Kim byli
przyjaciele Iwaszkiewicza, jaki wpływ wywarła na niego jedna z
najwybitniejszych polskich rodzin na Ukrainie, czyli rodzina Szymanowskich, w
jakich domach zatrudniał się jako korepetytor, jak wyglądała podróż pisarza do
Heidelbergu sześć lat przed Hitlerem, który był wtedy – jak potem wspominał – w
powietrzu, szukano go, pragnienie powszechne wzdychało do niego,
jakie obyczajowe ekscesy wywoływał i jak mu się wiodło w związku małżeńskim z
Lilpopówną? Tego dowiedzieć się można z pierwszego tomu książki
Inne życie. Biografia Jarosława
Iwaszkiewicza, która ukazała się nakładem wydawnictwa Iskry.
Jej autor, Radosław
Romaniuk, wykonał tytaniczną pracę, odtwarzając drobiazgowo pierwszy, mniej
znany, okres życia Jarosława Iwaszkiewicza. Związany jest on z ukraińskim
Kalnikiem, Elizawetgradem (dziś Kirowogradem), Kijowem, a także z przed- i
międzywojenną Warszawą. Udało się mu stworzyć bogatą i fascynującą opowieść o
wyjątkowym człowieku i burzliwych czasach, w których przyszło mu żyć.
Opisując ukraiński
okres życia Iwaszkiewicza, jego dzieciństwo na przełomie XIX i XX wieku na
Podolu, Romaniuk wskrzesił umarły świat, w którym chłopiec uczył się
skomplikowanej hierarchii społecznej i towarzyskiej pogranicza, osobliwej
mieszanki demokratyzmu i elitaryzmu. W Kalniku żyli bowiem obok siebie
ukraińscy chłopi, służba, żydowscy kupcy, ukraińscy i polscy pracownicy
cukrowni, ilinieccy księża, ziemiańskie rodziny z sąsiedztwa o różnym statusie
materialnym i społecznym. W takim wielokulturowym otoczeniu dorastał
przyszły pisarz, co zaważy na całej jego biografii. Publikacja jest wspaniałą
opowieścią także o symbolach kresowej kultury, o wysepkach polskości w
szumiącym morzu pszenicznej Ukrainy, na przykład o „Tymoszówce” –
wiejskiej posiadłości Szymanowskich, która – jak podkreśla Romaniuk –
dzięki światowemu powodzeniu muzyki Karola Szymanowskiego stała się
legendą światową, wschodnią arkadią, której duch panuje w utworach napisanych
przezeń przed 1917 rokiem. Do krainy dzieciństwa, Tymoszówki, wróci
Iwaszkiewicz sześć lat później, po zdaniu matury w 1912 roku. Sąsiadami Szymanowskich
była wówczas rosyjska rodzina Dawydowów, w której majątku – o czym warto
wspomnieć – trzykrotnie gościł Aleksander Puszkin. W czasie drugiego
pobytu w Tymoszówce Iwaszkiewicz stał się polskim poetą, gdyż jako język swojej
twórczości wybrał ostatecznie polski. Niezwykle interesujące są również
obszerne fragmenty opowiadające o zakątkach Polski, które odcisnęły duże piętno
na Iwaszkiewiczu, choćby o położonych między Brzezinami, Łodzią a Strykowem
Byszewach.
Usytuowanemu w tej
miejscowości dworowi zawdzięczał pisarz liczne motywy swojej późniejszej
twórczości, które Romaniuk stara się dokładnie wyłuskać. Wątek złożonych
relacji między literaturą a biografią jest zresztą jednym z najważniejszych w
jego pokaźnej rozmiarami książce. Potem były jeszcze Stawiszcze, gdzie
Iwaszkiewicz pracował jako nauczyciel syna Witolda Hanickiego, administratora
dób rodu Branickich, Krasnosiółka, w której uczył młodsze pokolenie podolskiej
rodziny Lipkowskich, a także Tokarówka, do której podróż pisarza w przededniu
wybuchu wojny stanie się zakończeniem jego kontaktów ze szlachecką Ukrainą.
