Dlaczego córka Zygmunta
Starego i Bony, Anna Jagiellonka, jedna z najbardziej posażnych kobiet w całej
szesnastowiecznej Europie, została starą panną? Który król z dynastii Wazów
okazał się dobrym, czułym i kochającym mężem? W jaki sposób oddziaływały na władców
królewskie nałożnice nie tylko w Polsce, lecz także w Europie, czyli kim były
choćby Urszula Meierin czy madame Pompadour, która urządziła podstarzałemu
Ludwikowi XV tzw. Jeleni Park? Które żony polskich władców nie grzeszyły urodą,
ale mimo to zdobyły serca mężów? Jak brzmi wciąż żywa we Lwowie miłosna
legenda o niestroniącym od przyziemnych uciech królu Władysławie IV? Jak dwie
królowe: Cecylia Renata oraz Ludwika Maria Gonzaga, (nie) radziły sobie z
niewiernością swoich monarszych mężów? Którą polską królowę jako jedyną spotkał
los wygnańca? Czy na szczytach władzy zdarzały się małżeństwa z miłości? Który
król elekcyjny był największym lowelasem i birbantem, płodząc aż trzysta
sześćdziesięcioro pięcioro dzieci (tyle nieślubnego potomstwa naliczyli się
historycy)? Jak rajfurki i metresy wpływały na monarchów? Które księżniczki,
oprócz najlepiej znanej Marysieńki Sobieskiej, były najbardziej doświadczone w
sztuce miłosnej? Ile razy była w ciąży ukochana żona Lwa Lechistanu, jak zwano
pogromcę Turków? Jak nazywała się jedyna luterańska małżonka królewska w
dziejach Polski? Jak wyglądało życie jedynej Polki, która dostąpiła zaszczytu
poślubienia króla Francji?
Takie
to ciekawe i niekiedy też, co tu dużo mówić, bulwersujące kwestie porusza Iwona
Kienzler w swojej nowej książce. Stworzona przez nią galeria kobiet, które
stawały na ślubnym kobiercu obok władców Polski, jest niezwykle malownicza i
intrygująca. W Romansach żon polskich
królów elekcyjnych Iwona Kienzler
nie tylko zagląda do alkowy czy opowiada historie pełne intryg, ale także
ujawnia tajemnice życia monarszego i dworskiego oraz ukazuje dylematy władzy.
Ponadto, odwiedzając królewskie sypialnie, zajrzymy przy okazji do dworskiej
kuchni i garderoby. Poznamy zatem dawną polską, a nawet francuską obyczajowość
i modę, co również bywa inspirujące i frapujące. Umiejętność zebrania
biograficzno-historycznych faktów na temat różnych władczyń i władców oraz ich
otoczenia dworskiego, a także ułożenia z nich zajmujących historii jest godna
podziwu. Autorce sztuka ta udała się znakomicie. Zresztą ma już ona spore
doświadczenie w ukazywaniu obyczajowych aspektów dziejów naszego kraju. Obok
Sławomira Kopra jest chyba najbardziej znaną i najchętniej czytaną
popularyzatorką polskiej historii.
Używając
dzisiejszego nazewnictwa, można powiedzieć, że autorka niesamowicie barwnie
opisuje losy królewskich „celebrytek” i „celebrytów”. Anegdotyczna i swobodna
narracja sprawia, że czytelnik z zapartym tchem, ale i zarazem bez poczucia
zażenowania śledzi alkowiane podboje oraz poznaje ich wpływ na politykę
prowadzoną przez poszczególnych monarchów. Poznaje też tajemnice monarchiń,
które również potrafiły władać, całkowicie podporządkowując sobie swych,
nierzadko infantylnych i nieudolnych, małżonków. Jeśli myślicie, że o dziejach
Polski w niewielkim stopniu decydowały romanse, to ta książka wyprowadzi Was z
błędu. Zawieruchy dziejowe bywały często ubocznym skutkiem bogatego życia
towarzyskiego władców lub działań królewskich nałożnic. Jedną z pośrednich
przyczyn wojny polsko-szwedzkiej była bowiem… kobieta, w której zakochał się
król Jan Kazimierz. Będąca obiektem jego westchnień Elżbieta była już poślubiona
innemu mężczyźnie. Jej mężem był znany wówczas pieniacz i awanturnik, Hieronim
Radziejowski, który - nie mogąc zdzierżyć tego, że król przyprawił mu rogi -
zaczął rozpowszechniać o nim paszkwile. Elżbieta zażądała unieważnienia
małżeństwa, a monarcha odsunął Radziejowskiego od dworu i uknuł przeciwko niemu
intrygę, która zakończyła się wyrokiem sądowym dla męża ukochanej. Skazany
Radziejowski uciekł do Wiednia, a stamtąd udał się do Szwecji, gdzie namawiał
Karola Gustawa do wszczęcia wojny z Polską, obiecując mu wsparcie ze strony
Chmielnickiego i Rakoczego. Zatem nie bez podstaw można sądzić, że to kobieta
pośrednio sprowadziła na Rzeczpospolitą potop szwedzki.
