Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Barbara Wachowicz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Barbara Wachowicz. Pokaż wszystkie posty

20 kwietnia 2020

Ukazało się drugie wydanie książki Barbary Wachowicz!


Mimo że mam pierwsze wydanie, które otrzymałam w darze (z przepiękną dedykacją) osobiście od Pisarki w grudniu 2016, po niezapomnianym spotkaniu w Krakowie (wieczór gawęd w Śródmiejskim Ośrodku Kultury przy Mikołajskiej), to drugie wydanie tego dzieła też koniecznie chciałam mieć! Wspaniale, że wydawnictwo Muza je wznowiło! 







"List do Pani" 2017, nr 2 (251)



💜

Barbara Wachowicz w Śródmiejskim Ośrodku Kultury [z filmowego archiwum]:



6 maja 2019

Wyczekiwane majowe nowości książkowe

Premiera: 9 maja


Opis wydawcy:


Wsłuchajcie się w rytm serca Fryderyka Chopina. Przeżyjcie z nim lata dziecięctwa w szczęśliwym kręgu rodzinnym, pierwszą miłość, młodość wpisaną w żar dni przedpowstańczej Warszawy, dramatyczny czas lęku na obczyźnie o los bliskich i Ojczyzny, powstańcze dni, olśniewające tryumfy w Paryżu, zagadkę listów i fascynacji Delfiną Potocką, marzenie o szczęściu u boku Marii Wodzińskiej, płomienny romans, a potem już tylko „sojusz familijny” z George Sand, ostatnią podróż do Szkocji i Anglii. Poznajcie arkana mistrzostwa Chopina – nauczyciela muzyki i związki jego utworów z życiem kompozytora. Podziwiajcie jego niezłomną polskość i wiarę: „Nie obejdzie się bez strasznych rzeczy, ale na końcu tego wszystkiego jest Polska, świetna, duża, słowem: Polska! Zawsze swoimi nazywam Polaków i tylko z nimi czuję się bliżej Ojczyzny”.
O życiu, miłościach, geniuszu i genezie twórczości, marzeniach, tajemnicach, tęsknotach, przeżyciach Fryderyka Chopina opowiada Barbara Wachowicz – autorka świetnych biografii Wielkich Polaków, laureatka wielu nagród, a wśród nich Orderu „Polonia Mater Nostra Est” „za wyjątkowy dar przekazywania młodzieży skarbów narodowego dziedzictwa” i Orderu Uśmiechu przyznanego przez młodzież z motywacją: „To dzięki niej zstępują z piedestału bohaterowie narodowi, by stać się nam bliskimi”. 



 Premiera: 15 maja

Opis wydawcy:
Nowe, uzupełnione, połączone wydanie dwóch książek Autorki poświęconych postaci i twórczości Melchiora Wańkowicza. Publikacja została poszerzona o szereg nowych wątków, m.in. opartych o dokumenty ujawnione przez IPN. Autorka, ostatnia sekretarka i twórcza asystentka pisarza, zamieszcza teksty powstałe od 1975 roku, zaraz po śmierci pisarza i wspomnieniowe. Wartki język narracji oraz frapująca konstrukcja całości wciągają i dają wrażenie bliskiego obcowania z postacią wielkiego Wańkowicza.







 Premiera: 23 maja

Opis wydawcy:

Aleksandra Ziółkowska-Boehm pisze o reportażach literackich, literaturze faktu, dylematach pisarzy i o tytułowych „,delicjach“,, czyli głosach krytyków i czytelników. Docieka, jak książki po ukazaniu się żyją własnym życiem, nierzadko wbrew zamierzeniom autorów. Opowiada o losach nietuzinkowych ludzi, których spotkała w Polsce, Kanadzie i Stanach Zjednoczonych, a nawet w Argentynie i Brazylii. Nie waha się zmierzyć z wielkimi nazwiskami kultury, takimi jak Isaac Bashevis Singer czy Jerzy Giedroyc, redaktor naczelny paryskiej „,Kultury“,, który przez dziesięciolecia kształtował gusta literackie i polityczne myślenie polskich elit nie tylko na emigracji. 


Aleksandra Ziółkowska-Boehm obydwie książki będzie podpisywać w trakcie Warszawskich Targów Książki (25 i 26 maja).

26 kwietnia 2019

Kresy - tam nadal dla Polski biją polskie serca


Zmarła 7 czerwca ubiegłego roku Barbara Wachowicz nie tylko z dramatycznej perspektywy spoglądała na Kresy. Jej gawędy i reportaże nie są wyłącznie opowieściami o mitycznej krainie, lecz także próbą zrozumienia potencjału tkwiącego w utraconych ziemiach, a opiera się on na polskiej, żydowskiej, ukraińskiej oraz ormiańskiej historii i kulturze. Wileńszczyzna, Nowogródczyzna, Wołyń, Grodzieńszczyzna są przesiąknięte przeszłością tych narodów, ale przede wszystkim polskością. Ta ziemia ma dla nas, Polaków, ogromną wartość duchową, wciąż promieniującą. Obficie czerpiemy i będziemy czerpać z dziedzictwa „kresowej Atlantydy”.

