Swoją nieobecność w blogosferze pragnę wynagrodzić Wam paroma fotkami z niedzielnej akcji Drugie Życie Książki. Co wy na to?
W niedzielę wywietrzyłam trochę dzięki temu swoją bibliotekę domową i upolowałam nowe nabytki. Nie było łatwo, oj, nie było, bo pojawiły się prawdziwe tłumy szczurów książkowych. Najwięcej z nich kłębiło się wokół stoisk z książkami wydanymi po 1995 roku. A ja tymczasem spokojnie sobie przeglądałam starocie... Zapraszam do obejrzenia galerii. Wszystkie zdjęcia w moim wykonaniu, oprócz jednego, którego autora i źródło oczywiście podaję pod fotografią (na której zresztą widać mnie z lotu ptaka, he, he).
Fot. Michał Ramus. Zdjęcia zapożyczyłam z ze strony facebooka akcji Drugie Życie Książki |
Moje nabytki upolowane w trakcie "zjazdu szczurów" w Krakowie |
Akcja super, szkoda, że nie mogę w takiej wziąć u działu.
OdpowiedzUsuńPatrzyłam na blog i notowałam Twoja nieobecność, ale wytłumaczona jesteś.)
O, jak miło, że mimo mojej przerwy ktoś zagląda na bloga:) Pozdrawiam ciepło.
UsuńPiękna akcja! Stosik też. Książka Fąfary na pewno ci się spodoba! I nasze ukochane LTW w roli głównej. "Szlachcianki..." bym przeczytała. Ale konkurencja Plant i wiosennego słońca ogromna i zrozumiała. Przyjdą jeszcze bure, jesienne, książkowe dni;)
OdpowiedzUsuńBrałam udział w tej akcji dwa, trzy razy, ale jeszcze takich tłumów nie widziałam. Myślę, że jednak słoneczna pogoda miała duży wpływ na frekwencję. Poza tym to wspaniałe uczucie znaleźć się wśród ludzi, którzy mają takiego samego bzika na punkcie książek;)
UsuńCoś ten Cervantes jakiś taki podejrzanie cienki :-)
OdpowiedzUsuńBo to tylko wybór, niestety, ale mam taki sentyment ze studiów do literatury hiszpańskiej, że mimo to wzięłam:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAlu, to nie moje zdjęcie:) Podałam imię i nazwisko nieznajomego mi autora, a także podlinkowałam źródło. Nie mam aż takiego talentu do robienia zdjęć:) Ale może ów pan przeczyta Twoją sugestię i z niej skorzysta?
UsuńZbieram książki Ossendowskiego, więc nudne czy nie - mało ważne dla kolekcjonera:)
Ależ klasykę polskę wzięłam przecież, a Reymont to co?:) Serię Klasyki Polskiej i Obcej to może jeszcze upoluję... Wzięłam za mało książek do wymiany, więc nie wypadałoby mi brać, co tylko dusza zapragnie:). Musiałam wybierać.
A na którym zdjęciu dostrzegłaś ową serię?
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńPostanowiłam zbierać - do tego stopnia zachwyciło mnie jego "Polesie". Mam już trzy:) Będę wypatrywać opinii o tych dwóch przeczytanych przez Ciebie książkach Ossendowskiego.
UsuńCo do zdjęcia - nie dziwię ci się, mi też się bardzo spodobało;)
E tam, jak nie śą to stosiki z samymi nowościami, to fajnie popatrzeć:). Ossendowski mówisz...
OdpowiedzUsuńCzyli zaintrygowałam Cię Ossendowskim:)
UsuńŚwietny wpis i fantastyczna akcja. Z chęcią wzięłabym udział...
OdpowiedzUsuńCoraz więcej takich akcji w całej Polsce, może koło Twojego miejsca zamieszkania też jest organizowanego coś podobnego?
UsuńA już myślałam, że któryś antykwariat rzeczywiście wystawił ksiązki na powietrze, żeby się przewietrzyły :)
OdpowiedzUsuńJa jestem przybita od paru dni, bo rzekł mi dobry człowiek, że zamykają antykwariat na Szpitalnej! Nosz!!! Z takimi tradycjami! A poza półką z cracovianami, gdzie często można było coś nowego wynaleźć, rozprowadzali też różne niszowe, naukowe lub paranaukowe wydawnictwa...
I taka to niedobra wieść na to dzisiejsze święto.
TEN antykwariat? Był moim stałym punktem odwiedzin podczas wizyt w Krakowie, jakie tam można było dostać książki!
UsuńTen antykwariat był przecież w Krakowie od zawsze. No tak... pewnie przegrał z kolejną filią jakiegoś banku albo z miejscem sprzedaży kebabów. Smutne.
