Już Cervantes powiedział, że "droga jest lepsza od zajazdu". W tym sensie także Camino de Santiago, które każdego roku "wyrywa z fotela" kilkaset tysięcy Europejczyków (nie każdy z nich dochodzi od razu do Santiago - wielu wędruje szlakiem choćby przez kilka dni także poza Hiszpanią, co obserwujemy również w naszym kraju), pozwala dostrzec, co nas w mentalnym sensie "uwiera".
Emil Mendyk, „Pielgrzymem jestem i ochotnym po górach wędrownikiem”. Camino jako odpowiedź na kryzys kultury [w:] P. Roszak, W. Rozenkowski (red.), Camino Polaco, Wyd. Nauk. UMK, Toruń 2014, s. 265.
Agua, pan y vino - este el Camino
("Woda, chleb i wino" - to właśnie jest Droga") to hasło często
spotykane na Camino de Santiago w postaci napisów pozostawianych przez
pielgrzymów. Żałuję, że nie mogłam przeczytać tej wspaniałej książki przed wyruszeniem na swoje Camino. Teraz dzięki niej mam znacznie większą świadomość i wiedzę na temat historycznego i symbolicznego bogactwa szlaku Jakubowego, choć pewne pojęcie oczywiście miałam. Rozpiętość tematyczna publikacji jest imponująca. Zdumiewające jest to, że na fenomen pielgrzymowania do Santiago można spojrzeć z tak wielu perspektyw. Camino przyciąga uwagę badaczy z rożnych dziedzin nauki: od teologii przez socjologię i geografię po historię. W tomie znajdują się artykuły, które można podzielić na
kilka grup problemowych. Autorzy prowadzą studia historyczne nad kultem św. Jakuba, a także
opisują teraźniejszość szlaku jakubowego, przejawy troski o odzyskanie chrześcijańskiego wymiaru Camino oraz stan dróg jakubowych w Polsce i Europie. Książka ma formę szkatułkową. Po złożeniu kamyczków powstaje fascynujący obraz tej ważnej duchowej arterii starego kontynentu, jaką jest Camino de Santiago.
Nie brakuje w tomie również
bardzo cennych świadectw pielgrzymów. Jedno z nich było dla mnie szczególnie interesujące, bo napisały je dwie autorki znakomitego przewodnika po szlaku portugalskim, z którego korzystałam w ubiegłym roku. Jolanta Grabowska-Markowska i Agnieszka Laskowska ukazują psychologiczny i duchowy aspekt pielgrzymowania do grobu św.
Jakuba na przykładzie portugalskiego szlaku. Swoje rozważania zaczynają od słusznego stwierdzenia, że najtrudniejsza jest decyzja o wyruszeniu w Drogę. Ich spostrzeżenia na temat walorów trasy portugalsko-hiszpańskiej oraz widocznych na niej znaków czasów (np. zamkniętych kościołów) mogę tylko potwierdzić. Książka wzbogacona jest też o tzw. dziennik pielgrzyma, który prowadziła Barbara Blachowska w czasie swojego 10-dniowego pielgrzymowania Camino Portugues w lipcu 2013 roku (ja wędrowałam na przełomie września i października). Wszystko to sprawiło, że ożyły moje wspomnienia i przeżycia. Ale nie tylko z tego powodu książka stała się dla mnie ważna. Każdy artykuł odsłania nieznane mi dotąd wymiary Drogi św. Jakuba, wskazuje tropy kompostelańskiej „geografii wiary” oraz ślady rozważań wybitnych filozofów, socjologów i ludzi pióra dotyczących Camino i sensu pielgrzymowania w ogóle, a także zmusza do refleksji nad znaczeniem obyczajów pątniczych, które od wieków są zakorzenione w Jakubowym szlaku, oraz słów związanych z Camino i ich genezy.
Na przykład z jednego z tekstów poświęconych obrzędowości i praktykom pątniczym można dowiedzieć się, że kij pielgrzymi (baculum), który był symbolem walki ze złem, zabierano w średniowieczu, by przede wszystkim bronić się przed zdziczałymi psami i wilkami oraz podpierać się na wyboistych ścieżkach. Dziś pątnicy zabierają go raczej tylko w drugim celu (na szczęście!). W późnym średniowieczu do głównych atrybutów pielgrzymujących doszły tykwa w formie gruszki zawieszona na ramieniu, puszka na dokumenty oraz paternoster, czyli różaniec. A muszla? Jak pisze Mieczysław C. Paczkowski, noszono ją na wierzchnim okryciu, a jej forma odwoływała się do gestu ręki, która otwiera się, by świadczyć miłosierdzie chrześcijańskie. W puencie niezwykle interesującego tekstu autor przywołuje wskazówki pewnego pątnika do Ziemi Świętej z końca XV wieku. Co najbardziej, według niego, przydaje się pielgrzymom?
- należy podróżować, by kontemplować miejsca święte, a nie z ciekawości, lecz z powodu próżnej sławy;
- przed wyruszeniem na szlak należy sporządzić testament i uporządkować osobiste sprawy ze świadomością nieoczekiwanego rozwoju wydarzeń;
- nie można zapominać o zabraniu dwóch mieszków: "jeden pełen cierpliwości", a drugi z pieniędzmi.
Jak podkreśla autor, do tych dwóch woreczków dodawano jeszcze jeden: z modlitwą.
