27 października 2014

Zmarł ostatni żołnierz majora "Hubala"



 Nieliczne media podały, że ostatni z żyjących Hubalczyków, Romuald Roman Rodziewicz, wachmistrz Wojska Polskiego, zmarł w piątek, 24 października, w Domu Opiekuńczym "Jasna Góra" w Huddersfield w Anglii - jak poinformowała Xenia Jacoby ze Stowarzyszenia Patriae Fidelis.

Na swoim blogu przedstawiłam w 2012 roku krótko sylwetkę polskiego bohatera na kanwie fascynującej książki Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm Lepszy dzień nie przyszedł już. Książka miała swoją premierę w 2013 roku w USA jako The Polish Experience through World War II: A Better Day Has Not Come. To właśnie dzięki niej dowiedziałam się dużo o tym niezwykłym Polaku, którego olbrzymia odwaga i wielka miłość do Polski zasługują na naszą pamięć i szacunek.

Oto krótki portret Hubalczyka wzięty z mojej recenzji:



Książkę o kresowiakach straszliwie doświadczonych przez komunizm i nazizm zamyka niesamowita historia o Romanie Rodziewiczu, hubalczyku. Jego długie i bogate w wydarzenia życie także jest symbolem polskiego losu, losu tułacza rzucanego z miejsce na miejsce, który w dzieciństwie znał Polskę jedynie z opowiadań, gdyż pierwsze dziesięć lat życia spędził w… Mandżurii, choć urodził się w Ławskim Brodzie – rodzinnym majątku na Kresach. Polacy zamieszkujący w latach 1903-1923 Mandżurię wywodzili się przeważnie z zesłańców. Po zajęciu jej przez Japończyków polskie dzieci były przewożone do wolnej już wtedy Polski, wśród nich był Roman. 

Przed wybuchem drugiej wojny światowej uczył się w Wilnie, a następnie pracował w rodzinnym majątku (fascynujące są opisy tej folwarcznej pracy w "polskiej Szwajcarii", jak powiat wołżyński nazwał Wańkowicz). Po wrześniu 1939 roku koło Grodna natknął się na majora Henryka Dobrzańskiego „Hubala”, u którego boku walczył aż do końca, przez osiem miesięcy. Po śmierci dowódcy został żołnierzem Armii Krajowej. W sierpniu 1943 roku został aresztowany, a po brutalnym śledztwie  osadzony w niemieckich obozach koncentracyjnych w Auschwitz i Buchenwaldzie. 

Po wojnie w ambasadzie polskiej w Watykanie spotkał siostrę legendarnego już wówczas „Hubala”. Dzięki temu spotkaniu Roman Rodziewicz poznał później Melchiora Wańkowicza, któremu opowiedział o walkach w oddziale majora Dobrzańskiego. Z tej historii powstała we Włoszech słynna książka Hubalczycy. Nie mniej poruszające są utrwalone przez Ziółkowską-Boehm powojenne, emigracyjne losy Romana Rodziewicza. Ten fragment reportażu opowiada o jego życiu w Anglii: ciężkiej pracy w brytyjskiej w hucie i kopalni węgla, nieudanym małżeństwie z Angielką, częstych przyjazdach do Polski po przejściu na emeryturę i spotkaniu po latach z byłą narzeczoną, a także o tym, jak angielska rodzina przypadkowo dowiedziała się o jego bohaterskiej przeszłości z brytyjskiej telewizji i o dumie, jaką wtedy poczuła.

Więcej o książce pisałam TUTAJ.







Mimo że mieszkał w Anglii, nigdy nie utracił kontaktu z Ojczyzną. Czynnie działał w Klubie Hubalczyków skupiających żołnierzy OWWP, prawie każdego roku odwiedzał Polskę, spotykając się z młodzieżą szkół noszących imię Majora, a przede wszystkim biorąc udział w rocznicowych uroczystościach przy szańcu w Anielinie, gdzie swoją obecnością i opowieściami dawał świadectwo walki i bohaterstwa swojego Dowódcy. W ostatnich latach (kiedy nie pozwalało już zdrowie) wizyty w Polsce były coraz rzadsze, aż w końcu zmuszony został osiąść na stałe w Huddersfield, w polskim Domu Opieki „Jasna Góra”.

2 komentarze:

  1. Niezwykłe losy niezwykłego człowieka. Jak wyglądał by nasz kraj dzisiaj, gdyby oni wszyscy wrócili tu. Tylu ich zostało na zachodzie tułając się po świecie. Ojciec szwagra mojego męża emigrował z Anglii aż do Australii z rodziną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, wielu wybitnych i bohaterskich Polaków tułało się z powodu niezgody na nową powojenną rzeczywistość, np. Stanisława Kuszelewska-Rayska, której opowiadania teraz czytam, nie chciała wrócić do komunistycznej Polski. Na emigracji napisała tuż po wojnie piękne opowiadania, której bohaterkami są kobiety. Zmarła na wygnaniu, stale tęskniąc za córką, Ewą Matuszewską, która zginęła w Powstaniu Warszawskim.

      Usuń

Drogi Czytelniku, dziękuję za pozostawienie komentarza. Niestety nie zawsze jestem w stanie szybko odpowiedzieć. Proszę zatem o cierpliwość.