Iwona
Kienzler sporo pikantnych szczegółów podaje w swej książce, ale czyni to wstrzemięźliwie
i elegancko. Tylko niekiedy zbyt mocno ujawnia się temperament autorki, której
trudno powstrzymać się od zaprezentowania swoich poglądów. Na przykład,
opisując życie Marii Leszczyńskiej na wersalskim dworze, na którym spędziła ona
ponad czterdzieści lat, wspomina o nieznanej w czasach przez nią
przedstawianych antykoncepcji jako metodzie zapobiegania ciąży, chcąc w ten
sposób skomentować sytuację królowej, którą traktowano jak, używając zwrotu
zastosowanego przez Iwonę Kienzler, chodzącą macicę. Autorka
przywołuje słowa Marii Leszczyńskiej, która użalała się nad tak pojmowanymi
obowiązkami małżonek władców, podsumowując swoje życie na francuskim dworze
jednym zdaniem: ciągle się kochać, ciągle chodzić w ciąży i ciągle rodzić.
Warto przy tym zaznaczyć, że Maria Leszczyńska miała do narzekania powody, bo
Ludwikowi XV powiła dziesięcioro dzieci. Słusznie autorka zwraca uwagę, że
Leszczyńska jest najmniej popularną francuską królową, że nie kręci się o niej
filmów i nie czyni jej główną bohaterką utworów literackich czy biografii,
bowiem przyćmiły ją metresy jej rozpustnego małżonka - madame Pompadour i du
Barry. Dla twórców filmów i powieści życie poświęcone przez kobiety
wychowaniu gromadki dzieci i rodzinie rzadko jest godne uwagi.
Oczywiście
odautorskie dygresje czy subiektywne komentarze nie umniejszają wartości
książki, która może być dla czytelników wspaniałą okazją do przypomnienia sobie
poznawanych w czasach szkolnej edukacji faktów historycznych i jednocześnie do
wzbogacenia wiedzy o mniej znanych wymiarach dziejów Polski. Niektóre z
opisanych w publikacji wydarzeń mogą być sporym zaskoczeniem, a nawet wywoływać
śmiech, bo i humorystycznych akcentów w niej nie brakuje.
Książka
ma jeszcze jeden niewątpliwy walor. Otóż stworzone przez Iwonę Kienzler
portrety żon polskich władców, których wybór nie był przecież sprawą prywatną,
ale wagi państwowej, są także kopalnią wiedzy o położeniu kobiet wysoko
urodzonych i majętnych, a także o bardzo powoli zmieniających się
przypisywanych im w ciągu wieków ról. I jeszcze jedno: jeśli myślicie, drogie
panie, że u boku królów wiodły one życie usłane różami, to się grubo mylicie.
Recenzja opublikowana w portalu:
Zainteresowania i dorobek autorki imponujący (słowniki, repetytoria, tłumaczenia)! Mam jedną jej książkę "Stanisław August mąż wszystkich żon" - popularyzuje wiedzę o ostatnim naszym królu, ale troszkę zawiodłam się. Szkoda, że autorka -przynajmniej w tej książce, bo innych nie znam - nie sięgnęła do źródeł, a oparła się jedynie na dobrze znanych tekstach drukowanych.