Książka wzbogacająca poznawczo i duchowo! Polecam ją każdemu, kto marzy o wyruszeniu w Drogę lub o powrocie na pielgrzymi szlak (niekoniecznie Jakubowy).
A na koniec wpisu kulinarna ciekawostka. W trakcie urlopu upiekłam tartę z Santiago de Compostela. Smakowała wybornie!
Jest to wariacja na temat znanego od wieków ciasta. Nazwa tarty pochodzi od nazwy hiszpańskiej miejscowości Santiago de
Compostela, w której spoczywa święty Jakub apostoł. Tartę tę podawano zdrożonym
pielgrzymom przychodzącym do sanktuarium świętego Jakuba, by wzmocnić ich siły.
Przepis na podobny smakołyk istniał już w średniowieczu pod nazwą bizcocho de almendra. Z galicyjskim Santiago de Compostela zaczęto
go łączyć w 1577 roku, kiedy ciasto określano mianem torta real.
Charakterystyczny dla pielgrzymek krzyż powędrował na jego wierzch dopiero w
1924 roku.
Przepis zaczerpnęłam i upiekłam według programu "Kwestia smaku" TV Religia. TUTAJ można sobie obejrzeć program, żeby lepiej wiedzieć, jak upiec. Na stronie, pod filmem jest podany przepis, ale ja tutaj zamieszczam ze swoimi uwagami, gdyż autorzy programu trochę inaczej robili ciasto i masę, niż to jest napisane w przepisie.
Tarta z Santiago de Compostela
Składniki na 12 porcji:
200 g mąki
100 g zimnego masła
2 łyżki cukru
szczypta soli
Nadzienie i dekoracja:
3 jaja
150 g cukru
150 g słodkiej gęstej śmietany 42%
2 łyżki soku z cytryny
1 łyżeczka skórki cytrynowej
75 g masła
150 g siekanych migdałów
cukier puder
Przygotowanie:
Mąkę zmieszać z posiekanym masłem, cukrem, solą i dwiema łyżkami wody i ugnieść ciasto. Zawinięte w folię ciasto schłodzić przez ok. godziny w lodówce.
Natłuścić blaszkę do tart (z karbowanym brzegiem) i rozłożyć na spód i
boki rozwałkowane wcześniej ciasto. Wystające poza blaszkę ciasto
odkroić. Rozłożyć na cieście pergamin, a do zapieczenia obciążyć np. suszoną fasolą lub grochem (nie nakładałam pergaminu z fasolą, tylko nakłułam ciasto, tak jak to zrobili autorzy programu; to wystarczyło). Piec w rozgrzanym do 200C piekarniku przez około 20 min. Po wyjęciu z piekarnika usunąć fasolę i pergamin.
Masa:
W metalowej misce wymieszać jaja z cukrem, następnie ubić na
puszystą masę. Dodać śmietany, soku i skórki z cytryny, pokrojonego w
plastry masła i wymieszać. Całość ubijamy mikserem na parze aż do uzyskania gęstej, jednolitej masy (nie ubijałam na parze, mimo to masa wyszła bardzo dobrze; i nie przypominam sobie, żeby autorzy programu ubijali na parze). Dodać migdały i wyłożyć na gorące ciasto. Piec w temperaturze 180C przez ok. 45 min, aż do stwardnienia masy. W tym czasie wyciąć krzyż z papieru, który po wyjęciu ciasta z
piekarnika ułożyć na środku i oprószyć ciasto cukrem pudrem tak, aby po
zdjęciu papieru powstał krzyż.
Smacznego!
A gdzie przepis na tę tartę? Aż mi ślina leci!
OdpowiedzUsuńZa chwilkę specjalnie dla Ciebie uzupełnię wpis o przepis:)
UsuńJak czyta ten post to smutno i się robi, że jestem pozbawiona ducha pielgrzymowania.
OdpowiedzUsuńAle w tym kontekście myślę, że co innego leży u podłoża mojego braku chęci wybrania się w taką Drogę. To oprócz wiary wymaga zachodu i trudu a także umiejętności organizacyjnych, a tego i najbardziej brak. Tak, że mogę tylko czytać wspomnienia innych i oglądać zdjęcia.
Tarta rewelacja - koniecznie przepis.
Moje "M" niestety siada w klawiaturze stąd te niedoróbki tekstowe.
UsuńWydaje mi się, że nikt nie jest pozbawiony ducha pielgrzymowania. Każdy nosi w sobie tę cząstkę. To po pierwsze. Po drugie, umiejętności organizacyjnych też nie mam, ale wierz mi - one nie są potrzebne, bo "dla chcącego nic trudnego'":) Naprawdę wystarczą chęci, cierpliwość (no i, co tu dużo mówić, sakiewka z pieniędzmi...). Są świetne przewodniki i relacje pielgrzymów, które dobrze podpowiadają, jak się przygotować, szlaki są bardzo dobrze oznakowane, są schroniska na trasach z wolontariuszami zawsze chętnymi do pomocy, na szlaku spotyka się ludzi, którzy również są otwarci i życzliwi. Trochę się bałam, dlatego wyruszyłam ze znajomą, ale w trakcie camino uświadomiłam sobie, że sama również dałabym radę. Gdybyś podjęła decyzję, chętnie służę pomocą.
UsuńDziękuję za wyrażenie chęci pomocy.
UsuńAleż smakowity wpis, w dodatku opatrzony tak "pysznymi" zdjęciami!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam z apetytem.
Nie samymi książkami bibliofil żyje ;)
Usuń