Swoimi książkami, wystawami, widowiskami i gawędami Barbara Wachowicz niestrudzenie ocalała kruszec polskości. Jej olbrzymi dorobek dotyczy doświadczeń biograficznych wybitnych Polaków, przygód intelektualnych, fascynacji Kresami i ich bogactwem. W ten krąg zainteresowań literackich pisarki doskonale wpisuje się, wydana pośmiertnie (jesienią 2018 roku), książka Wielcy Polacy na Kresach, będąca wznowieniem jej reportaży należących od dawna do klasyki tego gatunku, opublikowanych po raz pierwszy w 1994 roku w tomie zatytułowanym Ty jesteś jak zdrowie. Książka posiada wymowną dedykację: „Rodakom wiernym Polsce gdziekolwiek są”. Barbara Wachowicz obdarzona była niesamowitym wyczuleniem na piękno literatury i historii polskiej, w tym na historię dawnych ziem I i II Rzeczypospolitej  tamtejszą przyrodę, kulturę i żyjących tam ludzi, ich wybory i koleje losu. W poczuciu misji i z radością wiele razy przemierzała szlaki życiowe wybitnych Polaków urodzonych na Kresach. Spotkany w 1990 roku w Wilnie przez Barbarę Wachowicz dyrektor tamtejszej szkoły średniej im. Adama Mickiewicza, Czesław Dawidowicz, powie pisarce: „Nastała w Polsce moda na kresy. Żeby to nie była tylko moda. Żeby pamiętano, że my znikąd tu nie przyszliśmy. Tu trwamy”. Zachować historię i dziedzictwo kulturowe Kresów w narodowej pamięci - taki cel obrała sobie pisarka w początkach swojej pracy twórczej i do końca życia pozostała wierna tej idei. 

8 sierpnia 2018

"Wielcy Polacy na Kresach" śp. Barbary Wachowicz

Już niebawem ukaże się książka 
śp. Barbary Wachowicz  
pt. Wielcy Polacy na Kresach. Z Mickiewiczem nad Wilią, Niemnem i Świtezią. Ze Słowackim w Krzemieńcu. Z Orzeszkową nad Niemnem.

Jak zapowiada wydawca, będzie to bogato ilustrowane dzieło o najsłynniejszych Polakach, dla których Kresy były kolebką i „najściślejszą ojczyzną”. Pisarka prowadzi tropami Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego i Elizy Orzeszkowej do kraju ich lat dziecinnych i młodzieńczych.

5 lipca 2018

Wspomnienie o Barbarze Wachowicz...


W numerze lipcowo-sierpniowymListu do Pani” można przeczytać moje wspomnienie o
zmarłej 7 czerwca br. Barbarze Wachowicz − ambasadorce literatury pięknej, dziedzictwa i tradycji narodowej. Świetlanej i nie do zastąpienia postaci kultury polskiej. Prawdziwej wychowawczyni narodu. Strażniczce „narodowych pamiątek Kościoła”.



13 czerwca 2018

Moje pożegnanie Barbary Wachowicz...

Z dziećmi z Gór Świętokrzyskich – „najściślejszej Ojczyzny” Stefana Żeromskiego i Tomaszem Lato – wieloletnim dyrektorem Szkoły im. Żeromskiego, obecnie Wójtem Gminy Masłów, inicjatorem i kreatorem budowy dworu i Szklanego Domu na Żeromszczyźnie w Ciekotach – rodzinnej wsi autora „Syzyfowych prac”


W lipcowym numerze "Listu do Pani" ukaże się moje wspomnienie o zmarłej 7 czerwca bliskiej mojemu sercu Pani Basi Wachowicz... Dlatego na razie ograniczę się do zamieszczenia zdjęć, które od niej otrzymałam do zilustrowania mojego wywiadu z Pisarką pt. Zakochana w Polsce, oraz pokazujących wzruszające dedykacje napisane dla mnie... Zdjęcia wzbogacę o jej słowa pochodzące z tego wywiadu.
fot. Agnieszka Perepeczko

Barbara Wachowicz: Miałam szczęście wychować się w takim domu, gdzie płonęło ognisko pamięci i tradycji. Moi wspaniali dziadowie wprowadzali mnie i mojego starszego brata Bogdana (harcerza, który uratował mi życie, a nasz dwór ocalił przed spaleniem) w świat – gdzie ziemia wołała głosem Tych, którzy w niej spoczęli. To moi dziadowie uczyli nas, że przeszłość to jest dziś, nawet nie cokolwiek dalej jak w wierszu Cypriana Kamila Norwida. To były opowieści o moim prapradziadzie, który jedyny uratował się na podlaskich styczniowych polach, a jego czterej bracia polegli. To była pieśń „Hej strzelcy wraz, nad nami orzeł biały”. To było składanie kwiatów pod pomnikiem legendy naszych podlaskich borów – Księdza Stanisława Brzóski. W Maciejowicach przyklękaliśmy, całując proch ziemi, w którą wsiąkła krew Kościuszki. I zrozumieliśmy, że ziemię ucałować można jak dłoń człowieka, którego się kocha...


2 marca 2018

Niecierpliwie wyczekiwane przeze mnie książki

1. Wydawnictwo Bellona zapowiada kolejne dzieło Barbary Wachowicz: Sercem Polak !!!

 
Portrait by Maria Wodzińska, 1835. Wikimedia Commons

15 lutego 2018

Malwy - ulubione kwiaty Juliusza Słowackiego


Mamo moja, kiedyś mały nasz domek - biały jak śnieg - z zielonymi okiennicami, z czerwonym dachem, obsadzimy różnobarwnymi malwami. Z tyłu będzie rosło kilka jodeł i kilka brzóz drżących... i ścieżki wysypane będą żółtym piaskiem... - i jaskółki będą nad gankiem się gnieździły - O, jakie by to szczęście było!

                                                      Juliusz Słowacki w liście do matki z Genewy

Franciszek Ksawery Lampi -

Portret Salomei Słowackiej






Juliusz Słowacki

Godzina myśli


[...] Nieraz te dzieci myślą dwoistą i duszą



Składali jedne, piękne całością obrazy.



W dnie wiosenne przy ścieżce piaskowej, na kwiatach,



Gdzie nad nimi różowe rozkwitały ślazy,





Gdzie wisznie jak dziewice w białych wiosny szatach



Między zarumienione kryły się jabłonie;



Tam wzajem na ramionach opierając skronie



Zamieniali słowami uczucia wzajemne.



