ul. Piastowska 46
Jaką była sąsiadką? O tym można przeczytać w krakowskim "Dzienniku Polskim":
Zawsze
uśmiechnięta, ciepła, życzliwa, a przede wszystkim niezwykle skromna -
tak Wisławę Szymborską wspominają sąsiedzi. - Najbardziej ujmowała mnie
ta jej niezwykła skromność. Była zwykłą sąsiadką, zawsze miłą,
uśmiechniętą i przyjazną. Można było ją zaczepić i porozmawiać, nigdy
nikogo nie ignorowała, nigdy się nie denerwowała - mówi Krzysztof
Zieliński.
- Była zawsze stonowana, ciepła, ludzka. Kiedy jej się
z mężem kłanialiśmy, to zawsze odpowiadała uśmiechem i takim głębokim
ukłonem. To jest bardzo ważne, bo ludzie się różnie kłaniają, często nie
wiedzą, jak ważny jest kontakt wzrokowy i uśmiech. A ona miała piękny
uśmiech, którym obdarowywała ludzi, jakby chciała w ten sposób okazać
szacunek - dodaje Maria Staszek.
Sąsiadka opowiada, że noblistka
zawsze była bardzo spostrzegawcza, zwracała uwagę na to, co się wokół
niej dzieje, obserwowała przyrodę i interesowała się ludźmi. Nigdy
nikomu nie dała jednak odczuć, że jest kimś ważniejszym. - Wiele osób
cierpi na manię wielkości, lubią się wywyższać. Ale ona nie, nic z tych
rzeczy. Dla niej liczył się każdy człowiek - podkreśla Maria Staszek. I
wspomina: - Kiedyś mieliśmy dozorczynię, która sprzątała klatki schodowe
i porządkowała całe podwórze. Pracowała niezwykle ciężko i bardzo
sumiennie. Pani Szymborska napisała o niej piękny artykuł. Nie wymieniła
jej z imienia i nazwiska, ale oddała jej hołd. Hołd prostemu,
pracowitemu człowiekowi.
Pani Maria przez ostatnich kilka lat
mieszkała dwa piętra nad Wisławą Szymborską. Kiedyś posłaniec z
Wydawnictwa Literackiego zostawił u niej przesyłkę, bo nie zastał
noblistki w domu. - Pozwoliłam sobie do niej pójść i delikatnie
zadzwonić. Nie było jej, więc wzięłam ładną kopertę, napisałam krótki
liścik i zostawiłam go w drzwiach. Później słyszę dzwonek do drzwi i
widzę: stoi uśmiechnięta pani Wisława i tłumaczy, że chciałaby odebrać
przesyłkę. Za to, że przechowaliśmy paczkę podarowała nam czekoladki. To
było niepotrzebne, ale niezwykle miłe - przyznaje Maria Staszek.
Sąsiedzi
wspominają, jak spotykali noblistkę, która wracała z kiosku z gazetami
czy z małą reklamóweczką z zakupami z pobliskiego targu. - Można ją było
spotkać o określonych godzinach, jak sobie spaceruje nieśpiesznym
krokiem. To było jak rytuał - mówią.
Wisława Szymborska w kiosku
nieopodal bloku miała założoną teczkę, do której sprzedawczynie
odkładały jej gazety. Zwykle sama przychodziła je odbierać. - To była
moja najsympatyczniejsza klientka. Zawsze miała czas, żeby porozmawiać i
pożartować. Nigdy nie widziałam, żeby na jej twarzy rysowała się jakaś
troska. Zawsze przychodziła z uśmiechem - opowiada Ewa Gołda, która
obsługiwała noblistkę przez ostatnich 11 lat. - Nie dawała po sobie
poznać, że jest wielką poetką. Była niezwykle bezpośrednia i troskliwa.
Kiedy moja zmienniczka się rozchorowała, pani Wisława przychodziła i
pytała o jej zdrowie. A kiedy sklep miał zostać zamknięty rozpaczała, że
nie wyobraża sobie, żeby mogła robić zakupy w innym miejscu i więcej
się z nami nie spotykać. Wszyscy ją uwielbiałyśmy, można powiedzieć, że
była naszą serdeczną przyjaciółką.
Alejka spacerowa koło domu noblistki
Michał Rusinek znał położenie każdej książki w
mieszkaniu noblistki, a jak wiadomo było ich w trzypokojowym
apartamencie bardzo wiele. Nie jest także tajemnicą, że gdy sekretarz
coś przeskrobał, za karę otwierał poetce słoiki, z którymi jak
powszechnie wiadomo zupełnie sobie nie radziła. Po całym dniu pracy
żegnali się zawsze stwierdzeniem, że zrobili kawał nikomu niepotrzebnej
roboty. [...]
Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz: http://www.dziennikpolski24.pl/pl/magazyny/magazyn-piatek/1206573-kameralne-zycie-noblistki,0:pag:3,0:pag:1#nav0
Krakowskie tramwaje przystrojone flagami z kirem
Gdy odchodzą z tego świata poeci, zawsze przypomina mi się piosenka,
którą śpiewa
Edyta Geppert:
Z niebieskich do nas przybywają stron
Na zawsze niezgłębioną jest zagadką
Dlaczego z nami los swój dzielić chcą
W źrenicach tych posłańców prosto z nieba
Istnienia smutek i marzenia blask
W chaosie ziemskich spraw ich serca wiecznie płoną dając znak
Tym którzy zabłądzili w mgle
Odchodzą tak jak przyszli niespodzianie
Zbyt prędko wypełniają się ich dni
I znów na długo zostajemy sami
Być może trochę lepsi dzięki nim
Bezbronni, samotni w naszym świecie
Tak, jakby niepotrzebni byli już
Odchodzą komedianci, muzykanci i poeci
Sternicy zagubionych naszych dusz
Ich pieśni ptaki w lasach wciąż śpiewają
I wieniec ziół rozsiewa po nich wiatr
Odchodzą stąd, lecz nie, nie umierają
Sumieniem naszym niespokojnym są
A kiedy mój czas także się wyczerpie
Poproszę cicho już ostatkiem tchu
Daj Boże proszę daj nadziei choć iskierkę
Że i ja też nie przypadkiem byłam tu
Odkryta w trakcie spaceru, z pewnością
niedawno otworzona,
księgarnia "CZYTANIE"
przy ul. Królewskiej
Robię jej darmową reklamę:) Dziś, gdy miejskie ulice pustoszeją za sprawą coraz większej liczby banków, warto mocno wspierać księgarzy, cukierników i innych rzemieślników czy drobnych przedsiębiorców.
tomików Szymborskiej...
Księgarnia usytuowana jest prawie na przeciwko
niedawno odnowionego wieżowca z piękną mozaiką
Interesujące zdjęcia. A taka właśnie była Szymborska - niezwykle skromna i ciepła osoba.
OdpowiedzUsuńGdzieś wyczytałam, że kiedyś pewna dziennikarka spytała:
Usuń-Pani Wisławo, tytuł Pani tomiku brzmi "Chwila"? Czy miała Pana na myśli Horacjańskie carpe diem czy raczej czas marny z Księgi Koheleta?
Zakłopotana poetka odparła:
-Yyyyyyy, to już jak tam Pani chce.:)
Krakusom to dobrze. Nawet noblistka za ścianą. Że o książkach za pół ceny nie wspomnę.:)
OdpowiedzUsuńNie zapominajmy o poetach nie-noblistach;)
UsuńDziękuję za tego posta:)
OdpowiedzUsuńMamy z mężem takie osobiste, zabawne ( powiedziałabym w Szymborskim stylu) wspomnienie Wisławy S. Półtora roku temu, w lipcu byliśmy w Lubomierzu. Wjeżdżając pod stroma, wąziutką, górkę. Sądząc, że okolica jest dość pusta, Z. przygazował mocniej i ruszył z kopyta. Sekundę później zahamował gwałtownie i to samo zrobiła wychodząca z lasku tuz obok nasza noblistka. Uśmiechnięta, elegancka, z torebeczką zawieszoną na jednej ręce i garnuszkiem pełnym jagód w drugiej:) Z powiedział głośno to co ja pomyślałam :"przejechałbym noblistkę. Nasza jedyna noblistkę:)".
I takie było nasze jedyne, osobiste spotkanie z Wisława Szymborską. Noblistką:)
Jaka piękna historia! Pośmiałam się. Dziękuję:)
UsuńCo za ceny w tej księgarni! Zgarnęłabym kilka tomów :)
OdpowiedzUsuń"Pieniądze szczęścia nie dają, dopiero zakupy..." książek:)
UsuńMam to szczęście, że mam tę księgarnię pod nosem, a tomiki Szymborskiej leżą w środku zaraz przy wejściu:)
OdpowiedzUsuńJa też mam niedaleko.:) Miesiąc temu tam byłam i wyszłam z trzema kiążkami, które wciąż czekają, aż w końcu poświęcę im większą uwagę.
UsuńDwa słowa: balans bieli.
OdpowiedzUsuń