10 czerwca 2014

Preteksty do wspomnień Krystyny Kolińskiej

Każdy pretekst do wspomnień jest dobry. Dla Krystyny Kolińskiej inspiracją do ich spisania i zebrania dla szerszego ogółu odbiorców były zanotowane na karteluszkach wzmianki o różnych wydarzeniach i osobach, drobiazgi, bibeloty, listy, zdjęcia, pocztówki, artykuły, lektury książek itp. Jak pisze autorka, ta ogromna czasowa przestrzeń - mieszcząca się w moim małym pokoju - sięga sześćdziesięciu lat i dochodzi aż do chwil bieżących.

Tom stanowi bogaty zestaw notatek, impresji słownych, portretów znanych i mniej znanych osobistości oraz przyjaciół i krewnych Krystyny Kolińskiej, fragmentów dziennika, refleksji i relacji przeplatanych anegdotami, krótkich opisów życia w PRL i absurdów z tym związanych, a także czarno-białych fotografii. Przy okazji powrotu pamięcią do dawnych lat autorka zdradza też tajniki warsztatu dziennikarskiego, przedstawia genezę niektórych swoich reportaży czy artykułów (np. reportażu Nieznana teczka Sipo o znalezionej na śmietniku zielonkawej tece z plikiem karteluszek, które okazały się zbiorem wojennych meldunków niemieckiej policji bezpieczeństwa), a także ukazuje meandry zawodu wykonywanego w komunistycznej rzeczywistości. Wszystko to składa się na wielobarwną mozaikę, w której zwierciadle możemy przyjrzeć się polskiej kulturze dwudziestowiecznej, jak również naszej skomplikowanej historii.

Kolińska, cofając się do przeszłości, przywołuje usłyszane niegdyś przy różnych spotkaniach opowieści, np. Grażyny Lipińskiej (córki Anny Skarbek-Sokołowskiej, autorki książki Czas udręki, czas szczęścia) o jej ciotecznym bracie, generale Czesławie Jarnuszkiewiczu, ocalałym z niewoli w Kozielsku, a wcześniej, przed pierwszą wojną światową, zesłanego na Sybir, skąd udało mu się zbiec, pokonując pieszo w drodze do kraju siedem tysięcy kilometrów. Książka wzbogaca wiedzę o nieco zapomnianych już pisarzach i ich losach: Marii Kuncewiczowej, Gustawie Morcinku, z którym Kolińska się przyjaźniła i korespondowała, i Leopoldzie Buczkowskim (autorka często odwiedzała dom Buczkowskich w Konstancinie). Niezwykle interesujące są też wzmianki o wdowie po Andrzeju Strugu (Nelly) czy rodzinie Tadeusza Borowskiego (rodzicach, bracie i żonie tragicznie zmarłego autora Pożegnania z Marią). Nie mniej poruszające są portrety niezwykłych Japończyków, Umedów, zakochanych w Polsce. To właśnie ich sylwetki otwierają tom, jakby zapraszając do spojrzenia na nasz kraj oczami obcokrajowców.

Różne sprawy i spotkania zazębiają się czasem ze sobą w zadziwiajacy i symboliczny sposób. To zjawisko splatania się ukazuje mimochodem Kolińska, np. gdy opisuje swoje odwiedziny w Rzymie potomka „ojca chrzestnego” powieści Sienkiewicza Quo Vadis, malarza Henryka Siemiradzkiego. Gdy obaj Henrykowie znaleźli się na starożytnej Via Appia, Siemiradzki zwrócił uwagę Sienkiewicza na kościółek „Domine, quo vadis” i opowiedział związane z nim historie. Kolińska w 1970 roku poznała syna malarza, dzięki któremu powstała słynna powieść. Autorka przedstawia też wyjątkową historię, rodem wziętą z opowiadań Schulza, a mianowicie historię subiekta w bławatnym sklepie, Igo Mosia, który dzięki niezwykłym okolicznościom wojennym stał się posiadaczem cennej zdobyczy podarowanej mu w podzięce za uratowanie życia synowi Sienkiewicza, wziętemu na zakładnika. Było to Quo vadis na japońskim papierze z własnoręczną dedykacją od syna autora. Igo Moś opowiedział również autorce, jak w jego rękach znalazła się też inna pamiątka związana z Sienkiewiczem, to jest pamiętnik Marii Radziejewskiej, w której pisarz zakochał się od pierwszego wejrzenia w 1899 roku, przy okazji odsłonięcia pomnika Słowackiego w Bytomiu. W książce Kolińskiej znajdziemy wiele innych ciekawych historii, które sprawią, że nie będziemy żałować czasu spędzonego na jej lekturze. Poruszający do głębi jest choćby duży fragment pamiętnika pisanego w czasie wojny, od sierpnia 1939 roku, przez dziesięcioletnią dziewczynkę, Adę Sikorską, zesłaną w czerwcu 1940 roku, wraz z rodziną, w głąb Rosji, do Zapadnego Lesouczastku, gdzie mieszkali w rozpadającym się baraku pośród tajgi. Jeszcze jedno cenne świadectwo ukazujące polskie losy.

