Ten chłopiec
był jednym z tysięcy dzieci, które trzymając kurczowo za rękę, poprowadzono na
dworce kolejowe; nie pierwszy i nie ostatni raz dzieci swoim płaczem i wołaniem
bezbronnym głosem wypełniają dworce, pociągi, przypadkowe stacje, i te dworce, i
te pociągi, i swój bezsilny płacz będą niosły do końca dni, jakby nigdy nie
wychodziły z tych dworców i pociągów straszących wyziewami buchającej pary,
jakby zeszły się tam smoki ze wszystkich bajek (Aleksander Jurewicz, Lida, Wydawnictwo Latarnia, Gdynia 2015, s. 56).
Kiedy po drugiej wojnie światowej ponad dwa miliony ludzi z dawnych Kresów zmuszono do opuszczenia Ojczyzny, razem z nimi
zapakowano do wagonów kilkaset lat historii. Musiała sobie z tym poradzić
wyobraźnia nie tylko zbiorowa, lecz także jednostkowa, szczególnie dziecięca.
Przeżycia związane z opuszczeniem ukochanej wsi głęboko
wryły się w pamięć pięcioletniego Alika. Książka opowiada o przerwanym
dzieciństwie urodzonego w Lidzie na Białorusi chłopca, który z rodzicami jedzie
pociągiem repatriacyjnym do niechcianej, obcej Polski... Alik zostawia za sobą
cały swój mikrokosmos: drzewa, płot, kościółek, rzekę i niebo, babcię i
dziadka, siwego księdza, listonosza, głupiego Antośka, jabłka w sadzie, słoiki
z marmoladą śliwkową, ryby obłożone tatarakiem, bliny, krowę, konie, kartofle w
kołchozie, słońce i księżyc, jarzębiny i głogi… To wszystko, co tworzyło jego stabilną
i spokojną codzienność dziecięcą.
Mając do dyspozycji pokruszone całości: fragmenty
prozatorskie i poetyckie, listy od babki, swoje wspomnienia oraz
przedmioty odłączone od kolekcji sprzętów czy zabawek (np. pudełko z klockami
lub maszynę do szycia należącą do ojca), w listopadzie 1989 roku w zimnym
pokoju hotelowym, w małym miasteczku w środku Polski, Aleksander Jurewicz
przypomina sobie obrazem i słowami dramat rozstania z rodzinnym domem, dziadkami
i rówieśnikami w 1957 roku, gdyż rok wcześniej Władysław Gomułka „wynegocjował” u władz sowieckich w Moskwie powrót
Polaków z Kresów Wschodnich. Na książkę składają się literackie migawki z życia
codziennego białoruskiej wsi Krupowo położonej niedaleko miasteczka Lida i swoiste
sprawozdanie z przymusowej przeprowadzki do obcego i nieprzyjaznego świata. Okruchy
pamięci zespolone ze sobą przemieniają się w wielki lament za utraconym małym rajem i
niewinnością.
Lida jest nie tylko pełną
urody ewokacją przeszłości, a także zaproszeniem do refleksji nad tajemnicą
biografii jako tajemnicy losu. Aleksander Jurewicz, rekonstruując w wirtuozerski sposób utracone
dzieciństwo oraz czerpiąc z zapamiętanych obrazów i doświadczeń, próbuje scalić okaleczoną biografię, przywrócić poczucie własnej tożsamości
i przywołać dawną przestrzeń. Poetycki język, przeplatany silnymi
naleciałościami białoruskimi, uwydatnia zmysłowość opisu rozstania z miejscami
i osobami bliskimi sercu dziecięcemu.
Wracałem z
powrotem przez ogród, patrząc pod nogi, by nie natrafić przypadkiem na ropuchę
wychodzącą spod liścia łopianu. Ściskałem w rękach pudełko z klockami, które
mam zabrać ze sobą, z tym żalem, że tutaj nie mogę się nimi bawić, a tylko tam,
w Polszy, czemu nie mogę zawołać Wincukowego Janka, który biegnie właśnie za
fajerką na drucie, by układać z nim dom, szkołę, sklep z kamieniami zamiast
cukierków i patykami zamiast papierosów.
- tak wspomina
narrator, usiłując przywrócić do istnienia utracone dzieciństwo, oddać jego
barwę i jedyność. Magia słów, a także hipnotyczna i liryczna sugestywność
sprawiają, że opowieść porusza najczulsze struny oraz z łatwością pozwala wczuć się w sytuację
dziecka wyrywanego z tak dobrze mu znanego świata i wrzucanego w obcy.
Książkę tę podyktowały autorowi pamięć i tęsknota.
Aleksander Jurewicz opowiedział przejmującą historię kresową, którą można zaszeregować
do literatury małych ojczyzn -
jednej z najważniejszych i najwartościowszych tradycji polskiej literatury
powojennej. Poznański historyk literatury, Przemysław Czapliński, zalicza Lidę do powstałych w latach
dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku tzw. nowych narracji
kresowych obok Krótkiej historii
pewnego żartu Stefana Chwina, W
cudzym pięknie Adama Zagajewskiego oraz Wilczych
łąk Zbigniewa Żakiewicza. Według Czaplińskiego
w narracjach
tych doświadczenie kresowe staje się szkołą wzniosłości, ale przestaje być wzorcem
do ujmowania powojennych biografii i do wyjaśniania XX-wiecznej historii (P. Czapliński, Kresowe
narracje [w:] Kresy Rzeczpospolitej.
Wielki mit Polaków, Biblioteka Polityka, Warszawa 2013, s. 178).
Książka Aleksandra Jurewicza wydana w 1990 roku przez
oficynę Versus (wcześniej jej obszerne fragmenty drukowała paryska „Kultura”)
otrzymała wiele nagród i wyróżnień, m.in. ufundowaną po raz pierwszy nagrodę
Czesława Miłosza, tytuł „Gdańskiej książki roku”, nagrodę Gdańskiego
Towarzystwa Przyjaciół Sztuki i nagrodę św. Stanisława Kostki.
Obecnie, dzięki
gdyńskiej oficynie Latarnia, otrzymujemy do rąk czwarte - bardzo ładne - wydanie. Pozwoli ono kolejnemu pokoleniu czytelników zanurzyć się w niezapomnianą i melancholijną opowieść o dzieciństwie spędzonym na białoruskich Kresach wśród prostych, choć niezwykłych i pracowitych ludzi. Aleksander Jurewicz okazuje się mistrzem opisu, odnajdującym w drobnych detalach smak minionego czasu i ślad emocji.
Przeczytałam w ramach projektu Kresy zaklęte w książkach
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku, dziękuję za pozostawienie komentarza. Niestety nie zawsze jestem w stanie szybko odpowiedzieć. Proszę zatem o cierpliwość.