Oni marzeniem księgi rozumieli ciemne





Nie rozumiejąc myślą. Z dziecinnego piasku



Na księgach Swedenburga budowali gmachy



Pełne głosów anielskich, szaleństwa i blasku,



Niebu tytanowymi grożące zamachy. [...]


ślaz — malwa. [przypis edytorski]





18 września 2017

"Tadeusz Kościuszko w Ojczyźnie, Ameryce, Szwajcarii" to zwarta historia miłosna...



[…] zamiast chciwie spoglądać w przyszłość, upatrując kolejnych źródeł bogactwa i sławy, potrzebna jest chwila refleksji, spojrzenia w karty historii, gdzie wyraźnie odznacza się Twoja postać, Wodzu, reprezentująca cechy uczciwego człowieka […]. (Fragment listu do Tadeusza Kościuszki Justyny Morawiec, uczennicy Liceum im. T. Kościuszki w Krakowie, 2011, podaję za: Barbara Wachowicz, Tadeusz Kościuszko w Ojczyźnie, Ameryce, Szwajcarii, Oficyna Wydawnicza „Rytm”, Warszawa 2017, s. 469)


To już druga książka Barbary Wachowicz o Tadeuszu Kościuszce, znów potrzebna (nie tylko ze względu na obchodzony właśnie Rok Kościuszki) i – co dziś bardzo ważne – przyjazna czytelnikowi. Z tego zgrabnie ułożonego i inteligentnie skomentowanego zestawu faktów wyłania się pasjonujący konterfekt Tadeusza Kościuszki − wielkiego Polaka, obywatela Ameryki i Europy, ale także człowieka idei i działania, który służbie wolności poświęcił całe życie. Pisarka ukazuje zarówno znane, jak i nieznane momenty z jego biografii, genialne dokonania inżynieryjne, zwycięskie i przegrane bitwy, ideologię, której hołdował, miłości i pasje, którym się oddawał, a także przejawy pamięci, która pozostała o tym wyjątkowym człowieku zarówno nie tylko Polsce, lecz także w Stanach Zjednoczonych, Szwajcarii i Francji.

Tadeusz Kościuszko – jeden z bohaterów wojny o niepodległość amerykańskich kolonii, Naczelnik insurekcji z 1794 roku – do dziś pozostaje jednym z najlepiej rozpoznawalnych Polaków w historii Europy i Stanów Zjednoczonych. Już za życia uznany za bohatera i męczennika sprawy wolności, stał się jedną z kluczowych postaci ówczesnej zbiorowej wyobraźni nie tylko Polaków, ale także europejskich i amerykańskich elit politycznych oraz intelektualnych. Na wdzięcznych rycinach z epoki, o które jest licznie wzbogacona najnowsza książka Barbary Wachowicz (naprawdę warto im się przyjrzeć i polubić ich formy!), przedstawiano go potomnym w rozmaitych rolach, pozach i kostiumach, nawet z wąsami, których nigdy nie nosił! Nasz dzielny Naczelnik, którego już za życia wielbiono i hołubiono, stał się swoistym mitem Polaków i Amerykanów. Tym bardziej warto o nim poczytać, warto mu się przyjrzeć bliżej, a przede wszystkim – odmitologizować i udomowić go, bo jeśli na serio chcemy pamiętać o naszej historii, to jej wielkie figury powinny jak najczęściej nawiedzać nasze domowe biblioteki, naszą wyobraźnię i myśli.

4 września 2017

Tadeusz Kościuszko: "czytaj książki dla wzbogacenia umysłu i uszlachetnienia serca"


Rady i zalecenia Tadeusza Kościuszki dla młodego Szwajcara:

Zabieraj się do pracy z rozwagą i inteligencją, unikaj kłamstwa, mów zawszę prawdę, nie bądź nigdy próżniakiem, bądź twardym dla siebie i wyrozumiałym dla innych, unikaj egoizmu, nie zaniedbuj nigdy okazać wdzięczności, powierzoną ci tajemnicę zachowaj jak świętość i we wszystkich czynnościach bądź prawym, szczerym i otwartym, czytaj książki dla wzbogacenia umysłu i uszlachetnienia serca, bądź grzecznym i uczciwym, ludzkim i wspomagającym nieszczęśliwych.

 Podaję za: Barbara Wachowicz, Tadeusz Kościuszko w Ojczyźnie, Ameryce, Szwajcarii, Oficyna Wydawnicza, „Rytm”, Warszawa 2017, s. 432.


Cytat powyższy, z korespondencji Kościuszki zaczerpnięty, niesie ze sobą "dydaktyczny smrodek", jakby to ujął Melchior Wańkowicz, ale poniższe fragmenty listów Naczelnika, które przytacza Barbara Wachowicz w swojej najnowszej książce, z pewnością Was zachwycą i zaskoczą, bo ukazuje romantyczne, a nawet frywolne oblicze Kościuszki:




"Idź spać i zaśnij w myślach tobie miłych. Jeszcze tylko przytul główkę, tam gdzie bije moje serce… I otwórz swe piersi z sercem do ucałowania przeze mnie! Nadstaw i ust, choć delikatne, nie obrażę mem pocałowaniem".

           "Nigdy a nigdy  o tobie nie zapomnę, mocno jesteś w mem sercu wrażona, aby odmiana sprawić mogła przez czas lub odległość [...]. A tyś, serca mojego ożywienie; i coś miała być słodyczą całego życia mego [...]. podepcz wszystkie moje przyjaźni dowody i utop w zapomnienie moje dla ciebie kochanie, odrzucony od ojca i od ciebie być muszę. Obraz jednak twój w mem sercu zawsze będzie, twym duchem oddychać będę i twem sercem żyć będę; gdzie się obrócę, cień twój śledzi mnie zawsze”.
 Podaję za: Barbara Wachowicz, Tadeusz Kościuszko w Ojczyźnie, Ameryce, Szwajcarii, Oficyna Wydawnicza, „Rytm”, Warszawa 2017, s. 316, 318-319.




