Ukazało
się trzecie wydanie Końca
kresowego świata i drugie
wydanie Koni żal Anny Pawełczyńskiej. Autorka przenosi nas na polskie
Podole drugiej połowy XIX wieku i snuje opowieść o losach tamtejszej szlachty
do pokoju ryskiego, a następnie opowiada o życiu uciekinierów w wolnej Polsce,
kończąc na czasach powojennych. Ten fresk historyczny dawnej Polski, pokazany
przez pryzmat dziejów rodzin kresowych, jest bogato ilustrowany starymi
fotografiami.
Autorka
opisuje świat, który odszedł już sto lat temu i to w wielu wypadkach
bezpotomnie, gdyż wiele rodów wyginęło w więzieniach i obozach lub ślad po nich
urwał się w zawieruchach wojennych. Byli nawet tacy, którzy wzięci w jasyr
stali się Tatarami i ich potomkowie mogą żyć jeszcze w Turcji.
Historia
polskiej szlachty na Podolu, ta zapamiętana w rodzinach, sięga XV wieku, kiedy
Władysław Warneńczyk nadał wielu rycerzom polskim szlachectwo i dobra, by
bronili południowej granicy Polski przeciwko Tatarom i Turkom. Przybywały tu
rody bezpośrednio z Małopolski albo poprzez Litwę. Oprócz szlachty istniał też
polskie wsie chłopskie jak Rosochy, gdzie matka autorki mieszkała i założyła
polską szkołę w 1916. Byli to potomkowie Mazurów, którzy niegdyś osiedlili się
na Podolu.
Koni żal, uzupełnienie Kresowego świata, opowiada o
losach krewnych dziadków Kazimierza i Wandy Dyakowskich. Losy tej rodziny są
symboliczne dla polskiej szlachty na Podolu. W 1917 roku mieli uciekać przed
bolszewikami, jednak dotarli tylko do Żytomierza. Kazimierz ukrywał się, później
pracował jako palacz i w 1921 roku został jako zakładnik aresztowany i 1,5 roku
późnej wymieniony na bolszewików, zaś jego żonie Wandzie z dziećmi udało się
uciec przez zieloną granicę dopiero w 1923 roku. Kazimierz podjął pracę w
Smordwie pod Dubnem na Wołyniu w stadninie Aleksandra Ledóchowskiego i 17
września po raz drugi uciekał przed bolszewikami. Mimo namów Ledóchowski został
w majątku, twierdząc, że „to są ci sami bolszewicy co dawniej” i zginął.
Kazimierzowi udało mu się doprowadzić część stadniny do dóbr Jana Zamojskiego w
Zawadzie, gdzie podjął pracę jako zarządca. Mieściła się tu placówka AK. Reszta
rodziny dotarła tylko do Równego i Łucka, gdzie przetrwała I okupację
sowiecką, dzięki jednoczesnemu zameldowaniu we Lwowie. W okresie wywózek zmieniali
miasta. W 1941 roku rodzina połączyła się ale w lipcu 1944 roku musiała po raz
trzeci uciekać przed bolszewikami. Tym razem dotarli na Śląsk.
Książka ukazuje życie
rodzin kresowych pod kolejnymi sowieckimi okupacjami i ich zagładę rozłożoną na
raty.
*******************************************************************
Teraz przed świętami jestem "spłukana", ale po Nowym Roku zamówię sobie te perełki. Gdyby ktoś był też zainteresowany, to podaję link. Publikacje można zamówić TUTAJ!
Oj to mnie też się to marzy:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki o kresach:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWątpię:) Św. Mikołaj przychodzi tylko do dzieci;)
UsuńTeż oglądałam i wąchałam przez ekran, i też w nowym roku sobie obiecuję;) Zrobiłam nawet spis pożądanej dziesiątki (z nowości, żeby wejść do księgarni i kupić), ale nie zamieszczam, bo rozglądam się, a wkoło same myszy kościelne:( Nie będę ich zasmucać, że w kryzysie takich zbędnych rzeczy chciałoby się. Bez tej miłości można żyć...
OdpowiedzUsuńOczy mi się zaświeciły, gdy przeczytałam o tych nowościach. Nie zgadzam się z Tobą! Bez tej miłości nie można żyć :)
UsuńKoniecznie musisz zaprezentować swoją "złotą dziesiątkę"!
Nie tylko Tobie :)
OdpowiedzUsuń