[...] Kilka pokoleń odbywało pielgrzymki od podparyskiej stacji kolejowej łukowato wygiętą avenue Charles de Gaulle do domu „Kultury” skrytego w zieleni. Towarzyszyło tej wędrówce przyśpieszone bicie serca: wzruszenie, bo było to od dawna miejsce mityczne; kiedyś obawa, bo były to wizyty zakazane; a także uczucie skrępowania przy zetknięciu się z osobowością trudną do przeniknięcia i budzącą wielki szacunek; a wreszcie, nie ma co ukrywać, lęk przed napadami złego humoru despotycznego władcy tego domu – Faxa, ostatniego i najbardziej chimerycznego z dynastii cocker spanieli „Kultury”. [...]
Jerzy Giedroyc stworzył wydawnictwami „Kultury” dzieło trwalsze niż jego żywot czy żywot tych, którzy się z nim stykali. To przecież on wydawał najważniejsze utwory literatury polskiej XX wieku, te, które wyznaczają jej silny nurt. Trwać będą tak długo, jak długo trwać będzie zainteresowanie polskim słowem. [...]
Wojciech Karpiński, Zwycięstwo Giedroycia, „Tygodnik Powszechny”, nr 39 z 24 września 2000, cyt. za: www.kulturaparyska.pl
Pewnie już wiecie, że dziś wystartowała niezwykła strona z archiwaliami Instytutu Literackiego. Oglądam i czytam z wypiekami na twarzy. Ileż skarbów w tej witrynie zgromadzonych! W portalu tym można znaleźć w wersji elektronicznej numery paryskiej „Kultury” i „Zeszytów Historycznych”, teksty, zdjęcia, wywiady i informacje o twórcach skupionych wokół Jerzego Giedroycia, a także korespondencję. Po prostu wielkie wydarzenie!!! Siedzę w tym już od paru godzin. Wypatrzyłam na przykład wymowny list Gustawa Herlinga-Grudzińskiego z 1959 roku. Oto fragment:
Nic, tylko czytać i oglądać! Maisons-Laffite na wyciągnięcie ręki!
Ciekawostka ze strony. Jak napisali jej twórcy:
Wszystkie psy „Kultury” były cocker spanielami angielskimi, w różnych kolorach. Żaden nie był nadmiernie miły.
To wyjaśnia słowa W. Karpińskiego o lęku przed napadami złego humoru despotycznego władcy tego domu – Faxa.
To rzeczywiście ważne wydarzenie i potencjalne źródło ciekawych znalezisk...
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłam czytać książkę Miłosza (w zasadzie zbiór esejów drukowanych w prasie w latach 1989-1996) - "Życie na wyspach". Trzy spośród nich poświęcone są Giedroyciowi, jego "Kulturze", oraz Zofii Hertz (jego prawej ręce). Esej "Tajemniczy pomnik" rozpoczyna się tymi słowami: " To jakby pomnik przemówił i pozwolił nam słuchać siebie przez kilka godzin. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że Jerzy Giedroyc jest jedną z wielkich historycznych postaci i że hołdy, które dzisiaj odbiera, są zasłużone. Zarówno jego opowieść autobiograficzna, jak inne świadectwa o "Kulturze" są potrzebne, zważywszy na wiele dziesiątków lat nienawistnej propagandy w PRL-u, która przedstawiała dom w Maisons-Laffitte jako potężną agenturę amerykańską. Prawda była znana tylko nielicznym i upłynie sporo czasu, zanim przyswoi ją sobie szersza publiczność. Zarówno książka mówiona Zofii Hertz "Była raz Kultura", jak "Autobiografia na cztery ręce" przyczynią się do tej zmiany."
Myślę, że Miłoszowi bardzo spodobałby się pomysł powstania tego portalu...
Dziękuję za ciekawy cytat. Zasługi Instytutu są nie do przecenienia. Od wczoraj szersza publiczność ma dostęp do tej "świątyni" literatury polskiej, więc jest się czym cieszyć. Sądzę, że nie tylko Miłosz byłby zadowolony z powstania strony. Wczoraj przeglądałam sobie materiały związane z, a jakże, Markiem Nowakowskim i zobaczyłam nieznane zdjęcia! A jakie tam są zdjęcia z Markiem Hłaską :)
UsuńWidziałam. Podczas sesji na leżaku wygląda jak James Dean, dwanaście lat później już zgoła należy do innej bajki... To rzeczywiście niezwykły portal. Daje dużo możliwości. Można w interesujący sposób wzbogacić swoje lektury... To prawda jednak, że zostanie docenione zwłaszcza przez czytelnika starszego.
