26 kwietnia 2014

Polska jest piękna! "Ej, łza się w oku kręci"

Święty Jan Paweł II nie miał kompleksu bycia Polakiem, ale wprost przeciwnie, był z tego faktu dumny, podkreślając historię, tradycję oraz zwyczaje swojej Ojczyzny. Uważał, że patriotyzm oznacza umiłowanie tego, co ojczyste, tzn.: historii, tradycji, języka, krajobrazu ojczystego oraz dzieł rodaków i owoców ich geniuszu. W Beskidach, Bieszczadach i Tatrach Karol Wojtyła stąpał po licznych szlakach. Często te swoje wędrówki wspominał jako Jan Paweł II. Spogląda teraz na góry z niebieskich połonin i podziwia. Jak wtedy, gdy będąc już schorowanym, mógł oglądać je tylko z okien śmigłowca... I może mówi, wodząc palcem niczym po mapie, tak jak w czerwcu 1999 r., podczas mszy w Starym Sączu: 

 Stąd wyruszamy ku Dzwonkówce, Wielkiej Raczy przez Radziejową - na Przehybę. Z powrotem schodzimy do Szlachtowej i Krościenka, albo zjeżdżamy na nartach, przekraczamy Dunajec, który płynie razem z Popradem do Starego Sącza. A kiedy jest wysoka woda, to w pięć sześć godzin można przepłynąć Dunajcem od Nowego Targu do Nowego Sącza... 

W wigilię kanonizacji papieża Polaka zapraszam do obejrzenia krótkiego filmiku ukazującego piękno jego ukochanej Ojczyzny.

4-minutowa produkcja powstała w rzeszowskiej agencji reklamowej Bogaczewicz. Na YouTubie ma już ponad 900 tys. odsłon. W czasie krótkiej multimedialnej wycieczki po Polsce możemy obejrzeć fantastyczne ujęcia bieszczadzkich połonin, Jeziora Solińskiego, Tatr, Bałtyku, gdańskiej Starówki, Słowińskiego Parku Narodowego, Białki Tatrzańskiej i Rzeszowa, ale także mniej znanych miejsc, takich jak zalew w Krasnobrodzie i przełom Wisłoka w Rymanowie. Wszystko to z niesamowitym, instrumentalnym podkładem muzycznym w tle. Film został zrealizowany przy okazji pracy nad komercyjnymi zleceniami, a wiele ujęć zrobiono dzięki użyciu zdalnie sterowanego drona z kamerą.


Tu, na tym miejscu, w Nowym Targu, pragnę mówić o ziemi polskiej, bo jawi się ona tutaj szczególnie piękna i bogata w krajobrazy. Człowiekowi potrzebne jest to piękno krajobrazu — i dlatego też nic dziwnego, że ciągną tutaj ludzie z różnych stron Polski, a także i spoza Polski. Ciągną latem i zimą. Szukają odpoczynku. Pragną odnaleźć siebie w obcowaniu z przyrodą. Pragną odzyskać siły w zdrowym wysiłku fizycznym, w marszu, w podejściu, we wspinaczce, w zjeździe narciarskim.
 
Ej, łza się w oku kręci...

[...]
„Od-począć” — napisał kiedyś Norwid — to znaczy „począć na nowo”. Otóż duchowy odpoczynek człowieka — jak słusznie wyczuwają to tak liczne środowiska młodych — musi prowadzić do odnalezienia i wypracowania w sobie owego „nowego stworzenia”, o którym mówi św. Paweł. Droga do tego wiedzie poprzez słowo Boże odczytywane i celebrowane z wiarą i miłością, poprzez uczestnictwo w sakramentach, a nade wszystko w Eucharystii.


Św. Jan Paweł II,  Nowy Targ, 8 czerwca 1979, homilia w czasie mszy św.

23 kwietnia 2014

Święto czytelników: "Książka i Róża"

 W wolnym czasie przeglądałam w zasobach internetowych nowości książkowe i zapowiedzi. Wiosna wybucha nie tylko kwiatami, ale też wspaniałymi książkami:) Aż mnie głowa rozbolała... Musiałam ograniczyć moje zestawienie. Oto, co chciałabym najbardziej przeczytać.