Zapiski Kolińskiej tworzą nie tylko przywoływane z pamięci epizody z jej długiego i niewątpliwie barwnego życia, a więc powroty do przeszłości, lecz także okruchy teraźniejszości, na którą składają się między innymi spotkania promujące książki zarówno jej, jak i przyjaciół. Wspomnienia nie mają charakteru egotycznego, Kolińska nie narzuca się bowiem czytelnikowi. Powściągliwie dzieli się z nim swoimi doświadczeniami. Przede wszystkim oddaje piękno ludzi spotkanych na swoich ścieżkach życiowych i ich znaczenie dla niej. Książka napisana jest ze swadą, czyta się ją znakomicie. Autorkę cechuje nie tylko lekkie pióro, lecz także otwarte serce na ludzi i świat. Bo trzeba mieć zdolność zaczarowywania słowami, by osoby, których sylwetki ukazujemy, żyli prawdziwym życiem, a nie tylko papierowym. Z kart książki przebija duże doświadczenie życiowe i zawodowe, a co za tym idzie - pozytywna energia, mądrość i głębia wyobraźni. Krystyna Kolińska potrafi nadać minionym dniom blask autentyczności. Twarze zszarzały jak na czarno-białej fotografii, a jednak dzięki słowom autorki ożywają w nas. Sięgając po Preteksty do wspomnień, otrzymamy spokój i piękno spojrzenia. Z dystansem i miłością.  Otrzymamy też jędrność i wyrazistość słów, harmonijnie złączonych z mądrym pogodzeniem się z otaczającym nas światem i mijającym nieubłaganie czasem.

 *****************************************************************************
 Anegdoty z książki: CZYTAJ TUTAJ

 Krystyna Kolińska urodziła się w Częstochowie 23 grudnia 1923 roku. Ukończyła filologię polską na Uniwersytecie Poznańskim (dziś Uniwersytet Adama Mickiewicza). Po przeprowadzce do Warszawy pracowała od 1950 roku w Lidze Morskiej, później, od 1953 roku, w Ministerstwie Kultury i Sztuki (razem z Sabiną Sebyłową, wdową po poecie Władysławie Sebyle), skąd przeszła do Ludowej Spółdzielni Wydawniczej (lata 1953-1958). Następnie przez pięć lat była redaktorką w Wydawnictwie ,,Sport i Turystyka", współpracując jednocześnie z różnymi pismami (m.in. ,,Światem", z którym związana też była Barbara Wachowicz), publikując tam reportaże i artykuły na tematy literackie. Od 1969 roku do grudnia 1981 roku w tygodniku ,,Stolica" była kierowniczką działu kulturalnego. Jest autorką wielu książek, m.in.: Tajemnice na sprzedaż (1968), Sienkiewicz i piękna Wielkopolanka (1973), Stachu, jego kobiety, jego dzieci (1978), Szatańska księżniczka. Opowieść o Izabeli Czajce-Stachowicz (1992), Córka smutnego szatana. Biografia Stanisławy Przybyszewskiej (1993), Orzeszkowa. Złote ptaki i terroryści (1997), Zegadłowicz. Podwójny żywot Srebrem pisanego (1999), Miłość, namiętność, zbrodnia (2000), Słynne procesy (2008), Szaniawski. Zawsze tajemniczy (2009).


Recenzja opublikowana na


11 komentarzy:

  1. Książka właśnie zawitała w moje progi. Ty to masz dar przekonywania! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale zdaje się, że chyba nawet nie zdążyłam z przekonywaniem Ciebie, skoro piszesz, że już masz:) Chyba że to za sprawą anegdotek, które opublikowałam dwa dni temu? :)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Zgadza się - Reymont był na topie ;)

      Usuń
  2. Napisała utrzymaną w trochę plotkarskim tonie książkę o Szaniawskim, należą się jej brawa, że wyciągnęła go z zapomnienia, chociaż książka pozostawia sporo niedosytu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdarzają się rozczarowania lekturowe. Mamy prawo czuć niedosyt po przeczytaniu jakiejś biograficznej publikacji:)
      Nie czytałam książki o Szaniawskim, więc się na ten temat nie wypowiadam. Jeśli chodzi o wspomnienia, to nie miałam wrażenia, że są utrzymane w tonie plotkarskim. Są za to anegdoty w dobrym guście.

      Usuń
    2. To nie rozczarowanie ale właśnie niedosyt, bo że wartość dodana jest to nie ulega wątpliwości, tyle tylko że lektura prowokuje do postawienia pytań, na które nie daje odpowiedzi.

      Usuń
  3. Dawno temu czytałam książki tej autorki, na własność mam "Miłość, namiętność, zbrodnia", z ciekawym szkicem m.in. o księżnej Daisy Pszczyńskiej. Ta pozycja, która prezentujesz na pewno godna uwagi, wierzę. Z chęcią przeczytałabym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zainteresowały mnie pozostałe tytuły z dorobku Kolińskiej, chętnie bym przeczytała, zwłaszcza tę o Pszczyńskiej, Orzeszkowej i Przybyszewskiej. Zresztą sama autorka podsunęła mi dużo lektur w swoich wspomnieniach, bo na końcu książki podaje mnóstwo zapowiadających się ciekawie tytułów!

      Usuń
  4. Uwielbiam takie wspomnienia. Poszukam tej książki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie to coś dla Ciebie. Mamy zatem podobny gust czytelniczy.

      Usuń

Drogi Czytelniku, dziękuję za pozostawienie komentarza. Niestety nie zawsze jestem w stanie szybko odpowiedzieć. Proszę zatem o cierpliwość.