...

I teraz uwaga. Z dzieł powstałych w XX wieku na honorową listę prof. Tazbir wpisał TYLKO JEDNĄ KSIĄŻKĘ: Kamienie na szaniec - opowieść Aleksandra Kamińskiego o grupie harcerzy warszawskich z kręgu Szarych Szeregów, którzy w latach okupacji hitlerowskiej dokonywali cudów bohaterstwa i poświęcenia. [...] Tytuł  opowieści, zaczerpnięty z wiersza Słowackiego Testament mój, nawiązywał do tradycji romantycznej. W jej klimacie było coś z atmosfery Conradowskiej powieści [...]. Kazimierz Wyka (a według innych Stanisław Pigoń) miał w związku ze śmiercią Krzysztofa Baczyńskiego napisać, iż tragedią narodową Polaków jest to, że do wroga musimy strzelać diamentami. Kamienie na szaniec są właśnie opowieścią o tragicznych, pozbawionych jakichkolwiek happy-endów, losach narodowych diamentów, wystrzelonych w walce o niepodległość.

Podaję za: Barbara Wachowicz, Kamyk na szańcu. Gawęda o druhu Aleksandrze Kamińskim w stulecie urodzin, Warszawa 2002, s. 279-280.






"Okruchy Polski"



Antykomunista, frankofil (do pewnego momentu dziejowego), skrajny indywidualista, witalista i sentymentalista, arcymistrz literatury dokumentu osobistego (innymi słowy, literatury intymnej), wybitny epistolograf, kontestator martyrologicznej „idealizacji” wojny i w ogóle polskiej historii, katolik „z krwi i kości”, polski Szwejk (tak siebie określił w liście do Giedroycia), Polak próbujący się uwolnić od Polski i polskości, piewca urody świata i jednocześnie katastrofista, wyznawca zasady primum vivere, romantyczny realista, niepodległy duchowo i kochający wolność człowiek, ceniący impresjonistów kolorysta, „gwałtownik z Krakowa”, zapalony cyklista, szczęśliwy mąż, z wykształcenia ekonomista…

Opisany przez Macieja Urbanowskiego Andrzej Bobkowski, bo o nim mowa, ma wiele twarzy, co nie oznacza, że pisarz świadomie siebie kreował i z premedytacją przywdziewał rozmaite maski. Wręcz przeciwnie - zawsze starał się być sobą. Nigdy nie udawał, był szczery zarówno wobec siebie, jak i otaczającego go świata oraz ludzi spotykanych na ścieżce swojego krótkiego, bo zaledwie czterdziestoośmioletniego życia. Warto podkreślić, że w tym roku obchodzimy setną rocznicę urodzin pisarza.

Zebrane w książce Szczęście pod wulkanem szkice są zapisem dwudziestoletniej przygody Macieja Urbanowskiego z twórczością Andrzeja Bobkowskiego. Pod względem treści, jak i formy publikacja jest wariacją polifoniczną i wielogatunkową. Z tekstów poświęconych autorowi Szkiców piórkiem przebija prawdziwa fascynacja Urbanowskiego jego osobowością, światopoglądem, postawą i nielicznym dorobkiem, jednak wyłaniający się z nich portret pisarza daleki jest od posągowości i sztampy. Wręcz przeciwnie - odznacza się malowniczością i żywością. Krakowski historyk literatury używa bowiem palety wielu kolorów i miesza style, tak jak czynił to Bobkowski w swoim dzienniku, nazywając swoje hybrydyczne zapiski „orchideami w sosie pomidorowym”. Urbanowski zebrał i ułożył szkice, które razem tworzą eseistykę na poły krytyczną, na poły naukową. Niektóre z tekstów przybierają także postać felietonu. W niewielkiej rozmiarami książce znajdziemy niezmiernie interesujące rozważania między innymi na temat autentyczności Szkiców piórkiem, poglądów Bobkowskiego na rolę kultury w życiu jednostek i społeczeństw w kontekście przekonań Miłosza, struktury dzienników wojennych będących kronikami katastrofy zarówno globalnej, jak i jednostkowej, korespondencji pisarza z Giedroyciem, Turowiczem i Terleckim czy patriotyzmu pisarza.

