26 listopada 2011

"Uciekinierka", "Minotaur" oraz inne książki warte przeczytania

A teraz zamilknę na jakiś czas, aby dokończyć lekturę autobiograficznych opowiadań Alice Munro... Zatem zaszyję się w moim antykwariacie;) Tymczasem zapraszam do lektury moich recenzji opublikowanych na granice.pl:

http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,2352,Wojna%20Klary:

„Działy się piękne rzeczy w nieludzkich warunkach" - te słowa zmarłego niedawno Marka Edelmana, wypowiedziane podczas warszawskiej promocji jego ostatniej książki pt. I była miłość w getcie, mogłyby być znakomitym mottem książki Wojna Clary. Prawdziwa historia cudownego ocalenia z Holokaustu. Oparta na dziecięcym pamiętniku historia spisana przez Clarę Cramer, żydówkę polskiego pochodzenia, obecnie przewodniczącą fundacji Holocaust Resource Foundation (we współpracy ze Stephenem Glantzem), to zarazem pełne grozy i nadziei świadectwo o czasie ciemnej nocy Zagłady Żydów, o tym, że ekstremalne sytuacje wyzwalały w ludziach skrajne emocje: od szlachetnych uczuć i gestów po zdradę i nienawiść.W czasie drugiej wojny światowej dorastająca Clara mieszkała z rodziną w Żółkwi - odległej zaledwie 35 kilometrów od Lwowa. Po wybuchu wojny do miasteczka wkroczyli radzieccy żołnierze. Pod okupacją Sowietów jej rodziny nie opuszczał lęk przed wywózką na Sybir. Po ataku Hitlera na Związek Radziecki i wkroczeniu jego wojsk do Żółkwi pojawił się inny lęk - przed represjami, wywózkami do obozów bądź getta. Dla zrozpaczonych Żydów jedynym sposobem na ocalenie staje się kryjówka pod domem volkdesutscha Becka - pijaka, mizantropa, kobieciarza oraz zdeklarowanego antysemity! Bunkier był kwadratem trzy na trzy metry i miał wysokość półtora metra. W tym schronie, dusząc się w ciemnościach i odczuwając ciągły strach przed dekonspiracją, będzie mieszkać przez prawie dwa lata początkowo 11, a potem 18 Żydów! Przez cały ten czas ich los będzie w rękach gardzącego wszelkimi autorytetami oraz pełnego sprzeczności mężczyzny i jego pracowitej żony. „Każdy, kto musiał ukrywać 18 Żydów, musiał być szalony, butny, arogancki i pewny siebie" - jak napisała Kramer.
    Z inicjatywy matki nastoletnia Clara będzie w tej kryjówce pisała dziennik jedną niebieską kredką, którą podarował jej Beck. Mało brakowało, aby ten pamiętnik - będący historią zagłady żółkiewskich Żydów (z pięciu tysięcy zostało pięćdziesięciu) i cudownego ocalenia - nie został po wojnie zniszczony przez jej autorkę podczas nielegalnej ucieczki wraz rodziną do Palestyny!
     Losy garstki Żydów zgromadzonych w podziemnym bunkrze czytelnik poznaje zatem oczami dziecka. Dziewczynka doświadcza nie tylko głodu, obezwładniającego strachu i straty siostrzyczki - Manii, lecz także miłości oraz międzyludzkiej solidarności. Razem z nią przeżywamy zarówno pełne dramatyzmu sytuacje, np. kiedy w pobliżu domu z kryjówką wybucha pożar, albo lęk przed demaskacją, gdy tuż nad schronem mieszkają esesmani, jak i piękne chwile, np. wieczerzę wigilijną, na którą zaprosili Żydów ukrywający ich państwo Beckowie, czy świętą dla nich noc Jom Kippur. Przebywający w ciasnej kryjówce nadzieję i siłę czerpali od Becka, który wraz z żoną i córką nie tylko codziennie ryzykował dla nich życie, lecz także dzielił z nimi ból i niemy płacz. Poświęcenie tego mężczyzny nie miało granic - jego dobroć i odwaga były poddawane ciągłej próbie. Codziennie dostarczał im jedzenie i ich chronił. W sytuacji, gdy na zewnątrz szalała woja, a miliony ludzi wyrzekały się wszystkiego, w co wierzyli, byle tylko pozostać przy życiu, ile osób zachowywało się tak jak Beck?" - zastanawia się Clara Kramer. Ten Niemiec i antysemita okazał się zaskakująco hojnym i prawym człowiekiem.
   Ocalona z Holokaustu autorka określiła swoich wybawców jako jednych z 36 sprawiedliwych, „przez wzgląd których Bóg nie zniszczył wszechświata". Po ponad sześćdziesięciu latach od wyjścia z kryjówki wyznała również: Wszystko, czego nauczyłam się o miłości, honorze i odwadze, nauczyłam się od nich".