W 1917 roku zaczęto burzyć ośrodki kultury polskiej na Ukrainie. Do
Iwaszkiewicza dochodziły, jak napisał później w Książce moich wspomnień,
złowieszcze wieści: Tymoszówka Szymanowskich, Ryżawka Iwańskich, Hajworon
Rzewuskich padały pod niszczycielską ręką. Fortepian Szymanowskiego spoczął w
stawie, portret Balzaka u Rzewuskich spalono, kolekcję obrazów Iwańskiego
wywieziono do małego muzeum w Humaniu, a dom cioci Masi zrównano z ziemią.
Romaniuk zwraca przy tym uwagę, że Iwaszkiewicz bardziej mitologizował, niż
pisał zgodnie z prawdą historyczną (dwór w Tymoszówce został zniszczony
później, po 1920 roku, a fortepian zabrali sami Szymanowscy), co nie zmienia
faktu, że w wyniku wojennej zawieruchy oraz niszczycielskiej siły bolszewików
polskie dwory przekształciły się bezpowrotnie we wraki w burzliwym morzu.
Rozdziały poświęcone dworom, w którym pisarz zmuszony był przez okoliczności
życiowe zdobywać środki na życie, są jednymi z najciekawszych i najbardziej
poruszających, ponieważ ukazują wachlarz odmian polskiego życia na Ukrainie.
Choćby z tego powodu warto sięgnąć po tę biografię – aby poznać obyczaje,
kulturę i sposób życia Polaków na ukraińskiej prowincji, na wysepkach
polskości, przed wybuchem pierwszej wojny światowej. Ukraina już na zawsze
będzie dla autora Sławy i chwały skradzioną ziemią i moim życiem
ukradzionym – elementem, który będzie starał się odzyskać w
literaturze i muzyce, którym poświęci swoje życie.
Romaniuk,
przedstawiając drobiazgowo barwne koleje losu pisarza, opowiada także polskie –
używając słów samego Iwaszkiewicza z wiersza Do Pawła Valery – splątane
ślady na kartach historii. Pisząc o kijowskich latach szkolnych przyszłego
pisarza, autor biografii maluje dramat pokolenia dorastającego w przededniu
wojny światowej i rewolucji, przedwcześnie dojrzałego, intensywnie
wykorzystującego czas, który zostanie odebrany, pokolenia, nad którym wisi
miecz historii. Truizmem byłoby stwierdzenie, że przemiany polityczno-gospodarcze
będą wpływać na wybory dokonywane przez przyszłego pisarza, kształtować jego
stosunek do polskości, obowiązków patriotycznych, literatury, Ukrainy i Polski.
Wspominając po latach podróże do Byszew, napisze Iwaszkiewicz: nie
można powiedzieć, abym był podówczas zrusyfikowany, ale brak oporu ze strony
rosyjskiego społeczeństwa wciągał mnie po trosze w tamtą kulturę. W 1914
roku, jako że nie był urodzonym żołnierzem ani rosyjskim patriotą, wybrał
instynkt życia i tworzenia dyktowany przez kondycję artysty i pozostanie
tak obranej drodze wierny do końca. Jak zauważa Romaniuk, w życiorysie
Iwaszkiewicza model ten będzie się powtarzał w bardziej skomplikowanych
moralnie wariantach.
Nie brakuje,
oczywiście, w publikacji wzmianek o homoerotycznych fascynacjach i przyjaźniach
Iwaszkiewicza. Biograf opisuje, jak się rodził erotyzm pisarza, zaznaczając, że
nigdy nie był to homoseksualizm walczący – ani o prawa do
realizacji miłości, ani też z samym ukierunkowaniem uczucia. Romaniuk nie
epatuje jednak czytelnika tym wątkiem życiorysu pisarza, starannie wyważa
proporcje i unika związanych z tym niepotrzebnych dywagacji,
charakterystycznych dla epoki politycznej poprawności.
