|
Średniowieczny most Puente de Zameiro (pierwszy dzień Camino) |
|
Albergue w Tamel |
Długo się
zastanawiałam, czy i jak opisać swoje camino i czy podzielić się z tym na blogu. Parę
osób mnie o to prosiło. Nie wiem, czy słowa pozwolą mi oddać ogrom przeżyć i
uczuć. Pielgrzymka do Santiago de Compostela jest takie jak życie: pełne
wzlotów i upadków, blasków i cieni; bywa, że doświadcza się smutku i słabości
(nie tylko fizycznych), ale przeważają chwile, gdy czujesz, jak serce rozsadza
radość, szczególnie wtedy, kiedy cały odznaczający się pięknem kształtów, barw i dźwięków krajobraz jest tylko dla mnie lub
gdy mijający Cię pielgrzym pozdrowi ze szczerym uśmiechem i wspomoże, oddając
swoje kijki trekkingowe lub posmaruje maścią „łypiące” kolano. Przed oczami mam
wciąż ścieżki, które przemierzałam, kamienie, wzgórza, wodospady, strumyki, winnice,
wiejskie domy i pracujących na polach okolicznych mieszkańców, maleńkie kościoły i
krzyże przydrożne, bary czy kawiarnie, żółte strzałki. Podziwiając na każdym kroku niesamowite krajobrazy i spotykając innych pielgrzymów, modliłam się słowami Zbigniewa Herberta:
- pozwól o Panie abym nie myślał
o moich wodnistookich szarych niemądrych prześladowcach
kiedy słońce schodzi w Morze Jońskie
prawdziwie nieopisane
żebym rozumiał innych ludzi inne
języki inne cierpienia
a nade wszystko żebym był pokorny
to znaczy ten który pragnie źródła
dziękuję Ci Panie że stworzyłeś świat
piękny i różny
a jeśli jest to Twoje uwodzenie jestem
uwiedziony
na zawsze i bez wybaczenia
Niezapomniane są twarze
innych peregrinos. Ich imiona na zawsze pozostaną w moim sercu. Życzliwość i
wsparcie Szwedki, Niemki, Włocha, portugalskiego małżeństwa, Czeszki, Kanadyjki,
Amerykanki czy Brazylijek były prawdziwą otuchą. Spotykając na ścieżkach lub w
albergach pielgrzymów z całego świata, zdawałam sobie sprawę, że najpiękniejszym
i najskuteczniejszym środkiem porozumiewania się jest uśmiech pomimo zmęczenia
i bólu. To jedyny język, który każdy człowiek powinien znać. Mimo
starannych przygotowań do pielgrzymki nie wszystko w trakcie niej układa się po
myśli. Camino zaskakuje na każdym mijanym zakręcie. Możesz potknąć się o
kamień, zmoczyć nogi w ogromnym bajorku, zranić stopy, ale też poczuć słodki smak winogron,
ucieszyć się, gdy słońce wreszcie wyłoni się zza chmur, by osuszyć twoje
ubrania czy buty, lub ktoś życzliwy podaruje kijki czy zaproponuje zamianę plecaków. Dlatego uważam, że camino jest takie jak życie: czasami pełne niespodzianek, jak pudełko czekoladek, a czasami pełne ciężkich, nisko wiszących chmur. Camino to podróż w głąb
siebie. W czasie samotnej wędrówki mnóstwo pytań kłębi się w głowie, to
darowany i mistyczny czas na spotkanie z Bogiem ukrytym w urzekającej przyrodzie czy
starych wiejskich kościółkach, a także w drugim człowieku. Uważaj, Camino może przeorać duszę. Bueno Camino!
Zapraszam do obejrzenia małej galerii moich zdjęć. Niestety, wkleiły mi się nie po kolei, nie tak jak chciałam i niezgodnie z kolejnymi etapami camino, ale już nie mam siły bawić się z bloggerem i poprawiać. W oddzielnym poście może o Santiago de Compostela napiszę. Zapraszam!
|
Odcinek za Vilar de Pinheiro z obu stron otoczony wysokim kamiennym murem |
|
Albergue w Pedro de Rates (pierwsza noc na Camino) |
|
Odpoczynek |
|
Szlak Camino Frances w Santiago de Compostela niedaleko albergue, w którym się zatrzymałam |
|
Tuż po przekroczeniu granicy portugalsko-hiszpańskiej |
|
Tui |
|
Już niedaleko albergue w Tui |
|
Katedra św. Jakuba w Santiago de Compostela |
|
Kiście winogron osładzały wędrówkę |
|
Kościół w Pedra Furada. Niedzielna pogawędka starszych mieszkanek po mszy |
|
Przebity głaz obok kościoła w
Pedra Furada, małym miasteczku portugalskim (450 mieszkańców). Akurat
było już po mszy św., gdy tam dotarłyśmy. To od tego głazu pochodzi
nazwa miasteczka. Z port.: pedra - głaz, kamień, furada - przebity. |
|
"Pan jest moim Pasterzem, nie brak mi niczego. Pozwala mi leżeć na pastwiskach. Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć" |
|
Kogut w Barcelos, symbol Portugalii |
|
Cafe com leite |
|
Wóz małego wędrownego cyrku koło Tamel |
|
Maleńki romański kościół pw. św. Marcina w Balugaes (trzeci dzień) |
|
Placyk ze starym krzyżem przy romańskim kościele pw. św. Marcina w Balugaes |
|
Widok z okna albergue w Ponte de Lima |
|
Kaplica Matki Bożej Śnieżnej w Arco |
|
Przy kaplicy znajduje się bar, w którym można odpocząć i posilić się przed wspinaczką na szczyt Alto da Portela Grande (405 m n.p.m.), a potem zejściem stromą kamienistą ścieżką, ale przez przyjemny sosnowy las |
Dziękuję za relację:) Czy można wiedzieć, dlaczego wybrałaś tę trasę? Czy w albergach jest też tak trudno o miejsca, gdy przyjdzie się późno?
