10 listopada 2014

O pięknej i lekkomyślnej arystokratce polskiej, która poślubiła zdobywcę swojej ojczyzny


W pierwszych latach XIX wieku małpowanie cudzoziemszczyzny (francuszczyzny) w Warszawie było i powszechne, i obowiązkowe. Mówić po francusku znaczyło być człowiekiem. Po polsku beczały barany. Każda dama należąca do eleganckiego towarzystwa zamieniała się we francuską arystokratkę - jak pisze w jednym z tekstów poświęconych epoce napoleońskiej, zebranych w tomie o wdzięcznym tytule Napoleoniada, Waldemar Łysiak, po czym dodaje, że gorsze jeszcze było małpowanie francuskich szumowin. W tym wielce kosmopolitycznym światku pozytywnie wyróżnia się tytułowa bohaterka (wznowionej, zaktualizowanej i uzupełnionej o prawdziwie bogaty materiał ikonograficzny!) książki Magdaleny Jastrzębskiej. W usytuowanym na Krakowskim Przedmieściu pałacu księżnej Teofili, żony napoleońskiego pułkownika, Dominika Radziwiłła, okrzykniętej złośliwie „jedną z pierwszych lwic całego świata”, w trakcie licznych organizowanych przez nią uroczystych przyjęć, upływających na tańcach i sutych wieczerzach, słychać było przede wszystkim polską mowę, podczas gdy, jak pisze autorka, w innych warszawskich salonach towarzystwo dystyngowanie przechadzało się w amfiladach pokoi, prawiąc sobie po francusku komplementy. Józef Załuski zaświadcza, że księżna Dominikowa, swego czasu najbogatsza kobieta w kraju, była prawdziwą Polką duszą i ciałem, nie miała albowiem nic cudzoziemskiego w sobie, choć bardzo poprawnie mówiła po francusku



Jednak po przeczytaniu książki poświęconej Teofili z Morawskich Radziwiłłowej nie mogę powiedzieć, abym zapałała sympatią do tej empirowej damy. Są w jej żywocie postępki raczej nieprzynoszące jej chluby albo co najmniej kontrowersyjne. Czegóż to nie brakuje w tej opowieści biograficznej: zabawy, skandale, intrygi, flirty, zdrady i wielka historia. Życie Teofili, pieczołowicie zrekonstruowane przez Magdalenę Jastrzębską na podstawie wielu pamiętników i źródeł (imponująca praca!), wypełnione było pasmem romantycznych i tragicznych przygód. Wszystko to jest ubrane w znakomicie odtworzony kostium historyczny (bez zbytniego bombardowania czytelnika faktami i datami), więc książkę czyta się jednym tchem.


Zwiedzając krakowskie muzea, trzeba się strzec. Bo a nuż nie wiadomo, kiedy natkniemy się na coś, co nas zafascynuje do tego stopnia, że przyjdzie nam do głowy pomysł napisania książki. Doświadczyła tego Magdalena Jastrzębska. Na trop swojej bohaterki wpadła przy okazji zwiedzania filii Muzeum Narodowego w Sukiennicach. W tamtejszej Galerii Sztuki Polskiej XIX wieku możemy zobaczyć mały portret pędzla słabo znanego Józefa Peszki. Namalowana przez niego dama to Teofila Morawska, primo voto Starzewska, secundo vota Radziwiłłowa, tertio voto rosyjska generałowowa: Czernyszewowa.

