Zdjęcia, która dziś zamieszczam, pochodzą z kolekcji zdjęć zbieranych przez Jana Janotę. O historii kolekcji można przeczytać w specjalnej zakładce zamieszczonej na blogu. |
Cytuję za stroną Instytutu Pamięci Narodowej:
Mieczysława
Ćwiklińska z domu Trapszo (1879-1972), wybitna aktorka i śpiewaczka
zapamiętała z rodzinnego domu trzymanego w klatce kosa, którego jej
rodzice uczyli śpiewać. – Kos, jak przystało na stworzenie wyedukowane w
naszej rodzinie, miał silne poczucie przynależności do „klanu
Trapszów”, był muzykalny i chętnie demonstrował uczucia
patriotyczne. Na pytanie: – Czyj ty jesteś? – odpowiadał – „Trapszy” i
gwizdał pierwsze takty mazurka „Jeszcze Polska nie zginęła”.
W wywiadzie-rzece Rozmowy z Panią Miecią Ćwiklińska wspominała jak podczas I wojny światowej brała udział w akcji pomocy ofiarom wojny i występowała na koncertach w Paryżu. Raz zamiast „Z dymem pożarów” zaśpiewała „Mazurka Dąbrowskiego”.
– W najśmielszych marzeniach nie
przypuszczałam, że wywołam swoim śpiewem tak gorącą manifestację
publiczności na rzecz Polski. Trudno opowiedzieć, jak owacyjnie mnie
przyjęto; starzy emigranci całowali mnie po rękach, płakali ze
wzruszenia. Musiałam bisować hymn, co chyba rzadko się zdarzało – mówiła
po kilkudziesięciu latach.
Właśnie skończyłam czytać świetną i wzruszającą (naprawdę!) książkę biograficzną Ryszarda Wolańskiego o Aleksandrze Żabczyńskim (o której postaram się wkrótce więcej napisać). Na jej stronicach przewija się oczywiście postać Mieczysławy Ćwiklińskiej, nie wspominając już o innych aktorkach i aktorach.
Ćwiklińska zagrała z Żabczyńskim w filmie Panienka z poste restante (premiera 31.10.1935), do którego zdjęcia plenerowe kręcono na południu Europy. Ich artystyczne drogi wielokrotnie się przeplatały. Rok później odbyła się premiera bijącej przed wojną rekordy popularności komedii muzycznej pt. Jadzia, w której Ćwiklińska zagrała prezesową Okszę, a Żabczyński syna prezesowej. Kolejne występy tych aktorów (oczywiście nie jako pary) podziwiała publiczność w filmach Pani minister tańczy, Dyplomatyczna żona oraz Biały murzyn. Do tego ostatniego filmu scenariusz napisał Tadeusz Dołęga-Mostowicz na podstawie powieści Michała Bałuckiego. W 1940 roku odbyła się premiera Złotej maski, tym razem według powieści Dołęgi-Mostowicza. Zatem w okresie przedwojennym i wojennym zagrali razem w sześciu filmach.
Po zakończeniu wojny spotkali się na deskach Teatru Kameralnego. W lutym 1954 roku odbyła się premiera Molierowskiego Mizantropa, na którą przybyły tłumy. Ćwiklińska zagrała kuzynkę Celimeny, a Żaba - Orontę. To była jednak klapa. Niektórzy aktorzy mieli złe recenzje, w tym i Żaba. A Gogolewski wspominał po latach:
Recenzje miałem fatalne, a Jan Kott napisał o Glińskim i o mnie, że wyglądaliśmy na poprzebieranych urzędników magistrackich (cytuję za książką Wolańskiego, s. 423).
Ciekawe, czy któryś z krytyków zwrócił uwagę na rolę Ćwiklińskiej.
Kolejne spotkanie na deskach teatralnych miało miejsce w 1955 roku w przedstawieniu Miesiąc na wsi, sztuki napisanej przez Ivana Turgieniewa. Ćwiklińska w roli Anny Siemionownej, a Żaba - przyjaciela domu, Rakitina. Prasowa premiera tej sztuki, jak pisze Wolański, wiązała się pewnymi zakulisowymi dramatami, których doświadczyli właśnie Ćwiklińska i Żabczyński. Oddajmy głos Wolańskiemu:
Ćwiklińska, wracając do domu po próbie, usiłowała w ostatniej chwili wsiąść do tramwaju. Ledwie zdążyła postawić jedną nogę na stopniu, gdy wagon niespodziewanie ruszył. Natychmiast z pomocą pospieszył pewien młodzian. Wyskoczył z tramwaju, chwycił ją mocno pod ramię i "postawił" na przystanku. "Ale też z tego stąpnięcia - wspominała Ćwiklińska w książce Marii Bojarskiej - coś mi się w nogę zrobiło, że nie mogłam iść, ledwie też dokuśtykałam do domu".
Ćwiklińskiej udało się powiązać chwilową niedyspozycję z rolą, gdyż stale narzekała na nogi. Żabczyńskiego los dotknął mocniej. O jego kłopotach wiadomo też z jej pamiętnika. Dopadł go atak wątroby. Gorączka, penicylina, lekka żółtaczka. Nie obeszło się bez pomocy lekarza. A dublerów nie było (s. 437).
Beatko, dziękuję za ten wpis. Uwielbiam Mieczysławę Ćwiklińską. Dawno temu czytałam jej biografię autorstwa Marii Bojarskiej. Czytałaś? Jeśli nie, to polecam. Naprawdę doskonała biografia. Wspominasz o niej w tekście w cytacie.
OdpowiedzUsuńMuszę zdobyć tę książkę Marii Bojarskiej. Ćwiklińską dopiero zaczynam poznawać, natomiast po przeczytaniu biografii Wolańskiego mogę szczerze powiedzieć, że uwielbiam Żabczyńskiego! :) Wszechstronnie utalentowany artysta, wręcz formatu renesansowego, wspaniały dżentelmen i wielki patriota!
UsuńKocham przedwojenne filmy, tamtą polszczyznę z ł przedniojęzykowym. Ćwiklińska w każdej roli wspaniała...
OdpowiedzUsuńAż żal, że telewizja publiczna nie ma pasemka ze starym polskim kinem...
UsuńĆwiklińska - jak ja uwielbiałam oglądać filmy, w których grała, prawie zawsze role drugoplanowe, bogatych ciotek, hrabin... Jej poczucie humoru, dowcip i to niesamowite ciepło, którym emanowała pozostały mi w pamięci.
OdpowiedzUsuńCykl "W starym kinie" był wspaniały, niestety, dziś mamy programy tańcząco-gotująco-śpiewające, na wartościowe cykle nie ma miejsca.
W Krakowie też grała:
Usuńhttp://www.filmopedia.org/archiwum/1949/71/365/Mieczyslawa-Cwiklinska-i-Jan-Kurnakowicz-w-sztuce-Ozenek.html