OdpowiedzUsuńBardzo znaczące jest to zdjęcie z fasadą katedry i wdzierającym się słońcem, jak okiem Bożym.
Pozdrawiam
Sama nie wiem, czemu wybrałam tę trasę:) Czytałam różne strony poświęcone camino i wszędzie powtarzała się teza, że to najmniej zatłoczona trasa. Może dlatego ją wybrałam. I rzeczywiście. Spotykałam pielgrzymów na trasie, ale raczej rzadko. W albergach nie było żadnych problemów z miejscami, wręcz przeciwnie. Można było spokojnym tempem iść bez obaw, że nie będzie się miało gdzie spać. Cudowna jest ta trasa portugalska.
UsuńCieszę się, że zwróciłam uwagę na to zdjęcie z fasadą katedry:) Pięknie to ujęłaś.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTak, to ja:) To jest przebity głaz obok kościoła w Pedra Furada, małym miasteczku portugalskim (450 mieszkańców). Akurat było już po mszy św., gdy tam dotarłyśmy. To od tego głazu pochodzi nazwa miasteczka. Z port.: pedra - głaz, kamień, furada - przebity.
UsuńPostaram się opisać te zdjęcia.
Ależ wspaniale, gratuluję. A zdjęcia są bajeczne...
OdpowiedzUsuńPomyślałam, a dlaczego nie podzielić się paroma refleksjami i zdjęciami na blogu?:) Może kogoś zainspiruje?:)
UsuńNiesamowite wrażenia w obu wymiarach - tym rzeczywistym i duchowym. To musi być przeżycie! Podziwiam, zazdroszczę samozaparcia i wiary:)
OdpowiedzUsuńSama do dziś nie mogę uwierzyć, że się na to zdecydowałam:) Dopiero na szlaku zdałam sobie sprawę, że to skok do głębokiej wody. Wspaniałe przeżycie. Widziałam o wiele starszych ode mnie ludzi pielgrzymujących... Ich należy podziwiać! Jedna pani (Polka) pokonała 400 km...
UsuńGratuluję, też tak chciałabym...
OdpowiedzUsuńŻyczę ci zatem spełnienia marzenia!
UsuńWspaniałe zdjęcia... Też myślę nad taką oczyszczającą podróżą... Gratuluję.
OdpowiedzUsuńTego ci życzę. Tak, Camino de Santiago to katharsis, trafnie to zauważyłaś:)
UsuńJestem pełna podziwu dla Twojego samozaparcia. To rewelacyjna trasa pielgrzymkowa, Ja, która ani raz nie wybrałam się pieszo do Częstochowy raczej w sferze marzeń taką pielgrzymkę pozostawić muszę. Fotorelacja cudna. Obejrzę ja pewno nie raz.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że fotorelacja wzbudza zainteresowanie, bo długo się zastanawiałam, czy ją na blogu zamieszczać:) Postaram się dodać do zdjęć opisy.
Usuńśliczne ujęcia Beata .. serdecznie gratuluję El Camino Portugues!
OdpowiedzUsuńinteresuje mnie bardzo El Camino Portugues . .chciałbym je kiedyś przejść tak jak i El Camino del Norte .. być może kiedyś znowu powtórzę i El Camino Frances, które przewędrowałem w zeszłym roku
bardzo ciepło pozdrawiam! Buen Camino :^)
Dziękuję bardzo. Znajoma, z którą pielgrzymowałam portugalską drogą, też wcześniej pokonała Camino Frances. Marzę, żeby wyruszyć na ten najstarszy i najbogatszy w symbole szlak... Bueno Camino!:) Pozdrawiam:)
Usuńserdecznie Ci życzę El Camino Frances .napisz jeśli potrzebujesz wskazówek z doświadczenia .... myślę, że wszystkie Drogi to niepowtarzalne przeżycie .. pozdrawiam słonecznie Buen Camino!
UsuńNawzajem! Na dzień dzisiejszy mój powrót na szlak Jakubowy jest mało realny, ale będę pamiętać o tym, do kogo się zwrócić po porady na temat francuskiej drogi, gdyby pojawiły się dobre perspektywy:) Buen Camino!
Usuń