To bardzo niedobra wiadomość... Lubiłam do niego wstępować na szlaku swoich spacerów. Coraz więcej miejsc kultury znika w centrum, przegrywając z bankami, szmateksami lub właśnie kebabami. Zlikwidowany będzie całkowicie czy przeniesiony?
UsuńNie znam szczegółów w sensie, co po nim, ale ponoć właściciel zamyka i już - nie przenosi. Nie więc wiem, czy chodzi o sprawę czynszu czy jakieś pozafinansowe przyczyny decyzji. Chciałam się tam przejść i zorientować, ale ciągle nie udaje mi się po pracy zostać w mieście :(
UsuńAkcja Drugie Życie Książki - wspaniała sprawa. Pobuszowałabym i ja wśród tylu książek.
OdpowiedzUsuńStosik interesujący - przeczytałabym z chęcią "Szlachcianki..." i imponujące rozmiarem "Pamiętniki" W.Mickiewicza.
Na stosiku widzę jeszcze jedną książkę - bardzo miłą memu sercu :))
"Dama w jedwabnej sukni" bardzo, ale to bardzo mi się podobała! Dzięki książce mogłam przenieść się między innymi do dawnego Krakowa i lepiej poznać historię rodu Sanguszków, który dotąd kojarzył mi się jedynie z krakowskim kardynałem Adamem Sapiehą. Wyobrażam sobie, ile pracy benedyktyńskiej wymagało jej przygotowanie! Postaram się wkrótce podzielić wrażeniami po lekturze bardziej obszernie.
UsuńDziękuję:) Miło posłuchać zadowolonego Czytelnika!:)))
UsuńPrzygotowanie tego rodzaju książek to ... dłuuuuga praca! Ale bardzo ja lubię!
Mam pytanie z innej beczki... Kiedyś spacerując ulicą Retoryka na jej rogu spostrzegłam piękną budowlę, której czasy świetności jednak dawno już minęły - sądząc po obecnym stanie. Chciałam się czegoś dowiedzieć, jaka historia się z tym budynkiem wiąże i czy coś można zrobić żeby znów ten obiekt świecił blaskiem....Mówię oczywiście o kamienicy na Pl. Kossaka obok taksówek.
OdpowiedzUsuńDomyślam się o jaki budynek Pani chodzi, jednak też nie znam jego historii. Zawsze gdy tamtędy spacerowałam, również zastanawiałam się nad jego przeszłością oraz planów z nim związanych, o ile jakieś są. To piękna budowla. Ale mam w domu co nieco o Krakowie i może w którymś z cracovianów coś znajdę na ten temat? Poszukam. Póki co radzę spytać o to autorkę bloga "To przeczytałam", która jest wielką miłośniczką i kolekcjonerką cracovianów, więc może będzie wiedziała.
UsuńTo dom, który na swój prywatny użytek nazywam domem Haraschinów, choć tak naprawdę budował go radny miejski Heurteux. Fascynujący artykuł wspomnieniowy p. Zofii Haraschin ukazał się niegdyś w ś.p. kwartalniku Kraków. W razie czego służę skanem :)
UsuńJest tam m.in. piękna historyjka o mieszkającym obok powroźniku, który codziennie rano wychodził z zapasem konopi i cofał się skręcając sznur. Gdy doszedł do chodnika, zwijał urobek i wracał po zapas surowca - a nazywał się Ochab, jego syn Edward był za komuny jakimś tam dygnitarzem :)
Zaś w samym domu atelier na strychu wynajmował niegdyś Andrzej Pronaszko, płacąc czynsz... łyżeczkami do herbaty.
Kontakt: malgorzataka na gazeta.pl
Dziękuję! Świetna historyjka! Dobrze wiedzieć. Może nawet poprosiłabym o skan owego artykułu:) Jestem bardzo ciekawa. Ochab to był dygnitarz komunistyczny, a nie jakiś tam;)
UsuńPewnie się skompromituję, ale muszę się przyznać, że nie wiedziałam, kim był Andrzej Pronaszko i sobie wygoglowałam. Ciekawy artysta.
UsuńCiekawe pozycje wyszukałaś i nabyłaś ostatnio:)
OdpowiedzUsuńRadują mnie nowe nabytki, lecz znów zaczynam się martwić kurczeniem się miejsca na ich przechowywanie, a przecież całkiem niedawno wstawiłam do pokoju nowy regał...:) I już zapchany do granic możliwości!
UsuńCo najmniej połowę stosiku przygarnąłbym do siebie :) Na "Szlachcianki..." poluję już od pewnego czasu. Nie pogardziłbym także Magdaleną Jastrzębską (zwłaszcza, że nie czytałem jeszcze żadnej jej książki). Kiedyś zastanawiałem się też nad Ossendowskim, ale w internecie było tak mało opinii o nim, że nie zdecydowałem się na zakup.
OdpowiedzUsuń