Publikację Reginy Wasiak-Taylor, której recenzję przeczytałam na stronie "Rzepy", jak się okazało, nie jest łatwo zdobyć, ale mam nadzieję, że jednak wpadnie w moje ręce. Marzenia bibliofila zawsze się spełniają. W końcu nie tylko hiszpańscy miłośnicy książek mają patrona :) Święty Jerzy patronuje wszystkim czytelnikom bez względu na narodowość :) Jak wiadomo, 23 kwietnia jest w Katalonii hucznie obchodzonym świętem narodowym, jako dzień jej patrona – św. Jerzego. Zgodnie z długą tradycją obdarowywano w ten dzień kobiety czerwonymi różami, mającymi symbolizować krew pokonanego przez św. Jerzego smoka. Z czasem kobiety zaczęły odwzajemniać się mężczyznom podarunkami w postaci książek. W Małopolsce święto jest celebrowane od 2002 roku. W ubiegłym roku (albo dwa lata temu), gdy w księgarni Bona na Kanoniczej kupowałam w tych dniach książkę, sympatyczny sprzedawca (a może właściciel), zanim podarował mi różę, przepytał mnie z genezy katalońskiego święta:) 


Dziewięć opowieści opartych na wydarzeniach historycznych towarzyszących drugiej wojnie światowej, takich jak Powstanie Warszawskie, bitwa pod Monte Cassino, rzeź wołyńska. Interesujący jest rozdział zawierający profesjonalne spostrzeżenia i uwagi na temat typów samolotów, którymi latał generał Władysław Sikorski.
Książka utkana jest z rozmów, relacji, autorka sięga także po dokument i inne przekazy. Aleksandra Ziółkowska-Boehm z dużą dozą empatii pokazuje losy swoich bohaterów. Są nimi ludzie o znanych nazwiskach (Krystyna Wańkowiczówna, Zofia Korbońska, Janusz Brochwicz Lewiński „Gryf”, Marek Jaroszewicz, Zdzisław Starostecki), ale także pojedyncze osoby, które wojna naznaczyła na zawsze: zabrała bliskich, zburzyła dom, pozostawiła na emigracji. Polskie losy.
Tej książki chyba nie muszę Wam przedstawiać.
 Chyba już pisałam, że uwielbiam wydawnictwo z Łomianek...
 Na Kroplę goryczy składają się cztery opowieści o przedstawicielach kresowych rodów: Marii z Jordan-Rozwadowskich Górskiej, Michalinie z Woyniłłowiczów Horwattowej, rodzinie Stulgińskich oraz Zofi i z Hartinghów i Wincentym Wołodkowiczach. Ich domy – dwory i pałace położone na dawnych Kresach Wschodnich – oraz wznoszone przez nich świątynie po traktacie ryskim znalazły się poza granicami Rzeczypospolitej. Oni sami zmuszeni zostali do opuszczenia rodzinnych stron. Kim byli ci naznaczeni przez historię ludzie? Co po sobie zostawili? Czy tam, po wschodniej stronie granicy, nadal stoją ich kresowe rezydencje? A może nie ostał się nawet kamień na kamieniu? Ta książka to podróż w czasie i przestrzeni – piękna i pouczająca, niepozbawiona jednak tytułowej kropli goryczy. 
 Opowieści o pisarzach, artystach, profesorach – oparte o zapiski autorki i zachowaną w domowym archiwum pasjonującą korespondencję z nimi. Krystyna Kolińska wspomina studenckie występy kabaretowe, lata pracy dziennikarskiej m.in. w „Świecie” i „Stolicy”, życie towarzyskie i literackie. Na kartach książki ożywają znane jej osobiście postacie, między innymi: Yoshiho Umedy, Zbigniewa Raszewskiego, Nelly Strugowej, Gustawa Morcinka, Leopolda Buczkowskiego, Marii Kuncewiczowej, Eryka Lipińskiego, Krystyny Skuszanki i wielu innych.
 Hubal ­– czyli major Henryk Dobrzański – to postać na pozór znana: ostatni żołnierz Rzeczypospolitej Polskiej, który w mundurze chciał przetrwać do przyjścia odsieczy z zachodu. Olimpijczyk – był świetnym jeźdźcem, wielkim znawcą koni. Z temperamentu zagończyk i indywidualista. Jego postawa do dziś wywołuje spory. Wiele sądów i opinii, nierzadko diametralnie różnych, wypowiadali o nim historycy i publicyści, poczynając od samego Melchiora Wańkowicza. Narosła przez lata legenda przesłaniała życie Hubala.
Właśnie życie Dobrzańskiego opisał szczegółowo Łukasz Ksyta, wykorzystując nie tylko bogatą literaturę przedmiotu, ale też docierając do wielu nieznanych wcześniej dokumentów. Książka ukazuje życie bohaterskiego oficera od dzieciństwa, poprzez pierwszą wojnę światową i międzywojenne dwudziestolecie aż po śmierć na polu walki, rekonstruuje dzieje dowodzonego przez niego oddziału i losy jego żołnierzy. Pokazuje wiele nowych faktów, nie stroniąc od tematów trudnych. Hubal jawi się na jej kartach nie jako pomnikowy ideał, lecz człowiek z krwi i kości. Warto wspomnieć, że autorką wielu książek, w których szczególne miejsce zajmuje major Hubal oraz jego żołnierze (Romuald Rodziewicz "Roman" i Henryk Ossowski "Dołęga"), jest Aleksandra Ziółkowska-Boehm.



Ponury pejzaż peerelowskiej rzeczywistości zmieniał się w niekończący karnawał dzięki kolorowym postaciom, które na przekór zgrzebności tworzyły własne światy. Z czasem postacie te stawały się legendą, obrastały mitami, nierozerwalnie złączonymi z ich historią. Wojciech Kałużyński przywołuje tych najbarwniejszych. Opowiada o nich w anegdocie, weryfikuje mity z faktami, pokazuje miejsca, w których bywali, światy z pogranicza codzienności i karnawału. Zaczynając od początku lat 50. aż po lata 80. Na czele orszaku tańczą ci najbardziej znani: Marek Hłasko, Leopold Tyrmand, Zdzisław Maklakiewicz, Janusz Szpotański, Jan Himmilsbach, Agnieszka Osiecka, Janusz Głowacki, Marek Piwowski, Marek Nowakowski, Janusz Atlas, Piotr Skrzynecki i inni. Nie brak tu i również postaci zapomnianych albo wręcz nieznanych: legendarnych kelnerów i kawiarnianych filozofów, jak  Jerzy Karaszkiewicz, czy Tomasz Lengren, a także tych, którzy próbowali znaleźć szczęście w kontrkulturze, jak Michał Tarkowski czy Jacek Kleyff.



 Tomasz Adam Pruszak rekonstruuje niepisany kodeks postępowania i etykietę, które obowiązywały w przeszłości i są respektowane aż po dziś dzień. Zasady ziemiańskiego savoir-vivre’u ilustruje barwnymi wspomnieniami oraz anegdotami. Podróż w świat dobrych manier sfery ziemiańskiej służy przekazaniu pewnych wartości i zasad poprzednich pokoleń, które możemy uznać za ważne i potrzebne także współcześnie.   










 Prawie wszystkie autorki wspomnień były aresztowane i więzione w latach 30. XX wieku. W swoich relacjach opowiadają o sobie, ale znacznie częściej o losach swych towarzyszy z więzień i obozów. To wspólne przeżywanie tragicznego losu, sprzeciw wobec bezdusznego systemu, niszczącego wspólnotę ludzi, jest źródłem wielkiej siły moralnej.
Potworna selekcja okresu stalinowskiego - pisze w swoich wspomnieniach Wiera Szulc - stworzyła, zdawałoby się, nowy gatunek ludzi: pokornych, odrętwiałych, pozbawionych inicjatywy, milczących. Dlatego trzeba, by nasi współcześni usłyszeli głos nielicznych ocalałych przedstawicieli pokolenia początku wieku, którzy zachowali do naszych czasów ideały prawdziwego człowieczeństwa, pomimo koszmaru niesprawiedliwego sądu, tortur i poniżenia, głodu i niewyobrażalnych wyrzeczeń.
Wszystkie wspomnienia wchodzące w skład tego zbioru zostały napisane bez autocenzury i bez nadziei na szybką publikację. Wiele z nich pisano potajemnie, za drutem kolczastym.