Uwielbiam opowiadania Alice Munro. Mam prawie wszystkie przełożone dotąd na polski tomy (i przeczytane), a ten debiutancki mam zamiar sobie zamówić, ale na razie czekam na... zastrzyk gotówki.
Trzeba było Okrągłego Stołu w 1989 roku, wyborów, transformacji ustrojowej, by Nikt nie woła mogło się wreszcie ukazać. Zajęło się powieścią Wydawnictwo Literackie, to samo, które teraz dociera ze wznowieniem do Ciebie, czytelniku. Jak się czułem trzymając po 33 latach egzemplarz w ręku? Po tak długim czekaniu uczucia są złożone, satysfakcja niełatwa. Cały czas nurtuje świadomość zmarnowanej egzystencji tej książki, czasu jej niedostępności, a więc i niemożności podzielenia się z czytelnikiem moim fundamentalnym doświadczeniem. Przecież po to została napisana! W letni, upalny dzień spotkałem w Konstancinie kierownika produkcji filmu Nikt nie woła, entuzjastę tej powieści, którą jako jeden z pierwszych poznał z maszynopisu. Teraz, kiedy się ukazała, przeczytał ją ponownie. „Musiałeś tam wiele złagodzić”, powiedział. Zaprzeczyłem stanowczo. „Nic nie złagodziłem. Nic nie zmieniłem. To czasy się zmieniły! I ty, ty też się zmieniłeś”. I jeszcze jedna rozmowa, w tym samym Konstancinie, tego samego lata. Starsza, bardzo dystyngowana pani, erudytka, po przeczytaniu „Nikt nie woła”, powiedziała, wyraźnie skrępowana: „Przepraszam, że to poruszam... Ale czy pan wie, jakie były dalsze losy tej dziewczyny, która żegnała się z Bożkiem na peronie w Samarkandzie? Czy wie pan, co się z nią stało?”. „Tak, wiem”. „Co?” „Jest babcią moich wnucząt”. Pani otworzyła usta, jakby musiała nabrać tchu — i rozpłakała się.
UWAGA! UWAGA! SENSACJA! Polską literaturę, jak się dziś dowiedziałam z tygodnika "W sieci", wzbogaci nowa powieść napisana przez poetę. Maciej Pawlicki, kończąc recenzję nowego tomiku Jana Polkowskiego pt. Głosy, wspomniał tajemniczo o wiekopomnej dla polskich czytelników chwili. Otóż 7 stycznia 2013 roku w godzinach popołudniowych [...] poeta Jan Polkowski nad czarną klawiaturą laptopa na chwilę zatrzymał wskazujący palec prawej ręki, po czym cichym kliknięciem odesłał do krakowskiego wydawnictwa [nazwy autor nie zdradził ] ostateczną wersję swej pierwszej w życiu powieści. Tytuł Ślady Krwi. Przypadki Henryka Harsynowicza. Mam honor być wśród kilku pierwszych osób, które ją przeczytały, powiem więc tylko, że jest to genialnie napisana, bardzo mocna i bardzo ważna powieść.
Będę zatem z niecierpliwością wypatrywać tej powieści.
Autor od lat opisuje burzliwe dzieje ziem kresowych.
Otrzymujemy fascynującą opowieść, w której splatają się losy wielu bohaterów,
Polaków, Ukraińców, Żydów, Niemców, Rosjan, Ormian i Karaimów. Miłośnicy Lwowa
odnajdą w niej niepowtarzalny klimat przedwojennego miasta, jego życia
duchowego, towarzyskich spotkań. Wielka i tragiczna miłość polskiej dziewczyny
i ukraińskiego chłopca ujawnia sens ludzkiej egzystencji w poszukiwaniu prawdy
w podzielonym świecie. Porywająca akcja, klarowny i piękny język, a przede
wszystkim głębia psychologiczna nadają koloryt i smak autentycznym wydarzeniom.
Ukraiński kochanek stawia podstawowe pytania o wartość ludzkiego życia i sens
historii. To ZNAKOMITY KRESOWY EPOS, w którym odkrywamy polskie losy i naszą
zagubioną pamięć. Powieść ukazała się nakładem krakowskiego wydawnictwa Arcana.