Przez wszystkie teksty na temat Andrzeja Bobkowskiego przewija się jeden charakterystyczny motyw, że kochał życie i jego różne przejawy. W Szkicach piórkiem układał peany na jego cześć. Najsłynniejszy warto przypomnieć:

Nie ma chyba nic przyjemniejszego niż w duszny poranek lata paryskiego zaszyć się w kącie jakiegoś bistra i sączyć zimne piwo. Zapalić papierosa i po prostu istnieć. Nic więcej. Żyć i modlić się. Coraz częściej modlę się nad szklanką piwa lub kieliszkiem rumu, bo są to momenty, w których naprawdę czuję, że jeszcze żyję. I dziękczynię.

Pisał te słowa w czasie wojennej zawieruchy, która w pewnym stopniu mąciła jego odbiór świata i wiarę w ludzi, lecz nie zniszczyła do końca wrodzonego u Bobkowskiego daru zachwytu i zachłystywania się radością z samego istnienia wbrew i pomimo ponurej rzeczywistości Europoläger, jak nazywał zniewolony dwoma totalizmami kontynent.

Niezwykle cenna jest ta książeczka poświęcona jednemu z najwybitniejszych polskich pisarzy. Dobrze, że autor dał się namówić i ją przygotował. Publikację zamyka arcyciekawy, gdyż o charakterze wspomnieniowym wywiad z Jackiem Stworą, który poznał Bobkowskiego w 1933 roku. Pozostaje mieć nadzieję, że czytelnicy doczekają się także szkicu o Krakowie Bobkowskiego, do którego napisania, jak wyznał Urbanowski we wstępie, ciągle się przymierza. Byłoby to doskonałe uzupełnienie już fascynująco przez niego stworzonej, bo wielowymiarowej sylwetki jednej z największych osobowości dwudziestowiecznej literatury polskiej. Wyłaniający się z publikacji wizerunek Bobkowskiego urzeka i skłania do ponownego sięgnięcia po Szkice piórkiem czy choćby listy pisane z Gwatemali do matki. Lektura znakomitych szkiców krakowskiego krytyka literackiego nie tylko poszerza wiedzę o jednym z najbardziej intrygujących pisarzy, lecz także ubogaca i przemawia do wyobraźni. Urbanowski bowiem zachęca do wyimaginowania sobie następującej sceny spotkania, do którego mogło dojść w 1947 roku:

Jest ciepły wieczór. Krakowski Rynek wypełniają tłumy spacerowiczów. Gdzieniegdzie widać mundury polskich żołnierzy - wojna przecież skończyła się ledwie parę dni temu. W kawiarni zawzięcie dyskutuje dwóch wysokich blondynów. Elegancko ubrany - zawsze o tym marzył - Andrzej Trzebiński wymachuje gwałtownie ostatnim numerem „Sztuki i Narodu”. Naprzeciwko niego, rower oparty o krzesło, siedzi Andrzej Bobkowski. Leniwie sączy czerwone wino i z uśmiechem słucha Trzebińskiego. Na środku stołu leży maszynopis Szkiców piórkiem, o które pewnie toczy się spór. Tuż obok księgarnia. Na witrynie egzemplarze Kwiatów z drzew zakazanych Trzebińskiego, nowe wiersze Gajcego i Baczyńskiego, opasły tom Mostów Irzykowskiego, eseje Brauna i Górskiego, chyba też coś Czechowicza, Wierzyńskiego, Pietrzaka i Konińskiego… Okruchy z Atlantydy. Okruchy Polski.

 Maciej Urbanowski, Szczęście pod wulkanem. O Andrzeju Bobkowskim, LTW, Łomianki 2013, s. 42-43.

4 kwietnia 2013

O Marii Leszczyńskiej i innych królewskich żonach, rajfurkach i metresach:)



Dlaczego córka Zygmunta Starego i Bony, Anna Jagiellonka, jedna z najbardziej posażnych kobiet w całej szesnastowiecznej Europie, została starą panną? Który król z dynastii Wazów okazał się dobrym, czułym i kochającym mężem? W jaki sposób oddziaływały na władców królewskie nałożnice nie tylko w Polsce, lecz także w Europie, czyli kim były choćby Urszula Meierin czy madame Pompadour, która urządziła podstarzałemu Ludwikowi XV tzw. Jeleni Park? Które żony polskich władców nie grzeszyły urodą, ale mimo to zdobyły serca mężów? Jak brzmi wciąż żywa we Lwowie miłosna legenda o niestroniącym od przyziemnych uciech królu Władysławie IV? Jak dwie królowe: Cecylia Renata oraz Ludwika Maria Gonzaga, (nie) radziły sobie z niewiernością swoich monarszych mężów? Którą polską królowę jako jedyną spotkał los wygnańca? Czy na szczytach władzy zdarzały się małżeństwa z miłości? Który król elekcyjny był największym lowelasem i birbantem, płodząc aż trzysta sześćdziesięcioro pięcioro dzieci (tyle nieślubnego potomstwa naliczyli się historycy)? Jak rajfurki i metresy wpływały na monarchów? Które księżniczki, oprócz najlepiej znanej Marysieńki Sobieskiej, były najbardziej doświadczone w sztuce miłosnej? Ile razy była w ciąży ukochana żona Lwa Lechistanu, jak zwano pogromcę Turków? Jak nazywała się jedyna luterańska małżonka królewska w dziejach Polski? Jak wyglądało życie jedynej Polki, która dostąpiła zaszczytu poślubienia króla Francji?