    Napisana żywym językiem książka opowiada o tym, że w czasie wojennego koszmaru, kiedy bliscy przebywających w bunkrze Żydów szli na śmierć, największym z cudów była miłość bliźniego. To przejmująca historia nie tylko cudu ocalenia, lecz także solidarności, walki o godność narodu żydowskiego oraz miłość, która często rodzi się w sytuacji zagrożenia, o czym przypominał Marek Edelman w ostatnich latach swojego życia. Świadectwo Clary Cramer również podkreślę tę prawdę, że najprostsze i najszlachetniejsze gesty i emocje powstają pod presją ciężkich czasów. Książka dotyka także problemu haniebnej postawy Polaków wobec Zagłady, m.in. sprzedawania Niemcom informacji o ukrywających się Żydach (siostra Clary została sprzedana za kilka litrów wódki) oraz symbiozy społeczności polsko-żydowskiej. Przede wszystkim jednak jest to trzymająca w napięciu i szczera opowieść o tym, że „działy się piękne rzeczy w nieludzkich warunkach", że w ekstremalnych sytuacjach, gdy szaleje nienawiść, można kochać i być, tak jak Beck, solidarnym człowiekiem.
     Książka przypomina też okrutną prawdę - że człowiek człowiekowi zgotował taki los. Dziś w Żółkwi nie ma ani jednego Żyda, który mógłby odmówić kadisz przy stojącym na miejscu masowych grobów pomniku ocalałych.



Życie większości ludzi zawsze przypomina «wachlarz malowany w kwiecie brzoskwini»”.

„[…] życie większości ludzi zawsze przypomina «wachlarz malowany w kwiecie brzoskwini»”. Znękani, walimy głową w mur, a krople krwi kapią na wachlarz – gdy dodamy pędzelkiem kilka szczegółów, plamy zmienią się w piękne kwiaty”.

Ponieważ mamy w tym roku ładną, bezdeszczową jesień (niektórych to niepokoi, bo mówi się nawet o suszy), chciałabym zachęcić Was do sięgnięcia po powieść Eileen Chang, która doskonale oddała klimat tej pory roku. Może już sam tytuł Was zachęci? Brzmi:  Czerwona róża, biała róża.
To znakomita i naprawdę świdrująca literatura! Nie tylko dla kobiet.
Opowiadania Eileen Chang - chińskiej pisarki, nazywanej „Jane Austen bez rękawiczek” - zebrane w tomie pt. Czerwona róża, biała róża najlepiej czytać jesienią, czyli w porze krzewu osmanthusa, którego białe kwiaty są stosowane w kuchni chińskiej do aromatyzowania potraw i herbaty. Wysnute z jesiennej aury, melancholijno-gorzkie nowele ukazują świat poszarpanych więzi międzyludzkich, lęków, nikczemnych postępków oraz tęsknoty za prawdziwą miłością. Opowiadania Chang to wygrywane na huqinie melodie życia. Dotykają czułych nerwów, nie dają spokoju, nie pozwalają na obojętność, ponieważ odsłaniają naszą egzystencję – ułomną i dziurawą.
Mieszkańcy Szanghaju niespokojnych lat 40. i 50. minionego wieku palą opium, snują intrygi, grają w madżonga, uprawiają hazard, a w kręgu rodzinnym rozmawiają o pieniądzach lub swataniu. Wbijają szpilki swoim bliskim, przeżywają namiętności, kochają i nienawidzą. Na przykład państwo Lou udają przed otoczeniem, że są dobranym i zgodnym małżeństwem. On przed otoczeniem odgrywa rolę troskliwego męża, ale w domowym zaciszu nieustannie wypomina żonie jej braki. Ona, wyczuwając, że znajomi współczują jej mężowi, iż ma tak niezaradną żonę, w domu znosi jego złośliwości, ale wśród innych celowo go poniża.

