Był koń Bojek, na którym pułkownik Zygmunt
Piasecki, dowódca pułku w latach 1920-1929, brał udział w szarżach pod
Zaborowem i Hujcznami, a także pod wsią Kronie; był koń Moskal wzięty do
niewoli pod Hajnówką, stąd jego nazwa; była szlachetnej krwi klacz Krysia; była
uczestniczka walk na Kresach w latach 1918-1920 klacz Zula - później
utalentowana sportsmenka; była klacz Gitara, która gdy usłyszała słowa:
„Gitara, dzień dobry!” - podnosiła przednią nogę do góry; była czystej krwi
arabka Fatima. I był też Halim, którego wyczyny stały się tematem wielu
opowieści, by z czasem przejść do legendy pułkowej.
(Piotr Jaźwiński, Oficerowie i konie, Instytut Wydawniczy
Erica, Warszawa 2013, s. 147)
Dragonia, husaria, rajtaria, kirasjerzy i ułani to
najważniejsze rodzaje kawalerii, która jako jeden z zasadniczych rodzajów
wojska przetrwała do początku II wojny światowej. Do ostatniej szarży w
historii kawalerii polskiej doszło w Mirosławcu w 1945 roku, a wykonali ją
ułani z 11. Warszawskiej Brygady Kawalerii. Ułani to lekka kawaleria, uzbrojona
w lance, szable, pistolety, a później też w karabinki. W Polsce powstała w
XVIII wieku, a w następnych stuleciach była formowana w innych armiach właśnie
na wzór polskiej. Wokół polskiej konnicy narosło mnóstwo mitów. Większość z
nich odnosi się do żołnierzy i zwycięskich bitew, które stoczyli. Na przykład
legendą otoczona jest szarża polskich szwoleżerów pod Somosierrą, nie
wspominając już o zwycięskim boju polskiej kawalerii z oddziałami 1. Armii
Konnej S. Budionnego w 1920 roku. Jednak o najważniejszych „wojownikach”, czyli
o koniach, niewielu z nas mogłoby opowiedzieć coś więcej. Jak były szkolone,
jak ułani musieli dbać o zwierzęta, aby te jak najlepiej radziły sobie w
bojowym rynsztunku, jakie psoty płatały jeźdźcom? Odpowiedzi na te pytania
znaleźć można we wspaniałej książce Piotra Jaźwińskiego Oficerowie i konie.
Przyjaźń na śmierć i życie.
Niezmiernie pasjonująca to lektura. Autor nie opisuje
historii całej polskiej konnicy, skupia się jedynie na koniach należących do
korpusu oficerskiego kawalerii w II Rzeczypospolitej. Z zebranych przez niego
materiałów na ten temat wyłania się fascynujący i wzbudzający u czytelnika
wiele pozytywnych emocji obraz koni jako wiernych towarzyszy żołnierskiego
losu. A Polak ze swym temperamentem porywczym i zapalnym, gwałtownością
charakteru, fantazją i polotem, a szlachetną skłonnością do czynów ryzykownych
- zawadiackich to przecież urodzony jeździec, jak przekonuje autor już we
wstępie, przytaczając słowa między innymi majora Zaręby. Niezależnie od
najważniejszego celu, jaki sobie postawił Piotr Jaźwiński, powstała książka nie
tylko o najwierniejszym przyjacielu polskiego kawalerzysty, ale nawet rozprawka
na temat naszego charakteru narodowego. Nie mogło być inaczej. Koń jest mono
wpisany w polską tradycję, nie tylko wojskową. Dzięki publikacji można lepiej
zrozumieć ogromne przywiązanie Polaków do tych wymiarów historii, w której
złotymi zgłoskami zapisali się ułani i ich konie, o czym świadczą niezwykła do
dziś żywotność legend związanych z rodzimą kawalerią oraz liczne wspomnienia,
jakie pozostawili po sobie kawalerzyści. Ponadto można śmiało stwierdzić, że
mamy do czynienia z książką o wielu humanistycznych walorach, gdyż w końskich
charakterach jest co najmniej taka gama rozmaitości, jak w ludzkich, jak
napisał po latach Antoni Kamiński, opisując swoją służbę jako kawalerzysty.
Konie bywają bowiem krnąbrne, zimne, wyrachowane, szlachetne, psotliwe,
anielskie, arystokratycznie dumne, zarozumiałe, prostoduszne itd. Itd. Zupełnie
jak człowiek. Nic dziwnego, że relacje między końmi a jeźdźcami przybierały
rozmaite barwy. Nierzadko doprowadzali siebie nawzajem do szewskiej pasji, ale
częściej, mimo wszystko, byli wobec siebie niezwykle lojalni i ofiarni. W książce znajdziemy wiele wspaniałych i zabawnych opowieści o tych relacjach.
