6 stycznia 2012

Wiersz Wojciecha Wencla na święto Trzech Króli

Bóg umarł -
uczą nas wielcy filozofowie
ale gdy mędrcy ze Wschodu
wyruszają w drogę
ktoś wciąż zapala nad nimi
latarnie gwiazd


Ten piękny wiersz, poruszający, według mnie, motyw duchowego światła, czyli głębokiej potrzeby Boga, pochodzi z tomiku Podziemne motyle. Podoba się Wam?

3 stycznia 2012

W konwulsjach życia

W swoich czytelniczych peregrynacjach rzadko sięgam po poezję. Jeśli już zdecyduję się, wskutek jakiegoś dziwnego i nagłego kaprysu lub może potrzeby po prostu, to chcę, żeby  dany tomik mnie poruszył i zachwycił. Tak  właśnie było z lekturą wierszy Wojciecha Wencla. Frazy poruszające, dotykające tego, co zalega na dnie duszy. Podziemne motyle Wojciecha Wencla to poezja o kondycji człowieka w epoce galerii handlowych i computerlandu (to tytuł jednego z wierszy) oraz jego zmaganiach z samym sobą.


W tomie tym smutek przeplata się z nadzieją, liryzm z dramatem samotności i zagubienia. Na parkingu przed hipermarketem, z którego nie sposób wyjechać, widzimy człowieka do końca próżnego, do końca samotnego i do końca śmiertelnego.

1 stycznia 2012

Zanim nadlecą motyle

Zanim napiszę o tomiku Wojciecha Wencla pt. Podziemne motyle zachęcam Was do obejrzenia dwóch filmików z nim związanych. Jeden z nich to trailer muzyczno-słowny, oparty częściowo na wierszach składających się na ten tomik. Jest to swoisty przedsmak tego, czego Czytelnicy mogą doświadczyć w trakcie lektury całego tomiku.


         
Poniższy filmik jest natomiast prezentacją niesamowitych obrazów Michała Świdra. Fragment jednego z jego dzieł (pt. Excitata) zdobi okładkę tomika Podziemne motyle. Warto zaznaczyć, że to ulubiony malarz poety.






     Zamieszczam także wypowiedź  poety dla tygodnika "Gość Niedzielny" (nr 43/2006, na marginesie artykułu Co czytają katolicy? Szymona Babuchowskiego i Barbary Gruszki-Zych):

 Nie jestem entuzjastą terminu „literatura chrześcijańska”, bo mam wrażenie, że pomniejsza on wartość konkretnych dzieł, zamyka je w swoistym getcie estetycznym. Inaczej brzmi hasło „arcydzieło literatury europejskiej”, a inaczej „arcydzieło literatury chrześcijańskiej”. Godząc się na taką terminologię, sprowadzamy twórczość chrześcijan do poziomu „poezji kobiecej” czy „prozy postmodernistycznej”. Tymczasem cała europejska kultura jest zbudowana na chrześcijaństwie, bez niego można by ją wyrzucić na śmietnik. Kim bylibyśmy bez Dantego czy – przeskakując do bliższej nam epoki – bez Eliota, Rilkego czy Miłosza? Myślę, że chrześcijaństwo jest uniwersalne, tzn. zawiera w sobie wszystkie doświadczenia człowieka, od modlitwy po całkowite upodlenie. Poza tym nie sposób wyobrazić sobie dobrej literatury bez metafizyki, która w naszej cywilizacji jest naturalnie zakorzeniona w chrześcijaństwie. Szukając prawdy o świecie, zawsze otrzemy się o Chrystusa, niezależnie od tego, czy w Niego wierzymy, czy nie. Choć sam jestem chrześcijaninem, nie chciałbym, by moje wiersze uchodziły za poezję chrześcijańską, bo to oznaczałoby zawężenie kręgu ich odbiorców. Św. Paweł, przemawiając na Areopagu, nie mówił przecież: „Jestem chrześcijaninem. I ty możesz nim zostać”. Przeciwnie, próbował przekonać słuchaczy świadectwem Bożej mocy. Jako pisarz chciałbym iść tą drogą. Nie zamykać się na świat, nie schodzić do getta, nie podpierać się etykietkami, lecz poprzez wiersze dzielić się tym, czego Bóg dokonuje w moim życiu. I przekonywać, że w rzeczywistości jest On blisko każdego człowieka, także ateisty czy agnostyka. Myślę, że zamiast mówić o „literaturze chrześcijańskiej”, powinniśmy – każdy na swoim poletku – przypominać o chrześcijańskim wymiarze całej europejskiej kultury.