Mimo że minęły już dwa tygodnie od czasu przeczytania książki Eryka Ostrowskiego, wciąż żyję w posępnym i tajemniczym, ale i zarazem romantycznym, świecie rodziny Bronte. To jedna z najlepszych książek z dziedziny historii literatury, po jakie z racji studiów i zainteresowań w swym życiu sięgałam. Zainspirowała mnie choćby do ponownej lektury Wichrowych wzgórz (czy na pewno popełnionej przez wyciszoną, pobożną i nieśmiałą Emily?). Po lekturze książki Ostrowskiego można poczuć się przygotowanym, by zmierzyć się z innymi utworami Charlotte, a to chyba najlepsza rekomendacja, jaką może otrzymać biograf. Twierdzi się na przykład, że Villette jest nudną powieścią, gdyż w porównaniu do Jane Eyre nie ma wartkiej akcji i wyraziście zarysowanej fabuły, ale gdy pozna się genezę jej powstania i spojrzy się na nią w szerszym kontekście, jako na prawdziwy autoportret pisarki oraz studium umysłu kobiety w ogóle, to utwór ten może nas jednak zafascynować, jak śmiem przypuszczać.
Biografię czyta się jak opowieści z dreszczykiem, gdyż autor stopniowo i po mistrzowsku buduje napięcie i potęguje ciekawość. Empatia, wiedza i fascynacja Ostrowskiego są tak olbrzymie, że poetycki i posępny nastrój, w jakim jest utrzymana opowieść o autorce Jane Eyre, mocno się udziela czytelnikowi. Bardzo szybko zaczęłam się utożsamiać z główną bohaterką, czasami nawet przyłapywałam się na myśli, że "Charlotte to ja", że niektóre cechy jej charakteru zauważam u siebie. Uświadamiałam sobie, że ją rozumiem, iż wiem, co na przykład mogła przeżywać po stracie rodzeństwa w ciągu zaledwie dziewięciu miesięcy (nawiasem mówiąc, znam taką osobę, która w tak krótkim czasie straciła bliskich: najpierw brata, a potem matkę). Taka jest bowiem magiczna moc książki Ostrowskiego, który wskrzeszając dziewiętnastowieczny, wiktoriański świat, w jakim żyło rodzeństwo Bronte, potrafi poruszyć i zaintrygować.
Wyłaniający się z książki portret psychologiczny, a nawet duchowy, pisarki i jej sióstr, z którymi lubiła wieczorami wędrować wokół stołu, by snuć opowieści, jest skomplikowany i niejednoznaczny. Najbardziej uderzającą cechą jej osobowości jest miłość do życia, rodziny i literatury. Borykała się z ciężkim losem, od najmłodszych lat oglądała śmierć najbliższych. Te bolesne przeżycia straty być może w największym stopniu ukształtowały ją jako człowieka i pisarza. Jak
napisała w Villette,
powieści uważanej przez historyków oraz gigantów literatury, w tym Williama Thackeraya, a sto lat później Wirginię Woolf, za jej prawdziwą autobiografię - życie jest zawsze życiem, bez względu na cierpienia, jakie powoduje, na
ciosy, jakie zadaje. W tym utworze można też przeczytać inny poruszający fragment:
Wierzę w źdźbło nadziei i blasku słonecznego, wystarczające do osłodzenia najcięższego nawet losu. Wierzę, że życie na tej ziemi nie jest wszystkim: ani początkiem, ani końcem. Wierzę, drżąc; ufam, płacząc.
Lektura biografii wzbudza dużo prawdziwych emocji i refleksji, choćby z tego powodu, że zawiera informacje o posmaku sensacyjnym, i nie chodzi tu tylko o wątpliwości dotyczące autorstwa Wichrowych wzgórz. Tej zagadki raczej nie uda się już rozwikłać, gdyż to, co mogłoby nam pomóc, Charlotte zabrała ze sobą do grobu. Z książki można się jednak dowiedzieć o wiele bardziej interesujących sprawach związanych z fenomenalną rodziną, mieszkającą na wcale nie tak cichej i spokojnej plebanii, bo wstrząsanej wieloma tragediami i namiętnościami. Eryk Ostrowski obala mnóstwo mitów narosłych wokół słynnego rodzeństwa oraz pozbawia błędnych wyobrażeń o zacisznej i ustronnej wiosce Haworth, gdyż, jak się okazuje, za przyzwoleniem ojca pisarki działali w niej masoni, których działalność siała postrach i zbierała krwawe żniwo wśród mieszkańców. Autor i ujawnia mało dotąd znane polskim miłośnikom fakty na temat życia i twórczości sióstr Bronte. Ze skrawków informacji, zachowanych dokumentów i domysłów formułowanych dzięki lekturze dzieł buduje imponujący i wielobarwny opis życia i dorobku Charlotte i jej śpiącego rodzeństwa, na dodatek w postaci zbeletryzowanej. Czegóż chcieć więcej?
W wyniku mrówczej i rzetelnej pracy badawczej powstał pokaźny tom, w którym Ostrowski nie tylko zebrał najważniejsze, dotąd ustalone fakty na temat Charlotte i jej rodzeństwa, ale postawił też swoje hipotezy - śmiałe i, jak się zdaje, przekonujące. Nie tylko w tym ujawnia się temperament badawczy i twórczy Ostrowskiego, ale także w stylu: niesamowicie obrazowym i żywym. Niektórych czytelników język i sposób narracji mogą irytować (zetknęłam się z taką opinią), ale to jest kwestia gustu. Mnie zachwycił.
Zanurzmy się zatem w duszną i mroczną atmosferę plebanii położonej wśród wrzosowisk w hrabstwie Yorkshire. Podmuchy zimnego wiatru uderzają w jej stare okna, dźwięczą szyby, ale rodzeństwo śpi głęboko.... W ich snach szaleją widziadła...
Eryk Ostrowski, Charlotte Bronte i jej siostry śpiące, Wyd. MG, Kraków 2013.
Same dobre recenzje zbiera książka. Nie jestem fanką piszących sióstr, ale zachęca mnie dobre pióro Ostrowskiego. Będę mieć na oku, choć muszę sfolgować z zakupami.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tej książki niewątpliwie zostaniesz fanką, tak jak ja:)
UsuńPięknie zachęciłaś do sięgnięcia po książkę Eryka Ostrowskiego. Mam na uwadze, nawet ostatnio pytałam w mojej bibliotece, ale nie mają.
OdpowiedzUsuńPiękna książka pod każdym względem, zarówno edytorskim, jak i treściowym. Prędzej czy później wpadnie Ci w ręce.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUkradkiem, powiadasz:) Ja z kolei będę szukać w bibliotece pozostałych powieści sióstr.
UsuńMyślę o nie też po Twoim wcześniejszym wpisie. Siostry Bronte to interesujący temat , a skoro jeszcze książka jest świetnie napisana to tym bardziej mnie pociąga.
OdpowiedzUsuńUsunęłam ten wcześniejszy wpis, bo pomyślałam, że w oddzielnych postach napiszę o wspomnianych wtedy książkach, co dopiero wczoraj uczyniłam.
UsuńBardzo interesujący, żywotny i rozpalający umysły czytelniczek temat;) Będę do tej książki Ostrowskiego wracać przy okazji lektury pozostałych dzieł sióstr śpiących.
Vilette absolutnie nie jest nudna! :)
OdpowiedzUsuńA tę książkę redagowałam :)
Gratuluję:) Doceniam ten wysiłek, bo wykonuję ten sam zawód.
Usuń