Tak oto pisał czterdziestosiedmioletni jenerał wojsk amerykańskich i koronnych, Tadeusz Kościuszko, do siedemnastoletniej panny chorążanki, Teklusi Żurowskiej, której, mimo starań, nie poślubił, bo papa panny nie okazał się przychylny generałowi… Po rozstaniu był tak załamany, że... Ha! Nie zdradzę. Proszę sięgnąć po książkę Barbary Wachowicz!










11 maja 2017

Najgorętsze majowe premiery książkowe!

Opowieść o życiu Naczelnika - jego walkach, zwycięstwach i porażkach, miłościach, przyjaźniach i sławie. Poznajemy też krainę dzieciństwa, studia w Rycerskiej Szkole Kadetów, epopeję walk o niepodległość Ameryki, losy Insurekcji, obronę Warszawy, tragedię Maciejowic, moskiewskie więzienie, lata przeżyte we Francji, aż po finał żywota w Szwajcarii.








Bohaterką książki jest siostra słynnego szwoleżera Jana Kozietulskiego – Klementyna z Kozietulskich 1 v. Walicka 2 v. Wichlińska (1780–1862). Była damą słynącą z wielkiej urody potrafiącą wzbudzać gorące uczucia. Prowadziła salon intelektualny w Warszawie, zarządzała majątkiem ziemskim, dbała o ukochany pałac w Małej Wsi, niedaleko Grójca. Uczestniczka i obserwatorka wielu ważnych wydarzeń historycznych i towarzyskich, autorka i adresatka obszernej korespondencji, na podstawie której można odtworzyć szczegóły życia charakterystyczne dla jej epoki. Magdalena Jastrzębska snuje opowieść o miłości, honorze, poczuciu obowiązku, tradycjach, przywiązaniu do ziemi i rodzinnego domu. Koleje życia Klementyny z Kozietulskich przypadające na barwną, niespokojną epokę, wypełnioną galerią malowniczych postaci – władców, książąt, generałów, heroin wielkich romansów – mogą zainteresować współczesnego czytelnika poszukującego autentycznych historii z minionych wieków.

7 maja 2017

„Ale kto jeno o chleb powszedni zabiega, do stołu Pańskiego nie siądzie". 150 lat temu urodził się Władysław Reymont! Wybitny polski pisarz i noblista

Z okazji rocznicy zebrałam anegdoty:
 Otóż z ramienia PCK udałem się kiedyś do sławnego pisarza, żeby odebrać aforyzm, który miał dla naszej instytucji napisać. (…) Po chwili na wewnętrznych schodach prowadzących do gabinetu z pięterka ukazał się laureat Nobla. Wyglądał jak na portrecie, z tą różnicą, że ręką trzymał się za twarz. Nie zdążyłem się odezwać, kiedy Reymont powiedział po prostu: Wie pan, tak mnie cholera, zęby bolą, że nie byłem w stanie nic dla was napisać. Może jutro. Bardzo serdecznie przepraszam. Wtedy się przekonałem, że wielkość chodzi często w parze z prostotą i skromnością
— zapisał Stefan Wiechecki „Wiech” w swoich wspomnieniach zatytułowanych Piąte przez dziesiąte. Pomieszał fakty: Reymont otrzymał Nobla w 1924 r. podczas gdy Wiechecki referentem prasowym Polskiego Czerwonego Krzyża przestał być już rok wcześniej.



Miał zadane: samodzielnie skroić i uszyć ubranie frakowe. Egzamin zdał. Gdym koło roku 1930 odwiedzał osiemdziesięcioletniego już bez mała p. Konstantego Jakimowicza i zapytałem go, jak ów frak był uszyty, sędziwy eks-szef Reymonta uśmiechnął się pod wąsem i odpowiedział: Jak na literata, to robota krawiecka była dobra
— napisał Adam Grzymała-Siedlecki w książce Niepospolici ludzie w dniu swoim powszednim.

 
Ileż on zażył biedy, jakże mu było przez lata całe piekielnie ciężko (…) Bezwstydnie żebrze zamężną siostrę o całe portki na tyłek, o niewystrzępioną koszulinę. (…) Z wędrowną trupą aktorską włóczył się po miasteczkach, ale i aktorem był miernym, a że się nie rozłajdaczył, nie zapił na śmierć, to cud istny. Inni sobie w łeb palili.
 — napisał  prozaik i reportażysta Wojciech Żukrowski.


 Przyjechał Reymont. Młody, okropnie nieokrzesany, utalentowany, głodny, goleńki… Zaproponowałem mu pożyczkę… Wyobraź sobie, jak mu się palce zakrzywiły… Nie mogę zapomnieć, że i ja byłem niegdyś może trochę utalentowany, a na pewno goleńki i nikt mi takiej propozycji nie zrobił….

 — donosił  w 1898 roku z Paryża Sienkiewicz.

