Nieliczne media podały, że ostatni z żyjących Hubalczyków, Romuald Roman Rodziewicz, wachmistrz Wojska Polskiego, zmarł w piątek, 24 października, w
Domu Opiekuńczym "Jasna Góra" w Huddersfield w Anglii - jak poinformowała
Xenia Jacoby ze Stowarzyszenia Patriae Fidelis.
Na swoim blogu przedstawiłam w 2012 roku krótko sylwetkę polskiego bohatera na kanwie fascynującej książki Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm Lepszy dzień nie przyszedł już. Książka miała swoją premierę w 2013 roku w USA jako The Polish Experience through World War II: A Better Day Has Not Come. To właśnie dzięki niej dowiedziałam się dużo o tym niezwykłym Polaku, którego olbrzymia odwaga i wielka miłość do Polski zasługują na naszą pamięć i szacunek.
Oto krótki portret Hubalczyka wzięty z mojej recenzji:
Książkę o
kresowiakach straszliwie doświadczonych przez komunizm i nazizm zamyka niesamowita
historia o Romanie Rodziewiczu, hubalczyku. Jego długie i bogate w wydarzenia życie
także jest symbolem polskiego losu, losu
tułacza rzucanego z miejsce na miejsce, który w dzieciństwie znał Polskę
jedynie z opowiadań, gdyż pierwsze dziesięć lat życia spędził w…
Mandżurii,
choć urodził się w Ławskim Brodzie – rodzinnym majątku na Kresach.
Polacy
zamieszkujący w latach 1903-1923 Mandżurię wywodzili się przeważnie z
zesłańców. Po zajęciu jej przez Japończyków polskie dzieci były
przewożone do
wolnej już wtedy Polski, wśród nich był Roman.
Przed wybuchem drugiej
wojny
światowej uczył się w Wilnie, a następnie pracował w rodzinnym majątku
(fascynujące są opisy tej folwarcznej pracy w "polskiej Szwajcarii", jak
powiat wołżyński nazwał Wańkowicz). Po
wrześniu 1939 roku koło Grodna natknął się na majora Henryka
Dobrzańskiego
„Hubala”, u którego boku walczył aż do końca, przez osiem miesięcy. Po
śmierci
dowódcy został żołnierzem Armii Krajowej. W sierpniu 1943 roku został
aresztowany, a po brutalnym śledztwie osadzony w niemieckich obozach
koncentracyjnych w Auschwitz i Buchenwaldzie.
Po wojnie w ambasadzie
polskiej w
Watykanie spotkał siostrę legendarnego już wówczas „Hubala”. Dzięki temu
spotkaniu Roman Rodziewicz poznał później Melchiora Wańkowicza, któremu
opowiedział o walkach w oddziale majora Dobrzańskiego. Z tej historii
powstała
we Włoszech słynna książka Hubalczycy. Nie
mniej poruszające są utrwalone przez Ziółkowską-Boehm powojenne, emigracyjne
losy Romana Rodziewicza. Ten fragment reportażu opowiada o jego życiu w Anglii:
ciężkiej pracy w brytyjskiej w hucie i kopalni węgla, nieudanym małżeństwie z
Angielką, częstych przyjazdach do Polski po przejściu na emeryturę i spotkaniu po latach z
byłą narzeczoną, a także o tym, jak angielska rodzina przypadkowo
dowiedziała się o jego bohaterskiej przeszłości z brytyjskiej telewizji i o
dumie, jaką wtedy poczuła.
Więcej o książce pisałam TUTAJ.
Mimo że mieszkał w Anglii, nigdy nie utracił kontaktu z
Ojczyzną. Czynnie działał w Klubie Hubalczyków skupiających żołnierzy OWWP,
prawie każdego roku odwiedzał Polskę, spotykając się z młodzieżą szkół
noszących imię Majora, a przede wszystkim biorąc udział w rocznicowych
uroczystościach przy szańcu w Anielinie, gdzie swoją obecnością i opowieściami
dawał świadectwo walki i bohaterstwa swojego Dowódcy. W ostatnich latach (kiedy
nie pozwalało już zdrowie) wizyty w Polsce były coraz rzadsze, aż w końcu
zmuszony został osiąść na stałe w Huddersfield, w polskim Domu Opieki „Jasna
Góra”.