10 marca 2013

"Podobno ten, kto umie czekać, może zostać królem"



Jak się miewasz tato?

No więc muszę powiedzieć, miewam się dobrze. Aczkolwiek w cudzysłowie, bo nie jestem w stanie tego ocenić.

Co sądzisz o przemijaniu czasu?

Przemijaniu czasu? Czy mija szybko, czy powoli, jest mi właściwie obojętne. Nie jestem w tych rzeczach wymagający.


Stary król na wygnaniu to kameralna i poruszająca najczulsze struny wrażliwości i duszy opowieść o ludziach trzeciego wieku, jak się dziś coraz powszechniej określa osoby starsze. Ponadto na niewielu stronach austriacki pisarz zmieścił duży ładunek mądrości i optymizmu. I chociaż w tej historii opowiadającej o człowieku dotkniętym chorobą Alzheimera jest dużo tragizmu, to jednak uśmiech, a nawet śmiech wywoływały u mnie niektóre fragmenty. Kafka głosił, że książka powinna być siekierą na zamarznięte morze, które jest w nas. Minipowieść mieszkającego w Wiedniu pisarza Arno Geigera można śmiało zaliczyć do tak oddziałujących na czytelnika utworów, czyli kruszących skorupę, w jakiej często się zasklepiamy.

Tematyka powieści koncentruje się wokół wypieranych ze świadomości przez współczesnych  ludzi zagadnień, czyli starości i przemijania. Narratorem jest pisarz, którego ojciec zmaga się z utratą pamięci. Syn, obserwując i opiekując się coraz bardziej zniedołężniałym rodzicem, przeżywa rozmaite stany: smutku, buntu, bezradności, ale i podziwu dla hartu ducha chorego ojca, który jednak miewa przebłyski normalności i geniuszu. Jego niezrozumiałe, obsesyjne zachowania wywołują popłoch w rodzinie, ale stopniowo zdołają zapanować nad wyzwaniami, jakie niesie ze sobą bezlitosna choroba Azheimera. Syn stara się jak najlepiej odczytywać sygnały, które mu wysyła „ojczulek” (jak czule go nazywa), i zdaje sobie sprawę, iż ma mu znacznie więcej do przekazania niż wtedy, gdy był zdrowy:

Przez długi czas borykaliśmy się z jego zapominalstwem i utratą sprawności, teraz choroba zaczynała wydobywać z niego nowe umiejętności. Zawsze był bardzo uczciwym człowiekiem, a teraz zaczął przed nami rozwijać swój niezwykły talent do wymówek. […] Zmienił się jego sposób mówienia i naraz zaczął się wykazywać spontaniczną elegancją, której przedtem nigdy u niego nie zauważyłem. W końcu udało mu się wypracować własną spójną logikę, która była tak frapująca, że na początku nie wiedzieliśmy, czy mamy się śmiać, dziwić czy płakać. […] Ojciec […] utyskiwał na swoją niemoc, skarżył się, że jest „głuptakiem”, ale czasami mówił także” „Taki durny to ja nie jestem, żebym już tak zupełnie niczego nie umiał”.

Dzięki choremu ojcu syn doświadcza lekcji życia, dowiaduje się, że niekiedy wystarczy być i trwać w miejscu, do którego skierował nas los (ojciec nie opuszczał rodzinnego gniazda), i że trzeba być gotowym, gdy nadejdzie czas. Poznaje prawdy, których nie ma w książkach i w wykładach uniwersyteckich. Choroba rodzica dała mu niepowtarzalną szansę dostrzeżenia kruchości życia oraz wyjrzenia poza własną banalność.

Stary król na wygnaniu to także pean na cześć rodziny, której zjednoczenie w najcięższych chwilach pozwala przetrwać wszystkie kaprysy losu. Piękna i mądra powieść!








3 komentarze:

  1. Juz się z nią spotkałam w trakcie przeglądania blogów. Tak to warta przeczytania książka.
    Szczególnie dzisiaj, gdy starość przeszkadza światu zewnętrznemu bardziej niż jej samej.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tę powieść przeczytałam jednym tchem jeszcze w styczniu, ale dopiero teraz znalazłam trochę czasu, by o niej napisać, choćby króciutko, bo warta jest każdej wzmianki, by zachęcić do jej lektury.

      Usuń
    2. O dobrych książkach trzeba koniecznie pisać. Chodzi o to by przybliżać ten temat.)

      Usuń

Drogi Czytelniku, dziękuję za pozostawienie komentarza. Niestety nie zawsze jestem w stanie szybko odpowiedzieć. Proszę zatem o cierpliwość.