W książce Urbanka o Tuwimie, którą właśnie skończyłam czytać (refleksje, niestety smutne i negatywne, postaram się wyłuszczyć wkrótce; najpierw muszę parę informacji podanych przez autora zweryfikować, jeśli się uda), jeden wątek nasunął mi skojarzenie z ostatnimi krakowskimi wydarzeniami. Mam na myśli to, co dzieje się z narodowym Starym Teatrem. Zapewne czytaliście lub słyszeliście o protestach części publiczności w trakcie spektaklu, a potem odejściu niektórych aktorów, więc nie będę tutaj tego opisywać. Wspomnę tylko, że protestujący krzyczeli, że to, co robi Jan Klata, to obraza dla moralności i ducha narodowego Starego Teatru. A jakie to skojarzenie? Otóż pojawiły się głosy oburzenia, że osoby przerywające spektakl i wyrażające w ten sposób swoją niezgodę na niszczenie teatru i jego dorobku, to wyłącznie starsi ludzie, więc oszołomy, prawicowcy i tym podobne łaty przyklejano (i będzie się przyklejać, bo tak łatwiej, gdy brakuje argumentów i woli do dyskusji). Wczoraj zaś przeczytałam, że podobną formę protestu przeciwko obniżaniu poziomu artystycznego narodowej sceny obrali sobie przed wojną... "pikadorczycy". Tak! Tak! Jak to wyglądało, opisuje Urbanek tak:
W niespełna miesiąc po powstaniu kawiarni wywołali skandal podczas premiery sztuki Stefana Krzywoszewskiego Pani Chorążyna w Teatrze Polskim. [...] Demonstracyjnie, "perfidnie i obrzydliwie podkreślaliśmy brawami każdy banał dialogu, każde zdawkowe powiedzonko", wspominał Słonimski. Gdy aktor wznosił się na wyżyny interpretacji, wypowiadając słowa: -"Coś mi się widzi, że waćpan w piętkę gonił", pikadorczycy wybuchnęli "niepowstrzymanym rykiem entuzjazmu: "Brawo! Brawo! Genialne! Niech żyje autor, niech żyje piętka! Bis! Bis!"". Potem na scenę wdarł się Lechoń, by odczytać protest przeciwko obniżaniu poziomu pierwszej sceny Warszawy i podporządkowaniu interesów artystycznych wyłącznie kasie, czego wyrazem miała być ta premiera i poprzednie. Dostało się przede wszystkim dyrektorowi [Teatru] Polskiego Arnoldowi Szyfmanowi. "Zarówno program ideowy p. Szyfmana, jak i inscenizacja Xięcia Niezłomnego oraz Cyrulika sewilskiego postawiły Teatr Polski na takiej wysokości, z której zejść można tylko, skacząc w przepaść" - czytał Lechoń. Tuwim, Słonimski i Iwaszkiewicz rozrzucali w tym czasie ulotki. W końcu spuszczono kurtynę i na salę wkroczyła policja. Ale oni powtarzali podobne manifestacje "przeciwko panoszącej się w życiu artystycznym stolicy tandecie" jeszcze kilkakrotnie.
(M. Urbanek. Tuwim. Wylękniony bluźnierca, Iskry, Warszawa 2013, s. 53).
Niezłe "oszołomy" były z tych poetów:)
Co za zbieg okoliczności - dzisiaj właśnie skończyłem lekturę "Tuwima" ale wrażenia pozytywne choć do tego i owego przeczepić się można.
OdpowiedzUsuń:) Będę zatem wypatrywać opinii. Dziś już trochę u Książkowca podzieliłam się wrażeniami. Moim zdaniem, w porównaniu do poprzednich biografii Urbanka ta jest zbytnio publicystyczna i nieobiektywna. Fragmentami sposób przedstawiania Tuwima był dla mnie irytujący.
UsuńMoim z kolei zdaniem co prawda "Broniewskiemu" nie dorównuje ale od "Brzechwy" jest lepsza. Według mnie zabrakło przede wszystkim spojrzenia we wnętrze Tuwima ale z drugiej strony biorę poprawkę, że książki Urbanka mają charakter popularyzatorski więc nie należy w nich oczekiwać pogłębionych analiz, chwilami przesadzał z antysemityzmem i chyba brał za dobrą monetę wyraźnie anegdotyczne historyjki.
UsuńMam podobne odczucia, szczególnie denerwujące było dla mnie notoryczne rzucanie hasłem "antysemityzm" jak obuchem, jakby tym próbował usprawiedliwiać późniejsze porzucenie przez Tuwima idei niepodległości.
UsuńMoże i masz rację, choć głowy nie dam - jak na niewygodny temat, poświęcił jednak stosunkowi Tuwima do komunizmu bardzo dużo miejsca.
UsuńNo i przydała się książka;)
OdpowiedzUsuńŚledzę wydarzenia na krakowskiej scenie. Podchodzę bardzo emocjonalnie. Po filmiku na YT można sobie wyrobić właściwe zdanie, jakie to "oszołomy" zażądały przerwania spektaklu hańby. Media tak manipulują, że będziemy się bali odezwać w jakiejkolwiek sprawie.
Jak przystało na krakowiankę, uważnie obserwuję to, co się dzieje wokół Starego Teatru;) Choć muszę zaznaczyć, że poziom tej sceny obniżał się jeszcze, zanim Klata został dyrektorem. Byłam z koleżankami na kilku spektaklach w jednym z sezonów i wychodziłyśmy za każdym razem rozczarowane.
