30 lipca 2015

Przedwojenni aktorzy (część 1). Historia wyjątkowej kolekcji

Koperta listu Juliusza Osterwy do Jana Janoty
Na swoim blogu napisałam w 2013 roku krótki esej o przedwojennych aktorach polskich (PASJONUJĄCE PORTRETY PRZEDWOJENNYCH GWIAZD). Dzięki temu artykułowi trafiła do "antykwariatu szczura" Pani Beata Płaczek z domu Janota. Postanowiła do mnie napisać, by podzielić się opowieścią o swoim dziadku, który był przed wojną aktorem amatorem i który gromadził zdjęcia dawnych gwiazd teatralnych i filmowych: polskich i zagranicznych, a także programy sztuk teatralnych, w których grał. Jan Janota współpracował z Juliuszem Osterwą i wieloma polskimi aktorami. Jak napisała do mnie wnuczka aktora: Część to są zdjęcia jakby z gazet wklejone w album. Są piękne, kolorowe i na pewno stare, bo dziadek zmarł w 1944 roku. Niezwykła kolekcja zachowała się w rodzinnym archiwum. Większość zbiorów przekazała rodzina Jana Janoty jednemu z polskich teatrów. To, co zostało w domowych zakamarkach, postanowiła Pani Beata otrzepać z kurzu i pokazać światu. Cieszę się, że to mnie spotkał zaszczyt udostępnienia tych niezwykłych pamiątek rodzinnych. Opublikuję je w odcinkach.



List Juliusza Osterwy do Jana Janoty


JAN ANTONI JANOTA urodził się 24 listopada 1889 roku  w Częstochowie, a zmarł w 1944 roku. Po maturze wyjechał do Krakowa, gdzie skończył szkołę teatralną i występował na deskach teatru miejskiego - podobno pod pseudonimem. Jego nauczycielem był Marceli Trapszo, ojciec Mieczysławy Ćwiklińskej (pamiętam p. Mieczysławę z czasów, kiedy przyjeżdżała do mojej babci, do Sopotu - bardzo się przyjaźniły). Później wyjechał do Warszawy, gdzie został wcielony do wojska. Był podporucznikiem w sztabie Józefa Piłsudskiego. Tam poznał moją babcię - Sabinę Jasińską (ur. 21.09.1895 w Kłodawie). W 1920 roku wzięli ślub i  wyjechali do Wołkowyska, gdzie obydwoje pracowali w Dowództwie Kolei Wojskowych Białoruskich. W Wołkowysku dziadek założył teatr amatorski. W tym czasie również grywał i wystawiał sztuki w teatrze Reduta Juliusza Osterwy w Wilnie. W Wołkowysku mieszkali do 1925 r. Tam w 1921 roku urodziła się Basia. Wiem z opowiadań babci, że koniecznie chciała rodzić w Wilnie, ale niestety nie zdążyła. Nie odpuściła jednak i w 1923 roku pojechała do Wilna  - tam urodził się Zbyszek. Kiedy skończył się kontrakt w Wołkowysku, wrócili do Warszawy, gdzie w 1926 roku przyszedł na świat mój tata  - Jerzy Władysław (w starych dokumentach jest Jerzy, a w późniejszych Władysław). W 1927 roku dziadkowie przenieśli się do Częstochowy. Tu Jan Janota podjął pracę w ubezpieczalni. Oczywiście z aktorstwem był związany cały czas.
(biogram opracowany przez wnuczkę aktora)

Poniżej publikuję zdjęcia przesłane mi przez Panią Beatę - przedstawiające Jana Janotę i jego żonę (dzisiejszy wpis będzie na bieżąco edytowany po konsultacjach z wnuczką aktora).

Zdjęcie ślubne Jana Janoty, 1920 r.




Zdjęcie ślubne, 1920 r.
Wołkowysk, lata 1921-1925

Wołkowysk, lata 1921-1925

Wołkowysk, lata 1921-1925
Wołkowysk, lata 1921-1925

Wołkowysk, lata 1921-1925

Z listu Pani Beaty do mnie: I zdjęcia, które uwielbiam - moja ukochana ciocia Basia i jej trzech braci, a wśród nich mój ojciec. Była najstarsza z rodzeństwa i tylko ona żyje.



W kolejnym odcinku opublikuję kolejne piękne zdjęcia pochodzące z archiwum rodzinnego Pani Beaty, w tym dwa związane z Powstaniem Warszawskim. Zatem 1 sierpnia zapraszam na mój blog.

Wszystkie zdjęcia publikuję za zgodą Pani Beaty Płaczek z domu Janota.


12 komentarzy:

  1. Jakże to piękna historia... także mam na myśli w jaki sposób trafiły zdjęcia na ten blog... to magia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że za moim pośrednictwem te cenne pamiątki rodzinne znalazły większy krąg odbiorców. Stare zdjęcia pozwalają na fascynującą podróż w przeszłość...

      Usuń
  2. Polecam Wielcy artyści małych scen - Sempolińskiego. I Ja i moje nogi Lody Halamy.

    A zdjęcia - BAJKA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tytuły. Nie czytałam. Zapiszę sobie w kajeciku.

      Usuń
  3. Ojej! Wspaniała historia. To wielkie szczęście mieć takie rodzinne archiwum, gdzie czas zatrzymany jest na fotografiach.
    Jaki urok i elegancję mają zdjęcia ślubne z tamtych czasów.
    Czekam na ciąg dalszy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda - mieć takie rodzinne pamiątki to wielkie szczęście. Na przykład w rodzinie mojej Mamy dużo zdjęć poszło z dymem w trakcie pożaru domku drewnianego..

      Usuń
  4. Historia piękna i wspaniałe zdjęcia. Prawdziwy skarb, bo tak niewiele przetrwało zawieruchę wojenną. Czekam na dalszy ciąg. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki takim zdjęciom, pieczołowicie przechowywanym i przekazywanym następnym pokoleniom, historia jest wciąż żywa. Warto popytać starszych krewnych o takie zdjęcia. Mogą wywołać wiele wspomnień...

      Usuń
  5. Któż by Beatko jak Ty tak pięknie opowiedział historię i zaprezentował zdjęcia. Twoja imienniczka wiedziała do kogo trafić.
    I ja jak moja poprzedniczka czekam na dalszy ciąg tej fascynującej historii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem tylko skromnym pośrednikiem. A zdjęcia poruszające...

      Usuń
  6. Jestem bardzo wzruszona i szczęśliwa, że te zdjęcia, które były tylko pamiątką rodzinna mogą ujrzeć światło dzienne. Serdecznie dziękuję Pani beacie,że podjęła ten temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Beato, to ja dziękuję. Bardzo mi miło, że mogłam zobaczyć te stare fotografie i dowiedzieć się, jakie historie skrywają. Cymesiki te wzruszyły odbiorców, jak widać powyżej po komentarzach.

      Usuń

Drogi Czytelniku, dziękuję za pozostawienie komentarza. Niestety nie zawsze jestem w stanie szybko odpowiedzieć. Proszę zatem o cierpliwość.