Wańkowiczowskie święć się w pamięci wybrzmiewa z
opowieści spisanych przez Aleksandrę Ziółkowską-Boehm, składających się na tom
zatytułowany Dwór w Kraśnicy i Hubalowy
Demon. Książka opowiada o losach trzech ziemiańskich rodzin: Krasickich,
Ossowskich i Bąkowskich na tle wypadków dziejowych, w tym o pięknej i dzielnej Ormiance,
Annie Bąkowskiej - spadkobierczyni tytułowego dworu, który został spalony… w
wolnej Polsce w majestacie prawa (tak! tak!), a także o najsłynniejszych koniach,
hodowli i miłości do tych szlachetnych zwierząt, bo przecież koń jest mocno
wpisany w polską tradycję, nie tylko wojskową.
Jak wiemy z historii, wiele
dworów zniszczyła druga wojna światowa. To, czego nie zrobili niemieccy
okupanci, dokończyli komuniści, wkraczając pod osłoną Armii
Czerwonej i NKWD (najpierw na Lubelszczyznę latem 1944 roku). Siedemdziesiąt lat
temu, 6 września, wydali dekret PKWN uchwalający prawo do masowego
okradania ziemiaństwa z mienia ruchomego i nieruchomego. Ten
proceder nazywano reformą rolną. Następne regulacje prawne i ubecka praktyka
stworzyły nowe warunki do grabieży, w tym brak prawa pobytu czy
zbliżania się dawnego właściciela do swojego dotychczasowego domu. Rekwirowano
dwory ziemian niemające nic wspólnego z produkcją rolną, zajmowano wyposażenie,
meble, dzieła sztuki. Do ostatniej pamiątki rodzinnej, do ostatniej łyżeczki.
Równocześnie aresztowano wielu ziemian i administratorów majątków.
Reforma rolna doprowadziła do zniszczenia ziemiaństwa
w Polsce, klasy obywateli wielce zasłużonych w walce
o niepodległość i dla rozwoju gospodarczego Rzeczypospolitej.
Ostatnia odsłona
tego procederu trwa do dziś, bo wciąż nie ma w naszym kraju
reprywatyzacji. To, co spotkało spadkobierców dworu w Kraśnicy pod Opocznem,
jest tego najlepszym przykładem, bo został on doszczętnie spalony w wolnej
Polsce przez pewnego przedsiębiorcę (autorka książki podaje jego imię i
nazwisko) wskutek opieszałości i bierności urzędników oraz za przyzwoleniem demokratycznie
wybranych władz państwowych… Wybudowany w 1830 roku dwór nie został nawet
wpisany na listę ochrony zabytków. Można sobie tylko wyobrazić, jak gorzkie i
bolesne było to doświadczenie dla Ewy Bąkowskiej - córki ostatniego właściciela
majątku Kraśnica. Dorobek pracy pokoleń jej rodziny zasłużonej dla polskiej
kultury i niepodległości, w tym jej matki, która z narażeniem życia niosła pomoc partyzantom
walczącym o niepodległość ojczyzny przeciwko niemieckiemu najeźdźcy,
przepadł w całości.
W czasie
drugiej wojny światowej dwór w Kraśnicy był przyjaznym przytułkiem dla
uciekinierów, dla potrzebujących schronienia, dla oddziałów
partyzanckich i ukrywających się Żydów. Ewa Bąkowska w napisanym
w 2000 roku, tuż po spaleniu rodzinnego gniazda, liście do jednego z lokalnych tygodników
napisała, że choć po 1989 roku był on podupadły, miał swoją „duszę”, na którą składały się historia, patriotyzm, tradycje i
atmosfera. „Duszę” tego dworu jako
ostoi polskości odtwarza pieczołowicie Aleksandra Ziółkowska-Boehm, wzbogacając
swoją żywą, choć oszczędną (co jest typowym dla autorki stylem) narrację
licznymi relacjami i fotografiami. Oprócz tego pisarka opowiada o legendarnym
Hubalu – czyli majorze Henryku Dobrzańskim i jego zamiłowaniu do koni. Ostatni
szwoleżer Rzeczypospolitej Polskiej był znakomitym jeźdźcem, wielkim znawcą
koni. To właśnie od ostatniej właścicielki dworu w Kraśnicy, Anny Bąkowskiej,
otrzymał słynnego Demona - konia, który zginął wraz z nim 30 kwietnia 1940 roku
pod Anielinem. Córka spadkobierczyni, która regularnie zaopatrywała oddział
majora Dobrzańskiego w żywność, opowiedziała autorce, jak doszło do tego, że
Hubal po stracie konia o imieniu Hetmański został obdarowany nowym koniem. Tę ciekawą
historię warto przytoczyć:
[...] W naszej stajni pozostał wierzchowiec mego
ojca, piękny, kary koń pełnej krwi angielskiej, którego moja matka postanowiła
podarować Hubalowi. Tak że koń był znany w okolicy najpierw jako wierzchowiec
pana Bąkowskiego, a później Hubala. Nasz stangret, Stanisław Konecki,
odprowadził konia do oddziału, przekazał Hubalowi i wrócił pieszo. Później
mówił mojej mamie, że go naraziła i że należy mu się jakaś gratyfikacja. Mama
miała do niego trochę żalu o te narzekania, ale przyznała, że się narażał (s.