W swoich opowiadaniach Chang portretuje przede wszystkim kobiety, wobec których jest bezlitosna i czuła zarazem. Przyłapuje je w chwilach słabości, przeżywania samotności lub namiętności. Jej bohaterki to „czerwone i białe róże” – mogą być „czerwienią zmieniającą się w krew zabitego komara” lub „promieniem księżyca padającym na posadzkę przed łożem”. Bywają dobroduszne, uczuciowe i cnotliwe albo małostkowe, znerwicowane, złośliwe i zdolne do niecnych występków. Potrafią ranić i „wypalić znamię w sercu” albo być „grudką ryżu przyklejoną do ubrania”. Jedne łamią społeczne konwenanse, a drugie nie potrafią się od nich uwolnić lub im przeciwstawić. Życie kobiet Chang opisuje na tle zachodzących w Chinach przemian politycznych i obyczajowych, które w znaczący sposób determinują ich wybory i decyzje. Dorastają przeważnie wśród licznych krewnych zaludniających dom, a więc niejako w tłumie – popychane i deptane; żyją zgodnie z niezmiennymi zasadami życia rodzinnego, którym rządzą pieniądze, albo się buntują i opuszczają dom, by zaznać prawdziwej miłości, nie zważając na to, że ich reputacja może na tym ucierpieć.
Nowele Chang są niezwykle plastyczne. Jedno zdanie i wyraźnie widzimy daną sytuację: „Za zasłonami z czerwonej gazy niewyraźnie majaczyła postać jej matki, leżącej na wielkim mahoniowym łożu i wachlującej się z wolna białym, okrągłym wachlarzem”. Albo: „Podwórko, drzewo, dwoje ludzi rzucających smutne cienie, cisza – za mało na wspomnienie, lecz w sam raz, by włożyć do maleńkiej kryształowej buteleczki, którą będzie kiedyś oglądała z uwagą, trzymając ostrożnie w dłoniach”.
Z każdego opowiadania można bez trudu zaczerpnąć scenkę czy motyw potrzebny do namalowania wachlarza lub napisania scenariusza filmowego. Chang myśli obrazami, a język jej jest niezwykle precyzyjny – skutecznie narzuca wyobraźni czytelnika wizualne kompozycje, które są nasycone detalami, przedmiotami i kolorami. Niesłychanie filmowe są również dialogi – zawsze autentyczne i mocne. Są skondensowane i nie rażą czytelnika sztucznością czy teatralnością. Sceneria, w jakiej rozgrywają się losy bohaterów, jest tak obrazowo opisywana, że bez trudu wyobrażamy sobie na przykład miejski pejzaż: widzimy szereg domów z czerwonej cegły z balkonami, na których, mimo pochmurnej pogody, jest rozwieszone pranie, a na dachu przechadza się dostojnie kot „czarny jak cień chmury na śniegu”. W duszny dzień, w którym „nawet niebo odwróciło się tyłem, zmieniając się w mroczną, pustą przestrzeń bez wyrazu”, słyszymy „szum samochodów, odgłosy trzepania dywanów, brzęk szkolnych dzwonków, stukot rzemieślniczych młotków, zgrzyt pił i warkot silników”. Chang zmysłowo charakteryzuje przedmioty, nie tylko te z najszlachetniejszego kruszcu, a postaci w taki sposób, że stają przed naszymi oczami w całej swej okazałości - jako żywe osoby, a nie kukiełki. Jej metafory i porównania, choć wyszukane, nie są nużące. Wszystko to sprawia, że mamy do czynienia z mocno zagęszczoną, intensywną prozą.
Jednym z motywów przewijających się przez wszystkie opowiadania jest konflikt między indywidualizmem a wartościami tradycyjnego społeczeństwa. Potrzeby serca stale zderzają się z ogólnie przyjętymi i uświęconymi tradycją zasadami, związanymi z życiem rodzinnym i towarzyskim czy kontaktami między mężczyznami a kobietami. Inną dominantą jej utworów jest złożoność relacji międzyludzkich – Chang ukazuje ich nieskończenie wiele odcieni. Wskazuje na rozpad więzi, zanik empatii i wrażliwości w codziennym funkcjonowaniu. Komponuje gorzki obraz rodziny jako miejsca i źródła przeważnie bolesnych przeżyć: małżeństwo jawi się jako chwiejny układ zależności i zobowiązań oraz spróchniały i sztuczny twór. Świetnie oddaje również trud szukania porozumienia, uciążliwość komunikacji międzyludzkiej, która bywa pełna pułapek i pomyłek, jak również znaczenie wypowiadanych w czasie rozmowy słów lub milczenia. Obnaża prawdziwą naturę człowieka. Stara się zbliżyć do tego wszystkiego, co w nim demoniczne, chore, oraz do tego, co ma wartość dodatnią.
Bohaterów prozy Chang łączy aura nieszczęścia, poczucie bezdomności oraz osaczenia, a także poszukiwanie prawdziwej miłości i sensu życia. Podłożem ich tragedii jest rozdźwięk między skromnymi marzeniami i próbami ułożenia sobie życia a rzeczywistością panującą wśród światów obojętnych lub nieżyczliwych. Każdy z nich ma swoją, prywatną drogę godzenia się lub trwania w tej rzeczywistości.
Choć uwagę czytelnika przykuwają dramaty osobiste, sprowokowane przez nieprzyjazny świat lub przez samych bohaterów, to jednak spojrzenie na człowieka nie jest jednowymiarowe. Tak zwane ludzkie sprawy są w prozie Chang po prostu bardziej obnażone, absorbujące swą autentycznością, a życie opisuje ona w odcieniach zarówno zjawiskowych, kwiatowych, jak i mrocznych, szarych, ponieważ: „[…] życie większości ludzi zawsze przypomina «wachlarz malowany w kwiecie brzoskwini»”. Znękani, walimy głową w mur, a krople krwi kapią na wachlarz – gdy dodamy pędzelkiem kilka szczegółów, plamy zmienią się piękne kwiaty”.