Przechodziłem kiedyś z Reymontem przez ulicę Królewską w Warszawie, koło placu Saskiego. Naraz Reymont odzywa się do mnie: Zamknij na chwilę oczy i powiedz mi, co na placu widziałeś przed chwilą. Poddałem się temu egzaminowi, ponieważ jednak niewiele miałem do zeznania i czułem się tym niejako zakłopotany, więc postanowiłem szukać odwetu. Zatrzymałem Reymonta umyślnie na miejscu przez kilka minut, wciągnąłem go w temat żywszej jakiejś rozmowy po czym naraz rzuciłem mu: No, a teraz ty zamknij oczy i powiedz, coś na placu widział przed chwilą. Przywarł powieki, odwrócił się tyłem do placu i zaczął: — Od strony ulicy Wierzbowej wjeżdżały przed chwilą dwie dorożki, jedna, z siwym koniem, skręciła w ulicę Czystą; druga dwukonka, z gniadym i kasztanem, jedzie ku Mazowieckiej; w pierwszej siedzi jakaś starsza dama, w dwukonce dwaj oficerowie, ten po lewej stronie, huzar, pałasz trzyma na założonych noga na nodze kolanach, drugi, zdaje się, sztabowiec, sądząc po lampasie na czapie; na środku placu grupa trzech jegomościów żywo rozmawia, najstarszy z nich z siwą bródką...
 — tak poeta Artur Oppman „Or-Ot” opowiadał o fantastycznym darze pamięci wzrokowej, jaki posiadał Reymont.



Jak pisze Grzymała-Siedlecki:
Nie znało się bardziej towarzyskiego odeń człowieka. Gościnność jego przechodziła w legendę. Słynęły jego obiadki i kolacyjki, na których pani Reymontowa dawała dowody talentu kulinarnego, równego uzdolnieniom pisarskim jej męża. Żył nieustanną potrzebą obcowania z ludźmi. Jeśli tylko nie był zajęty pisaniem lub gdy tylko skończył dzienne swoje pensum, któremu poświęcał czas od wczesnych godzin rannych do trzynastej, najwyżej czternastej - natychmiast wypływał na świat, czy to na umówione już z kimś spotkanie, czy do kawiarni, gdzie niechybnie złowi miłe towarzystwo.
******************************************************

 Barbara Wachowicz:

Wędrował po okolicznych wsiach. Jedna nazywała się Lipce. Lipecki lud, zadziorny i hardy, popatrywał nieufnie na tego krótkowzrocznego pracownika kolei, co lubił stawać pod oświetlonym oknem chat, skąd niosła się muzyka. Ceratowy notes puchł zapiskami, jego właściciel biedował i marzył. „7 maja 1892. (…) czy kiedykolwiek będę drukowanym? Nie zdaje mi się”.

Spełniło się jego marzenie. Był drukowanym. Już nie był goleńki, miał co jeść, ale nie miał zębów...


Przyszły prezydent Polski – Stanisław Wojciechowski – wspomina, że kiedy Reymont przyjechał do Londynu, trafił do rodaków w czas wielkiej biedy. Żywili się chlebem i cebulą i tym gościa podjęli. „Przypomniał mi tę wizytę Reymont, kiedy po otrzymaniu Nagrody Nobla przyszedł do Belwederu. – Kiedy były zęby – żalił się – brak było chleba, teraz mam co jeść, ale zębów nie ma!”.

Krakowianie zaś powinni pamiętać, że  15 lipca 1902 roku to właśnie w królewskim mieście, w kościele Karmelitów na Piasku, odbył się ślub Reymonta z Aurelią Szacnajder-Szabłowską elegancką, wytworną blondynką. Nawiasem mówiąc: po udzieleniu przez papieża Leona XIII dyspensy i unieważnieniu małżeństwa wybranki.
Z małżeństwa z Aurelią pisarz nie pozostawił potomstwa.


O pisarzu pisze pięknie w swoich książkach i artykułach Barbara Wachowicz. Na portalu "Hej, kto Polak", można przeczytać cały esej. TUTAJ

O Chłopach pisałam TUTAJ

O dożynkach Reymontowskich pisałam TUTAJ



3 maja 2017

O zapomnianej dziewiętnastowiecznej powieści Jane Porter pt. "Thaddeus of Warsaw"



Pisarz jest bardziej wrażliwy niż inni, ma więcej uczuć szlachetnej moralności i w godzinie natchnienia potrafi przelać na papier, to co tkwi w jego duszy.

(Tadeusz Kościuszko w liście napisanym po francusku do Jane Porter, tłum. Zofia Gołębiowska)


Apeluję do polskich wydawców, aby wreszcie przetłumaczyli i opublikowali w pięknej edycji zapomnianą powieść dziewiętnastowieczną, opiewającą naszego wielkiego Polaka! Zamiast wydawać ciągle różne kiepskie zagraniczne powieścidła najnowsze… Może znajdzie się jakiś ambitny wydawca? To wstyd, że nadal nie mamy przekładu tego dzieła, które swego czasu w Stanach Zjednoczonych cieszyło się ogromną popularnością, nie wspominając o Anglii i innych krajach.

Sama bym o tej powieści nic nie wiedziała, gdyby nie esej Barbary Wachowicz „Amerykańska siostra” Warszawy. W stolicy hrabstwa Kosciusko. Mam na myśli czterotomową i pięćsetstronicową powieść napisaną jeszcze za żywota Naczelnika przez młodziutką, 24-letnią Angielkę, Jane Porter, pod tytułem Thaddeus of Warsaw. Jak wskazuje Barbara Wachowicz, powieść tej panny doczekała się oszałamiającego powodzenia nad Tamizą - od roku 1803 do 1890 miała aż pięć wydań! Nasza Biblioteka Narodowa posiada edycję londyńską z 1831 roku opatrzoną wstępem autorki (niestety nie znalazłam tej edycji na Polona.pl). Barbara Wachowicz dodaje, że wydanie z 1819 roku (dziesiąte!) dedykowane jest humbly and affection to the memory General Thaddeus  Kosciuszko.

Wikimedia Commons: Portrait of Jane Porter (1776-1850) from The Ladies' Monthly Museum

Książeczka Jane Porter wzbudziła aprobatę samego Kościuszki, który w ramach dziękczynienia nadesłał autorce… lok swych włosów (B. Wachowicz, „Amerykańska siostra” Warszawy. W stolicy hrabstwa Kosciusko, „Nasz Dziennik”, 25 kwietnia 2017).