Życie wiedzie człowieka krętymi ścieżkami. Czasami jednak, postępując niefrasobliwie, podwajamy sobie ilość stromych dróg. Księżna Dominikowa, jak przyjęło się ją tytułować w jej kręgu familijnym i towarzyskim, niewątpliwie kochała życie i jej uroki, ale nie potrafiła oprzeć się wielu zgubnym pokusom, i to sprawiło, że żegnała ze światem jako przegrana kobieta. Gdy śmiertelnie zachorowała (co charakterystyczne, na tzw. wstydliwą chorobę), miała wtedy dużo czasu, by zastanowić się nad tym, jaką była matką, żoną, katoliczką i Polką. Uświadomiła sobie wtedy, że do najszczęśliwszych okresów w jej życiu należało małżeństwo z Dominikiem Radziwiłłem, bratankiem Karola „Panie Kochanku”, „największym właścicielem dóbr na Litwie”, pułkownikiem cesarza Napoleona, serdecznym kolegą Wincentego Krasińskiego (na marginesie wspominając: napoleońskiego szwoleżera, który dostał od Bonapartego tytuł hrabiowski, wraz z herbem i dewizą „Męstwo i Lojalność”; ojca przyszłego poety, którego bardzo bolała jego późniejsza wolta i zostanie rzecznikiem wrogiej Polakom polityki cara Aleksandra I). Dominik Radziwiłł, najbogatszy polski pan wiele razy rozmawiał z Napoleonem, który ponoć cenił go jako dzielnego żołnierza, o czym świadczy list Jana Kozietulskiego do siostry. Wspomina w nim, że cesarz nadał krzyże dla pułku Dominika Radziwiłła w uznaniu dla jego zasług. Pozostał do końca wierny Napoleonowi, podczas gdy wielu jego druhów, w tym Konstanty Czartoryski, przechodziło na stronę rosyjską. „- A ty chcesz mię także opuścić?”. Tak cesarz miał, wedle pamiętnikarza Józefa Załuskiego, spytać Dominika Radziwiłła. Ten zaś odparł: „-Ach, Panie! Za kogóż mię masz!”.  W pamiętnym 1812 roku, kiedy to wybuchła wielka wojna, która miała przynieść nam odbudowę przedrozbiorowej państwowości (sam Bonaparte nazwał tę kampanię „drugą wojną polską”), należący do dzielnego polskiego magnata Nieśwież został doszczętnie ograbiony przez wojska rosyjskie w akcie zemsty na napoleońskim pułkowniku. Drugi mąż Teofili, któremu powiła dwoje dzieci (w tym jedno nieślubne), zmarł w wyniku odniesionych w bitewnej kampanii napoleońskiej ran w 1813 roku, po zaledwie czterech lat małżeństwa. Pierwszego męża, hrabiego Józefa Starzeńskiego, Teofila porzuciła po poznaniu w Nieświeżu Dominika Radziwiłła.

Magdalena Jastrzębska, która dotarła do wielu cennych dokumentów, w tym do listów Teofili do ojca Karola Morawskiego znajdujących się w Muzeum Wojska Polskiego, wskazuje na inne ciekawe i mało chlubne fragmenty jej życiorysu. Jak pisze, na kopercie jednego  z nich nieznana ręka zapisała informacje: „Listy sławnej Teofili z Morawskich Radziwiłłowej, sławnej w swoim czasie kochanki cesarza Aleksandra I”. Godzi się przypomnieć, że na konwencji ze stycznia 1810 r. Aleksander na samym wstępie postawił warunek – Le royaume de Pologne ne sera jamais rétabli („Królestwo Polskie nie będzie nigdy reaktywowane”). Aleksander I był więc zdecydowanym wrogiem niepodległości Polski. Co […] łączyło Teofilę i Aleksandra - przyjaźń czy kochanie? Na to pytanie o charakter znajomości Magdalena Jastrzębska nie udziela jednoznacznej odpowiedzi, gdyż zachowane dokumenty na to nie pozwalają. Niepodważalnym faktem jest natomiast kolejne zamążpójście księżnej Radziwiłłowej - za… tajnego agenta imperatora Rosji, Aleksandra Czernyszewa. Moskal ten proponował Bonapartemu w kwietniu 1811 roku, by Księstwo Warszawskie „przehandlował” za Oldenburg. Cesarz jednak przejrzał jego niecne zamiary wrogie Polsce i zareagował z oburzeniem na tę „ofertę”. Po rozwodzie z Czernyszewem księżna Dominikowa romansowała z adiutantem Wielkiego Księcia Konstantego - Sergiuszem Bezobrazowem. Jak widać, dobrze czuła się na rosyjskich salonach. Choć autorka przekonuje, że małżeństwa polsko-rosyjskie i vice verca były w duchu tamtej epoki, a więc niczym dziwnym, to jednak za kontrowersyjny i mało honorowy, nawet jeśli z prawdziwej miłości, można uznać ten życiowy krok wdowy po pułkowniku napoleońskim. W tym kontekście zrekonstruowaną biografię księżej Dominikowej można potraktować jako opowieść o lojalności wobec swojej ojczyzny, rodaków i zmarłego męża, który bił się pod chorągwiami Ojczyzny” nawet wtedy, gdy inni już dawno upadli na duchu. O żołnierzach bohatersko walczących u boku Napoleona wielki przyjaciel Polaków, baron Bignon powiedział: Nigdy nie było armii bardziej narodowej niż ta; w niej bowiem spoczywała nadzieja wywalczenia bytu narodowego.


