Mąż chce zrobić żonie psikusa. W tym celu w Muzeum Figur Woskowych w Londynie chowa się w jednej z sal. Staje przy wejściu zupełnie nieruchomo i zaczyna udawać mordercę-dusiciela, wyciągając przed siebie ręce, tak jakby chciało się kogoś złapać za szyję. Pomyślał, że gdy żona wejdzie, zrobi charakterystyczny dla dusiciela ruch, aż krzyknie z przerażenia, a potem będą mogli sobie o tym opowiadać, śmiejąc się do rozpuku. Żona tymczasem postanawia pójść zupełnie gdzie indziej, a naprzeciwko męża staje staruszka i przygląda mu się przez długi czas. A jeśli ma ona jakieś kłopoty z sercem? Z niepokojem zastanawia się w duchu. Postanawia się nie ruszać. Pot spływa mu twarzy, ręce trzymane nieruchomo w powietrzu zaczynają boleć, w ogóle całe ciało zaczyna mu dokuczać... Kogo wystraszył Michalek? Samego siebie, stary! Więc niech lepiej w te pędy przywrócą do krzyżówek Arystotelesa i Wilde'a, i Stanisława Jerzego Leca!...
Tego rodzaju historyjki z życia wzięte opowiadają sobie, przekrzykując się nawzajem, stali bywalcy knajpy o nazwie "Cisza". Humor sytuacyjny, jak przyznacie, w mistrzowskim stylu. A dalej jest równie ciekawie i zabawnie, ale bywa też cierpko i refleksyjnie. Ponadto pierwsze zdania powieści to absolutny majstersztyk; kto ciekaw, niech sięgnie po książkę. Co tu dużo pisać. Sprytni i za pomocą szyderstwa broniący się przed światem bohaterowie, dużo
ironii, ale i w równej mierze sentymentu, anegdotyczny nurt opowieści, wciągająca i niepozbawiona liryzmu fabuła - to przepis na udaną powieść utrzymaną w hrabalowskim klimacie. Nad całością unosi się oczywiście duch knajpianej gawędy. Uwielbiany przez Czechów, a przez Polaków dopiero odkrywany, Petr Šabach jawi się jako pisarz mający słuch wyraźnie wyczulony na zabawną stronę życia, z którym możemy się mocować na rożne sposoby i nawet zwyciężać co jakiś czas w tym pojedynku. Jedynie ze śmiercią nie możemy wygrać. Na to nie możemy nic poradzić - zdaje się przekonywać pisarz.
Akcja rozpoczyna się w chwili, którą każdy z nas doskonale pamięta, bo w dniu, w którym wszystkie telewizje świata przez cały czas pokazywały niewiarygodny atak terrorystyczny na World Trade Center. Wydarzenie to potęguje upodobanie jednego z bohaterów (mających koło sześćdziesiątki) do snucia teorii spiskowych. Skłonność ta, ku przerażeniu jego przyjaciela, będzie nabierać cech obsesji, niemalże manii prześladowczej, która każe w zawiniętym kłębku człowieka widzieć podejrzanie wyglądającą torbę z ładunkiem wybuchowym w środku. Mimo to, po wielu perypetiach, które przytrafią się zarówno jemu, jak i jego kumplowi od 11 września 2001 roku, zdecyduje się wyruszyć w podróż do Ameryki. Na wątku opowiadającym o próbie realizacji tego planu zdecydował się pisarz zakończyć utwór. Czy Evzen będzie na tyle odważny, by wsiąść do samolotu, który przecież, idąc tokiem jego rozumowania, może zostać porwany? Tego się nie dowiemy. To już moje dywagacje. Dalszy ciąg historii dwójki zgredów można sobie samemu wyobrazić i ją spuentować, do czego zachęca pisarz adnotacją: Dopisać jakiś ładny koniec! Może i tak uczynię, a Was zachęcam do sięgnięcia po powieść, choćby po to, poprawić sobie nastrój i uświadomić sobie, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
22 maja 2013
20 maja 2013
Krakowskie święto literatury w Muzeum Armii Krajowej
Sami widzicie, wśród tylu osobistości krakowskiego i ogólnopolskiego życia kulturalnego, akademickiego i politycznego, można było poczuć się trochę onieśmielonym, dlatego niektórzy zwykli czytelnicy i szarzy obywatele nie zostawali do końca i dyskretnie opuszczali salę. :)
Wprawdzie nie udało się zdobyć autografu, ale można było poczuć prawdziwą atmosferę święta literatury polskiej, a to pozostanie mi na długo w pamięci. Jedno z najlepszych spotkań autorskich, w jakich miałam okazję uczestniczyć w roli czytelnika.
Relację ze spotkania dedykuję autorce bloga "Dom z papieru".
Przepraszam za kiepską jakość zdjęć...
Subskrybuj:
Posty (Atom)