Polona.pl |
Zofia Kossak
Rok polski. Obyczaj i wiara
Nazajutrz po Wszystkich Świętych świta Dzień Zaduszny. Te dwie
uroczystości dopełniają się wzajemnie jak głos i echo, światło i cień, wieniec
zwycięstwa i wieniec cierniowy. Kościół tryumfujący i Kościół cierpiący
pochylają się nad ziemią, jeden w blasku, drugi w bólu, my zaś, Kościół
walczący, my, dobijający się w trwodze własnego zbawienia, korzystamy z pomocy
jednych, wspomagamy drugich. I na tym polega wielkie ludzkie misterium, ofiarowane
przez ziemię w podzięce za rozpoczynające się z Adwentem Misterium Boże.
[…]
Każdej jesieni, gdy Droga Mleczna, zwana przez Słowian Drogą
Dusz lub Drogą Żurawi, zbladła i zwęziła się, a gwiazdy Sita (Plejady) stanęły
wysoko na niebie, na ziemiach polskich obchodzono Święto „Dziadów",
określane też jako „pusty wieczór" lub „bdyn". W szczególny sposób
przyrządzone potrawy składały się na ucztę, czyli „tryznę", niesioną
uroczyście na żalnik. Palono ognie, kapłan-wróż, okryty białą końską skórą,
wywoływał kolejno imiona i przydomki wszystkich zmarłych rodowców gromady,
rzucając za każdym imieniem nieco jadła w ogień. Wierzono, że zmarli zwołani
przychodzą, że posilają się, jak niegdyś. Że błogosławiona siła pokarmów,
mleka, kaszy, kołaczy, mięsiwa, przenika ich mgliste członki, pozwala na tę
jedną noc stać się podobnymi do żywych. Kto by się odwrócił, ujrzałby ich
twarzą w twarz. Jak w tylu innych wypadkach, Kościół ochrzcił te obrzędy
zamieniając noc „Dziadów", „pusty wieczór", w Dzień Zaduszny.
„Wierzycie, że zmarli
żyją i potrzebują pomocy? - Zaiste, słusznie wierzycie; jeno modlitwy trzeba
zmarłym, a nie jadła. Palicie ognie dla zwołania duchów? Palcie je dla
wyobrażenia światłości wiekuistej, której są spragnione. Nie sądźcie, że zmarli
żyją poty tylko, póki rodowcy o nich pamiętają - nieśmiertelne są dusze
ludzkie; -lecz wiedzcie, że pamięć wasza przyśpiesza ich wybawienie. Nie
szczędźcie pamięci zmarłym! A nie będziecie więcej lać wody, rozstawiać palcy,
wołać: czur! czur! albo: a kysz! a kysz! lecz powiadać będziecie: Wieczny
odpoczynek racz im dać, Panie... Nie lękajcie się zmarłych i nie frasujcie się
o tych, których żywot był uczciwy. - Odtąd - mówi Duch - aby (umarli) odpoczęli
od prac swoich, albowiem uczynki ich za nimi idą."
Wietrzny, mroczny jest listopad. Drzewa obnażone z liści
ujawniają swoje rany, przeżyte burze, załamania, klęski i cierpliwe zaleczenia.
Kurczowo zgięte konary prostują się znowu ku górze, złamana gałąź tryska wiązką
nowych pędów. Głęboka blizna po oderwanej przez burzę gałęzi zarasta z wolna,
oblewana żywą miazgą. Piękne są drzewa w tej szczerej odsłonie. Wielu artystów
malowało urok cienistych kopuł liściastych. Niewielu zdołało oddać patetyczną
wymowę drzew nagich. [...]
Dziękuję za ten post. Nie znałam tej książki, a widać, że warta przeczytania.
OdpowiedzUsuń