30 marca 2013

Wielkanocny pacierz

Ks. Jan Twardowski: Na Wielkanoc chciałbym złożyć krótkie życzenia wierzącym i niewierzącym. Czego nam, wierzącym, dzisiaj życzyć? Chyba tego, żebyśmy stawiając sobie czasem pytania: Po co się urodziłem? Po co żyję? Dlaczego ucieka mi doczesne szczęście? Dlaczego cierpię? Dlaczego umieram? – stale przypominali sobie Jezusa zmartwychwstałego, który jako człowiek przebył ludzkie życie, cierpienia, straszną śmierć i w cierpieniach, kłopotach życiowych przedarł się do Pana Boga i do Niego przeniósł nasze człowieczeństwo. Żebyśmy nie patrzyli na nasze kłopoty, cierpienia, śmierć jak na nieszczęście, ale jak na przedzieranie się do Boga. Jest to w życiu takie trudne, trudniejsze od wspinaczki na górę. Niewierzącym życzyłbym, aby postawili sobie pytanie: A jeśli jest prawdą, że Jezus zmartwychwstał, to jak będę wyglądał ze swoją niemądrą niewiarą?



 Wielkanocny pacierz
(ks. Jan Twardowski )

Nie umiem być srebrnym aniołem –
ni gorejącym krzakiem –
tyle Zmartwychwstań już przeszło –
a serce mam byle jakie.

Tyle procesji z dzwonami –
tyle już Alleluja –
a moja świętość dziurawa
na ćwiartce włoska się buja.

Wiatr gra mi na kościach mych psalmy
jak na koślawej fujarce -
żeby choć papież spojrzał
na mnie - przez białe swe palce.

Żeby choć Matka Boska
przez chmur zabite wciąż deski –
uśmiech mi Swój zesłała
jak ptaszka we mgle niebieskiej.

I wiem, gdy łzę swoją trzymam
jak złoty kamyk z procy –
zrozumie mnie mały Baranek
z najcichszej Wielkiej Nocy.

Pyszczek położy na ręku
sumienia wywróci podszewkę –
serca mojego ocali
czerwoną chorągiewkę.


Czytelnikom bloga życzę spokojnych i rodzinnych Świąt Wielkiej Nocy oraz wielu łask od Zmartwychwstałego Pana. Niech Bóg da nam nadzieję i siłę w codziennym życiu oraz wiarę w odnowienie Polski.




 

24 marca 2013

Fiszki o czytaniu

Przyjemnie mi się czytało książkę Justyny Sobolewskiej, ale bez zachwytu. Czemu? Bo nie ma w niej nic, czego bym wcześniej nie wiedziała bądź doświadczyła jako Firmin, czyli szczur pożerający książki. Owszem niektóre jej fragmenty były dla mnie interesujące i zabawne, bo teksty mają formę anegdotyczną, ale nie są specjalnie odkrywcze czy ubogacające. Jeśli ktoś czytał wcześniej Łopieńską,  Fadiman, Markowskiego czy Calvino, będzie mieć wrażenie, nieco upraszczając, "powtórki z rozrywki". Publikacja nie ma z pewnością charakteru eseistycznego i myślę, że taki cel postawiła sobie zresztą autorka. Mamy do czynienia ze zbiorem fiszek, na których Sobolewska odnotowała anegdoty, cytaty i osobiste dygresje na temat swoich przeżyć lekturowych. Tak bym właśnie określiła tę publikację. Na jednym z blogów, u Imani, przeczytałam, że można tę publikację (oryginalnie wydaną) potraktować jako "instrukcję obsługi" książek, tak jak każdego przedmiotu użytku codziennego, co mnie bardzo rozbawiło, i muszę stwierdzić, że jest to niezwykle trafne stwierdzenie. Wydaje mi się, że książkę można śmiało określić też mianem raptularza, czyli księgę do odnotowywania spostrzeżeń, dowcipów i cytatów z lektur. Podtytuł "Resztę dopisz sobie sam" na to właśnie wskazuje.

Nie będę się rozwodzić nad treścią fiszek. Podkreślę tylko, że nie można im odmówić uroku, szczerości i niekłamanego entuzjazmu. Zebranie rozmaitych historyjek związanych z przygodą czytania i ułożenie z nich jednej prywatnej historii czytania zasługuje na uznanie. Niemało trudu zadała sobie autorka, by ją stworzyć, i rezultat  jest wspaniały, aż sama mam ochotę skomponować sobie taki raptularz. 

 Muszę też podkreślić, że autorka się mocno zdradziła się zakresem swych lektur, i mam tu na myśli polską literaturę współczesną. Widać, że czyta w zasadzie tylko tych polskich pisarzy, którzy są wyróżniani nagrodą Nike czy przez redakcję gazety, w której pracuje ("Paszport"). Nazwiska, które przywołuje, nie wykraczają poza krąg środowiska, w którym się obraca. Pilch, Varga, Chwin, Dukaj, Twardoch... Nie mam nic przeciwko tym pisarzom, ale mnie te fragmenty z nimi związane najzwyczajniej w świecie nudziły.

Książka o czytaniu... może być doskonałym prezentem dla... nie, nie, moi drodzy, nie dla Firminów, ale właśnie dla tych osób, które przez cały okrągły rok sięgają po tylko 1 (słownie: jedną książkę). Może takim osobom udzieli się szczera radość z czytania, jaka przebija z każdej fiszki stworzonej przez Justynę Sobolewską? Może po ich lekturze abnegaci stroniący od życiodajnej rzeczy, jaką jest książka, poczują, że jednak coś tracą? Może podaruj ją chłopakowi, który wyśmiewa twoją czytelniczą pasję, albo bratu, który sięga tylko po książki z dziedziny informatycznej, albo mężowi, któremu wydaje się, że można jednak żyć bez książek, albo koleżance, która nie ma w znakomicie urządzonym domu biblioteczki (a są, wierzcie mi, takie osoby).
Może to do nich przemówią te urocze "biblioteczne" fiszki?


Wynotuję sobie parę znakomitych cytatów i anegdot, a następnie podam książkę dalej w ramach "wędrującej biblioteki blogerów książkowych". Rozbawiła mnie szczególnie opowiastka o krakowskim Kole Prawdziwych Znawców Literatury. Kryterium przyjęcia do niego było udowodnienie, że nie przeczytało się pięciu ważnych książek z kanonu. :)