OdpowiedzUsuńMoże w prezentowanych tu "Romansach..." jest inaczej?
Zakres zainteresowań i dorobek I. Kienzler jest zdumiewający. Godny podziwu. Ponadto w niesamowitym tempie publikuje swoje książki.
UsuńNa końcu "Romansów..." jest podana krótka bibliografia, z której wynika, że autorka korzystała jedynie z powszechnie dostępnych i dobrze znanych publikacji, np. P. Jasienicy, B. Fabiani, L. Stommy oraz "Polskiego Słownika Biograficznego".
Dziękuję za tę recenzję. Nie wiedziałam o istnieniu autorki, jakoś mi "umknęła", a chętnie przeczytam jej książki. Wątki francuskie są mi raczej znane, ale na pewno znajdę sporo nowych informacji, przede wszystkich dotyczących królów polskich. Czy Maria Leszczyńska zajmowała się wychowywaniem dzieci, nie sądzę. Cztery jej córki w bardzo młodym wieku zostały odesłane do klasztoru we Fontevraud. Jedna z dziewczynek tam nawet zmarła. przebywały tam przez kilka- kilkanaście lat, Maria Leszczyńska nigdy ich nie odwiedziła. Kochała jedynie syna, to on był gwarantem statusu królowej. natomiast Ludwik XV był ponoć, jak wynika ze źródeł wspaniałym, kochającym ojcem, gotowym na wszystko dla swoich panienek...Prawdą jest też, że przyćmiła ją osoba królewskiej kochanki, mieszkającej dosłownie za ścianą, i która podejmowała u siebie wszystkich tych, którzy liczyli się w XVIII wiecznej Francji.
OdpowiedzUsuńA skoro już wspominasz o Annie Jagiellonce, to przypomina mi się opis przerażenia jakiego doznał młody, piękny Henryk Walezy, gdy kazano mu poślubić oraz "uhonorować" starą, brzydką, bodajże już prawie 50-letnią starą pannę...I dziwić się, że uciekł do Francji...
Dziękuję za ten jakże miły głos, bo osoby mieszkającej niejako u źródeł historii Marii Leszczyńskiej, czyli Francji. Interesujące wątki dotyczące jej biografii poruszyłaś. Wspomina o tym Iwona Kienzler - sprawdziłam, ale są to jedynie wzmianki, że odkąd stosunki między nią a mężem zaczęły się psuć, nadrzędnym celem Marii stało się wychowanie dzieci, ale tak naprawdę oczkiem w jej głowie był, jak napisałaś, najstarszy syn, delfin Francji. Mało pisze autorka o tym, jaką była matką, tylko opisuje jej cechy charakteru, to, jak została wychowana oraz ponad czterdziestoletnie położenie jako kobiety u boku władcy w wersalskim (rozpustnym) pałacu, podkreślając, że była traktowana jak "chodząca macica, której jedynym zadaniem jest wydawanie na świat potomstwa". Natomiast o jej uczuciach macierzyńskich, o tym, jak wychowywała i traktowała swoje dzieci autorka szerzej nie pisze. A szkoda, bo to przecież ciekawy aspekt biografii każdej kobiety: macierzyństwo. O losach jej córek też niewiele.
UsuńA co do Anny Jagiellonki, to powszechnie przyjęło się uważać, iż była zbyt stara, brzydka i nieatrakcyjna na poślubienie jakiegoś królewskiego amanta, a tym czasem Iwona Kienzler przytacza takie oto opinie o niej (tu zagranicznego posła):
"Ta dostojna Pani ma lat około czterdziestu, ale jest tak świeża i czerstwa, że gdyby wyszła za mąż, mogłaby jeszcze spodziewać się potomstwa. Jest miernego wzrostu, płeć ma białą jak prawie wszystkie Polki, jest bardzo przyjemna i mówi wybornie po włosku".
A wiesz, że Henryk Walezy, jak zwraca uwagę I. Kienzler, obsesyjnie bał się kobiet? No i że był biseksualistą? Nic dziwnego, że uciekł do Francji przed tak silną, inteligentną i energiczną kobietą, jaką była Anna Jagiellonka:) Dlatego go przeraziła.