223-224).
Pisarka
sportretowała także wielu innych Polaków, których losy symbolizują
dzieje narodu. Jednym z nich jest praprawnuk Antoniego i Izabeli Bąkowskich,
Janusz Krasicki, którego autorka poznała na warszawskim spotkaniu promocyjnym swojej
powieści historycznej Kaja od Radosława, czyli historia Hubalowego krzyża. Dowiedziała się wtedy, że jego kuzynka,
wspomniana wyżej Ewa Bąkowska, jest posiadaczką cennego dokumentu o wartości
historycznej, podarowanego jej matce przez majora Dobrzańskiego w ramach
podziękowania za konia. To spotkanie oraz kolejne zainspirowały pisarkę do rozpoczęcia
zbierania materiału do nowej książki. Jak wyznała we wstępie, na losach
konkretnych ludzi uczyła się niemal na
nowo historii Polski. Znanej, ale jakże inaczej odbieranej, gdy dotyczyła
określonych osób. Jej wspaniałe książki należą do takich, które pomagają poznawać
najnowszą historię Polski właśnie przez pryzmat jednostkowych losów.
Dwór w
Kraśnicy i Hubalowy Demon jest
spojrzeniem wstecz i próbą pokazania, jak zawiłe bywają losy polskich ziemian,
którzy swego czasu zmuszeni byli opuścić rodzinne domy, a często i kraj, tracąc
dorobek wielu pokoleń. Udowadnia, że mają oni w sobie niezwykłą siłę,
pozwalającą im wytrwać we własnych tradycjach i przekonaniach oraz potrafią żyć
pełnią życia mimo licznych przeciwności. Zebrane i malowniczo odtworzone przez
Aleksandrę Ziółkowską-Boehm historie to prawdziwa i pełna nostalgii panorama
życia przedstawicieli polskich rodów zarówno w czasie spokoju, jak i trudnych latach wojennych i powojennych.
Szkoda, ze te ksiazke tak ciezko dostac.
OdpowiedzUsuńPatrzyłam na stronę wydawcy, czyli PIW-u (który notabene jest w likwidacji), i nie znalazłam jej na stronie, ale może warto mimo to napisać e-maila z pytaniem, czy nie mają wolnego egzemplarza? Na pocieszenie wklejam link z fragmentem książki:
Usuńhttp://www.piw.pl/fragmenty/hubalowy.htm
Bardzo lubię tego typu wspomnienia, chociaż często są wyjątkowo bolesne. Dzięki takim książki te światy, które już przeminęły żyją w jakiś sposób przynajmniej w pamięci czytelników...
OdpowiedzUsuńDlatego tak bardzo podoba mi się piękna fraza Wańkowicza "Święć się w pamięci". Ona doskonale odzwierciedla znaczenie tego typu książek. "Dwór w Kraśnicy" pochłonęłam w kilka wieczorów. Bohaterowie stali mi się bliscy. Nie o wszystkich wspomniałam w recenzji, np. o pochodzącym z rodu szlacheckiego Henryku Ossowskim ps. "Dołęga" - barwna osobowość, ciężkie życie powojenne, bo stracił dwóch synów. Anna Bąkowska, która podarowała Hubalowi Demona, była jego ciotką.
