17 sierpnia 2012

Dziś nie o książkach... ale o moich filcowankach

Gdy jest deszczowa aura i gdy oczy bolą od czytania, kobieta zabiera się do filcowania:) 
To jest debiut. Pierwsza w życiu wykonana przeze mnie biżuteria...

16 sierpnia 2012

"Odwijam klatki filmu swego życia..."

Odwijam klatki filmu swego życia, niczym beckettowski stary Krapp taśmy nagrane w latach atrakcyjnej młodości.

Wbrew zacytowanym słowom zapiski Zofii Kucówny tworzą nie tylko przywoływane z pamięci epizody swego długiego (bo osiemdziesięcioletniego) i niewątpliwie barwnego życia, czyli powroty do przeszłości, lecz także okruchy codzienności i teraźniejszości. Szara godzina ma bowiem charakter bardziej pamiętnikarski niż diaruszowy. Opisywane zdarzenia są uporządkowane chronologicznie, ale nie są opatrzone datami. Autorce nie zależy na skrupulatnym odnotowywaniu każdej chwili i każdego dnia, tylko na zatrzymaniu się w biegu nieuchronnie przecież mijającego życia, na przystanięciu, na refleksji, nabraniu oddechu, odkryciu prawdy o samej sobie i własnej egzystencji.

14 sierpnia 2012

Saga rodzinna

Na niebie wisiały nieruchome strzępy chmur. Wzgórza srebrzyły się w słońcu, żywopłoty bielały od głogów, na polach złociły się jaskry. Na padoku kłębiły się beczące owce. Gdzieś kukała kukułka. Wróble ćwierkały, jaskółki oknówki przecinały powietrze. Dwie klacze w stajni, z pyskami w workach z obrokiem, raz po raz kopały, opędzając się od much.

I takim nieśpiesznym nurtem płynie cudowna opowieść brytyjskiego pisarza… Chwytająca za serce. Z przyjemnością sięgnę po inne utwory Bruce’a Chatwina, aby znów przenieść się na angielską prowincję i podglądać życie zwykłych ludzi. Nawet jeśli akcję pozostałych powieści osadził pisarz w innych zakątkach globu, to i tak nie dam się długo prosić. Na czarnym wzgórzu zaczęłam czytać w pociągu, dzięki czemu prawie czterogodzinna podróż była jak mignięcie świateł za oknami turkoczącej maszyny.

Zanim Bruce Chatwin został światowej sławy pisarzem i podróżnikiem, spędził osiem lat, pracując w domu aukcyjnym Sotheby's w Londynie. Dał się tam poznać jako człowiek o fenomenalnej umiejętności rozpoznawania falsyfikatów, czemu zawdzięczał szybki awans. Doświadczenie pracy wśród dzieł sztuki w dużym stopniu ukształtowało jego sposób postrzegania i opisu rzeczywistości, czemu po latach dał wyraz w swoich słynnych książkach – taki portret pisarza wyłania się z tekstu Wojciecha Konończuka zamieszczonego na łamach "Rzepy". W tym kontekście nie dziwi mnie finezyjna kompozycja powieści Na czarnym wzgórzu i talent pisarza do oczarowywania czytelnika za pomocą mistrzowskich opisów detali.

13 sierpnia 2012

Książka o winnicach na Podolu i polskim losie




Czy możemy jeszcze coś zmienić w tym krajobrazie pamięci polskich bohaterów i ofiar tragicznej historii XX wieku, kiedy wszelka polska martyrologia jest tak wyśmiewana, przyjmowana zaporowym ogniem szyderstwa najpotężniejszych mediów i wykreowanych w nich autorytetów?

Doskonałą odpowiedzią na to postawione niedawno przez prof. Andrzeja Nowaka pytanie jest książka Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm Lepszy dzień nie przyszedł już. Mieszkająca dziś w USA autorka kojarzona jest z Melchiorem Wańkowiczem, o którego spuściznę dba pieczołowicie, odkąd pisarz zapisał jej swoje archiwum. Na pokaźny i doceniany dorobek Ziółkowskiej-Boehm składają się jednak książki nie tylko o życiu i twórczości Wańkowicza, którego sekretarką była przed dwa lata, lecz także publikacje oparte na polskiej historii najnowszej. Za książkę Kaja od Radosława, czyli historia Hubalowego krzyża otrzymała w 2007 roku nagrodę Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie, rok później Otwarta rana Ameryki była nominowana do nagrody Angelus, a Dwór w Kraśnicy i Hubalowy Demon − do Nagrody Literackiej im. W. Reymonta (2010).

Lepszy dzień nie przyszedł już to jedna z tych książek, która może i powinna jeszcze coś zmienić w tym krajobrazie pamięci polskich bohaterów i ofiar tragicznej historii XX wieku. Tego rodzaju publikacje zapadają w duszę i serce, zmieniają nasze postrzeganie najnowszej historii, gdyż uświadamiają, że każda z ofiar dwóch totalitaryzmów: nazizmu i komunizmu, miała imię i że każda zasługuje na ludzką pamięć. Dzięki publikacji Ziółkowskiej-Boehm możemy zobaczyć drugą wojnę światową przez pryzmat losów trzech rodzin żyjących przed jej wybuchem na wschodnich terenach II RP. Niesamowicie przejmujące są te trzy opowieści snute przez Polaków mieszkających niegdyś na Kresach. Pisarka oddała im głos, pozwoliła im opowiedzieć o przeżytej przez nich gehennie wojennej. Z kart książki przebija się wdzięczność kresowiaków za możliwość otworzenia się i opowiedzenia o swoich cierpieniach. Dawno z nikim o tym wszystkim nie rozmawiałam tak jak teraz z Panią… Słowa jednej z bohaterek książki – Joanny Synowiec, świadczą o tym, że o swojej martyrologii nie chcieli mówić przez lata. Jednocześnie mieli też poczucie, iż nie chcieli jej słuchać ich najbliżsi. A my? Czy chcemy ich słuchać? My, którzy nie doświadczyliśmy głodu, nędzy i wojny? Nie obruszamy się czasem często, gdy ZNÓW obchodzimy choćby rocznicę Powstania Warszawskiego? ZNÓW ta martyrologia… Tak nam każą myśleć niektóre medialne autorytety, których wywody bywają wielce pokręcone. A przecież pamięć o polskich bohaterach oraz ofiarach nazizmu i komunizmu to nie tylko nasz polski, lecz przede wszystkim ludzki obowiązek.