Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Irena Bączkowska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Irena Bączkowska. Pokaż wszystkie posty

7 października 2014

Szerokie stepy i wysokie topole Ukrainy w powieści Ireny Bączkowskiej





[...] W XI wieku, […] przed tatarskim „igiem” […] kraj ten był tak niesłychanie bujnie rozkwitający, pełen bizantyjskiego bogactwa, bojarów i książąt, sokolników z sokołami na ręce i dojeżdżaczy z psami na smyczy, białogłów w zawojach na głowie, dworów z cegły murowanych, monasterów, życia, co kwitło pełnią, pieśniami układanymi przez rybałtów, księgami pisanymi przez latopisów; a dziś pozostało jako ślad tylko parę monasterów warownych, parę cerkwi i drobne, cienkie cegły wbudowane w stare dwory, cerkwie i młyny, i głos niektórych pieśni i bylin, i słowa o Pułku Igora, i bojarskie stroje bab - mleczarek z Zadnieprza, które - raz modę prawieczną przyjąwszy - pozostały jej wierne przez długie, długie wieki. [...]

(Irena Bączkowska, Letnie noce. Opowieść o Ukrainie początku XX wieku, Veritas, Londyn 2005, s. 268)
 


 Polska literatura zakorzeniona jest w  Kresach, tam urodziło się najwięcej autorów, którzy kształtowali naszą wyobraźnię, tam też powstały najcenniejsze dzieła. Do grona takich parających się piórem „kresowiaków” należy zaliczyć Irenę Bączkowską. Jej powieść Letnie noce to epicka historia opowiadająca o losach mieszkańców polskich zaścianków położonych na ziemiach nadniebrzańskich w latach 1900-1914. Przedstawiam Wam urzekającą powieść zapomnianej polskiej pisarki rodem z Kijowa! 



Powieść szybko została doceniona i wyróżniona I nagrodą londyńskich „Wiadomości”. Walory utworu dostrzegli między innymi Józef Mackiewicz i Jan Rostworowski. Irena Bączkowska zadebiutowała opowiadaniem Kujawski bal opublikowanym dziesięć lat wcześniej na łamach wspomnianego pisma. Krytycy i czytelnicy od razu okrzyknęli autorkę objawieniem literackim na emigracji. Kolejne opowiadanie - Droga do Braiłowa - potwierdziło jej talent pisarski. Warto wspomnieć, że opowiadaniami Ireny Bączkowskiej zachwycali się między innymi Melchior Wańkowicz i Stanisław Cat-Mackiewicz. Pierwsze wydanie powieści, którą miałam niedawno przyjemność przeczytać, ukazało się w 1963 roku pod tytułem Wróble noce. W ponownej edycji, londyńskiej z 2005 roku, zmieniono tytuł na Letnie noce. Autorka przedmowy, Regina Wasiak-Taylor, nie wyjaśnia jednak powodu tej zmiany. Wydaje mi się, że pierwotny tytuł trafniej oddaje urodę powieści i brzmi bardziej poetycko.



Pisarka ukazuje codzienne życie polskiej społeczności mieszkającej  w Koczorówce i Pszenorodzi; tylko czasami przenosimy się do Kijowa albo Brusiłowa, gdzie mądrzy Żydzi […] mieszkają, światowi, kombinatorzy, międzynarodowi ludzie, wszędzie swoich mają, po świecie całym. Galeria wykreowanych przez Bączkowską postaci cechuje się dużym zróżnicowaniem. Poznajemy przede wszystkim taką oto populację:





[...] Szlachta polska kresowa od wieków tu osiadła, bogata, pyszna i barwna. Łby męskie -  wielkie i uparte, karki trudne do zgięcia, czoła szerokie, buta na twarzach, chociaż korzą się w tej chwili przed Bogiem. Odważni są i szaleńczy, jakżeż zdolni i pracowici. Jakże pyszni w swym „samodurstwie”, nieustępliwi i dufni w sobie. Ileż to krwi, ras i gatunków złożyło się na tę szlachecką kombinację […] A jakżeż inny jest świat pracowników i urzędników.  To ludzie, co przyszli przeważnie za chlebem z głębi Polski, sublaponoidzi lub typ dynarski - śródziemnomorski; ludzie znacznie drobniejsi i delikatniejsi w budowie, eleganccy i wiotcy, sentymentalni i szemrzący z lekka w mowie, jak zwiewna nuta kujawiaka […] (s.  227-229).




W położonym w Koczorówce szlacheckim dworze, w którym straszy zmarły dziadek Fredzio ("wariat, muzyk, szaleniec, dziwak i esteta"), mieszka Ariana, zwracająca uwagę swoją osobliwością nastolatka, lubiąca łazić po dachach i plewić buraki, wraz z matką i francuską guwernantką Luisą, którą gorące serce wygnało z dalekiej, południowym słońcem rozgrzanej, Prowancji, od zapachu winogron i gorącej oliwy, od szarych, oliwkowych drzew i szarawych winnic, od łapacatych o dwukolorowym pniu platanów - do szerokich stepów i wysokich topoli Ukrainy. Poznajemy też Katerinę, córkę lokaja, która swego czasu służyła u dwóch hrabin, ale właśnie zaczyna pracę u nowej pani - młodej i nabożnej, która sporo dzieci chowa, szkółki i ochronki dla dzieci wiejskich zakłada. Nielekkie i pracowite życie ma Klimowa - żona lubiącego zaglądać do butli z gorzałką chłopa i matka dwanaściorga dzieci. Zmarniała i wyczerpana kobieta umiera nagle, przy pieczeniu chleba, tuż po porodzie kolejnego dziecka. A tymczasem w sąsiedniej Pszenorodzi żyje sobie w pałacu bez większych trosk, stale przyciągając mężczyzn swym zewnętrznym powabem i szaloną dezynwolturą, pięć córek hrabiny "Riepusze" ("wymawiaj z francuska" - radzi snujący opowieść wszechwiedzący narrator), jak panią Melę przezwała Grey - studentka z Krakowa. Wszystkie damy na leniwym życiu wyhodowane - wytworne kobiety tego kraju.