Choć w biografii jednej z najgłośniejszych dam epoki napoleońskiej są tajemnicze związki z wrogami niepodległości Polski, to dzieje rodziny, z której się wywodziła oraz do której weszła w wyniku małżeństwa, są bardzo zajmującą księgą (trawestując słowa Józefa Ignacego Kraszewskiego, przytoczone przez autorkę w innym kontekście), dotykającą niemal wszystkich wielkich wypadków historycznych epoki porozbiorowej. Poznając losy księżnej Teofili, zaglądamy ponadto do rodowych pałaców i zamków znajdujących się między innymi: w należącym od XVI wieku do Radziwiłłów litewskim Nieświeżu (dziś Białoruś), w Ołyce (obecnie Ukraina), położonym nad Niemnem Zauszu, a także Białej na Podlasiu czy empirowej stolicy Księstwa Warszawskiego. Przemierzamy niemal całą Europę: od podlaskiej Strabli (najwspanialszej rezydencji należącej do Starzeńskich - rodziny pierwszego męża Teofili) przez Berlin, Paryż, Wiedeń i Wilno po Petersburg i Moskwę. Minimalizm i prostota narracji to dodatkowe walory opowieści spisanej przez Magdalenę Jastrzębską. Styl ten jest charakterystyczny dla tej autorki, a zdążyłam już przeczytać dwie inne popełnione przez nią książki (pisałam o nich na blogu TUTAJ i TUTAJ). Zresztą żywot wybranej przez nią bohaterki i jej drugiego męża jest na tyle barwny i burzliwy, że naprawdę zbędne są wszelkie kwieciste przymiotniki.

12 komentarzy:

  1. Ależ wyczerpująco opisałaś tę książkę! Nie czytałam jej jeszcze, ale pewnie prędzej czy później wpadnie w moje ręce, bolubię czytać o zapomnianych damach z przeszłości. Z dostępnych informacji wynika, że tegoroczne uaktualnione wydanie jest o niebo ciekawsze od wcześniejszego. Nie chodzi tylko o informacje uzupełniające, lecz również o oprawę ikonograficzną. Bibliografia jest imponująca, ale to cecha charakterystyczna książek Autorki. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, potwierdzam (choć nie miałam w ręku wydania sprzed 14 lat). Wydanie najnowsze jest przepiękne pod każdym względem, począwszy do rozmiaru i kroju czcionki przyjaznej dla chorych oczu, przez bogaty materiał ilustracyjny i treściowy, po indeks nazwisk i starannie dobrana bibliografię.

      Usuń
  2. Ale meandry historyczne! Tyle informacji! Pięknie się wczytałaś w losy Teofili:)
    Już wiem, dlaczego na ogół siedzę w XX wieku, a cofnięcie się do Dwudziestolecia wyczerpuje moje lektury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama jestem zaskoczona:) Losy bohaterki książki i ich tło historyczne inspirują i zachęcają do głębszego zanurzenia się w dobie napoleońskiej. Mnóstwo ciekawych faktów...