UsuńTo przykre, że przecież aktorzy wysokiej klasy zmuszeni są do grania na scenie kierowanej przez ludzi pokroju Klata. Ja za sam wygląd dałabym mu ......a co dopiero za to co robi z teatrem, ale minister Zdrojewski wie lepiej co dobrze służy szerzeniu kultury przez duże K.
UsuńJeżeli chodzi o Książkę to się nie wypowiadam, gdyż nie czytałam a i Tuwima dobrze nie znam.
Nie oceniam spektakli powstających pod kierownictwem Klaty, bo ich nie oglądałam, ale skoro nawet prasowi krytycy teatralni z prawa i z lewa negatywnie oceniali jego kierownictwo (jeszcze przed protestem), to myślę sobie, że coś jest na rzeczy.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCo do oceny dwudziestolecia - to Urbanek i bohater jego najnowszej książki mają raczej odmienne spojrzenie:) Natknęłaś się na jakieś artykuły o Tuwimie? Bo Urbanek cytuje "Prostu z Mostu" chyba kilkanaście razy, aby pokazać antysemickie ataki endecji na niego, a czyni to tak nachalnie, że aż irytujące to było...
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTrudno mi ocenić, czy rzeczywiście skala ataków endeckiej prasy była tak duża i skrajna, jak to zobrazował Urbanek, choć temu, że endecy przejawiali antysemickie tendencje, nie da się zaprzeczyć. Trzeba byłoby przewertować takie pisma, jak: "Gazeta Poranna 2 grosze" (Urbanek przytacza słowa Piaseckego "Żyd z bolszewickiego Skamandra"), "Gazeta", "Myśl Niepodległa", "Kurier Polski" (nie wiem, czy to endeckie pismo), "Myśl Narodowa", "Gazeta Literacka" i "Prosto z Mostu". Aż tyle endeckich pism przywołuje Urbanek! Nazwiskami narodowców sypie jak z rękawa, aż mnie to nudziło.Endecji i jej stosunkowi do Tuwima (jak to ujął, "zoologicznemu antysemityzmowi narodowców") i jego wierszy poświęcił Urbanek więcej miejsca niż proradzieckiej i prokomunistycznej postawie poety, takie mam wrażenie. Właściwie nie zastanawia się nawet, czy te negatywne (albo, jak to określa, "histeryczne") oceny utworów wyrażane przez przedwojennych publicystów i w ogóle część społeczeństwa nie były czasem choć częściowo słuszne, no ale z drugiej strony jego książka nie jest monografią na temat twórczości, więc raczej nie można było się tego spodziewać.
UsuńI jeszcze "ABC" wymienia:). "Prosto z Mostu" podaje w kontekście opublikowania "Skumbrii w tomacie" Gałczyńskiego w 1936 roku.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńZgadzam się, że nie można przykładać. Wtedy Polacy żyli w wielonarodowym państwie. Nam dziś trudno sobie wyobrazić, co to znaczy wielonarodowe państwo, a to bardzo złożona sprawa.
Usuńheh bo dziś wolno tylko krzyczeć wtedy jak masz jedyne słuszne poglądy. Co innego gdyby to było przedstawienie w którym broni się wartości, patriotyzmu, porusza ważne kwestie, mówi co jest dobre a co złe, albo walczy z głupią swawolą i relatywizmem moralnym... oj wtedy takich protestujących nazwano by bohaterami, robiono by wywiady, a cała prasa by napiętnowała reżysera, który ośmielił się obrażać ludzką inteligencję i dobry smak artystyczny.
OdpowiedzUsuńOczywiście, zaraz zastępy "światłych" ludzi by się zebrały i listy podpisywały, tak jak w obronie dyrektorki poznańskiego teatru, która... wulgarnie papieża zelżyła.
UsuńDziewczęta, cóż za nieprawomyślne poglądy, no doprawdyż! :]
OdpowiedzUsuńMuszę sprostować: nie tylko kobiety się tu wypowiadają:)
UsuńTak pisał swoje motto Nowaczyński: Małpom zdzieram lwie maski, osłom operuje nagniotki, niedźwiedzie uczę tańczyć, wilki oduczam wycia, hienom odbieram ścierwo, sarny całuję w oczka, krokodyle rozśmieszam do łez, słoniom wydzieram kość słoniową, żyrafom szyję wiążę w supeł aby je upodobnić do żeber, nosorożcom wytykam śmieszność gdy chcą udawać antylopy...
OdpowiedzUsuńP. Urbanek jest zwolennikiem pisania historii "ugładzonej", "wymuskanej" pod swoje tezy, które pasują do współczesnośći. Np. Taki Józef Mackiewicz był zwykłym antysemitą przed IX 1939, choć był to antysemityzm inny niż endecki. W ogóle antysemityzm był wtedy taki popularny jak dziś esemesy i był jednym z powszechnych elementów patriotyzmu głoszonego także przez erudytów-księży katolickich w organach nie endeckich np. w "Kurierze Warszawskim". Inną "bajką" jest fakt, że biograf J. Mackiewicza Pan Bolecki także "ugładza" antysemityzm Mackiewicza niewątpliwie oszukując czytelnika.
OdpowiedzUsuń