30 stycznia 2012

Moje wrażenia po krakowskim spotkaniu z Marco Patricellim



W mroźny piątkowy wieczór na krakowskim Kazimierzu można było posłuchać i poznać niezwykłych ludzi, których połączyła fascynacja życiem, działalnością i postawą jednego z największych polskich bohaterów – rotmistrza Witolda Pileckiego. Okazją do tego, jak się okazało, niewątpliwie interesującego i ciepłego spotkania był przyjazd do Polski Marco Patricelliego – włoskiego historyka i dziennikarza, który napisał książkę opowiadającą o „najmężniejszym z mężnych”, jak określa się Pileckiego. Oprócz autora Ochotnika i przedstawicieli organizatorów i młodzieży z Oświęcimia wzięli w nim udział między innymi prof. Wojciech Narębski – prezes oddziału krakowskiego Krajowego Związku Byłych Żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, Michał Tyrpa – prezes Fundacji Paradis Judaeorum, inicjator akcji społecznej „Przypomnijmy o Rotmistrzu” („Let’s Reminisce About Witold Pilecki”) i pomysłodawca ustanowienia 25 maja europejskim Dniem Bohaterów Walki z Totalitaryzmem,  oraz mieszkańcy Krakowa, w tym autorka tego bloga.:)
Był zwykłym człowiekiem, zdolnym w decydujących chwilach do niezwykłych czynów i kimś nadzwyczajnym w zwyczajnej codzienności. Kochający mąż i wzorowy ojciec dwojga dzieci; z powołania artysta – rysował, malował i pisał wiersze. Starannie wykształcony, mówił biegle i bez akcentu po francusku, niemiecku i rosyjsku. Był żołnierzem, który kochał swoją udręczoną ojczyznę – takimi prostymi słowami przedstawia rotmistrza na początku swej książki Patricelli. Równie poruszająco opowiadał o nim w trakcie krakowskiego spotkania. Słuchacze mogli się dowiedzieć także, skąd u Włocha zainteresowanie tą postacią polskiej historii  (zob. wywiad z autorem zamieszczony na tym blogu w zakładce "Prasówka") oraz że włoscy uczniowie z otwartymi ustami słuchają o rotmistrzu Pileckim. Po wystąpieniu autora Ochotnika, któremu towarzyszyła dzielna tłumaczka, uczestnicy mogli zadać gościowi pytania. Niektórzy z nich nie tyle pytali, ile po prostu wyrażali wdzięczność Patricelliemu za napisanie biografii człowieka, który dał się zamknąć w Auschwitz, czego nie zrobił nikt inny ani przed nim, ani po nim. Wtedy krótki głos zabrał między innymi były więzień obozu koncentracyjnego, który skierował do włoskiego autora książki o rotmistrzu Pileckim następujące słowa: „Przeżyłem piekło. Dziękuję Panu, że napisał Pan książkę o człowieku, który dobrowolnie zstąpił do tego piekła…”. To był bardzo wruszający moment.
Tu mała dygresja: na stronie Wydawnictwa Literackiego można przeczytać o tym, czego się dowiedzieli uczestnicy warszawskiego spotkania. W trakcie niego bratanek rotmistrza Andrzej Ostrowski  ujawnił nowe fakty związane z aresztowaniem Pileckiego w 1940 roku. Warto się z nimi zapoznać: http://www.wydawnictwoliterackie.pl/news_roz.php?ID=749&PHPSESSID=c8a1d3531a0e47902341e62cdfce1257
Wracając do krakowskiego wieczoru…nie mniej interesującego. Po wystąpieniach poszczególnych gości ustawiła się do Patricelliego kolejka łowców autografów. Była to świetna okazja do indywidualnej rozmowy z niezwykle sympatycznym, jak się można było przekonać, Włochem. Bardzo żywo zareagował na moje imię.: Beata. Wiadomo, te skojarzenia z Beatrycze… Moją zdobycz już z pewnością zauważyliście.

Niestety nie mam zdjęć dokumentujących piątkowy wieczór. Zapomniałam wziąć sprzęt.:) Był jeden fotoreporter, chyba przedstawiciel Wydawnictwa Literackiego, i mam nadzieję, że zostaną opublikowane te fotografie na stronie internetowej.  

Na koniec mojej skromnej, mocno subiektywnej relacji łyżka dziegciu. Byłam niemile zaskoczona, że na tak ważnym wydarzeniu nie pojawił się żaden dziennikarz, choćby z lokalnych mediów. Nie było ani jednego fotoreportera prasowego i ani jednej kamery telewizyjnej. Zdumiewające! Zatem nie ma nawet co szukać jakiejś relacji w prasie, radiu czy telewizji. W Internecie znalazłam natomiast jeden szczegółowy opis wieczoru:  Pana Michała Tyrpy. Pozwalam sobie w tym miejscu podać źródło jego bloga: http://mementomori.salon24.pl/, na którym autor zamieścił dwa zdjęcia ze spotkania. Poczytajcie i obejrzyjcie.

Z prawdziwym żalem muszę odnotować, że sala nie pękała w szwach… Krakowianie nie przybyli tłumnie. Skąd ten brak zainteresowania? Przecież nie z powodu mrozu… gdyż „dla chcącego nic trudnego”. Zawiedli mnie krakusi, oj, zawiedli.

