Każdy pretekst do wspomnień jest dobry.
Dla Krystyny Kolińskiej inspiracją do ich spisania i zebrania dla
szerszego ogółu odbiorców były zanotowane na karteluszkach wzmianki o
różnych wydarzeniach i osobach, drobiazgi, bibeloty, listy, zdjęcia,
pocztówki, artykuły, lektury książek itp. Jak pisze autorka, ta ogromna czasowa przestrzeń - mieszcząca się w moim małym pokoju - sięga sześćdziesięciu lat i dochodzi aż do chwil bieżących.
Tom stanowi bogaty zestaw notatek, impresji słownych, portretów
znanych i mniej znanych osobistości oraz przyjaciół i krewnych Krystyny
Kolińskiej, fragmentów dziennika, refleksji i relacji przeplatanych
anegdotami, krótkich opisów życia w PRL i absurdów z tym związanych, a
także czarno-białych fotografii. Przy okazji powrotu pamięcią do dawnych
lat autorka zdradza też tajniki warsztatu dziennikarskiego, przedstawia
genezę niektórych swoich reportaży czy artykułów (np. reportażu Nieznana teczka Sipo
o znalezionej na śmietniku zielonkawej tece z plikiem karteluszek,
które okazały się zbiorem wojennych meldunków niemieckiej policji
bezpieczeństwa), a także ukazuje meandry zawodu wykonywanego w
komunistycznej rzeczywistości. Wszystko to składa się na wielobarwną
mozaikę, w której zwierciadle możemy przyjrzeć się polskiej kulturze
dwudziestowiecznej, jak również naszej skomplikowanej historii.
Kolińska, cofając się do przeszłości, przywołuje usłyszane niegdyś
przy różnych spotkaniach opowieści, np. Grażyny Lipińskiej (córki Anny
Skarbek-Sokołowskiej, autorki książki Czas udręki, czas szczęścia)
o jej ciotecznym bracie, generale Czesławie Jarnuszkiewiczu, ocalałym z
niewoli w Kozielsku, a wcześniej, przed pierwszą wojną światową,
zesłanego na Sybir, skąd udało mu się zbiec, pokonując pieszo w drodze
do kraju siedem tysięcy kilometrów. Książka wzbogaca wiedzę o nieco
zapomnianych już pisarzach i ich losach: Marii Kuncewiczowej, Gustawie
Morcinku, z którym Kolińska się przyjaźniła i korespondowała, i
Leopoldzie Buczkowskim (autorka często odwiedzała dom Buczkowskich w
Konstancinie). Niezwykle interesujące są też wzmianki o wdowie po
Andrzeju Strugu (Nelly) czy rodzinie Tadeusza Borowskiego (rodzicach,
bracie i żonie tragicznie zmarłego autora Pożegnania z Marią).
Nie mniej poruszające są portrety niezwykłych Japończyków, Umedów,
zakochanych w Polsce. To właśnie ich sylwetki otwierają tom, jakby
zapraszając do spojrzenia na nasz kraj oczami obcokrajowców.
Różne sprawy i spotkania zazębiają się czasem ze sobą w zadziwiajacy i
symboliczny sposób. To zjawisko splatania się ukazuje mimochodem
Kolińska, np. gdy opisuje swoje odwiedziny w Rzymie potomka „ojca
chrzestnego” powieści Sienkiewicza Quo Vadis,
malarza Henryka Siemiradzkiego. Gdy obaj Henrykowie znaleźli się na
starożytnej Via Appia, Siemiradzki zwrócił uwagę Sienkiewicza na
kościółek „Domine, quo vadis” i opowiedział związane z nim historie.
Kolińska w 1970 roku poznała syna malarza, dzięki któremu powstała
słynna powieść. Autorka przedstawia też wyjątkową historię, rodem wziętą
z opowiadań Schulza, a mianowicie historię subiekta w bławatnym
sklepie, Igo Mosia, który dzięki niezwykłym okolicznościom wojennym stał
się posiadaczem cennej zdobyczy podarowanej mu w podzięce za uratowanie
życia synowi Sienkiewicza, wziętemu na zakładnika. Było to Quo vadis na
japońskim papierze z własnoręczną dedykacją od syna autora. Igo Moś
opowiedział również autorce, jak w jego rękach znalazła się też inna
pamiątka związana z Sienkiewiczem, to jest pamiętnik Marii
Radziejewskiej, w której pisarz zakochał się od pierwszego wejrzenia w
1899 roku, przy okazji odsłonięcia pomnika Słowackiego w Bytomiu. W
książce Kolińskiej znajdziemy wiele innych ciekawych historii, które
sprawią, że nie będziemy żałować czasu spędzonego na jej lekturze.
Poruszający do głębi jest choćby duży fragment pamiętnika pisanego w
czasie wojny, od sierpnia 1939 roku, przez dziesięcioletnią dziewczynkę,
Adę Sikorską, zesłaną w czerwcu 1940 roku, wraz z rodziną, w głąb
Rosji, do Zapadnego Lesouczastku, gdzie mieszkali w rozpadającym się
baraku pośród tajgi. Jeszcze jedno cenne świadectwo ukazujące polskie
losy.
Zapiski Kolińskiej tworzą nie tylko przywoływane z pamięci epizody z
jej długiego i niewątpliwie barwnego życia, a więc powroty do
przeszłości, lecz także okruchy teraźniejszości, na którą składają się
między innymi spotkania promujące książki zarówno jej, jak i przyjaciół.
