PS. Małe uzupełnienie. Dziś wyszperałam w sieci informację o powieści, która - jak zapewnia Zysk i S-ka - jako pierwsza w polskiej literaturze współczesnej nawiązuje w fabule do katastrofy smoleńskiej. Zamówiłam sobie dziś tę książkę i obiecuję recenzję po jej przeczytaniu.
Wojciech Wencel
In hora mortis
Wojciech Wencel
In hora mortis
Jeszcze Polska nie zginęła póki my giniemy
póki nasi starsi bracia wędrują do ziemi
tam tajemne biją źródła tryskają strumienie
tam śmierć pada na kolana przed wiecznym istnieniem
tam zabici w ciemnym lesie modlą się za nami
tam powstańcy do Śródziemia idą kanałami
ścieżka wiedzie przez grób Pański – nie ma innej drogi
trzeba się owinąć w całun biały i czerwony
gdy przestaną nas hartować strzałem w potylicę
samoloty będą spadać za lub przed lotniskiem
mroźny wiatr ze wschodnich kresów wciąż nam wieje w plecy
gnie się trzcina nadłamana tli się płomyk świecy
a im bardziej bezsensowny twój zgon się wydaje
tym gorętsze składaj dzięki że jesteś Polakiem
naród tylko ten zwycięża razem ze swym Bogiem
który pocałunkiem śmierci ma znaczoną głowę
Wojciech Wencel napisał ten wiersz w nocy z 10 na 11 kwietnia 2010 roku. Pochodzi z tomika De profundis, który został w ubiegłym roku uhonorowany Nagrodą Literacką im. Józefa Mackiewicza. Miał już trzy wydania i cieszy się ogromnym uznaniem wśród czytelników - ponad dwa tysiące sprzedanych egzemplarzy!
Zamieszczając ten wiersz na swoim blogu w przeddzień drugiej rocznicy smoleńskiej tragedii, chcę uczcić pamięć Pary Prezydenckiej oraz 94 Polaków, którzy zginęli w drodze do Katynia, aby w imieniu narodu oddać hołd bestialsko pomordowanym przez sowieckie NKWD polskim jeńcom wojennym i więźniom cywilnym. Delegacja prezydencka zginęła na posterunku. Cześć ich pamięci!
Muszę jeszcze zacytować niezwykle smutne słowa, które dziś przeczytałam. Jest to wypowiedź Ewy Błasik, żony gen. Andrzeja Błasika, dowódcy Sił Powietrznych RP, który zginął w katastrofie smoleńskiej:
Chyba u Ciebie pierwszy raz wypatrzyłam Autora i teraz czytam na bieżąco felietony. Powinno o nim być głośniej, ale niestety. Dzięki za chwile pamięci:)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że o Wojciechu Wenclu jest całkiem głośno, i to nie tylko jako felietoniście, ale przede wszytskim jako poecie. Mam wrażenie, że jego poezja żyje, choć oczywiście nie usłyszymy i nie przeczytamy o niej w głównym nurcie medialnym. Sądzę, że jest dziś jednym z nielicznych twórców, którego wiersze są powszechnie czytane, a przecież o tym marzą poeci.:) Dziękuję za odwiedzinki;)
OdpowiedzUsuń