Druga część trylogii Niepokorne
Agnieszki Wojdowicz to powieść, która nie tylko fascynuje ciekawą intrygą i
świetnie nakreślonymi postaciami, ale i przeraża realizmem opisów życia kobiet
w młodopolskiej epoce. Autorka zręcznie wkomponowała dzieje fikcyjnej rodziny Stojnowskich
w obraz zachodzących na przełomie XIX i XX wieku przemian, szczególnie
emancypacyjnych, obnażając absurdy i niegodziwości traktowania przedstawicielek
płci pięknej. W usta jednej z bohaterek, której zarówno w Krakowie, jak i we
Lwowie odrzucono prośbę o asystenturę na uczelni, tylko dlatego, że jest kobietą, włożyła
swoją ocenę tamtych nieprzyjaznych dla nas czasów:
Hipokryzja
współczesnego społeczeństwa sięga szczytów głupoty. Niby zgadzają się wszyscy,
że kobiety muszą wyjść do ludzi i pracować na swój byt, ale granicę między tym,
co dopuszczalne, a tym, co nie przystoi, zaznacza się wyraźniej niż kiedykolwiek
wcześniej. Kto protestuje najgłośniej, gdy kobieta ma odwagę ją przekraczać?
Rzecz jasna, mężczyźni, bo żal im naszych delikatnych rączek. Naprawdę jednak
kieruje nimi strach; rośnie im konkurencja i mogliby na tym stracić.
Najbardziej drażni mnie jednak ciasnota poglądów, zaściankowość i lęk przed
nieznanym (s. 217).
Dziś to jest wprost nie do uwierzenia, że jeszcze całkiem nie dawno, bo ponad sto lat temu kobiety nie tylko nie mogły studiować, ale nawet zdawać matury!
Smaczku lekturze dodaje to, że perypetie tytułowej bohaterki,
krnąbrnej córki profesora szacownego Uniwersytetu Jagiellońskiego, osadzone są
na tle trzech walczących wówczas o palmo pierwszeństwa metropolii: żyjącego
tradycją (wręcz duszącego się z jej powodu) Krakowa, coraz bardziej postępowego
i kosmopolitycznego Lwowa oraz kipiącego nowymi poglądami i przełomowymi
dziełami Wiednia. W powieści można dostrzec próby ukazania, jak Kraków starał
się wybić się na pozycję duchowej stolicy nieistniejącej Polski, a Lwów stawał
się coraz bardziej nowoczesnym miastem, orientując się wprost na Wiedeń,
cesarsko-królewską stolicę. Wszak Lwów nazywany był wtedy „małym Wiedniem”.
Agnieszce Wojdowicz udało się uchwycić ówczesny duch i swoiste przeobrażenia
poszczególnych miast.
Klara opowiada o szukaniu
przez (nie)zwyczajne kobiety swojego miejsca w społeczeństwie zdominowanym
przez mężczyzn, o trudnych warunkach zdobywania wiedzy i samorozwoju oraz o
próbach wyzwolenia się z tradycyjnego gorsetu. Bohaterki cechują entuzjazm,
zaangażowanie i konsekwencja w dążeniu do wyznaczonego celu mimo wszelakich
barier mentalnych i społecznych.
Powieść urzeka wiernie oddanym w detalach młodopolskim klimatem
i zagadkowością bohaterów. Można zatopić się bez reszty w opisach obyczajowości,
przesyconych modernistyczną symboliką i atmosferą. Zapach malowanych tkanin
miesza się z wonią fabryki cygar, a odgłosy krakowskich uliczek ze szmerem
miejskiego ogrodu botanicznego. Klara to zgrabne
połączenie historii obyczajowej, wątków społeczno-historycznych oraz elementów
związanych ze sztukami plastycznymi i rzemiosłem artystycznym.
Po lekturze tej książki, my, kobiety, możemy odetchnąć z
ulgą, że scharakteryzowane w niej srogie dla nas obwarowania i ograniczenia już
przeminęły z wiatrem…. Oczywiście to nasza zasługa!
Bardzo gorąco Panią pozdrawiam. :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny :) Gratuluję Pani talentu!
UsuńPierwszej i trzeciej części trylogii jeszcze nie czytałam, ale lektura drugiego tomu zaostrzyła mój apetyt.
Jestem już po "Elizie", która mi się spodobała między innymi dla krakowskiego Kazimierza i jego klimatu a teraz pora na Klarę.
OdpowiedzUsuńO! Krakowski Kazimierz! Chętnie pospaceruję się tam razem z bohaterkami wykreowanymi przez p. Agnieszkę Wojdowicz:)
Usuń