23 kwietnia 2015

Oto, jak świętuję Światowy Dzień Książki:)

W wigilię Światowego Dnia Książki mój antykwariat wzbogacił się o najnowszą książkę Magdaleny Jastrzębskiej wraz z autografem!!! Zapowiada się wspaniała lektura o losach córki patrioty i zesłańca syberyjskiego Piotra Moszyńskiego, na tle między innymi Krakowa oraz ukraińskich stepów. Autorka zapisała we wstępie piękne credo pisarskie:


Historie sprzed lat nigdy nie miały dla mnie jedynie wartości starych dokumentów, pokrytych patyną czasu, zapomnianych, bo niedzisiejszych. Wręcz przeciwnie. Są wciąż żywe - emocjami tamtych ludzi. Gdy usunie się z nich kurz dziesięcioleci, stają się na powrót barwne, ciekawe, wciągające. O takich historiach chcę opowiedzieć w tej książce.

Mogę się jedynie podpisać się pod tymi słowami, zmieniając nieco ostatnie zdanie, tak aby wybrzmiało moje credo czytelnicze: "O takich historiach lubię czytać".




19 kwietnia 2015

Podróż fiacikiem po Kresach z "Zośkowcem": część I

Czytam teraz wspaniałą książkę, której bohaterem jest Henryk Kończykowski ps. „Halicz” – żołnierz Harcerskiego Batalionu AK „Zośka”, członek plutonu „Felek”. Na podzielenie się wrażeniami z lektury przyjdzie jeszcze czas. Dziś natomiast chciałabym zaprosić na niezwykłą wycieczkę po Kresach, jaką główny bohater publikacji odbył wraz z rodzicami i bratem latem 1939 roku. Nie przypuszczali, że to będą ich ostatnie beztroskie i szczęśliwe chwile.  Jarosław Wróblewski wydobył od Henryka Kończykowskiego wspomnienia, które odzwierciedlają codzienność i urodę choćby Buczacza, Beremian, Dniestru. Jakże zdumiewająca i wzruszająca dla współczesnego czytelnika jest relacja z wakacji w Rumunii, wzbogacona zdjęciami z podróży! Zapraszam na wyprawę kolejno do Lwowa, "leżącego w głębokim i wąskim parowie na wysokim brzegu Strypy" Buczacza, znajdujących się u ujścia Strypy do Dniestru Beremian - "raju na Podolu", okolic Czortkowa, Okopów św. Trójcy, granicy polsko-sowieckiej na brzegu jaru Zbrucza, Zaleszczyk, a następnie udamy się mostem zaleszczyckim do Rumunii - ziemi mołdawskiej.

Część I. Lwów


Zamiast wyprawy do Jugosławii rodzina Kończykowskich postanowiła odbyć podróż w granicach Polski. Henryk Kończykowski wspomina: Padła propozycja ojca, aby kierować się w kierunku Wołynia i tylko na krótki czas "wyskoczyć" z Zaleszczyk do Rumunii. Przystąpiliśmy do realizacji naszego nowego planu. Wyruszyliśmy radośnie we dwoje (mój starszy brat i ja) naszym fiacikiem w wakacyjną podróż, nie zdając sobie sprawy, że jest to ostatnia w naszym życiu wspólna rodzinna wyprawa. [...] Od czasu letnich eskapad dwoma samochodami większość tras pokonywaliśmy oddzielnie, a ojciec wyznaczał czas i punkty spotkań. W tym przypadku mieliśmy się spotkać za dwa dni wieczorem we Lwowie w restauracji hotelu "Żorża". [...]  Pomimo naszego młodego wieku (Witek miał niecałe 18 lat, a ja byłem o 3 lata młodszy), w hotelach, jak również w restauracjach zawsze traktowano nas poważnie, jak osoby w pełni dorosłe. [...]

Cytat i zdjęcie z: Jarosław Wróblewski, Zośkowiec, Fronda, Warszawa 2013, s. 82-83.



Na kolejny etap podróży zapraszam w następną niedzielę.



Henryk Kończykowski „Halicz” jest jednym z 44 żyjących żołnierzy „Zośki”. Działał w małym sabotażu, od 1943 r. był żołnierzem batalionu. Wziął udział w powstaniu warszawskim; walczył na Woli, Starym Mieście i na Czerniakowie. Po wojnie był represjonowany. Spędził kilka lat w więzieniu.