UsuńIle takich dworów było, które ocalały z pożarów, niemieckich grabieży, przejścia armii czerwonej, a potem... nowa władza zniszczyła, zaniedbała, obróciła w pył. Kilka lat temu, gdy byłam nad jeziorem Hańcza zaciekawiła mnie historia tamtejszego dworu. Nic nie zostało, jedynie piwnice i stare drzewa w parku, z piękną lipowa aleją. A dwór spalono w 1946 roku. Takich historii jest wiele...
OdpowiedzUsuńKsiążka napisana przez Aleksandrę Ziółkowską-Boehm godna uwagi, przeczytałabym. Niedawno pojawił się też Twój wywiad z pisarką, który znacznie mi przybliżył jej postać, warsztat pracy, o którym tak ciekawie opowiedziała.
Trudno się z tym pogodzić... Naprawdę ciężko mi się czytało te fragmenty dotyczące zniszczenia dworu w Kraśnicy w 2000 roku w majestacie prawa... Niestety, takich historii jest wiele.
UsuńO Hańczy nie słyszałam i nie czytałam dotąd. Zaciekawiłaś mnie.
Razem z dworami chciano zniszczyć "pańską" Polskę. Miała być robotniczo-chłopska przecież. Jak zobaczyłam ruiny dworku Korczyńskich, które do dziś stoją w Bohatyrowiczach (obecnie na Białorusi), to płakać mi się chciało. Zainteresowani odnajdą te zdjęcia na http://mojepodrozeliterackie.blogspot.com/search/label/Bohatyrowicze
OdpowiedzUsuńA w Kraśnicy koło Opoczna nawet ruin już nie ma... Zafascynowała mnie historia rodu Jaxa-Bąkowskich herbu Gryf, opowiedziana przez A. Ziółkowską-Boehm, a szczególnie postać odważnej Ormianki, Anny Bakowskiej z domu Wartanowicz, która pochodziła z Dźwiniacza na Podolu. Wraz ze swoim mężem założyła w Kraśnicy stadninę koni czystej krwi arabskiej, która potem stała się sławna na całym świecie. Wyhodowali niezwykłą klacz Bałałajkę - matkę słynnego ogiera Baska, który zmienił oblicze rasy i uznany został za "objawienie Ameryki". Chyba zacznę interesować się końmi, tak cudowne są opowieści o koniach z Kraśnicy:) Myślę, że warto byłoby tam pojechać.
UsuńCzytałam i obejrzałam z ciekawością Twoją relację zaraz po jej opublikowaniu. Chciałabym pojechać nad Niemen. Związek Polaków na Białorusi jest bardzo biedny, nie ma funduszy i wsparcia od polskich władz.
Dwór w Miłkowszczyźnie, w którym się urodziła Orzeszkowa, też nie ocalał. Zachowały się podobno aleja do niego prowadząca i studnia. A dom Janka i Justyny, a także dom Anzelma jeszcze stoją w Bohatyrowiczach? W 2003 roku Teresa Siedlar-Kołyszko w swojej książce pisała, że domy te stały, ale nieodrestaurowane.
Figura Baska stoi w Parku Koni w Kentucky. Polskie araby sa slawne w swiecie ze wzgledu na swoja urode. Hodowcy na swiecie chwala sie, jak maja jakiegos "pure polish".
OdpowiedzUsuńTak, wspomina autorka o tym pomniku:) Wykonał go syn polskich emigrantów, Edwin Bogucki.
UsuńBaskowi oraz jego rodzicom: Bałałajce i Witrażowi, poświęconych jest kilka stron w książce. Fascynująca historia.
To niezwykle wartościowa pozycja.
OdpowiedzUsuńNowy porządek równał wszystko z ziemią. Pozostawiał po sobie zgliszcza materialne i moralne.
Z ciężkim sercem się czyta takie wspomnienia.
Nie pozostało to bez dalekosiężnych skutków, które wydają się być już nieodwracalne.
Nic dodać, nic ująć!
UsuńMimo gorzkich faktów książka jest krzepiąca. To właśnie dzięki takim publikacjom pamięć o zniszczonych dworach polskich przetrwa.
Ze wzruszeniem i wdzięcznością przeczytałam zamieszczone uwagi Serdecznie dziękuję. Dodają mi sił, by pisać dalej ...
OdpowiedzUsuń