A teraz literatura faktu
Wydawnictwo Replika wypuściło właśnie na rynek książkę, która jest zbiorem osobistych relacji Polaków, którzy doświadczyli na
Wołyniu gehenny trzech wrogów, podjęli z nimi walkę, a po wygranej wojnie
musieli opuścić swoje domy, osiedlić się w Ojczyźnie o nowych granicach i
znosić prześladowania ludowej władzy.
SENSACJA!
Opowiadają:
Zygmunt Maguza, Władysław Siemaszko, Halina Górka-Grabowska,
Jan Lipiński, Adam Kownacki, Tadeusz Wolak, Florian Skarżyński, Roman Domański.
Relacje zebrał i opracował niestrudzony tropiciel polskości
na obszarach postsowieckich – pisarz, dziennikarz i reporter - Marek A.
Koprowski.
Tę książkę każdy Polak powinien mieć w swoim antykwariacie!
Pragnienie napisania powieści nie opuszczało Broniewskiego
niemal przez całe życie. Nosił ją „w głowie”, przelewał na papier, niszczył i
znów do niej wracał. Z tych zmagań pozostały niepublikowane dotąd fragmenty:
kilka opowiadań, satyryczne historyjki wojskowe, reportaże literackie, urywki
dramatu, proza poetycka. Zaskakująca metaforyka, cięty dowcip, sugestywnie
kreślone postacie ujawniają melancholijny temperament autora. Są świadectwem
lęków, marzeń i rozczarowań.
W Stanęła naga... proza została wzbogacona o materiały
biograficzne. Niedrukowane wcześniej listy, notatki z Pamiętnika, zapomniane
dokumenty z czasów wojny polsko-bolszewickiej i międzywojnia. W efekcie
otrzymujemy niezwykły portret Władysława Broniewskiego.
Broniewski był kolekcjonerem. Liter. Zapisywał je na
przypadkowych świstkach, kartkach i karteluszkach, czasem segregował w
zeszytach. Lubił też karne szeregi urzędowego druku, trzymał
zaświadczenia, przepustki z wojska, ręcznie wypisywane
rozkazy, meldunki, raporty, brudnopisy sprawozdań z akcji, legionowe Dokumenty
Podróży. Wszystko - pisze we
wstępie do książki dr Wioletta Bojda, autorka opracowania, wstępu i komentarza. Książka ma się ukazać nakładem wydawnictwa Krytyki POlitycznej jeszcze w tym miesiącu.
I KOLEJNA SENSACJA!
Książka Ostatni tacy przyjaciele. Komeda. Hłasko. Niziński
obejmuje szesnaście miesięcy pobytu bohaterów w Ameryce. W tle wydarzeń
odnajdujemy filmowy świat Los Angeles: Bulwar Zachodzącego Słońca, Rodeo Drive,
studia Paramount Pictures, legendarny hotel gwiazd Chateau Marmont oraz Beverly
Hills. Spotykamy takie ikony ówczesnego kina jak Fred Astaire, John Cassavetes,
Mia Farrow czy Barbra Streisand. Poznajcie rządzący się bezwzględnymi,
komercyjnymi i zarazem purytańskimi zasadami świat artystów Ameryki końca lat
sześćdziesiątych ubiegłego wieku…
I jeszcze literatura historyczna
W tramwaju przeczytałam dziś w najnowszym numerze tygodnika "W sieci" mistrzowsko i humorystycznie napisaną przez Wojciecha Ladę recenzję (będącą niejako skutkiem ubocznym stania przez niego w "legendarnym" warszawskim korku) tej oto nietypowej publikacji:
Oto początek genialnej recenzji W. Lady:
–Tylko mi nie mów, że jesteś taki peace & love –
powiedziała. – Weź to. Mówię ci, nie pożałujesz. Lubię tę dziewczynę i
zasadniczo wcale nie jestem taki peace & love, ale kiedy zobaczyłem, co
każe mi czytać, natychmiast zamieniłem się w radykalny wariant war & hate.
No bo, kto normalny polecałby komuś jako lekturę… leksykon. W dodatku jakichś
karabinów!
Zabawne, prawda?:) A dalej jest jeszcze bardziej zabawnie i interesująco. Cóż, przekonał mnie Wojciech Lada, że warto mieć ten oryginalny album. To się nazywa "skuteczność recenzencka". Album został wydany przez Instytut Pamięci Narodowej we współpracy z Muzeum Powstania Warszawskiego. Na cenę jeszcze nie patrzyłam, żeby zawalu nie dostać.