Wspomnienia nie mają charakteru egotycznego, Kolińska nie narzuca się
bowiem czytelnikowi. Powściągliwie dzieli się z nim swoimi
doświadczeniami. Przede wszystkim oddaje piękno ludzi spotkanych na
swoich ścieżkach życiowych i ich znaczenie dla niej. Książka napisana
jest ze swadą, czyta się ją znakomicie. Autorkę cechuje nie tylko lekkie
pióro, lecz także otwarte serce na ludzi i świat. Bo trzeba mieć
zdolność zaczarowywania słowami, by osoby, których sylwetki ukazujemy,
żyli prawdziwym życiem, a nie tylko papierowym. Z kart książki przebija
duże doświadczenie życiowe i zawodowe, a co za tym idzie - pozytywna
energia, mądrość i głębia wyobraźni. Krystyna Kolińska potrafi nadać
minionym dniom blask autentyczności. Twarze zszarzały jak na
czarno-białej fotografii, a jednak dzięki słowom autorki ożywają w nas.
Sięgając po Preteksty do wspomnień, otrzymamy spokój i piękno
spojrzenia. Z dystansem i miłością. Otrzymamy też jędrność i
wyrazistość słów, harmonijnie złączonych z mądrym pogodzeniem się z
otaczającym nas światem i mijającym nieubłaganie czasem.
*****************************************************************************
Anegdoty z książki: CZYTAJ TUTAJ
Krystyna Kolińska urodziła się w Częstochowie 23 grudnia 1923 roku.
Ukończyła filologię polską na Uniwersytecie Poznańskim (dziś Uniwersytet
Adama Mickiewicza). Po przeprowadzce do Warszawy pracowała od 1950 roku
w Lidze Morskiej, później, od 1953 roku, w Ministerstwie Kultury i
Sztuki (razem z Sabiną Sebyłową, wdową po poecie Władysławie Sebyle),
skąd przeszła do Ludowej Spółdzielni Wydawniczej (lata 1953-1958).
Następnie przez pięć lat była redaktorką w Wydawnictwie ,,Sport i
Turystyka", współpracując jednocześnie z różnymi pismami (m.in.
,,Światem", z którym związana też była Barbara Wachowicz), publikując
tam reportaże i artykuły na tematy literackie. Od 1969 roku do grudnia
1981 roku w tygodniku ,,Stolica" była kierowniczką działu kulturalnego.
Jest autorką wielu książek, m.in.: Tajemnice na sprzedaż (1968), Sienkiewicz i piękna Wielkopolanka (1973), Stachu, jego kobiety, jego dzieci (1978), Szatańska księżniczka. Opowieść o Izabeli Czajce-Stachowicz (1992), Córka smutnego szatana. Biografia Stanisławy Przybyszewskiej (1993), Orzeszkowa. Złote ptaki i terroryści (1997), Zegadłowicz. Podwójny żywot Srebrem pisanego (1999), Miłość, namiętność, zbrodnia (2000), Słynne procesy (2008), Szaniawski. Zawsze tajemniczy (2009).
Recenzja opublikowana na
Książka właśnie zawitała w moje progi. Ty to masz dar przekonywania! :)))
OdpowiedzUsuńAle zdaje się, że chyba nawet nie zdążyłam z przekonywaniem Ciebie, skoro piszesz, że już masz:) Chyba że to za sprawą anegdotek, które opublikowałam dwa dni temu? :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńZgadza się - Reymont był na topie ;)
UsuńNapisała utrzymaną w trochę plotkarskim tonie książkę o Szaniawskim, należą się jej brawa, że wyciągnęła go z zapomnienia, chociaż książka pozostawia sporo niedosytu.
OdpowiedzUsuńZdarzają się rozczarowania lekturowe. Mamy prawo czuć niedosyt po przeczytaniu jakiejś biograficznej publikacji:)
UsuńNie czytałam książki o Szaniawskim, więc się na ten temat nie wypowiadam. Jeśli chodzi o wspomnienia, to nie miałam wrażenia, że są utrzymane w tonie plotkarskim. Są za to anegdoty w dobrym guście.
To nie rozczarowanie ale właśnie niedosyt, bo że wartość dodana jest to nie ulega wątpliwości, tyle tylko że lektura prowokuje do postawienia pytań, na które nie daje odpowiedzi.
UsuńDawno temu czytałam książki tej autorki, na własność mam "Miłość, namiętność, zbrodnia", z ciekawym szkicem m.in. o księżnej Daisy Pszczyńskiej. Ta pozycja, która prezentujesz na pewno godna uwagi, wierzę. Z chęcią przeczytałabym.
OdpowiedzUsuńZainteresowały mnie pozostałe tytuły z dorobku Kolińskiej, chętnie bym przeczytała, zwłaszcza tę o Pszczyńskiej, Orzeszkowej i Przybyszewskiej. Zresztą sama autorka podsunęła mi dużo lektur w swoich wspomnieniach, bo na końcu książki podaje mnóstwo zapowiadających się ciekawie tytułów!
UsuńUwielbiam takie wspomnienia. Poszukam tej książki:)
OdpowiedzUsuńW takim razie to coś dla Ciebie. Mamy zatem podobny gust czytelniczy.
Usuń