Wspomnienia Józefa Hermanowicza,
marianina, skazanego na 25 lat pobytu w sowieckich łagrach, to niezwykłe
świadectwo, mające wartość nie tylko historyczno-dokumentalną, ale
przede wszystkim - literacką, bo książka napisana jest z niezwykłą
swadą, z dużym zacięciem gawędziarskim. Obrazki z życia w sowieckim
łagrze są żywe, dynamiczne i skrzące humorem. Autor - jako świadek i
ofiara największego więzienia stworzonego przez komunistyczny reżim -
nie epatuje dramatyzmem, patosem i cierpieniem, ale koncentruje się po
prostu na opowiedzeniu arcyciekawej, bądź co bądź, historii swojego
uwięzienia w latach 1948−1955.
Na ten temat napisano już wiele, jednak
ta publikacja jest wyjątkowa ze względu na osobowość autora. Obozy
sowieckie opisane są tu z perspektywy duchownego katolickiego. Dzięki
temu możemy popatrzeć na system łagrowy, będący ucieleśnieniem zła,
przez pryzmat wiary w Boga. Kiedy wydawało się, że zło i nienawiść
triumfują, ratowała modlitwa. Życie religijne, które wierzący łagiernicy
(nie tylko duchowni) starali się podtrzymać mimo przeogromnych
przeszkód oraz strachu przed sankcjami, to jeden z najważniejszych
wątków pojawiających się w książce. Wielu ludzi komunistyczny reżim
skazywał na pobyt w łagrach między innymi za ich wiarę w Boga i za to,
że chcieli służyć Bogu według własnego sumienia. Mnóstwo męczenników
zginęło w sowieckich obozach za wiarę katolicką. Jak podkreśla w swoich
zapiskach ksiądz Hermanowicz, choć bolszewizm jest wrogiem wszelkiej religii, to najbardziej jednak uciska katolików.
Z publikacji wyłania się także wizerunek niezłomnego duchownego i
niepowtarzalne świadectwo jego dojrzałej wiary chrześcijańskiej.
Budujące to świadectwo, bo przecież trzeba było niesamowitej odwagi, aby
wyznawać swoją wiarę w totalitarnym systemie, którego budowniczowie
najgorszymi sposobami zmuszali do odstąpienia od niej.