Na marginesie muszę wspomnieć o ciekawej wystawie, którą można obejrzeć w Żydowskim Muzeum Galicja. Jej tytuł brzmi: „Anna Frank. Historia na dzień dzisiejszy”.  Zainteresowanych nie omieszkam postraszyć, że zostało tylko kilka dni, aby popędzić na piękny krakowski Kazimierz i zapoznać się z fotograficzną dokumentacją związaną z historią autorki słynnego pamiętnika, zmarłej w obozie koncentracyjnym po ponad dwuletnim ukrywaniu się w Amsterdamie. Wystawa potrwa bowiem tylko do 6 lutego.
Tymczasem wracam do lektury Ochotnika


PS. Mała aktualizacja posta: na stronie Żydowskiego Muzeum Galicja pojawiły się zdjęcia ze spotkania:
http://www.galiciajewishmuseum.org/galeria/piatek-27012012-godz-1800-dzien-pamieci-o-holokauscie

6 komentarzy:

  1. Beatko, zazdroszczę niemiłosiernie! Ale bym też posiedziała, posłuchała! To niestety przywilej dużych miast. I zdradź może, dlaczego to Włoch zajął się biografią naszego bohatera?
    Nieobecnością tłumu i dziennikarzy zdziwiona nie jestem. Przecież czasu nie mają - seriale w telewizji (to dla mas) i wyczyny naszych polityków (pokarm dla mediów). Co tam historia! Wędruję na wskazane strony. No i też jestem łowcą autografów:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już szybciutko i chętnie uzupełniam moje sprawozdanie i zdradzam, jak doszło do tego, że Marco Patricelli zainteresował się naszym dzielnym bohaterem:)
      Otóż okazuje się, że ma w tym swoistą małą cegiełkę Andrzej Wajda. Włoski historyk był na spotkaniu z polskim reżyserem, co miało związek z premierą filmu "Katyń". Przy okazji odwiedził IPN, gdzie natrafił na niesłychaną historię o Polaku, który dał się Niemcom aresztować, aby znaleźć się w Auschwitz. Był absolutnie poruszony i zszokowany. Zresztą najlepiej będzie, gdy zacytuję ci jego słowa, wprawdzie nie z krakowskiego spotkania, ale podobnie opowiadał o tym w 2010 roku dla "Rzeczypospolitej":

      "Absolutnie sensacyjne było dla mnie to, co zrobił Pilecki i co się z nim potem stało, ale jeszcze bardziej sensacyjne wydało mi się to, że świat o tym nie wie. Natychmiast więc, jeszcze w Warszawie, postanowiłem, że muszę napisać o tym książkę. Wróciłem do Włoch i jeszcze tego samego dnia zadzwoniłem do mojego wydawnictwa „Laterza”. Zamówili książkę na pniu. Według mnie historię Witolda Pileckiego powinna poznać cała Europa. Wszyscy. I pewnie poznaliby, gdyby rotmistrz był Amerykaninem, Francuzem czy Anglikiem. Z pewnością byłby bohaterem jakiejś wielkiej hollywoodzkiej produkcji".

      Cały wywiad znalazłam i zamieściłam specjalnie dla Ciebie w zakładce "Prasówka":) Pozdrawiam ciepło w te sakramenckie mrozy:)

      Usuń
  2. Miłości do książek nawet syberyjski mróz nie zgasi.:)
    Dzięki za zaspokojenie ciekawości. Już wiem. Nawet sobie myślałam wcześniej, że Hollywood takiego materiału by nie przegapiło. Nasz spektakl "Rotmistrz Pilecki" robi wrażenie, ale do wypuszczenia na światowe ekrany chyba się nie nadaje.
    Weszłam na podane linki i rzeczywiście zainteresowanie mediów znikome. :(
    Jeszcze jedno - zawsze mam mieszane uczucia, gdy o naszej historii pisze obcokrajowiec. Np.Davies czy Marsden - dziwnie mi się czytało, czasem podawali oczywistości, o których każdy Polak wie. Ciekawa jestem, jak będzie w tym przypadku. Czekam na recenzję.
    Czy czasem robisz sobie przerwę od martyrologii? Bo ja też czuję wewnętrzny przymus poznawania, pamiętania, ale dziś odłożyłam i "ukulturalniam się". Ciepełka dużo życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po tych pouczających historycznych podróżach czytelniczych zamierzam wrócić do beletrystyki:) Będziesz miała w tym swój udział:) Z Twojej bowiem listy książek o książkach wyłowiłam perełkę i już sobie zamówiłam w księgarni internetowej.:) Bardzo spodobał mi się tytuł: Miasto Śniących Książek... Genialny! Jutro odbieram tę książkę:)

      Nie dajmy się zimie!

      Usuń
    2. Anonimowy5.10.12

      Grazie a voi tutti!
      Marco

      Usuń
  3. La ringrazio per la vostra visita sul mio blog! Grazie per il bellissimo libro di Pilecki.
    Beata

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku, dziękuję za pozostawienie komentarza. Niestety nie zawsze jestem w stanie szybko odpowiedzieć. Proszę zatem o cierpliwość.