Eileen Chang, Czerwona róża, biała róża, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2009. 

Właśnie ukazała się autobiograficzna książka tej pisarki pt. Gorzkie spotkanie. Zamierzam ją kupić i przeczytać, a następnie podzielić się wrażeniami po lekturze.

Ruszam! Witajcie!

Wiem, wiem… Tego typu blogów jest w internetowym świecie niezliczona masa. Zapytacie: po co zatem jeszcze jeden? Odpowiem trochę górnolotnie: chcę dołożyć swoją skromną cegiełkę w promowanie czytelnictwa nie tyle w Polsce, ile w wąskim kręgu osób, a jeśli z czasem to skromne grono zacznie się rozszerzać, tym lepiej dla nas wszystkich:). Poza tym chcę po prostu dzielić się swoimi wrażeniami i refleksjami po lekturze mądrych książek. Nie dziwcie się. Każdy pasjonat odczuwa bowiem taką potrzebę.
      Dlaczego swój blog zatytułowałam właśnie tak?
Inspiracją była dla mnie przeczytana dwa lata temu powiastka filozoficzna o szczurze, o wdzięcznym imieniu Firmin, mieszkającym w piwnicy bostońskiego antykwariatu. Dla stworzonej przez Sama Savage’a postaci największą pasją są książki – zjadane najpierw dosłownie, a później w przenośnym, można powiedzieć, symbolicznym sensie. Jest to błyskotliwa, pełna subtelnego humoru i mądra książka o książkach, ich pożeraczach i stworzycielach, czyli pisarzach i poetach, a przede wszystkim o fenomenie czytania – coraz mniej popularnej w naszym kraju pasji, o czym z bólem muszę wspomnieć.
    Czy pochłanianie książek to zdrowy nałóg? Chcę, za pomocą mojego bloga, przekonać sceptyków i ludzi trzymających się z dala od wszelkich książek, że najzupełniej zdrowy.
   Chcę zatem „zaszczurzyć” świat! Czyli pozarażać – na początek parę osób – swoją miłością do literatury, chcę żeby wpadli w nałóg czytania. Czy mi się uda? Czas pokaże. Liczę na Waszą pomoc.
   Jak przystało na gryzonia książkowego będę Wam polecać publikacje pożerane w moim skromnym domowym antykwariacie (zdjęcia zamieszczę w stosownym czasie, proszę o cierpliwość). Nie ma co go porównywać do tych antykwariatów, które mijacie na ulicach miast. Wybaczcie, to nie te rozmiary. Mimo to na osobach odwiedzających moje progi robi ponoć spore wrażenie.
   Zapraszam Was serdecznie do śledzenia mojego bloga. To dla mnie wielka niewiadoma. Mam nadzieję, że Was nie zawiodę. Będę pisała nie tylko o nowościach, lecz także o dziełach napisanych pięć, dziesięć, a nawet pięćdziesiąt lat temu.

Poniżej zamieszczam filmik o książce opublikowanej przez Wydawnictwo Literackie pt. Firmin. Przygody wielkomiejskiej szumowiny Sama Savage’a. Gorąco zachęcam Was do  jego obejrzenia, a szczególnie do przeczytania tej książki.