      Usuń
  3. Właśnie skończyłam czytać inną biografię odsłaniającą mniej znaną (a burzliwą) kartę historii rodu Radziwiłłów. To pasjonująca tematyka, z pewnością skorzystam z zaproszenia pani Jastrzębskiej do poznania kontrowersyjnych losów księżnej Dominikowej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to jestem ciekawa, co to za tytuł. Zdradzisz? Na dziejach rodu Radziwiłłów są plamy, ale - jak to napisał Kraszewski - w historii każdej familii arystokratycznej zawsze coś się znajdzie.

      Usuń
  4. Dziękuję za tak ciekawą i wnikliwą recenzję.
    Nie sądziłam, że wrócę po 15 latach od napisania książki, jeszcze raz do tej postaci. To był mój debiut z 2000 roku i porwała mnie wówczas cała otoczka przygody, burzliwe życie, niespokojny duch tej kobiety.
    A wszystko osadzone w pięknej epoce napoleońskiej, która wydała choćby takich bohaterów jak książę Dominik Radziwiłł. Czemu do tej pory nikt o nim nie napisał?
    To fakt, Teofila (jakże inaczej patrzę na nią teraz po tych kilkunastu latach!) to kobieta lekkomyślna, żyjąca chwilą, popełnia błędy, jej wybory są zaskakujące. Charakter w gruncie rzeczy słaby, chwiejny... Może irytować.
    Nie powiem jednak, że czyniąc w tym roku uzupełnienia do drugiego wydania nie miałam przyjemności ponownego zanurzenia się w tamte czasy. Wyzwaniem były też ilustracje, których ostatecznie zgromadziłam - dzięki pomocy wielu osób - całkiem pokaźną liczbę. Myślę, że są interesującym dopełnieniem treści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała przyjemność po mojej stronie! Chciałabym wykrzesać z siebie jakieś ciepłe uczucia wobec Teofili Radziwiłłowej, ale nie potrafię. Nie polubiłam jej:) Napisałaś (lub zacytowałaś czyje słowa - nie jestem pewna w tej chwili), że walczyły w niej dwa pierwiastki: szatański i anielski. Wydaje mi się, że ten pierwszy wymiar zwyciężał. Dużo więcej sympatii mam wobec jej męża i również jestem zdziwiona, że o nim nikt dotąd nie napisał, a przecież życiorys nie mniej interesujący od innych "bonapartystów".
      Pomimo irytującej bohaterki lektura była inspirującym i ubogacającym poznawczo doświadczeniem. Przyjemnie było zanurzyć się w barwnej i burzliwej epoce napoleońskiej.

      Usuń
    2. Z tego, co wiem biografia Dominika Radziwiłła planowana jest, ale... na Białorusi.

      Usuń
  5. Bujne i intensywne życie wiodła Teofila. Nie musiała pracować jak współczesne kobiety więc miała dość na nie czasu. A na dodatek żyła w ciekawych, ale równocześnie trudnych czasach chociaż tego trudu nie doświadczała.
    Świetna książka, jak czytam i na dodatek znakomicie zaprezentowana.
    "Damę ...." przeczytałam i zaczęłam o niej post, ale przecież ja nie potrafię tak interesująco jej opisać. To przerasta moje możliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle pięknie i celnie puentujesz! Ty to masz dar! Nic dodać, nic ująć! Czytałam już wiele Twoich wspaniałych recenzji i mam zdecydowanie inne niż Ty zdanie o Twoich możliwościach:) Wierzę w Ciebie:) Będę wypatrywać opinii o "Damie".

      Usuń
    2. Miło mi, że tak uważasz.
      Napisałam pierwsze zdanie, ale ostatnio faktycznie jakoś gorzej mi się pisze.

      Usuń

Drogi Czytelniku, dziękuję za pozostawienie komentarza. Niestety nie zawsze jestem w stanie szybko odpowiedzieć. Proszę zatem o cierpliwość.