21 lutego 2013

Piękna powieść!


Cormac McCarthy wydał dotąd dziesięć powieści. Trzy kolejne czekają na publikację. „New York Times” nazwał go „najlepszym nieznanym pisarzem Ameryki”. Jest laureatem Pulitzera i National Book Award, a także najczęściej wymienianym – obok Philipa Rotha – amerykańskim kandydatem do literackiego Nobla. W Wielkiej Brytanii nazywany nowym Joyce’em, w ojczyźnie porównywany do Faulknera. Nie szuka rozgłosu i poklasku, publicznie pokazał się tylko dwa razy. Nie przywiązuje wagi do pieniędzy i spraw materialnych, w młodości porzucił życie komfortowe, co dla dwóch kobiet, z którymi się związał, było nie do przyjęcia i zaakceptowania, zwłaszcza, że ku ich rozpaczy nigdy nie podjął stałej pracy. Nigdy też nie miał stałego adresu. Nie lubi mówić o sobie i swojej twórczości, zatem nie daje miłośnikom swojej twórczości zbyt wielu okazji do poznania własnych poglądów. Taką szansę przynoszą jednak jego dzieła. Każdy pisarz w pewien sposób daje się bowiem poznać poprzez swoje utwory, w których zostawia cząstkę swojego „ja”.

Zamykającą Trylogię Pogranicza powieść Cities of the Plain (w polskim przekładzie, którym obdarowuje miłośników twórczości Cormaca McCarthy’ego Wydawnictwo Literackie, nie wiedzieć czemu, tytuł brzmi Sodoma i Gomora) popełnił on w 1998 roku. Krytycy i czytelnicy sytuują powieści tworzące ten tryptyk w nurcie westernowym jego twórczości, zapoczątkowanym przeszywającą na wskroś powieścią Krwawy południk. To literatura, która potrafi przewiercić człowieka. Obezwładniająca, wyrafinowana, mroczna proza. Mimo grozy, posępności, brutalności i szaleństwa ogarniającego świat wykreowany przez McCarthy’ego, nie sposób uwolnić się od niego, choć często brakuje tchu. Ponury, przygnębiający pejzaż, jaki namalował w Krwawym południku McCarthy, typowy zresztą dla jego twórczości, urzeka i odpycha zarazem. W tym tkwi niejako paradoksalnie przyciągająca moc utworu. Przez cały czas lektury czytelnik znajduje się w sidłach pisarza, z których trudno się wyrwać, choć nieustannie dostarcza nam on pretekstu do odłożenia książki.

Na tym tle Sodoma i Gomora zaskakuje… łagodnością w ukazywaniu zmagań człowieka z otaczającym go światem oraz jeszcze większą prostotą języka, za pomocą którego ową rzeczywistość autor maluje, a także rzadkim w twórczości McCarthy'ego wątkiem miłosnym. Proza ta jest niemal oschła, niezmiernie surowa i zwięzła – wyjątkowo narrację przerywają poetyckie, poruszające strunę wrażliwości opisy, a zdania są krótkie i urywane. Jednak w tym zwyczajnym i odznaczającym się brakiem komplikacji świecie przedstawionym tkwi głębia myśli i… – nie bójmy się tego powiedzieć – uczuć. To, co najistotniejsze w tej prozie, ma podskórnie odczuwane tętno.

Bohaterem, wokół którego zbudowana jest zasadnicza oś utworu, jest John Grady – wchodzący w dorosły wiek mężczyzna, który zakochuje się w prostytutce. Magdalena należy do bezwzględnego alfonsa, z którego sideł Grady będzie próbował ją wyrwać. Historia, jaką opowiedział pisarz, jest zatem, tak jak w pozostałych powieściach, w gruncie rzeczy banalna. Sęk w tym, że pod warstwą szablonowości kryją się przyprawiające o zawrót głowy wymiary. Trzeba być zatem czujnym, gdyż drugie dno może nagle odsłonić się przed nami niczym urwisko we mgle. W przeszywająco szczerym epilogu, w którym jeden z bohaterów powie: Mam zaś przed sobą jeszcze kawał drogi, McCarthy zaprasza do podróży w głąb siebie, do zadania sobie pytań związanych z prawdami uniwersalnymi: z życiem i śmiercią, czyli z tym, co łączy wszystkich ludzi. Bohaterowie tej powieści, jak i pozostałych utworów, są rzuceni w świat bezlitosny i nieprzyjazny, który starają się różnymi siłami, nierzadko błądząc i potykając się o wiele kamieni, ujarzmić. Walkę tę, jak się wydaje, raczej przegrywają. Ale czy na pewno przegrywają do końca? Może jednak jakieś moralne zwycięstwo jest możliwe? Owszem, popadają w marazm i obojętność, tracą złudzenia, ale czasami się podnoszą – i znowu, i znowu, by uświadomić sobie, że nie jest się w ostateczności straconym dla Boga i ludzi, a zespala nas:

Świat, który już przeminął, i świat, który nadejdzie. Ich wspólna przemijalność. A nade wszystko głęboko zakorzeniona świadomość, że piękno i strata to jedno.




Recenzja opublikowana w 

19 lutego 2013

"Podaj dalej'

W ramach akcji "Podaj dalej" dotarła do mnie wczoraj kolejna książka, tym razem od Papryczki (Czarodziejska góra książek). Pięknie dziękuję! Od razu rozbawił mnie kwiatuszek narysowany na kopercie (rzeczywiście odwrócił moją uwagę, Papryczko), ale to było dopiero swoiste preludium, bo najmilsza niespodzianka(i) po prostu mi wyleciała(y) z koperty...:)  Herbatki, cukiereczki i trzy urocze zakładki !!! Szok! Prawdziwe atrybuty szczura książkowego;) Aż cieplej zrobiło mi się na sercu. Jeszcze raz bardzo dziękuję!!!

Uwielbiam książki o książkach i przygodzie, jaką jest czytanie. Jestem niezmiernie ciekawa, jak Justyna Sobolewska opisała swoje doświadczenia w obcowaniu z książkami.