9 maja 2013

Nie jest to powieść zła, ale mnie rozczarowała...

Księgarnie są wylęgarniami idei. Książki to żywe stworzenia, rozedrgane i pomrukujące […].

(Rodrigo Rey Rosa, Severina, tłum. z hiszp. B. Jaroszuk, Wielka Litera, Warszawa 2013, s. 17)



Tajemnicza Kolumbijka w trakcie nieustannych wojaży, jakie odbywa w towarzystwie starszego pana, systematycznie kradnie książki po to, by je czytać. Jednym z miejsc, w których to czyni, jest księgarnia o wdzięcznej nazwie Entretenida, usytuowana w gwatemalskim Quetzaltenango, a należąca częściowo do marzącego o sławie pisarza mężczyzny, który od pierwszego wejrzenia zakochuje się na zabój w złodziejce jego książek i skrupulatnie notuje tytuły przywłaszczonych przez nią egzemplarzy (np. Dzikie palmy Faulknera, co podaję jako ciekawostkę). Jej największą zdobyczą okaże się jednak Matka wszystkich książek − święty Koran, który udało się jej zabrać po kryjomu nie ze wspomnianej księgarni, ale z prywatnej biblioteki Borgesa w Buenos Aires. Księga ta umożliwi zakochanym rozpoczęcie nowego etapu ich życia i związku uczuciowego po zamordowaniu… Cóż, lepiej nie zdradzać fabuły, która jest obietnicą mocnego przeżycia czytelniczego. Trzeba w tym miejscu uprzedzić, że na obietnicy, niestety, się kończy. Ale po kolei.




Severina to dziwna, tkliwa i nieco melancholijna powieść o uczuciach, o szukaniu swojego miejsca w nieprzyjaznym świecie i o wędrówce przez życie. Od pierwszych zdań ulegamy uwodzicielskiemu urokowi utworu, by popłynąć niespiesznym nurtem prostej historii i pozostać w niej aż do końca bez żadnego znużenia. Jest to jednak zarazem powieść mało zaskakująca pod względem rozwiązań fabularnych i warsztatowego kunsztu w ogóle, pozostawiająca ogromny niedosyt. Rodrigo Rey Rosa miał wspaniały pomysł na powieść: wymyślił intrygujących bohaterów, a główny motyw, czyli miłość do książek i tajemniczej kobiety, na dodatek z mocnym treściowo wątkiem kryminalnym w tle, choć raczej banalny, dawał autorowi spore pole do popisu. Jednak po lekturze tej książki można przeżyć rozczarowanie.

 Trudno nie zauważyć, że czegoś urodzonemu w Gwatemali pisarzowi zabrakło. Nie wykorzystał do końca potencjału tkwiącego w stworzonej historii, która zapowiadała się jako opowieść o miłosnym delirium i zarazem o brutalnej rzeczywistości Gwatemali. Powieściowy impuls jednak nie rozbłyśnie, głębia opowiedzianej historii nie objawi się przed czytelnikiem. A tymczasem wymowa zarysowanych w powieści wątków (obezwładniająca, oślepiająca miłość, znaczenie literatury pięknej w życiu jednostek i społeczeństw, uchodźstwo będące skutkiem zawirowań społeczno-politycznych, a nawet eutanazja…) mogła być bardziej piorunująca, gdyby pisarz mocniejszym piórem pociągnął i gdyby zbyt wcześnie nie zakończył snutej historii. Ponadto za często autor przeskakuje z tematu na temat, ze zdarzenia na zdarzenie, ze sceny na scenę, żonglując przy tym nastrojami. Można odnieść wrażenie, że nie do końca Rodrigo Rey Rosa przemyślał konstrukcję powieści i jej sens czy przesłanie.



Co więcej, realia Gwatemali ukazane są w utworze w tak niewielkim stopniu (wręcz śladowym), że zadziwia adnotacja wydawcy, obiecującego, iż czytelnik, który zdecyduje się sięgnąć po książkę, będzie mógł śledzić zagadkę kryminalną na tle barwnego obrazu Gwatemali.



Nie twierdzę, że lektura tej niewielkiej rozmiarami powieści była stratą czasu. Niewątpliwie osoby zakochane w książkach przejrzą się w niej jak w zwierciadle i poczują, że wszystkich ludzi, niezależnie od pochodzenia, wyznawanej religii i doświadczeń, może połączyć ta sama pasja, dzięki której możemy mieć wiele żyć. Przedstawiona przez jednego z bohaterów futurystyczna wizja walki o książkową dominację nad takimi czy innymi rejonami świata jest jednym z najpiękniejszych i najbłyskotliwszych fragmentów Severiny. Nic dziwnego, gdyż za patrona utworu jego autor obrał jednego z najbardziej oczytanych ludzi, jacy stąpali po tej planecie − wybitnego argentyńskiego pisarza Jorge'a Louisa Borgesa, który uważał, że cały świat jest biblioteką (jego największym marzeniem, które zresztą się ziściło, była posada dyrektora Biblioteki Narodowej) oraz że życie wymaga jakiejś pasji.





Recenzja opublikowana w kwietniu w  portalu:

4 komentarze:

  1. Krążę już jakiś czas wokół tej książki, widzę jednak, że tego - czego szukam w niej nie znajdę...Podobno w Gwatemali najlepiej zachowały się zabytki po cywilizacji Majów. Wieczorami podobno miejscowi nadal odprawiają tam obrzędy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz! Podsunęłaś autorowi znakomity pomysł, jak mógł rozwinąć historię, co mógł wpleść w fabułę:) Zabrakło mi nawiązań (choćby metaforycznych) do kultury, obyczajów czy sytuacji polityczno-społecznej Gwatemali. Dzięki temu powieść, w połączeniu z wymyślonymi bohaterami i nawet intrygującym układem zdarzeń związanych ze światem książki i czytelnictwem jako pasją i niebezpieczną zarazem przygodą (ocierającą się przecież w tym przypadku o łamanie prawa), dużo by na tym zyskała, była bogatsza w wymowie. Jednak to wcale nie oznacza, że nie warto po nią sięgnąć! Przepojona jest liryzmem, a w dodatku jest to książka o książkach, więc idealna dla bibliofilów;)

      Usuń
  2. Właśnie wczoraj skończyłam czytać. Też mam mieszane uczucia, wkrótce postaram się je przelać na ekran monitora. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam zatem niecierpliwie na Twoją opinię:)

      Usuń

Drogi Czytelniku, dziękuję za pozostawienie komentarza. Niestety nie zawsze jestem w stanie szybko odpowiedzieć. Proszę zatem o cierpliwość.