Jak ustaliła zaś Zofia Gołębiowska, Kościuszko otrzymał tę powieść od samej autorki, która przysłała mu ją do Szwajcarii.

Kim była Jane Porter? Na temat tej powieściopisarki znalazłam bardzo interesujący i bogaty w szczegóły artykuł naukowy Zofii Gołębiowskiej. Cytuję (bez przypisów, których jest sporo) duże fragmenty tego pięknego i cennego eseju, a na końcu podaję dokładne dane bibliograficzne, gdyby ktoś chciał bliżej zapoznać się z postacią tej Angielki. 

Ależ ona kochała Polskę i Polaków!


25 marca 2017

Wystawa "Nazwę Cię Kościuszko" Barbary Wachowicz w Krakowie

W Krakowie rozpoczęła się uroczysta inauguracja obchodów Roku Kościuszki. Z tej okazji w Dworku Białoprądnickim, w Zajeździe Kościuszkowskim, przy ulicy Białoprądnickiej 3 w Krakowie można obejrzeć unikatową wystawę Barbary Wachowicz! Ekspozycję można oglądać do 17 kwietnia.

Dlaczego tam? Bo w czasie Insurekcji Kościuszkowskiej na obszarze Prądnika gromadziły się oddziały powstańcze. Tradycja ustna głosi, że wraz ze swym sztabem zatrzymał się tam sam Tadeusz Kościuszko, a jego ulubionym miejscem odpoczynku był cień jawora, rosnącego w dworskim parku, który później nazywano drzewem Kościuszki. Współcześnie o obecności Naczelnika w dworskiej austerii przypomina nazwa obiektu należącego do kompleksu Dworku Białoprądnickiego – Zajazd Kościuszkowski.


BARBARA WACHOWICZ jest jedyną osobą, której udało się przemierzyć szlak ośmiu lat walki Kościuszki o niepodległość Stanów Zjednoczonych – przez 15 stanów i 15 tysięcy mil.

Filadelfia, Saratoga, Ticonderoga, West Point – najważniejszy posterunek Ameryki, rzeki Yadkin, i Dan w Północnej Karolinie, twierdza Ninety Six, tajemnicze plantacje pod Charlestonem, urocze miasteczko Kosciusko w stanie Mississippi i miasto Warszawa w Kościuszko County – wszystkie miejsca związane z działaniami bojowymi i inżynieryjnymi Kościuszki, a także miejsca wiernej pamięci wdzięcznych Amerykanów zobaczymy na wystawie. 

Jest także cała galeria fantazyjnych i autentycznych portretów Kościuszki, a także prezentowane po raz pierwszy autografy jego listów i notatek z amerykańskiego eposu, włącznie z legendarnym listem Washigtona, potwierdzającym naczelne dowództwo Kościuszki  przy pracach fortyfikacyjnych West Point. Wystawa pokazuje także protoplastów Naczelnika, miejsca jego narodzin i młodości na Polesiu (zrekonstruowany dwór w Mereczowszczyźnie), a także pejzaże miejsc, które wpisały się w epopeję Insurekcji – Racławice i Maciejowice.


Kościuszkowskie prace Barbary Wachowicz zostały uhonorowane Dyplomem Polskiej Fundacji Kościuszkowskiej i Medalem Ignacego Jana Paderewskiego przyznanym przez Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej w USA.

O książce Barbary Wachowicz pisałam TUTAJ.

22 stycznia 2017

Obraz Powstania Styczniowego w zapomnianych skarbach polskiej literatury (1)

Zacznę nieco żartobliwie: urodziłam się w rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego, dzięki temu od małego w szkole zawsze pamiętałam dokładnie jego datę. Dziś zapraszam więc do lektury prawdziwie rocznicowego postu. W ostatnim czasie zagłębiłam się w polskiej prozie historycznej. Przeczytałam wszystkie, jakże wspaniałe i poruszające do głębi, utwory (niektóre ponownie po latach) Stefana Żeromskiego, Elizy Orzeszkowej oraz Stanisława Rembeka, tematycznie związane z narodowym zrywem w styczniu 1863 roku. Wczoraj na dodatek miałam niesamowity zbieg okoliczności, bo tuż po skończeniu lektury gawęd styczniowych Stanisława Rembeka włączyłam telewizor. Na kanale Kino Polska zaczynał się akurat film Janusza Machulskiego pt. Szwadron, nakręcony właśnie na podstawie jego opowiadań! Rewelacyjny i wiernie oddający klimat utworów film!

 Nie sposób omówić każde dzieło wyczerpująco, dlatego ograniczę się do krótkich opisów/dykteryjek/refleksji.


Wierna rzeka (1912) Stefana Żeromskiego
Żeromski ukazał w "klechdzie domowej" stan duszy polskiej – jej tragiczne rozdarcie w drugiej połowie XIX wieku – oraz pojawiające się w ówczesnym okresie różnice w ocenie Powstania Styczniowego i jego sensu. Ponadto jest to jeden z najpiękniejszych utworów powieściowych o tematyce miłosnej w literaturze polskiej. 

