15 stycznia 2014

"Nie czytasz? Nie pójdziesz do nieba" :)

Św. Marek Ewangelista, Tetra suczawska, Mołdawia ok. 1455-1505 (Biblioteka Narodowa, Rps BOZ 4, fol. 72v)

"W najstarszej ruskiej kronice, Powieści minionych lat, pod datą 1037 zapisano pochwałę lektury. Dla wiernych księgi są „źródłami mądrości”. Za ich sprawą "napominani i pouczani jesteśmy o drodze do pokuty, mądrość bowiem zyskujemy i wstrzemięźliwość przez słowa ksiąg", "przez nie w smutku pocieszani jesteśmy, one są wędzidłami wstrzemięźliwości", a kto czyta księgi, „ten rozmawia z Bogiem lub świętymi mężami”. Te pochodzące z odległej przeszłości słowa najlepiej oddają szacunek Rusinów do ksiąg oraz książkowej nauki, wynikające z przekonania, że prowadzi ona człowieka do zbawienia. Miniatury, które znajdowały się w księgach, bardzo często traktowane były przez wyznawców podobnie jak ikony. Oddawano im cześć, modlono się przed nimi i składano na nich pocałunki. Nie uważano ich po prostu za ilustrację tekstów zawartych w kodeksie, ale widziano w nich obrazy reprezentujące rzeczywistość ponadzmysłową. [...]"



To fragment interesującego tekstu Aleksandry Sulikowskiej o rękopisach starocerkiewnych na blogu, który niedawno odkryłam i chciałam Wam dziś polecić.  

Hasło "Nie czytasz? Nie pójdziesz do nieba" jest sto razy piękniejsze i przekonujące niż sformułowanie "Nie czytasz? Nie idę z Tobą do łóżka"? Prawda? Gratuluję autorce tego hasła.

POLONA/BLOG to subiektywny przegląd zasobów Cyfrowej Biblioteki Narodowej. Warto tam zaglądać, gdyż jego autorzy przybliżają cenne zabytki BN, ilustrując je ciekawostkami i ilustracjami. Zachęcam!

13 stycznia 2014

Upadają małe krakowskie księgarnie...



Stypa. Szok. Z krakowskiej mapy znikają dwie (trzy?) księgarnie z tradycjami... Właściciele podkreślają, że koszty są tak wysokie, że trudno utrzymywać ten biznes. Hetmańska - jedna z najbardziej znanych księgarń w grodzie wawelskim - ogłosiła koniec działalności. Informacja o likwidacji pojawiła się w witrynie zabytkowej kamienicy usytuowanej na Rynku Głównym 17. Moja ulubiona księgarnia w centrum Krakowa. Kameralna, w pięknej scenerii leżące książki. Jakże często ją przy okazji spacerów odwiedzałam. Przyczyna upadku jest jedna: ludzie przestali tam kupować książki. Muszę przyznać, że kiedy w ostatnich latach bywałam w niej, rzadko coś kupiłam, bo mnie po prostu nie stać na książki. Taka jest bolesna prawda.

 Najlepsze lata Hetmańskiej przypadły na okres 1990-2000. Księgarnia była wówczas otwarta nawet do północy. Klienci stali w kolejkach, aby wejść do środka. Uznaniem cieszyły się zwłaszcza bogato zaopatrzone działy fantastyki i literatury w językach obcych. [...] Nazwa Księgarni Hetmańskiej pochodzi od zabytkowej kamienicy na Rynku Głównym pod numerem 17. W XVIII wieku budynek był własnością rodu Branickich, w tym m.in. hetmana wielkiego koronnego Jana Klemensa Branickiego. Budowla istniała jednak wcześniej. Jej powstanie datuje się na XIV wiek. Najstarsze mury kamienicy (przyziemia) pochodzą prawdopodobnie z końca XIII wieku. Zalicza się do nich Sala Gotycka z pięknymi, wspartymi na filarach sklepieniami. To właśnie tu zaczęła działać Księgarnia Hetmańska - czytamy w "Gazecie Krakowskiej".

Pamiętam te kolejki, pamiętam... To były lata moich studiów. Nie wyobrażam sobie Rynku bez tej księgarni. Przecież to miejsce było zawsze integralną częścią klimatu Krakowa... Na ironię zakrawa fakt, że w ubiegłym roku Kraków został Miastem Literatury UNESCO.


Druga mała księgarnia z tradycjami znika z Nowej Huty. To "Skarbnica" ulokowana (jeszcze) przy Placu Centralnym. Jak donosi "Dziennik Polski", szanse na przetrwanie księgarni są niewielkie - przyznaje ze smutkiem Anna Włodarczyk, właścicielka Skarbnicy. Przyczyną schyłku, podobnie jak w przypadku Hetmańskiej, jest spadek sprzedaży książek.


Upadki małych księgarń są częścią szerszego zjawiska, przede wszystkim są, moim zdaniem, konsekwencją tego, że w obliczu wspierania przez władze lokalne powstawania kolejnych hipermarketów, galerii handlowych, biedronek, żabek i innych "zwierzątek", w których ludzie częściej robią zakupy, w tym książek, los drobnej polskiej przedsiębiorczości jest niestety przesądzony. Niedługo z naszych ulic znikną małe sklepy polskich biznesmenów całkowicie, a pozostaną tylko banki, ciucholandy i hipermarkety obcokrajowców właśnie. A i jeszcze budki z kebabami! Oczywiście, zgadzam się z poglądami, że Polacy przestali czytać książki. Nawet się tym chlubią. Potrzebna jest zatem zmiana mentalności. Poza tym... no i tu można by wymienić jeszcze inne przyczyny... Nie będę jednak zanudzać, ale przyznam, że mi język świerzbi.

Dodam jeszcze, że o przetrwanie walczą też właściciele Pałacu Spiskiego przy Rynku...

Po zamknięciu Empiku w Rynku nie ubolewałam, dla mnie to był moloch bez duszy. Ale pozwolenie na zniknięcie tych trzech małych (legendarnych!) księgarni, które od tylu lat zrośnięte są z duchową i kulturalną mapą Krakowa, będzie po prostu niepowetowaną stratą nie tylko dla ich właścicieli.


- Rynek bez tej księgarni nie będzie już taki sam. Jesteśmy świadkami zalewającej nas masy  azjatyckiej tandety, która jest w stanie się utrzymać. Dla polskich wyrobów, firm i sklepów jest miejsce na Rynku raz w roku, na Bożonarodzeniowym kiermaszu. To jest skandaliczne! – powiedział mieszkaniec Krakowa poproszony o komentarz dla portalu Wawelski gród.