UsuńI pomyśleć, że kiedyś było to kultowe wydawnictwo, symbol niezależności i wolności myśli za posiadanie którego książek można było trafić do więzienia, a dzisiaj jego nazwa wielu "molom książkowym" nic nie mówi. Nic tylko przyklasnąć i zaglądać na portal.
OdpowiedzUsuńNiestety, ta niewiedza jest przerażająca, dlatego potrzebny był taki portal. Kopalnia wiadomości! Przeglądam i przeglądam...
UsuńCo do przerażającej niewiedzy to pełna zgoda ale nie wiem czy będzie lepiej, bo przecież zestaw autorów i książek wydawanych przez "Kulturę" dzisiaj już na młodym pokoleniu wrażenia nie robi.
UsuńTo prawda... Nawet "kaskaderami literatury", w tym na zawsze już "młodzieńczym" Markiem Hłaską, młodzież dzisiejsza się nie interesuje, a co dopiero ekscytuje.
UsuńTu pozwolę sobie na osobistą nutkę: w trakcie moich studiów w wynajmowanym wspólnie z Kalinką (pozdrawiam Cię, jeśli to czytasz:)) mieszkanku studenckim wisiało zdjęcie z autorem "Pięknych dwudziestoletnich":)
Bo kim z autorów wydawanych przez Kulturę można się dzisiaj ekscytować, skoro ich książki za parę złotych można dostać na allegro? Oni wszyscy znacznie lepiej brzmieli w latach PRL-u a dzisiaj to już zamierzchła historia, prawie taka jak powstanie styczniowe :-) A i stosunek do autorów, których wydawał Giedroyć i którzy byli dla czytelników ważni, trochę się zmienił - wystarczy przypomnieć co się działo przy okazji pogrzebu Miłosza.
UsuńZ przykrością muszę potwierdzić Twoje obserwacje. Na przykład Wańkowicz. W PRL-u najpoczytniejszy pisarz, a dziś młodzież go nie zna, a wydawcy mówią "już się nie sprzedaje". "Ziela na kraterze" nie ma na liście lektur.
UsuńNo wiesz, jak to jest z lekturami, gdyby książka była na ich liście to byłaby w panteonie nudy i czytana byłaby z musu a tak jest nieczytana, zresztą w tym przypadku poza stronicami poświęconymi pamięci córki to nic specjalnego, a Wańkowicz nie jest jedynym pisarzem, który za PRL-u święcił triumfy popularności a teraz odchodzi do lamusa. To samo w gruncie rzeczy spotkało chyba wszystkich ówczesnych pisarzy.
Usuń"poza stronicami poświęconymi pamięci córki to nic specjalnego"
UsuńŻartujesz, prawda? :) A jeśli nie, to czy możesz rozwinąć swoją myśl?
Już wcześniej rozwijałem :-) http://galeriakongo.blogspot.com/2012/10/ziele-na-kraterze-melchior-wankowicz.html
UsuńDobrze wiedzieć, że taki portal powstał.
OdpowiedzUsuńNie pochwalę się szerszą znajomością tematu, ale chętnie tam będę zaglądać, by wracać do przeszłości.
Rewelacyjny portal. I bardzo mi się podoba od strony graficznej, to znaczy jest przyjazny dla odbiorcy i przejrzyście skomponowany.
UsuńCzytając historię powstania Instytutu, zrewidowałam swoją wiedzę, bo zawsze myślałam, że to był jeden dom "Kultury", a tymczasem były dwa. Przez pierwsze lata funkcjonował przy avenue Corneille (bywalcy mówili "na Korneju") i potem, aż do końca, przy avenue de Poissy.
"ostatni adres Jerzego Giedroycia – położony jest w sąsiednim Mesnil-le-Roi. Ale siłą przyzwyczajenia przylgnął do "Kultury" ów pierwszy adres "Maisons-Laffitte"".
Już tam byłam i adres mam na blogu.
UsuńSuper wiadomość, szczególnie, że gdybym nie weszła do ciebie pewno bym się prędko nie dowiedziała!
OdpowiedzUsuńMyślę, że prędko, bo większość witryn informacyjnych odnotowała to wydarzenie:)
Usuń