Autor uroczej
książeczki o sztuce czytania i pisania, nieznany w Polsce szwedzki poeta,
pisarz i eseista, Olof Lagercrantz, nazwał akt czytania cudem większym niż kiełkowanie ziarnka zboża znalezionego w grobowcu
faraonów. Przesada? Jeśli się głęboko zastanowimy, stwierdzimy, że nie jest
to wcale przejaskrawione ujęcie. Cud czytania polega na używaniu wyobraźni.
Truizm ten Lagercrantz zilustrował piękną opowieścią o Bogu jako autorze (zacytowałam ją w innym poście), a także przywołaniem słów pewnego niemieckiego naukowca,
który misterium czytania (tak, misterium! - takie określenie pojawia się w
książce) porównał do sceny, na której pisarz wraz z czytelnikiem wystawia
widowisko wyobraźni. Autor przytacza też słowa Josepha Conrada na temat
„współpracy” pisarza z czytelnikiem i czytelnika z pisarzem.
Co za wspaniała nowina, że właśnie tobie podoba się moja książka, bo autor
pisze tylko jedną połowę książki. O drugą połowę musi się zatroszczyć sam
czytelnik – napisał Conrad w liście do przyjaciela.
Lagercrantz
wypomina pisarzom, że zapominają o tym, iż czytelnik jest współtwórcą ich
dzieła. Myślę, że dziś sam czytelnik nie pamięta o tym, że „pisze” połowę książki, a przecież, jak
podkreśla Lagercrantz, będzie ona tym
lepsza, im zdolniejszy się on okaże i im więcej serca włoży w lekturę.