11 stycznia 2015

Lektury kresowe Krzysztofa Masłonia i nasze



Mojego Drohobycza już nie ma, on żyje wyłącznie we wspomnieniu i rozrzewnieniu serdecznym, w uwzniośleniu i w wyższośćwstąpieniu wspomnień.

Są to słowa (jakże wymowne i symboliczne) Andrzeja Chciuka - jednego z bohaterów opasłej i pięknie wydanej książki znanego krytyka literackiego, Krzysztofa Masłonia. Publikacja jest zbiorem esejów. Część z nich ukazała się w latach 2010-2011 w kresowym dodatku „Rzeczpospolitej”. Chwała autorowi, że je zgromadził w jednym tomie, dzięki czemu czytelnicy zaliczający siebie do miłośników Kresów mogą uporządkować sobie wiedzę na temat dzieł literackich sławiących ojczyznę wielu narodów, języków, kultur i religii. Teksty te razem tworzą swoistą panoramę literackich opowieści o mitycznej krainie, potencjale tkwiącym w utraconych ziemiach (czy na zawsze? Wszak historia jest rodzaju żeńskiego, jak słusznie zwraca uwagę Waldemar Łysiak), o polskich pisarzach i ich rodzinach mieszkających na wschodnich ziemiach dawnej Rzeczypospolitej. Jedną z inspiracji do powstania tej książki, jak wspomniał Masłoń w trakcie warszawskiego spotkania promocyjnego, było zdanie przypisywane Józefowi Piłsudskiemu, którego autorem był wybitny poeta, Kazimierz Wierzyński: „Polska będzie wielka albo żadna”.

Książkę Krzysztofa Masłonia można potraktować jako wypiski z dziejów piśmiennictwa polskiego. Kalejdoskop opisanych postaci obejmuje bowiem różne epoki. W szkicach tu pomieszczonych przeglądają się kresowe losy zarówno klasyków literatury polskiej, jak i debiutantów, a także nieliteratów. Na stronach publikacji wprost roi się od wspaniałych nazwisk tworzących niebywale barwny korowód. Nie przeszkadza  skrótowość w kreśleniu ich sylwetek, wręcz przeciwnie - lapidarność zaostrza apetyt oraz inspiruje do samodzielnych poszukiwań i lektur. Zresztą artykuły prasowe rządzą się swoimi prawami i trudno mieć o to pretensje do autora. Puklerz Mohorta to skarbnica inspiracji lekturowych, może też być (uwaga!) przyczyną wyrzutów sumienia, jeśli się czegoś jeszcze nie przeczytało (na półce mojej czekają Nadberezyńcy Czarnyszewicza).

Autor ma talent do portretowania.  Szkice Masłonia cechują urok i magnetyzm, a także swada narracyjna. Książka obfituje w wiele pasjonujących ciekawostek, historyjek i charakterystyk poetów i pisarzy związanych z Kresami. Na przykład fascynująca się historia pojedynku „lwowskiego Dumasa”, jak nazywano nad Pełtwią Walerego Łozińskiego, z innym lwowskim pisarzem, Karolem Ciszewskim. Poszło, rzecz jasna, o kobietę. Warto też przypomnieć sobie historię Iwana Mazepy, który tak zainteresował największych romantyków. Piękna jest także opowieść o związanym ze Lwowem rodem Scottów, których na ziemie polskie przyciągnęła nafta. Poświęconą Scottom książkę napisał Jerzy Janicki, który poznał po wojnie w Kanadzie jednego z potomków, syna konsula Jego Królewskiej Mości. Jerzy Janicki był też znawcą bałaku, w którym, jak zaznaczał, przeglądała się długa i bujna historia grodu nad Pełtwią. W  Krakidałach (Iskry, 2004), w rozdziale poświęconym bałakowi, Jerzy Janicki zwracał uwagę:

[...] raz na zawsze należy wiedzieć, że lwowiak nie jada, tylko wcina albo wbija w krzyżbanty, nie idzie ulicą, tylko faluji, a jeśli z płcią piękną, to z dziunią, a do tego trzyma ją popud kolki, chyba że jest brzydka, w takim razie idzie z rymundą. Kiedy będzie się żenił, to si okołtuni i wtedy wypije moc ćmagi albo bajury, poczem gdy tak da sobi do nosa, to będzie hirny albo zaćmakany.


Po lekturze książki Krzysztofa Masłonia po raz kolejny uświadamiamy sobie, że niezwykłe bogactwo kulturowe dawnej Rzeczpospolitej będzie naszą krynicą dopóty, dopóki w naszych sercach i w naszej pamięci pozostanie całe jej dziedzictwo. Niech zatem żyją i we wspomnieniach, i w rozrzewnieniu serdecznym, i w uwzniośleniu utracone ziemie kresowe i zakotwiczone w nich wspaniałe dzieła literackie.

9 komentarzy:

  1. Ależ pięknie opisałaś tę książkę! Ja również uważam, że teksty Krzysztofa Masłonia zachęcają do dalszych poszukiwań i są kopalnia interesujących tytułów i autorów. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wypożyczenie egzemplarza! Chciałabym mieć tę książkę na własność, bo warto ją mieć pod ręką. Może uda się wysupłać grosze ze skromnego budżetu.

      Usuń
  2. Zaczynam czytać Twoją recenzję, zaczynającą się od cytatu "Mojego Drohobycza już nie ma..." i uśmiecham się do siebie, bo właśnie wróciłam z Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu, gdzie oglądałam m.in. czasową wystawę zatytułowaną "Drohobycz miasto jedyne na świecie".
    Bardzo pomysłowo i ze smakiem zaaranżowana, mapy, zdjęcia, dawne fotografie w sepii, mnóstwo bibelotów, dokumentów, wspomnień mieszkańców...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ciekawa musi być wystawa! Chętnie bym ją obejrzała... Zajrzałam sobie na stronę muzeum, bo zastanawiałam się, dlaczego Bytom? Wiem już, że jest to miasto partnerskie Drohobycza i że w Bytomiu mieszka dziś wielu Kresowian i ich potomków.

      Usuń
  3. Znakomita książka i jak zwykle cudnie ja zaprezentowałas, ale ja w tym roku ograniczyłam kupowanie. Pomyśle o niej p0óźniej.
    Na allu Beatko spotkałam za 20 zł + przsyłka 10 = 30 zł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomyślę jeszcze o ewentualnym zakupie:) Jeśli chcesz, może Kaye ci pożyczy, o ile nie będzie miała nic przeciwko temu? Mogłabym ci wysłać, zamiast do niej.

      Usuń
    2. Nie ma problemu :)

      Usuń
  4. I właśnie takie książki inspirują, przypominając o innych ciekawych lekturach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta joj!:)

      Ta joj! Ta Lwów! Kochany Lwów!
      Ta joj, ta przeci tak maleńku sercu trzeba!
      Ta joj! Ta Lwów! Cacany Lwów!
      I milion lwowskich gwiazd na tle lwowskiego nieba!
      Tu słonko lśni, tam wschodzi nów,
      I człowiek czuje się i wesół jest i zdrów.
      Co chcesz to myśl, co chcesz to mów,
      A całe życie przed oczami widzisz Lwów!

      Usuń

Drogi Czytelniku, dziękuję za pozostawienie komentarza. Niestety nie zawsze jestem w stanie szybko odpowiedzieć. Proszę zatem o cierpliwość.