Zainteresowało Was coś spośród wypatrzonych przeze mnie nowości i zapowiedzi? I mam jeszcze pytanko: jak kupić te wszystkie publikacje i nie pójść z torbami?
Same perełki.)
OdpowiedzUsuńTak, same diamenciki. Jeszcze tego posta uzupełnię o dwie książki, które warto mieć, a dziś je wypatrzyłam:) Jedna z nich na pewno zainteresuje książkowca, chyba że już ją ma, czemu wcale bym się nie zdziwiła :)
UsuńPóki co, to od dawna przymierzam się do ukraińskiej trylogii Srokowskiego. Wszak Arcana to moje ukochane wydawnictwo. Dziś opuściły definitywnie półki książki, do których z pewnością nie wrócę (myślałam,że z bólem serca, a tu wcale!). Zrobiły miejsce nowościom. A kresowe i sybirackie lektury rozsiadły się niemożebnie!
UsuńPisz szybko, co mam, bo umrę z ciekawości;)
Przed chwilą uzupełniłam posta o informację, która powinna Cię zainteresować:) To jest książka o Wołyniu - relacje świadków. Co o tym sądzisz? Muszę to mieć!:) To znaczy wszystkie powyżej przedstawione chciałabym mieć:)
UsuńNo nie mam o Wołyniu:(
UsuńW tej sytuacji bardzo akuratne twoje ostatnie zapytanie o możliwości zakupów bez zrujnowania budżetu.
W każdym razie zaglądałam na stronę Portalu Arcana. Trylogia Srokowskiego dostępna w możliwej cenie. Są też "Notatki wołyńskie" Kirschnera za jedyne 14,70. Chyba się skuszę.
Jedyne wyjście to nic nie jeść przez miesiąc...:) Strawa duchowa ważniejsza :D
UsuńNie jeść przez miesiąc to na dodatek ciało by zyskało (czy straciło, co na jedno wychodzi);) Bardzo dobry pomysł. Jestem gotowa, tylko męża trzeba zacząć przygotowywać.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń:) To całkiem możliwe, bo mam wrażenie, że chyba zapanowała jakaś moda na różne rekonstrukcyjne przedstawienia z okazji okrągłych rocznic.
UsuńMam szczególną ochotę na "Taniec szczęśliwych cieni" oraz "Ukraińskiego kochanka". Nie mam pojęcia, jak można nie pójść z torbami przez te wszystkie wspaniałe książki, ale jeśli dowiesz się o tym, proszę - daj mi znać. :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, jak tylko odkryję niezawodny sposób na zwiększenie liczby nabytków w domowym antykwariacie i jednocześnie na uniknięcie finansowych tarapatów - nie omieszkam cię powiadomić :)
OdpowiedzUsuńMnie zainteresowała książka Alice Munro. Akurat niedawno po raz pierwszy zetknęłam się z jej twórczością za sprawą "Za kogo ty się uważasz?" i jestem bardzo zaintrygowana :-)
OdpowiedzUsuńA "Nikt nie woła" czytałam już dawno, w takim żółto-czarnym wydaniu. Dobra książka.
Jeszcze nie czytałam wspomnianego przez Ciebie tomu wydanego przez W.A.B.:) Muszę go odebrać, bo dopiero niedawno sobie zamówiłam, wraz z tym ostatnim przeładem WL. Z twórczością Munro zetknęłam się dużo wcześniej niż ty i już stale mi towarzyszy. Pisarka jest genialna w ukazywaniu wszystkich odcieni ludzkiej egzystencji.
UsuńZaintrygował mnie "Taniec szczęśliwych cieni". Póki co, przymierzam się do innego zbioru opowiadań Alice Munro "Zbyt wiele szczęścia", z którym mam związane spore oczekiwania. Spotkałam się w większości z pozytywnymi opiniami na temat twórczości tej kanadyjskiej pisarki, jednak niekiedy zarzucano jej opowiadaniom straszliwą nudę. Cóż, najwyższy czas bym sama się o tym przekonała :) Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuńDla mnie to literatura najwyższych lotów. Nuda w prozie "Czechowa w spódnicy" (bo tak jest nazywana Munro)? Nie może być!:)
Usuń