Urzekała mnie zawsze proza Stefana Żeromskiego ze względu na jej sensualizm,  bezbrzeżną „seremność” (to słowo pochodzi z języka mieszkańców Gór Świętokrzyskich: „seremno” znaczy smutno), sposób ukazywania kobiety i jej natury. Wierna rzeka przedstawia realia powstania, jego uczestników i ich motywy, ale także zróżnicowany stosunek chłopstwa do sprawy niepodległościowej. Któż z nas nie pamięta tej sceny, gdy ranny w bitwie pod Małogoszczem książkę Odrowąż wlecze się z trudem ku dworskim zabudowaniom, a tłum chłopski ciska w jego skrwawioną głowę skibami zmarzniętej ziemi. Działo się to nad rzeką Łośną, bliżej Gór Świętokrzyskich. Jednak mamy w tym utworze, obok takich wizerunków chłopów, także odmienną sylwetkę. Oto do dworu w Niezdołach przybywa chłop ze świętokrzyskich lasów, aby oznajmić pannie Salomei o śmierci jej ojca-powstańca, który "krył się ciężko chory po chałupach wieśniaczych w pobliżu Świętej Katarzyny". Ten chłop "to był człowiek zgoła inny, niż chłopi niezdolscy. Stał po stronie "wiary", jako i wszystkie sąsiady we wsiach tamecznych. Głęboko się dziwował chłopom odgrażającym się na "Polaków". [....] W jego bowiem okolicy ludzie wierzyli swoim i na polską patrzyli stronę, pomagali w przeprawach, ukrywali rannych, a nawet sami, co młodsi i ognistego ducha, z partią chodzili". Przeważnie jednak mieszkańcy wiosek byli powstaniu duszą i ciałem oddani, a taka postawa wynikała z umiłowania stron ojczystych. 

A jaki był pierwowzór Salomei? Była nim panna Aniela Lubowiecka -  wychowanica ciotki Żeromskiego, Józefaty Saskiej, z której autentycznej opowieści o dziewczynie ratującej życie księcia-powstańca (w dworku w Rudzie) narodziła się "klechda domowa". Panna Aniela pokochała księcia Jana Połubińskiego wielką miłością. Zmarła w tajemniczych okolicznościach (samobójstwo?)  tuż przed ślubem wyznaczonym na wiosnę 1865 roku, podobnież załamana sugestiami, że książę nie odwzajemnia jej miłości, a żeni się tylko z wdzięczności za ocalenie życia. Pozostała do dziś w legendzie, a mieszkańcy wsi Ruda Zajączkowska  opowiadają o niej jak o żywej istocie, o czym przekonała się Barbara Wachowicz w trakcie swoich wypraw na ziemię Żeromskiego. Od spotkanych mieszkańców wsi Ruda Zajączkowska usłyszała, że utonęła, czyli "Wiernej zawierzyła śmierć". 

"Rozdziobią nas kruki, wrony"  (1894)  Stefana Żeromskiego
 To przeszywająca opowieść o losie jednego powstańca, który nazywał się Winrych i szedł w 1864 roku polnymi drogami z Mławy do Nasielska. Umiera, zabity przez ośmiu ułanów rosyjskich, z poczuciem, że "wszystko przełajdaczone", że światem, w tym i polskim narodem, będzie rządzić "strach o wielkich ślepiach" i "wypędzi  z mysich nor wszystkich metafizyków reakcji i proroków ciemnoty", którzy będą przekonywać, że zdrada i tchórzostwo są cnotami. Żeromski daje wgląd w rozdartą, umęczoną sytuację duszy polskiej  z końca XIX wieku. Utwór ten można interpretować jako opowieść również o losie wszystkich polskich powstańców, a nawet każdego Polaka - o naszych przerażających, tajemniczych i romantycznych dziejach. Któż z nas nie pamięta przejmującej sceny, gdy chłop obdziera zabitego powstańca i spycha go wraz z trupem końskim do jamy, "tak bez wiedzy i woli zemściwszy się za tylowieczne niewolnictwo, za szerzenie ciemnoty, za wyzysk, za hańbę i za cierpienie ludu"...

28 listopada 2016

"Są miłości, które mogą się układać zależnie od warunków życia, (...), lepiej albo gorzej, mogą zwiększać się lub słabnąć, ale zupełnie inaczej jest z miłością między Matką a synem..."



Jej pisane płomiennymi słowami książki pozwalają myślą, sercem i duszą ulatywać wstecz, szczególnie do domów rodzinnych, w których wzrastali najlepsi synowie i córki naszej ojczyzny. W tropieniu i odkrywaniu ulotnych znaków ziemskiego losu najwybitniejszych Polaków Barbara Wachowicz jest niestrudzona. Otrzymujemy kolejny owoc przeżywanych przez pisarkę „przygód w poszukiwaniach rzeczy narodowych polskich”. Oto zbiór niezapomnianych portretów najpiękniejszych postaci matczynych naszej historii, muzyki i literatury - prawdziwych Mulier Fortis (statecznych niewiast), familiae matris, „matron Sercem i Sumieniem błyszczących”, „zwykłych polskich matczysk”…

Współczesne polskie matule mogą w tej książce zobaczyć siebie w radości i trudzie budowania ogniska domowego, wychowywania dzieci, organizowania dnia codziennego, wspólnego bytowania, śmiania się, podróżowania i walczenia z przeciwnościami. Książka opowiada o różnych barwach macierzyństwa i dzieciństwa. Używając słów Melchiora Wańkowicza, można metaforycznie powiedzieć, że

Przecież ta książka jest dla mamuś i dla tych, którzy mieli dzieci, i dla tych, którzy byli dziećmi. Ta książka jest po to, żeby złożyli samotne ręce stwardniałe od pracy i przypomnień.

Z najnowszego dzieła Barbary Wachowicz dowiadujemy się o tym, w aurze jakich tradycji wzrastali: MAREK i JAN SOBIESCY, TADEUSZ KOŚCIUSZKO, ADAM MICKIEWICZ, FRYDERYK CHOPIN, JULIUSZ SŁOWACKI, HENRYK SIENKIEWICZ, JAN KASPROWICZ, STEFAN ŻEROMSKI, MARIA PAWLIKOWSKA-JASNORZEWSKA i MAGDALENA SAMOZWANIEC, a także KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI, na jakich lekturach macierze kształciły swoje utalentowane, ale i zarazem krnąbrne dzieci, jakie wartości im zaszczepiały, z jakimi problemami się borykały. Wszystkie sportretowane matki starały się, aby ich synowie i córki poznali dzieje przodków i „najświętsze narodu epoki” oraz aby wzrastali w wierze chrześcijańskiej. Pisarka podaje wiele na to dowodów, przytacza choćby niezmiernie symboliczną scenę: ksiądz, który spowiadał umierającego Fryderyka Chopina, podając mu Pana Jezusa ukrzyżowanego, zobaczył łzy w oczach kompozytora i spytał, czy wierzy. Odpowiedział:  Wierzę. Jak Cię matka nauczyła? Jak mię nauczyła matka!