Autor nie formułuje
także jednoznacznych sądów na temat życia i twórczości Iwaszkiewicza, którego
osobowość była pełna sprzeczności, wręcz przeciwnie - oceny i interpretacje
pozostawia czytelnikom. Wizerunek autora Brzeziny wyłaniający się z publikacji,
daleki jest od marmurowej posągowości. Staje przed nami człowiek o osobowości z
jej stroną „dzienną” i „nocną”: pełen wzniosłych ideałów i celów, kochający
życie nieoglądające się za siebie i czerpiący z niego garściami, przywiązany do
rodziny, tęskniący za nią, gdy przebywał w oddaleniu, ale jednocześnie
buntujący się przeciwko mieszczańskim wartościom, skłonny do popadania w
depresję i męczący się życiem codziennym. Wszechstronnie utalentowany (dziś
zapomina się, iż był również doskonałym muzykiem, a także dobrze zapowiadającym
się aktorem), władający kilkoma językami, znakomity poeta i pisarz, ale zarazem
zbyt mało pewny swojej wartości jako literat, marzący, by zostać, jak to
ujmował, przeciętnie dobrym pisarzem. Kochający przebywać w blasku
życia towarzyskiego, ale równocześnie mający kompleksy młodego twórcy i
nieśmiały, nawet wtedy, kiedy skamandryci tworzyli już tę znaną bandę na
półpiętrze – jak wspominała Ola Watowa. Czuł, że odstawał od
towarzystwa zbierającego się w Ziemiańskiej, skarżył się, że traktuje go jak popychadło,
co chyba nie było dalekie od prawdy, gdyż – jak zaznacza Romaniuk –
Lechoń uważał, że jest nieinteligentny, a Słonimski ukuł
eufemizm, że Jarosław ma „Londyn w głowie”, więc nie należy jego twórczości
traktować poważnie. Po śmierci teścia potrafił jednak ten poeta wykazać
zmysł praktyczny i nieźle prowadzić interesy w okresie największego kryzysu
gospodarczego XX wieku.
Tom pierwszy biografii
Jarosława Iwaszkiewicza to nie tylko niesamowicie zajmujący i szczegółowy opis
życia oraz twórczości jednego z najwybitniejszych i najbardziej
kontrowersyjnych zarazem polskich pisarzy dwudziestowiecznych, lecz także
imponujący fresk Ukrainy i Polski w latach 1894–1939, europejskiej sceny
politycznej tego okresu oraz bogatej polskiej kultury, kształtującej się na tle
wiekopomnych i tragicznych w swych skutkach wydarzeń. Lektura książki Radosława
Romaniuka pozwala prześledzić także losy innych luminarzy polskiej sztuki,
których ścieżki przeplatały się z zawiłymi i dziwnymi drogami pisarza. Wiele
obszernych fragmentów publikacji to doskonałe przyczynki do portretów
przyjaciół i współpracowników Iwaszkiewicza z czasów jego dzieciństwa, młodości
i dorosłego życia. Oczywiście, o niektórych z nich sporo już wiemy, ale
większość została zapomniana i domaga się większej uwagi. Lektura tomu
pierwszego, mistrzowsko napisanego, wręcz z epickim rozmachem, to wspaniałe
doświadczenie poznawcze, naturalnie zaostrzająca jedynie apetyt. Każe
czytelnikom z niecierpliwością czekać na tom kolejny, który będzie dotyczyć,
jak nietrudno się domyślić, losów autora Panien z wilka w
czasie drugiej wojny światowej oraz jego wyborów powojennych. Można żywić
nadzieję, że dowiemy się czegoś nowego, gdyż nawet dla córki Iwaszkiewicza,
Marii, przedstawione w tomie pierwszym informacje o jej ojcu były sporym
zaskoczeniem - szczególnie te, dotyczące ukraińskiego etapu jego
biografii.
Recenzja ukazała się na
Piękne, czasowe biografie zaliczasz. Zaczęłam kiedyś "Dzienniki", ale to trzeba płynąć, a nie biec. Osobowość Iwaszkiewicza wyłania się taka sama - nurtująca, skomplikowana. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń"Dzienniki" Iwaszkiewicza też kiedyś zaczęłam czytać, ale mnie znudziły... Może teraz, po lekturze biografii, będzie łatwiej mi je przełknąć? Pozdrawiam cieplutko:)
UsuńWracam do lektury korespondencji Julii Hartwig z Turowiczami. Oczywiście są w ich listach wzmianki o Iwaszkiewiczu, a jakże;) I świetna anegdotka opowiadana przez Słonimskiego ns święta :D