Takie to ciekawe i niekiedy też, co tu dużo mówić, bulwersujące kwestie porusza Iwona Kienzler w swojej nowej książce. Stworzona przez nią galeria kobiet, które stawały na ślubnym kobiercu obok władców Polski, jest niezwykle malownicza i intrygująca. W Romansach żon polskich królów elekcyjnych Iwona Kienzler nie tylko zagląda do alkowy czy opowiada historie pełne intryg, ale także ujawnia tajemnice życia monarszego i dworskiego oraz ukazuje dylematy władzy. Ponadto, odwiedzając królewskie sypialnie, zajrzymy przy okazji do dworskiej kuchni i garderoby. Poznamy zatem dawną polską, a nawet francuską obyczajowość i modę, co również bywa inspirujące i frapujące. Umiejętność zebrania biograficzno-historycznych faktów na temat różnych władczyń i władców oraz ich otoczenia dworskiego, a także ułożenia z nich zajmujących historii jest godna podziwu. Autorce sztuka ta udała się znakomicie. Zresztą ma już ona spore doświadczenie w ukazywaniu obyczajowych aspektów dziejów naszego kraju. Obok Sławomira Kopra jest chyba najbardziej znaną i najchętniej czytaną popularyzatorką polskiej historii.

2 kwietnia 2013

Świąteczne lektury i T-shirt książkoholika

No i po świętach... Wróciłam. Ponieważ biografia Katarzyny Wielkiej waży tonę, musiałam przerwać jej lekturę, bo dźwigać jej mi się nie chciało. W świąteczną podróż pociągiem zabrałam ze sobą trzy książki znacznie mniejsze rozmiarami. Oto one:

O tym, że się ukazała ta cenna publikacja, dowiedziałam się ze znakomitego bloga DOM Z PAPIERU. Wdzięczna jestem jego twórczyni. Po lekturze tej książki wiem znacznie więcej o Andrzeju Bobkowskim, ale chciałabym tę nowo nabytą wiedzę skonfrontować z jego dziennikiem, czyli powrócić po latach do Szkiców piórkiem. Wkrótce podzielę się wrażeniami po lekturze tekstów M. Urbanowskiego.


W ubiegłym roku przeczytałam w tygodniku "Uważam Rze" (a może miesięczniku "Uważam Rze Historia"?) pasjonująco nakreśloną przez K. Masłonia sylwetkę Ossendowskiego. Zapamiętałam z tego tekstu następujące anegdotki:

 W małym miasteczku w USA przejezdny Polak pyta miejscowego obywatela, czy wie coś o Polsce. Odpowiedź: O, tak. U nas wszyscy znają nazwiska Paderewskiego, Poli Negri i Ossendowskiego

 Mówił raz Kiepura w Krynicy, że w Australii na pytanie, jakie zna nazwiska współczesnych wybitnych Polaków, pewien kolorowy marynarz wymienił dwa: Kiepura i Ossendowski.


Po lekturze artykułu Masłonia zajrzałam na stronę wydawnictwa Zysk i Ska, które od niedawna wznawia jego podróżnicze dzieła. Wtedy obeszłam się tylko smakiem, ale w końcu kupiłam sobie jedną z wymarzonych książek publikowanych przez wspomniane wydawnictwo  w ramach serii "Podróże retro". Gdy wzięłam do ręki to edytorskie cudeńko, oniemiałam z zachwytu... Nie poprzestanę na tej jednej. Myślę, że warto skompletować sobie całą tę mistrzowsko przygotowaną serię. O Polesiu jeszcze nie czytałam, ale to będzie priorytet w moich planach lekturowych.

Wzięłam też ze sobą kieszonkowe wydanie Wielkiego Gatsby'ego. Lektura powieści jednak wciąż przede mną.






Podoba się Wam mój nowy t-shirt?