27 października 2016

Najgorętsza premiera tej jesieni

Data premiery: 2 listopada

Matka. Matuchna. Mateńka. Mama. Mamusia. Mamunia. Mamuśka. Matusia. Mateczka. Matusieńka. Matusienieczka. Matula. Matulka. Matuleńka… Tyleż spieszczeń serdecznych – odnaleźć można w „Słowniku języka polskiego” wydanym w roku 1809!

20 sierpnia 2016

Kapryjskie polonica odkryte przez Józefa Dużyka - "Rzymianina z Krakowa"



Poldzio [Leopold Staff] często wyjeżdżał do Włoch, zwłaszcza na Capri, które bardzo lubił.
Był − wspominał Makuszyński − bardzo dobrym kompanem. […] W roku 1911 spotkaliśmy się na Capri. Tęsknisz za Capri?
− Bardzo…
− No, to potęsknimy razem…
I zaczęliśmy opowiadać sobie nawzajem o Capri i Anacapri. Oboje znaliśmy świetnie tę wyspę. Każdy zakątek, każdą trattorię, każda uliczkę, wszystkie drogi i dróżki, i szosy, groty i schody, przystanie i plaże, hotele i place, stragany i kościoły, klasztory i sklepy. Makuch [Kornel Makuszyński] wciąż przerywał moje opowiadanie pytaniami, czy ten sklep jeszcze jest, czy tamten stragan jeszcze stoi, jakiego koloru są dzisiaj wagony kolejki zębatej jeżdżącej między Marina Grande a Piazzetta i czy tam na dole, gdy się wychodzi na lewo z portu, sprzedaje ryby taki stary, siwy rybak? Jak on się nazywa?
− Nie pijmy już więcej, panie Kornelu - mówię - przecież ten pański rybak miałby już dzisiaj chyba sto lat. Zapomniał pan?
− Masz słuszność − mówi Makuch, przypija do mnie i zaczyna opowieść o Grotta d’Azzurra.
A wtedy nasza rozmowa staje się coraz bardziej rozmarzona, liryczna, niemal rzewna jak włoska piosenka, a w brudnym zakopiańskim szynku jest coraz więcej słońca i gorącego słonego zapachu morza, coraz więcej błękitu, w którym szynk zamienia się w Lazurową Grotę, a my − Makuch i ja − płyniemy pod sklepieniem groty, cali niebiescy, kryształowi, przeźroczyści, odcieleśnieni.
I nagle czar pryska.

 (Roman Brandstaetter, Dzieje jednego jesiennego dnia fragment tego opowiadania przytacza Józef Dużyk w swoim eseju pt. "Pamiętam lot żurawi nad Kapryjską Zatoką", zamieszczonym w: Polacy na Capri, Fundacja „Urwany Film”, Kraków 2015, s. 219220)

24 lipca 2016

"Mój staw, moja rzeka, moja matka". Wędrówki Barbary Wachowicz tropami Stefana Żeromskiego po Górach Świętokrzyskich

Zdobiące okładkę zdjęcie ukazuje górę Radostową, pod którą mały Stefan "ujrzał zieleń modrzewi strzelających  w niebo nad dachem ciekockiego dworku"


Każdy człowiek ma dwie matki: tę, która go porodziła, i tę, na której żyje. Tak kochał Stefan Żeromski. To były dwie jego największe miłości: matka i „ojczyzna najściślejsza”, jak określał rodzinną ziemię świętokrzyską. Barbara Wachowicz z typowym dla siebie kunsztem i gorejącym żarem odtworzyła „pejzaż serca” Stefana Żeromskiego. Opisana przez nią ojcowizna pisarza płonie, drga i zachwyca wieloma barwami i zapachami, a sylwetka matki, Józefy z Katerlów, jawi się nam jak świetlisty i familijny, a więc ciepły, serdeczny portret „kobiety polskiej”. W Dzienniku przyszły autor Syzyfowych prac zanotował piękne słowa brzmiące jak inwokacja do matki:



Samotność naszych uczuć i naszych myśli. Takiej samotności może nas pozbawić tylko kobieta. Imię jej: matka.



Stefan Żeromski utrwalił postać matczyną w Syzyfowych pracach, Ludziach bezdomnych i Przedwiośniu. Matka była jego największym serca przyjacielem, powiernikiem. Do 2003 roku nie był znany żaden wizerunek ukochanej i przedwcześnie zmarłej matki pisarza. Zdjęcie znalazła Kazimiera Zapałowa - kustosz Dworku Stefana Żeromskiego w Ciekotach i autorka kilku cennych książek mu poświęconych. W trzecim wydaniu książki Barbary Wachowicz, której jestem szczęśliwą posiadaczką, możemy zobaczyć to przepiękne młodzieńcze zdjęcie rodziców autora Popiołów. Warto wspomnieć, że Kazimiera Zapałowa jest również odkrywczynią niezwykłego listu najmłodszej siostry pisarza, Bolesławy, jaki napisała w wieku siedemdziesięciu lat do redakcja pisma „Zwierciadło”, aby sprostać przekłamania na temat pogrzebu ich ojca.


Jedna ze stronic Ciebie jedną kocham