- Nie nazywam się Tomasz Serafiński; moje
prawdziwe nazwisko brzmi: Witold Pilecki. […]
- Nie przerywaj. […] Mam ci do opowiedzenia dużo niezmiernie ważnych rzeczy. […] Po zakończeniu kampanii wojennej
zorganizowaliśmy podziemną armię. We wrześniu poszedłem na ochotnika, aby
zbudować tu komórkę oporu. […]
- Jeśli to, co mówisz, jest prawdą, to ty
jesteś albo niezwykłym bohaterem, albo wielkim głupcem.
Tak powie do Witolda
Pileckiego podporucznik Konstanty Piekarski w poruszającej rozmowie, w trakcie której
rotmistrz ujawni swoją prawdziwą tożsamość wewnątrz obozu. Jak zaznacza Marco
Patricelli, to jedyna udokumentowana sytuacja, w której zdradza, kim jest, na
terenie Auschwitz. Tę rozmowę zapisał Piekarski w swojej książce pt. Umykając piekłu. Wspomnienie polskiego
oficera AK z Auschwitz i Buchenwaldu. Całą rozmowę przytacza Marco Patricelli w Ochotniku.
W książce dra Adama Cyry czytamy:
Witold Pilecki zagrożony dekonspiracją, a także pragnąc, jako naoczny świadek, przekazać prawdę o Oświęcimiu, zbiegł z obozu w nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 roku. Uciekał wraz z Janem Redzejem (w obozie Retko, nr 5430) i Edwardem Ciesielskim.
Pobyt w KL Auschwitz podsumował krótko: "Wyszedłem w nocy - tak samo, jak przyjechałem - byłem więc w tym piekle dziewięćset czterdzieści siedem dni i tyleż nocy. [...] Wychodząc miałem o kilka zębów mniej niż w momencie mojego tu przyjścia oraz złamany mostek. Zapłaciłem więc bardzo tanio za taki okres czasu w tym
»sanatorium«".
*************************************************
Od dawna fascynuje mnie postać rotmistrza Witolda Pileckiego. Boli mnie fakt niezaproszenia przez dyrektora państwowego muzeum w Oświęcimiu dzieci wielkiego Polaka, dobrowolnego więźnia KL Auschwitz, na uroczystości 70 rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz...