23 lutego 2012

Wielka akcja wietrzenia antykwariatów w Krakowie


Kraków aż huczy od plotek na temat akcji organizowanej przez Krakowskie Biuro Festiwalowe oraz portal Bookeriada. Pomyślałam, że warto roztrąbić tę wieść  zasłyszaną w krakowskim  salonie.

Otóż 26 lutego (w niedzielę) w Pawilonie Wyspiańskiego (pl. Wszystkich Świętych 2) odbędzie się wielkie wietrzenie domowych bibliotek!

Oto szczegóły podane na stronie KBF:

Przynieś książki, które chcesz przekazać w dobre ręce, poznaj nowych ludzi i podyskutuj o literaturze. Zaczynamy o godz. 15.00. 
W akcji może wziąć udział każdy. 
Wystarczy przynieść ze sobą przynajmniej jedną książkę na wymianę. 
Ważne: książki muszą być w dobrym stanie i nie powinny być literaturą specjalistyczną. Podręczniki, mapy, przewodniki i poradniki prosimy, zostawcie w domach!


Szykuje się niezła impreza dla Firminów. Myślę, że znajdę w swoim antykwariacie jakąś książkę godną przekazania w ręce nowego właściciela, choć przyznam, że z trudem rozstaję się ze swoimi nabytkami.

Więcej danych na temat akcji tu.

21 lutego 2012

"Skąd Pan wie, że rybki są szczęśliwe?"

Tę książkę można sączyć tak jak wino. Powoli, po trochu należy poddawać się urokowi zamieszczonych w niej felietonów, tak jak zdarza nam się raczyć wybornym trunkiem. Nie należy pochłaniać jej łapczywie i dużymi haustami, lecz niespiesznie, raz po raz wracając do danych akapitów, aby rozkoszować się jakąś błyskotliwą myślą.

20 lutego 2012

Poniedziałki z Anegdotą



W biografiach wielkich ludzi czasem jedna anegdota mówi więcej niż cała góra informacji  tak uważa mieszkający w Australii belgijski pisarz, krytyk literacki i sinolog Simon Leys, autor kapitalnych felietonów zebranych w książeczce pt. Szczęście małych rybek. Listy z Antypodów: o literaturze i nie tylko, którą właśnie niespiesznie czytam i o której zamierzam napisać recenzję. Zacytowane słowa będą patronować mojemu cyklowi „Poniedziałki z Anegdotą”. W ten sposób będę systematycznie uzupełniać widoczną wyżej na tym blogu stronę „Z Wielkiej Księgi Anegdot”, które uwielbiam, a wy będziecie mogli się pośmiać lub po prostu pomyśleć. Anegdoty będę przepisywać z książek, które mam w swoim domowym skromnym antykwariacie.
Dziś ofiaruję Wam jedną spośród licznie podanych we wspomnianej książeczce. Jest to swego rodzaju anegdota w anegdocie:

Kipling, który przez pewien czas mieszkał w Vermoncie, był pod urokiem Nowej Anglii. Wspomina ją w Something of Myself, gdzie przytacza anegdotę o przeżyciu swego przyjaciela, profesora Harvardu. Uczony ten był na przejażdżce za miastem z jednym ze swoich kolegów. Dwaj profesorowie, którzy właśnie dyskutowali nad pewnym głębokim problemem etycznym, zatrzymali się na chwilę u znajomego starego wieśniaka, żeby napoić konia. Podczas gdy wieśniak, milkliwy jak większość ludzi z tamtych okolic, niósł wiadro z wodą, obaj przyjaciele siedzieli w bryczce i kontynuowali dyskusję. „Według Montaigne’a…”, powiedział jeden i wsparł swój argument cytatem, na co wtrącił się wieśniak, wciąż trzymający wiadro: „To nie Montaigne to powiedział, tylko Mon-tes-ki-ew”. (I to on miał rację).

Simon Leys, Szczęście małych rybek. Listy z Antypodów: o literaturze i nie tylko, tłum. W. Dłuski, Drzewo Babel, Warszawa 2011, s. 13.