16 kwietnia 2015

"Przechadzki po cmentarzu" Józefa Łobodowskiego

Z całej plejady poetów dwudziestolecia międzywojennego Józef Łobodowski pozostaje najmniej znanym, a nawet zapomnianym twórcą. A przecież jego biografia i dorobek są równie barwne i imponujące, warte uwagi i ponownego odkrycia. W antologii poezji polskiej doby międzywojennej, wydanej w 1997 roku, są zamieszczone trzy wiersze jednego z najbardziej utalentowanych poetów dwudziestolecia międzywojennego, a związanego z II Awangardą i kręgiem pisarzy ideowo lewicowych. Zatem lekturę spisanych przez Józefa Łobodowskiego w Madrycie wspomnień połączyłam z lekturą jego wierszy. Nielicznych wprawdzie, ale dających jako takie pojęcie o jego nieprzeciętnych zdolnościach twórczych oraz o tym, że tworzona przez niego w latach trzydziestych liryka była przesycona tragicznym patosem.

We wstępie Jacek Trznadel  napisał:

Droga życiowa i artystyczna Łobodowskiego ukazuje zwątpienie, rozterki, rozpacz, ale i ocalenie niezależnych, wolnych wyborów ideowych i artystycznych w polskiej literaturze ostatniego stulecia. Jego wspomnienia są istotnym przyczynkiem do rozpoznania perypetii ideowych i biograficznych tej literatury w latach trzydziestych, a zwłaszcza przeżyć i postaw młodziutkiej wtedy generacji "katastroficznej".


13 kwietnia 2015

Dla uczczenia pamięci bohaterskich żołnierzy Września, jeńców Kozielska, Ostaszkowa i Starobielska pomordowanych przez władze sowieckie w Katyniu i inych miejscach kaźni


Wiosną 1940 r., wykonując uchwałę Biura Politycznego KC WKP(b) z 5 marca 1940 r., sowiecka policja polityczna – NKWD ZSRS – wymordowała blisko 22 tys. obywateli Rzeczypospolitej. Było wśród nich 14,5 tys. jeńców wojennych – oficerów i policjantów – z obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz 7,3 tys. więźniów aresztowanych w okupowanej przez ZSRS wschodniej części Polski. 13 kwietnia 1943 r. Niemcy ogłosili odkrycie masowych grobów oficerów Wojska Polskiego zamordowanych przez władze sowieckie. W 2007 r. Sejm RP ustanowił tę datę „Dniem Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej”.


Kazimiera Iłłakowiczówna

O Boże




O Boże!...
Najpierw jechali długo,
Wieziono ich wiosenną szarugą.
... Ilu ich było?
Dwa? Pięć? Osiem? Dwanaście tysięcy?···
Pamiętamy ich zbrojnych i hojnych,
pamiętamy młodziutkich przed wojną...
O Boże...
Nie myśleć więcej!
Każdy dzień ma swoją pracę,
a tamto - nie powraca.
···A jednak.
O czym myślał zanim umierał
 za szeregiem walący się szereg?
Będziemy kiedyś wiedzieli, skoro już wyszli spod ziemi.
Ktoś ocalony cudem,
ktoś schowany przypadkiem w rowie
straszliwą opowieść opowie:
czy szarpały ich ręce brudne?
czy poszli na rzeź bez oporu?
czy konali wiosennym wieczorem?
czy zabito ich w mroźne rano?
O Boże...
Czy się im pożegnać dano? 

Czy do końca, aż kat wystrzelił,
o niczym nie wiedzieli?
Jeden był jedynak u matki,
a drugi u ojca ostatni;
a trzeci popełnił zbrodnię i jeszcze jej nie zamodlił.
U czwartego synek i żona,
piątemu - wielkość sądzona...
... Jak to być może?
A katów przecie także Pan Bóg stworzył... 

O Boże,
który w jaskółce mieszkasz co obłoki mija,
i w jastrzębiu co w locie jaskółkę zabija,
w kwiatuszku - wypieszczonym w cieniu leśnych malin,
i w tych, co i maliny, i kwiaty podeptali...
… Który zlatujesz ogniem w lecącym pocisku
i w mózgu świecisz co od ciosu się rozpryska...
… Który Jesteś - i to mnie zdumiewa najwięcej -
jednocześnie w Polaku, Moskalu i Niemcu
O Boże,
z tej wichury, co pali pół świata,
zstąp i zamieszkaj, błagam Ciebie, nie w dzieciach, nie w kwiatach,
nie w czystych duszach, ani jasnych wodach, ale w sercach katów!