14 lutego 2013

"Wędrująca biblioteka" blogerów książkowych

W ramach "wędrującej biblioteki" zainicjowanej przez autora bloga  Notatnik kulturalny
dostałam dziś przesyłkę od Ani (Moje zaczytanie) z kryminałem politycznym Mariusza Zielke (muszę rozgryźć kwestię odmiany tego nazwiska...). 
Dziękuję Ci bardzo, Aniu:) Za karteczkę również!

Nie spodziewałam, że to taka opasła powieść, ale na szczęście nie jest ciężka, więc będę mogła ją zabierać do tramwaju. Jeśli chodzi o kryminały czy thrillery, to lubię wyłącznie polityczne:) A zdaje się, że tak można zaklasyfikować Wyrok?








Przy okazji chciałam podzielić się informacją, że powiększyła się moja kolekcja autografów.:) W czasie spotkania autorskiego, które odbyło się niedawno w krakowskim Muzeum Armii Krajowej, zdobyłam dedykację Tadeusza Płużańskiego - historyka i publicysty, syna więźnia stalinowskiego i jednego z najbliższych współpracowników Rotmistrza Witolda Pileckiego: Tadeusza Płużańskiego. Zaczęłam już czytać. Książka bombowa! Dla tych, których interesuje najnowsza historia Polski, to lektura obowiązkowa.





A tak na marginesie? Polecam gorąco odwiedzenie wyremontowanego Muzeum Armii Krajowej!!! Pięknie zaaranżowane wnętrza sprzyjają poznawaniu historii jednej z największych i najdzielniejszych armii podziemnych w Europie. Wspaniałe, tętniące historią miejsce. Tak się składa, że dziś mija 71 rocznica przekształcenia Związku Walki Zbrojnej w Armię Krajową.

Poniżej film promocyjny inspirowany wierszem Z. Herberta pt. Potwór Pana Cogito
W filmie wykorzystano obrazy Jana Lebensteina oraz fragmenty utworu Rotmistrz Witold Pilecki z płyty Niewygodna Prawda Tadka.




10 lutego 2013

10 lutego - rocznica pierwszej deportacji na Sybir



Józefa Białowąs-Śnieżawska, deportowana ze Stójła w woj. wołyńskim:

Przyszli w nocy, walili kolbami do drzwi, kazali wstawać, ubierać się, mówili, że wiozą do ojca. Wobec odmowy przez mamę, że nie pojedziemy, enkawudzista krzyczał, że nas pozabija. Postawił nas pod ścianę, przystawił rewolwer do głów, jeszcze do dziś czuję na czole jeżdżący rewolwer i słyszę nasz głośny płacz. Kazali jechać tak jak stoimy. Mama zdążyła wziąć, co było pod ręką, a z nocy tej zrobiło się południe. Sąsiedzi pośpieszyli nam z pomocą, przynosząc chleb i inne produkty.

Naszej rozpaczy nie było granic. Załadowano nas na furmanki i zawieziono na stację [w pobliskim] Zdołbunowie, wepchnięto do bydlęcych wagonów. Ludzi tu już było bardzo dużo i dowozili wciąż nowych. W wagonach było ciasno i tłoczno, wszyscy płakali. Wokół wagonów było dużo żołnierzy krasnoarmiejców w tych czapach z kikutami. Tak bardzo się ich bałam…

Okna bydlęcego wagonu były zakratowane, drzwi zamknięte i zadrutowane. Przy każdym stał żołnierz-krasnoarmiejec w długim szynelu. Pociąg był bardzo długi. Sprawy fizjologiczne załatwiano do dziury wyciętej w podłodze wagonu. Panował niesamowity fetor i duchota. Pamiętam stale płaczącą moją mamę.

Jechaliśmy bardzo długo, miesiąc, a może i więcej. Po drodze umierali ludzie, wyrzucani byli przez drzwi wagonu. Mama starała się odwrócić naszą uwagę, byśmy nie oglądali tak potwornych widoków, mimo to gdzieś przez szczelinę miedzy ludźmi widziałam już nieżyjących.

Stójło, Zdołbunów, luty 1940

Źródło: Wspomnienia Sybiraków t.5, Warszawa 1991