Kazimierz Sosnkowski w 1916 r. W latach 1914–1917 służył w Legionach Polskich. Źródło: Polona.pl |
Autorzy wspomnień przytaczanych przez Jaźwińskiego nie tylko
opowiadają o dozgonnej przyjaźni z Ordynatem, Brygadą, Farysem, Krechowiakiem,
Gromem i wieloma innymi końmi, ale także zdradzają tajniki kawaleryjskiego rzemiosła. Publikacja, będąca zbiorem historyjek spisanych przez ułanów, ma
nie tylko charakter sentymentalny, ale też wartość poznawczą, gdyż osoby mające
szczątkową wiedzę o zwyczajach tych zwierząt i ich tajemnicach będą na pewno
usatysfakcjonowane, a może nawet zachwycone do tego stopnia, iż zaczną się
bardziej nimi interesować. Oficerowie i
konie to swoisty hołd złożony bohaterom dziecięcych marzeń i snów oraz
wielu porzekadeł, które na stałe wrosły w język polski. Konie są bowiem
nierozerwalną częścią polskiej historii i wypada znać ich dzieje. Gawędziarki
styl, przeplatany fragmentami kawaleryjskich opowieści pełnych anegdot sprawia,
że obcowanie z tą książką jest olbrzymią przyjemnością, przywołującą ducha
przygody. Kawalerzyści II Rzeczypospolitej jawią się zaś nam jako prawdziwi
zaklinacze koni.
Recenzja opublikowana w
Wojny prowadzone na koniach mimo oczywistej brutalności miały w sobie coś romantycznego. Panny, mężatki i wdowy oddały by serce ułanowi.
OdpowiedzUsuńI ułan i koń przyciągały wzrok.)
Właśnie! Zabrakło mi w książce tego rodzaju odniesień i opisów, czyli dotyczących tego, jak społeczeństwo, w tym kobiety, traktowało kawalerzystów, jak je widziało i ile emocji wzbudzali oficerowie z końmi:) Szkoda, bo to też ciekawe zagadnienie, ale wiem, że autor napisał jeszcze jedną książkę pt. "Oficerowie i dżentelmeni" i być może w niej poruszył szerzej tę kwestię.
UsuńA ja mam właśnie "Oficerów i dżentelmenów". Jak przeczytam, to dopowiem;) Uwielbiam żurawiejki i nie tykam końskiej kiełbasy. Córcia galopuje, skacze i robi piękne zdjęcia z końmi. To chyba książka dla niej. A coś dla babci? "Babcia umierała, jeszcze się pytała, czy na tamtym świecie ułani będziecie." :)
UsuńZatem będę wypatrywać recenzji "Oficerów i dżentelmenów"! Dziś gdy mamy "deficyt" dżentelmenów, lektura tej książki może wprawić młode kobiety szukające drugiej połówki w podgorączkowy stan błogiego marzenia :D Niebezpieczna lektura!:)
UsuńJestem przekonana, że książka "Oficerowie i konie" to idealny prezent dla Pani córki! Na pewno jej się spodoba! I może warto zaprezentować jej zdjęcia z końmi na swoim blogu, o ile się zgodzi oczywiście!!! Chętnie bym je obejrzała. Pozdrawiam serdecznie!
Widać, że "Lotna" nie wzięła się z niczego ...
OdpowiedzUsuńPrzyznaję się bez bicia, że nie czytałam opowiadania Żukrowskiego i nie oglądałam filmu Wajdy nakręconego na jego podstawie... Czytałam kiedyś, że Wajda uważa ten film za bardzo nieudany. Swoją drogą, ciekawe byłoby prześledzenie obecności wątków związanych z ułanami i końmi w literaturze polskiej. Autora "Oficerów i koni" zainspirował piękny wiersz Józefa Łobodowskiego...
UsuńUłan i panna - jaki to wdzięczny temat u Kossaków!
OdpowiedzUsuńZainteresowała mnie ta książka, tak ciekawie opisana w tej recenzji.
Oj tak, Juliusz Kossak, jego syn Wojciech, a potem wnuk Jerzy szczególnie sobie upodobali motyw koni.:) Muszę się w końcu przespacerować do Kossakówki...
UsuńKsiążka niezwykle inspirująca. Polecam!
Bo serce ułana,
Gdy położysz je na dłoń:
Na pierwszym miejscu panna -
Przed panną , tylko ... koń.